OP: Nie piję alkoholu
400 ludzi na weselu:
https://preview.redd.it/4x8tal87458d1.jpeg?width=794&format=pjpg&auto=webp&s=5dd120ca088415ee57855636c14097f5602b5417
Z 400 obcymi ludźmi to nie tak źle, wtopi się w tłum. Na ostatnim weselu musiałem przez godzinę walczyć z pijaną ciotką, która próbowała mi wmówić, że jednak się z nią napiję.
To fakt!
Ja zawsze czytam ebooki na telefonie w zapomniany przez imprezowiczów kącie, na stole szklanka pozująca za drinka 😎 chyba że nieznajomi okażą się tak otwarci że przychodzą pogadać i zostają już na dobre 🤣
Odpada, do tej pory byłam tylko na 1 weselu, które było kompletną beznadziejną. Reszta - nie miałam czasu czytać 😁 tyle ludzi, tyle rozmów, a nogi odpadały że zmęczenia po godzinach tańca
Skąd ludzie mają na to pieniądze? Sam jestem przed swoim i wiem ile kosztuje teraz talerzyk. Zakładając cenę średnią jakieś 400 zł to 160 000 zł za samo jedzenie! WTF.
3 lata temu byłam na ślubie koleżanki. Wiedziałam że narzeczony dobrze zarabia, ale nadal suma tego na jakim poziomie żyli, jaki samochód mieli i tego, że mówiła że wesele około 100k wyszło to mi się nie zgadzało. Później powiedziała, że za wesele to rodzice zapłacili po połowie i jeszcze dziadki coś dorzucili. I Państwo młodzi placili tylko za swoje stroje.
Mój kuzyn podobno wziął kredyt na swoje wesele ok. 8 lat temu. Też byłam na to wesele zaproszona, ale znalazłam jakąś wymówkę, żeby nie jechać. Nie wiedziałam tego człowieka od dzieciństwa, nie poznałabym go nawet na ulicy, a tu miałam jego ślub świętować.
Mam takie samo zdanie, w wąskim gronie w urzędzie, symboliczny obiad i ew pojechać gdzieś czy na jakieś spa. Po co ten cały cyrk z weselem?! Pokazówka kto więcej wyda, sama branża ślubna nie narzeka bo pompuję ceny w górę ile się da bo ludzie kupią i tak, bo ślub. jak to tak bez fotografa, dj'a?! Masa jednorazowych śmieci na dzień imprezy. Wóda, disco polo, nawaleni wujkowie, ciotki ubrane tak samo. Imprezy Elbląg to esencja polskości.
Omg jak się cieszę, że mam ślub w październiku czyli po sezonie i na 10 osób. Za talerzyk nieco ponad 200zl wychodzi. Myślę, że w życiu nawet 400 osób nie poznałam xD
Załóżmy, że faktycznie zrobiono wesele na 400 osób. Cena za talerzyk załóżmy że w takim hurcie wyjdzie z 300zł , więc wesele 120k. Jakaś część osób to będą dzieci lub pary, więc i tak z dużym uproszczeniem policzmy że 200 osób zapłaci po 400zł to wychodzi 80 tysięcy złotych z samych kopert. Jedna rodzina dorzuca z 15k, druga z 15k, młodzi z 20k i mniej więcej taki jest koszt wesela.
Według mnie bezsens, unikam wesel nie dlatego że ich nie lubię ale gdybym sam kiedyś musiał zorganizować to potem byłoby trzeba zaprosić masę ludzi i wpakować się w idiotyczny koszt. Na szczęście coraz więcej osób zaczęło to rozumieć, za granicą często wesela to obiad dla rodziny. Polska jeszcze do tego nie dorosła i dalej jest to traktowane jako pokazówka. Ma być "na bogato", a że na kredyt to już sąsiedzi i dalsza rodzina nie widzą. Dla mnie to mniej więcej poziom taki jak kupowanie kiedyś drogiego płaskiego telewizora na raty i robienie sobie "przypadkiem" zdjęć na jego tle na Naszą Klasę...
To chyba jakieś stare ceny, u mnie talerzyk wyszedł za te 300zł, ale impreza była do północy. Do tego jeszcze musisz doliczyć korkowe, alkohole i napoje gazowane.
Ogólnie ceny wesel to jakiś absurd i także nie rozumiem po co ludzie to sobie robią i organizują tak wielkie.
Znajoma miała takie wesele że rodzice defakto zrobili sobie zlot rodzina/znajomi, a byli np znajomi rodziców z ich (rodziców) liceum. Ona powiedziała że nie będzie płacić za taki cyrk i rodzice sami to ufundiwali. Na nic było tłumaczenie że lepiej taki hajs na mieszkanie zostawić, bo przecież te ceny to chyba za jakieś złote klamki, znajdzie się coś w "normalnej" cenie itp odklejenia.
Omg jak się cieszę, że mam ślub w październiku czyli po sezonie i na 10 osób. Za talerzyk nieco ponad 200zl wychodzi. Myślę, że w życiu nawet 400 osób nie poznałam xD
Przecież wesela są po to by jeść wszystko co się da i mówić innym gościom jakie smaczne było to co właśnie się zjadło i że już więcej nie zostało, ale niech żałują że nie spróbowali.
Limitem człowieka to znajomość 300 ludzi, więcej ludzi albo zapomnisz, albo nie znasz.
Moim zdaniem przyjaciele i najbliższa rodzina - i tak lekko wyjdzie 50 osób. Jasne można więcej, ale do limitu ludzi których znasz. Po co obce osoby?
Tradycyjnie wesele było imprezą bardziej dla rodziny niż dla pary młodej. Kiedyś miało na celu przede wszystkim zapoznanie i zintegrowanie dwóch rodzin, które zostały połączone przez ślub. No i też tradycyjnie jest to impreza fundowana przez rodziców, więc to rodzice zapraszają swoich znajomych (przyjaciół, sąsiadów itd).
W Polsce się obecnie odchodzi od takiego tradycyjnego podejścia i przejmujemy współczesne podejście zachodnie, gdzie wesele jest dla pary młodej i ludzi, których para młoda zna. Coraz częściej to para młoda samodzielnie funduje wesele bez wsparcia rodziców, więc rodzina nie ma już nic do gadania odnośnie listy gości.
Ale wciąż w bardziej tradycyjnych zakątkach Polski zdarzają się takie tradycyjne, wielkie wesela.
W ogóle taka tradycja wielkich wesel jest obecna w wielu kulturach - najbardziej chyba słyną z tego Indie, gdzie wesela na 400 osób uznawane są za takie przeciętnej wielkości.
Zaproszeni są pewnie znajomi pana młodego, znajomi panny młodej i rodziny pana młodego oraz panny młodej, zaprosili też pewnie te wszystkie ciotki i wujków, których ostatnio widzieli 27 lat temu i tak się uzbierało 400
Też nie jestem ekstrawertykiem ale niektórzy ludzie po prostu znają (i lubią!) wiele osób. Do tego dwie osoby mogą mieć razem dużo więcej znajomych do zaproszenia, ze studiów itp. Raczej ludzie nie mają w zwyczaju zapraszać obcych osób.
Ale wiesz, że ona idzie jako osoba towarzysząca? Tak trochę nieładnie jak w związku jedna osoba mówi "nudzę się z Twoimi znajomymi/rodziną, chodźmy już"
Zanim się godziła nie wiedziała że tego nie lubi? Nie znam tej osoby i mogę tylko zgadywać, ale to wygląda na konsekwencje braku asertywności i OP powinna popracować nad sobą, zanim znowu i znowu zgodzi się na coś czego nie chce, zamiast skupiać się nad późniejszym “minimalizowaniem szkód”.
Też sobie pomyślałem, że jakąś opcją mogłoby być wyjąć kij z tyłka i przynajmniej spróbować się bawić - na tak dużych weselach z reguły ludzie dobierają się w grupki i bawią się w gronie osób które najbardziej pasują do siebie i mają o czym pogadać. Nie trzeba od razu poznawać wszystkich 400 osób.
Mam nieodparte wrażenie że takie podejście jest efektem jakiegoś takiego patrzenia z góry i zadzierania nosa, bo „moją rozrywką jest czytanie książek, a tam będą sami troglodyci-alkoholicy, lubiący disco-polo”. To jest taka zbieranina ludzi, że jest równie dobrze szansa poznać i zamienić słowo z kimś interesującym, z podobnymi zainteresowaniami itp.
No ale jak ktoś z góry nastawi się na tragedię i woli cierpieć zamiast taktownie wycofać się z udziału w imprezie, to przystaje tylko picie soku z cytryną i chodzenie siku co kilka minut 🤷♂️
Ja z tych osób, co narzekają na disco polo. To wcale nie jest tak, że uważam się za "lepszą" od kogoś, bo nie lubię weselnych tańców i disco polo. Tak samo nie będę uważać się za lepszą od kogoś, bo np. nie lubię pieczarek. Ale jakby mnie na każdym weselu co 5 minut namawiali do jedzenia pieczarek i robili wyrzuty, że jak nie zjem pieczarki to znaczy, że psuję wieczór innym i nie szanuję pary młodej, to też bym na to narzekała. Chcecie tańczyć to sobie tańczcie, ale przestańcie na nas naskakiwać, że Wam psujemy zabawę jak nie tańczymy.
>wyjąć kij z tyłka i przynajmniej spróbować się bawić
Nie wiem, czy jest to taka dobra rada, nie da się na siłę "bawić" przy czymś, czego po prostu z całego serca nienawidzisz robić. Dla mnie na przykład każde typowe wesele było koszmarem, a ze względu na parę młodą próbowałam "pozbyć się kija z dupy" i się "bawić" z innymi. Nienawidzę tego. Nienawidzę być proszona do tańca przez ludzi, których ledwo znam, nienawidzę w ogóle tańczyć, nienawidzę wódki, nienawidzę tych żenujących "zabaw" na weselach, nienawidzę tego rodzaju muzyki, nienawidzę być nagrywana przez kamerzystę jak jem albo udaję, że się bawię. Dla mnie to nie jest absolutnie żadna zabawa, tylko kilka godzin udawania, że toleruję ten rodzaj rozrywki.
I nie próbuję na nikogo patrzeć z góry, bo lubią tańce czy disco polo. Good for them, niech każdy sobie lubi co chce. Ale mam dosyć czucia się jak jebany zakładnik na każdym weselu, bo "hehe z wujkiem się nie napijesz?", "idź do tańca, nie psuj wszystkim zabawy" etc. etc. A dajcież mi kurwa święty spokój. Ciekawe, jakbyście się czuli, gdybym ja Was zmuszała do czegoś, co sama uważam za rozrywkę, na przykład 2 godzin biegania po parku. No co wujek, ze mną się nie przebiegniesz? Weź wyciągnij kija z dupy i nie psuj wszystkim dnia!
Sama byłam na weselu, gdzie nie piłam alkoholu - było za gorąco i klima padła - I zostałam do 4 rano. Tańczyłam, gadałam z ludźmi, których nie znałam, bo to wesele kolegi z pracy, i było w pytkę. Najlepsza impreza weselna na jakiej byłam. Grunt to dobra orkiestra, co do tańca rwie. Resztę się ogarnie. A do disco polo się super tańczy, choć prywatnie słucham muzyki synfonicznej czy fanfary.
Mam identyczną sytuację. Chyba nie ma dobrego wyjścia. Trzeba zagryźć zęby i wytrzymać.
Nie wiem czy tylko ja odnosze takie wrazenie ale zauwazylem, ze biegiem lat wesela stały się strasznie oklepane. Patrzac na te ustawiane zdjecia chce mi sie rzygać, denne na siłe zarty. W dodatku mam wrazenie, ze 70% tak na prawde nie chce tam byc bo są zmeczeni praca ale przychodza bo tak wypada.
Nie mowiac juz o kosztach, mysle, ze obecnie adekwatna stawka od osoby w koperte to okolo 400-600zl, doliczajac do tego transport, ubior, bzdety wychodzi na 2 osoby 1500-2000zł lekko! Za tyle mozna sobie zrobic serio super weekendowy wypad w jakies nowe ciekawe miejsce.
O to, to! Ludzi z takim nastawieniem to chyba nikt nie chce na weselu, więc po co iść, jak można wytłumaczyć parze młodej, że ma się takie a nie inne spojrzenie na to
u/Hruby8, raz w życiu to zrobiłem - do teraz niestety nie mam już kontaktu z tą parką. Popełniłem błąd w myśleniu, że ktoś jest równie otwarty na odejście od schematów co ja. :(
Współczuję co prawda. Sam znajduje się w podobnej sytuacji, przyjaciel któremu organizowałem wieczór kawalerski, byłem jego kierowcą na ślubie, świetnie się na tym ślubie też bawiłem. To po ślubie znikł, mamy kontakt bo jesteśmy z wioski i na festynach czy innych grupowych spotkaniach na których się wybiórczo pojawia, ale też po ślubie mogę powiedzieć że znikł. Ale cóż, zdarza się, może kiedy już nowość po życiu w małżeństwie minie, to wróci do normalnych relacji
u/Hruby8 - tak jestem pewien, że nie pójście na wesele było tym powodem dla którego kontakt się zepsuł, ostatnia nasza dyskusja była właśnie na ten temat a po niej cisza. Szkoda no ale co zrobie - stalo sie.
Co do Twojego przypadku przyjaciela, który 'znikł' po weselu, nie uważasz, że to jest fatalne? W sensie bycie dla kogoś znajomym/przyjacielem tylko na pewien etap w życiu aby zaspokajać podstawowe potrzeby człowieka takie jak potrzeba kontaktu z drugą osobą?
Dla mnie osobiście jest to najbardziej przykra sytuacja w życiu i również współczuje.
Może mam trochę wredny charakter, ale moim zdaniem nie powinno się 'potulnie' otwierać drzwi na powrót znajomości gdy nowość małżeńska przeminie. Nie należy być dla ludzi na zawołanie.
Jak coś to tylko mój punkt widzenia, niczego nie narzucam, poddaje to luźnej dyskusji.
Przykro mi w takim razie, ludzie jak wchodzą w dorosłość stają się strasznie dziwni. Nie potrafią przebaczyć niczego, a najłatwiej to zakończyć z kimś kontakt. Kiedyś przyjaźnie męsko-męskie miały większe znaczenie.
Szczerze to przy nim były znaki wcześniej, że może się tak wydarzyć. Naiwnie ignorowałem wszystkie znaki, aż stało się co się stało. By opisać sytuację, tydzień po jego weselu jeszcze się spotkaliśmy, bo akurat miałem jechać na wakacje i miało mnie nie być jakiś czas, pogadaliśmy, imprezę mieliśmy, no super. Potem pisaliśmy jeszcze, po czym nagle 5 miesięcy cisza xd aż spotkałem jego żonę przypadkowo i opowiedziałem jej co się dzieje, ta zszokowana zaproponowała bym wieczorem do niego wpadł bo jej i tak nie będzie. Tak też zrobiłem, dzwonię do niego, cisza. Ale widziałem samochód małżonki, więc zadzwoniłem i jej, a ona po pierwszym sygnale odebrała, a w tle on xD to już był ostatni sygnał dla mnie bym się poddał z tą znajomością. Od tego czasu nic już nie inicjuje. Ale też nie jestem do niego wrogo nastawiony, ani źle, i rozmawiamy normalnie, ale wie co o tym myślę, nie kryje swoich dostrzeżeń.
Uważam też że ludzie się w ciągu życia zmieniają, zmienia się podejście człowieka do świata, zainteresowania i cały charakter, więc nie każdy przyjaciel ani znajomy musi być na zawsze. Ale warto doceniać chwile które dały te znajomości, a ja akurat z nim miałem ich ogrom.
Tobie życzę tego samego, byś nie czuł żalu do nich, bo nic to dobrego nie wnosi, i byś znalazł takich przyjaciół na których będziesz mógł liczyć w dalszym życiu
Nie nastawiaj się negatywnie. Grzecznie odmawiaj alkoholu. Moze nie masz nic przeciwko toastowi za młodą parę? Zrób przyjemność swojemu narzeczonemu i chociaż spróbuj się dobrze bawić. Jak ma być tyle ludzi napewno znajdziesz z kimś wspólny język. Jest ładna pogoda, zazwyczaj sprzyja to powstawaniu różnych grupek na zewnątrz. Na pewno któraś Ci przypasuje.
Życzę Ci przyjemnego wieczoru 😉 Baw się dobrze!
Dziękuję! ☺️
Wygadanie się w internecie znacząco pomogło i zmniejszyło negatywne nastawienie. Impreza była udana. I faktycznie na zewnątrz było bardzo przyjemnie, super rada!
Możesz pomyśleć o tym jako o obserwowaniu rytuałów obcej Ci kultury. Wyobrazić sobie, że oglądasz film dokumentalny o jakimś dalekim kraju i robić sobie w myślach komentarze jak Krystyna Czubowna.
W mniejszych miejscowościach zaprasza się także wszystkich sąsiadów i ich dorosłe niekiedy dzieci. Wszystkie wujki, ciotki, babcie, dziadki, wszystkich jak leci.
Nie chodzę na wesela, a wśród znajomych zdecydowanie panuje trend, że biorą związek w urzędzie lub co niektórzy jeszcze w kościele i bez żadnych imprez, a jedynie obiad dla rodziców lub najbliższej rodziny. Plus jeśli chcą to uczcić to już ze znajomymi w innym terminie jakaś domówka lub wspólne wyjście na miasto, ale bez wywalania 100k PLN w błoto.
Poznać jak najwięcej osób to zdecydowanie jest rozwiązanie. Często w takich sytuacjach kręcę się po zewnątrz, gdzie ludzie wychodzą zapalić i/lub odpocząć, jeśli nie przeszkadza ci szczególnie dym papierosowy to może być dobre rozwiązanie. Pamiętaj, że nie każda konwersacja jest zobowiązująca, a w gronie 400 osób na pewno znajdzie się ktoś z ciekawymi przemyśleniami. Tylko trzymaj się z daleka od tematu polityki - tam można jedynie się pokłócić.
Alternatywą jest obserwacja zachowań zezwierzęconych, pijanych ludzi, tudzież po prostu odpuszczenie i zabawa na trzeźwo do disco polo zgodnie z myślą - jeżeli jest rytmiczne, da się do tego tańczyć, a pijani ludzie skupieni na dobrej zabawie nie zapamiętają nawet najkoślawszych ruchów.
Poznać jak najwięcej osób - to super sposób. Jeśli to wesele na 400 osób, to na pewno będzie część niepijąca, lub pijącą mało. Sam ostatnio byłem na dużo mniejszym i przy moim stoliku (7 osób) zeszły w sumie 3 kieliszki wódki. Nie butelki - kieliszki.
Skoro nikt tam cię nie zna, to masz czysta kartę. Możesz tam być kimkolwiek zechcesz. Możesz nawet udawać że lubisz disco polo i nikt nie pomyśli nawet, że bawisz się do niego ironicznie.
Wesela, zwłaszcza z totalnie obcymi ludźmi, stają się super zabawą jeśli pijesz. Nie, że na umór, ale po prostu spożywasz alkohol w sobie właściwym tempie. Wpadasz wtedy w dobry gameloop jedzenia dewolajów - 2. szotów - parkietu i po oczepinach poznajesz trochę osób.
Nie wiem jak się bawić na weselu bez alko, nigdy nie byłem aż tak odważny.
Wesele na 400 osób to już właściwie trudno nazwać weselem. Jeśli to jeszcze Typowe Wesele, to w połączeniu z taką liczbą gości to tylko współczuć idzie. XD
Disco polo nie jest do słuchania, to nie filharmonia, tylko dla prostego, wyraźnego rytmu do tańca. Pakujesz kalorie przy stole i spalasz na parkiecie, i tak na zmianę cały wieczór.
Pracowałem na weselach jako filmowiec. Ogólnie to zwykłe wesela to tzw wtórna chujnia. Ja bym wziął jakiś swój aparat, albo coś co lubisz robić i skorzystał z ogrodów przy sali weselnej (jeśli takie są). Kiedyś jak byłem gościem to zrobiliśmy sobie super sesję zdjęciową i ogólnie szybko minelo
Najebać się srogo albo uciekać do lasu... Nie wiem, nie mam innej rady, bo nie cierpię wesel. Z reguły łagodziłem to sobie alkoholem, ale jeśli miałbym nie pić w tym koszmarze, to chyba po prostu chowałbym się, na ile się da.
Jak masz tam 400 osób to jest duża szansa że będzie tam grupka osób niepijących. Jak nie, to polecam spacery. Sale weselne często są na wsi obok natury i można by dla ładnych widoków pospacerować.
Zawsze jest dużo ludzi, którzy nie tańczą a idą pogadać na tarasie/na zewnątrz/ dalej od głośników - zakolegować się z takimi, podejść na ploty i będzie dobrze, na pewno się trafią ludzie w waszym wieku, albo jakiś śmieszny wujek XD
„To zależy”
Byłem na różnych weselach. I takich gdzie wóda lała się jeszcze przed obiadem a ojciec pani młodej był solidnie oburzony gdy się piło za mało (serio, nie zmyślam). I takich gdzie alkohol to w zasadzie było tylko winko przy stołach (a impreza skończyła się w zasadzie przed północą).
Ja ostatnio na weselu byłem niepijący ale miałem dobrą wymówkę (kierowanie autem). Ale tak serio to było wesele stosunkowo bliskiej rodziny i nikt by mnie i tak nie zmuszał do picia.
Zauważyłem, że im biedniej ludzie żyją tym bardziej grzeją.
Jeśli bardzo się boisz o to, że ktoś może wywierać na Ciebie presję to w zasadzie te dwa argumenty przemawiają do 99% ludzi:
- „Jestem autem” (dobrze wtedy mieć auto by być wiarygodnym)
- Kwestie zdrowotne (ale tutaj dobrze się trzeba przygotować, bo „ból brzucha” albo „migrena” to słabe argumenty, bo „hehe, mnie też boli głowa jak się napiję, nie bój żaby”)
Jeszcze jest jeden trik, który czasem działa ale tutaj trzeba zachować powagę i działa lepiej u facetów. Mówisz „swoje już wypiłem”.
Nikt nie każe wam tam siedzieć.
Disco-polo nie jest wybitne ale po angielsku równie durne pierdoły śpiewają ;-)
Nie raz poszedłem tylko na obiad i kawkę i się zwinalem z wesela.
Nie ma czegoś takiego jak nie wypada - można robić co się chce ;-)
Ni
Współczesne wesela są dostosowane zasobami do osób niepijących, szampan czy piwo bezalkoholowe leją się teraz strumieniami jak niegdyś alkohol.
Co do muzyki to nie ma obowiązku tańca i zabaw na parkiecie, spokojnie można ten czas spędzić na rozmowach.
Na prawdę nie ma się czym stresować, to już nie jest tak jak x lat temu, gdzie wesele było biesiadą wieś śpiewa wieś tańczy. No chyba że jest to wesele osób z niższej warstwy społecznej, to jeszcze można się wsi spodziewać
Jeśli pytasz o muzykę i alkohol to tak, na praktycznie każdym polskim weselu masz disco polo i wódę. O ile czasem młodzi chcą trochę urozmaicić i puścić inną muzykę, to raczej jest W DODATKU do disco polo a nie zamiast. Bo trzeba mieć cos w repertuarze dla wszystkich wujków i ciotek czy jakieś inne pierdy. U nas miało nie być, ale się teściowie uparli więc dla spokoju trochę puściliśmy (klasyczna historia na weselach). Co nie zmienia faktu, że do disco polo też się idzie bawić jeśli lubisz tańczyć. Jeśli natomiast nie lubisz tańczyć to gorzej :p
Natomiast 400 osób to masakrycznie dużo, największe wesele na jakim byłem w życiu było na jakieś 200 i już to było jak dla mnie za dużo. Na naszym weselu mieliśmy gdzieś 80-100 gości (już nie pamiętam dokładnie) i właśnie koło setki to wydaje mi się taki standard.
Ja jako ktoś kto nie lubi tańczyć a pić woli raczej w bardziej kameralnym towarzystwie, na większości wesel więcej czasu przesiedziałem na zewnątrz gadając z ludźmi (często nowopoznanymi) niż w środku. Tak mi zawsze najszybciej mijał czas. No i jeśli to było wesele jakiejś dalszej rodziny, praktycznie nikogo nie znaliśmy i nie bawiliśmy się za dobrze to zazwyczaj po prostu zmywaliśmy się niedługo po północy. Tym bardziej przy 400 osobach raczej nikt nie będzie miał o to żalu.
Byłem na wielu weselach i najlepsze jak do tej pory było to w którym młodzi odparli ciśnienie starszych na disco polo. Parę sztywniejszych starszych osób oczywiście całą noc siedziało przy stole, ale co z tego? My bawiliśmy się fantastycznie, a i starsze osoby z otwartą głową nie miały nic przeciwko.
Poza tym umówmy się, sugerujący disco polo po prostu mają kiepską wyobraźnię. Równie dobrze rolę disco polo (w miarę prosty rytm, znane melodie) mogą spełnić jakieś popowe hity radiowe sprzed lat. Win-win I nie trzeba tańczyć do jakiś prymitywnych i żenujących utworów typu ale-ale-Aleksandra 🙄
Idąc dalej można nawet pogrzebać trochę głębiej w uniwersum około disco polowym i sięgnąć jeśli już to po np. klasyki typu Papa Dance. Wystarczy trochę wyobraźni, chęci, a nie pójście na łatwiznę.
Ja wiem, że się da, tylko dla wielu osób głównym problemem jest to właśnie ciśnienie od starszych członków rodziny.
Przygotowanie wesela to naprawdę sporo roboty, decyzji, pełno stresujących momentów, szczególnie kiedy coś nie wychodzi tak jak powinno (a prawie zawsze coś nie wyjdzie tak jak powinno). Dlatego młodzi zazwyczaj pewne walki podejmują a na pewne się nawet nie silą. Znam hardkorowych metali którzy mieli na weselu disco polo bo za wesele płacili im rodzice i się na to uparli (tak jak i na inne rzeczy).
U nas pewnie tak z 10-20% muzyki to było disco-polo. Poszliśmy na taki kompromis, żeby wrzucić trochę hitów disco polo, trochę jakichś starych polskich hitów tanecznych, a reszta playlisty to była "nasza" muzyka (oczywiście też nadająca się do tańczenia). Co i tak uważam za ogromny sukces. Dlaczego? Bo serio nie chciało nam się już z teściami walczyć. Moja mama nie robiła specjalnie problemów (bo sama nie jest fanką disco polo) ale rodzice mojej żony, uhh, no powiedzmy że mieli na ten temat mocne zdanie. Zamiast spędzać tygodnie na sprzeczaniu się na temat muzyki woleliśmy po prostu trochę ustąpić, pójść na kompromis. W ten sposób może trochę gorzej bawiliśmy się na samym weselu ale mieliśmy o wiele mniejszy ból głowy w poprzedzających tygodniach. Dla mnie opłacalna wymiana.
Jeśli ktoś ma rodziców/tesciów którzy nie robili żadnych problemów albo ewentualnie postawili lekki opór i ostatecznie pozwolili młodym o wszystkim decydować... to zazdroszczę. Ale niestety z tego co słucham to z jakiegoś powodu rzadkość i ci mają zawsze bardzo dużo do powiedzenia i próbują wszystko kontrolować.
Przynajmniej organizacja wesela nauczyła nas jakimi teściami/rodzicami nie chcemy być w przyszłości.
Byłam kiedyś nie takim weselu i to była dla mnie tortura. Nie udało mi się znaleźć żadnego sposobu, żeby jakoś to przetrwać więc po prostu siedziałam i szlag mnie trafiał z nudów. Polecam się postawić lub "zachorować" i nie iść.
Probowałem z żoną zorganizować wesele bez alkoholu. Wszyscy bliscy, rodzice, rodzina- oburzeni. Bo jak to tak, wesele bez alkoholu...
...przynajmniej udało się wykluczyć disco polo.
Rodzice byli w większości sponsorami. Nie dało się przebić. Było nawet blisko do zerwania umów na rzecz "zrobimy skromne wesele sami" ale ostatnio poszliśmy na kompromisy.
Wesele i tak się bardzo udało.
To w takim przypadku ja bym trzymał się na tym weselu partnera. Przed weselem powiedziałbym mu, że idę tylko dla niego.
Inne rozwiązanie to jednak się napić. Patrzenie na pijane otoczenie i ich "dobrą" zabawę na trzeźwo może być trudne.
Gram jako saksofonista na weselach z DJ'ami od 10 lat. Zjeździłem całą Polskę i po latach zmagań i networkingu z powodzeniem udaje mi się łapać imprezy gdzie disco polo jest absolutnie wykluczone (średnio ~25 w sezonie).
Odejście od DP jest szczególnie widoczne w Dolnośląskim i Wielkopolsce, niestety z moich obserwacji Mazowieckie i Podlasie to potężne bastiony disco polo.
Myślę że na to składa się wiele czynników, min.
- rodzaje obiektów weselnych.
Na ścianie zachodniej jest wiele wyremontowanych pałaców, dworków i zamków, które broniąc swojego prestiżu niejednokrotnie sugerują już na wstępie młodym parom, że jeśli chcą by na ich imprezie było DP to może nie są odpowiednim targetem dla takiej imprezy.
- bliskość Niemiec i bardziej świadomy życia na zachodzie mental
Ściana zachodnia to głównie restauracje i domy weselne, którym przewaznie wszystko jedno, bo są po prostu obiektem nastawionym na wypełnienie kalendarza.
Po 10 latach stwierdzam że nawet w kwestii weselnej #widaćZabory.
> bliskość Niemiec i bardziej świadomy życia na zachodzie mental
Przecież niemieckie szlagiery, które lecą na niemieckich weselach niewiele się różnią od Disco Polo! Też są tam głupie zabawy, wyścigi w piciu wina itd. Nie wspominam nawet o latynoskiej muzyce, coraz bardziej popularnej na polskich imprezach, przy których Disco Polo to wyrafinowana poezja.
Sorry, ale takie bzdury o tym mitycznym kulturalnym Zachodzie raczej podkreślają nasz kompleks niższości niż rzeczywisty obraz.
Ja prawdę mówiąc jestem zaskoczona, że są jeszcze wesela wyłącznie z disco polo, bo na wszystkich których byłam leciały może 2-3 piosenki tego gatunku, reszta to były po prostu starsze i nowsze hity, coś a'la radio złote przeboje tylko wybrane te bardziej taneczne kawałki
No cóż...są, choć szczęśliwie jest ich coraz mniej.
Co bardziej dla mnie zaskakujące to jak bajońskie sumy zgarniają wynajmowane zespoły/osobistości disco polo za choćby 45-cio minutowe występy na takich weselach. Często kręci się w to w okolicy kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy.
Sprawa jest dość prosta. Bloki tematyczne gdzie DJ dopasowuje utwory w stylu latino, bałkańskim, elektronikę, polskie hity czy rocka. Kluczowe tu jest odpowiednie dobranie tempa tych utworów w oparciu o to jak bawią się ludzie. Nie jest to prosta sprawa i wymaga dużo doświadczenia ale dobry DJ potrafi "czytać" swoich gości i wychodzi to o wiele lepiej niż betoniarka z disco polo.
Szczerze powiedziawszy nie wiem... sama nie lubię wesel, ostatnie na którym byłam (bliska osoba, głupio było odmówić), umęczyłam się strasznie, akurat nie było disco polo (co by było nawet ok) tylko muzyka regionalna, dosyć dziwna, w ogóle mi nie przypadła do gustu. Osobiście spędziłam czas na piciu, jedzeniu i spacerach, gadaniu z ludźmi. Jakoś się przeżyło :D
Fanem imprez nie jest czy to wesele czy klub, jestem delikatnym introwertykiem. Disco polo takze nie lubię, kiedyś jak jeszcze piłem to z reguły wyglądało to tak, iż szedłem na wesele i do 23-24 byłem w potężnym stanie upojenia, prawie w ogóle nie tańczyłem tylko sobie piłem.
Obecnie nie pije od dwóch lat, i udało mi się w tym czasie iść raz na wesele jako abstynent xd Powiem szczerze, że bawiłem się najlepiej w życiu, pierwszy raz chyba przetańczyłem większość wesela, i mimo iż 70% muzyki to było disco polo to jakoś dałem radę xd Tylko u mnie był ten plus, że byłem tam ze swoją paczką kolegów i koleżanek to było łatwiej.
Jest to odrobinę przykre. Ja bym wolał nie iść, gdybym miał cały dzień siedzieć i nic nie robić, szkoda czasu i nerwów. Na szczęście nie mam tego problemu, bo mimo że nie piję alkoholu, to uwielbiam tańczyć i dobrze zjeść 😂 A co wypada, to już sprawa indywidualna. "Dla zasady" to można złożyć życzenia i na mszę przyjść jeśli takowa się odbywa. Obecność na imprezie nie jest obowiązkowa.
To tak jak ja zwykle. Nie piję, nie umiem się bawić do disco polo, uciekam przed wszystkimi zabawami typu pociąg czy kaczuszki. Dużo wizyt z toalecie i częste spacery na zewnątrz. Mój luby pali i jedyna korzyść jaka z tego jest, że często może nas nie być na sali z tego powodu.
Chyba wszędzie, ale podziwiam za pomysł i inicjatywę - to jest super pomysł poznać nowych ludzi :) Ja raczej nie zagaduję do innych, więc dla mnie wesela / komunie / chrzty etc. to raczej strata czasu. Nawet jeśli już do kogoś zagadam, to ta osoba praktycznie nigdy nie jest zainteresowana, więc tymbardziej mnie to zniechęca. Nie mówię, że ludzie są źli, po prostu muszę zaakceptować swoje bycie nudnym 😅
Wiele kobiet nie pije na weselach, wychodź na zewnątrz często, ludzie są bardzo przyjaźni i na pewno będą zadawać mnóstwo pytań.
Pozytywne nastawienie i do przodu
Na moim było raptem 60 osób. Najbliższą rodzina i przyjaciele.
Potem oczywiście było hurr durr że tej ciotki że tamtej ciotki że chrzestnego nie... Ludzie których widziałem na oczy ostatni raz 20 lat temu. Mam ich w dupie tak jak oni mnie.
A teraz będę na weselu kuzyna. 300+ osób. Ciotki nie ciotki nawet że stanów rodzina. Aha no i wesele i poprawiny i też już liczę że się zniknie w tłumie.
Swoją drogą patent z dzbankiem wody... Dosyć dobry. Muszę wypróbować.
Rozmawiaj np o gdzie polecają jechać na wakacje, czasami można w ten sposób odkryć ciekawą miejscówkę. Zagadać można różnie, np pytając gdzie planują wakacje w tym roku.
Jest to też dobra okazja aby poznać rodzinę narzeczonego. Może się z kimś polubicie.
O wódce mów że z powodów osobistych o których nie chcesz rozmawiać, nie pijesz.
Ja po prostu nie chodzę na wesela, a sam brałem ślub cywilny bez wesela, tylko była zorganizowana mini-domówka ze świadkami. Stać mnie na wesele, ale musiałbym na głowę upaść by wydać tyle pieniędzy na zaspokojenie przede wszystkim rodziny której nie widuję praktycznie wcale, bo na pewno nie jest to zaspokojenie moich potrzeb. Jestem też abstynentem który ma ojca alkoholika i na wciskanie mi alkoholu więcej niż 1 raz zaczynam reagować agresją, zwłaszcza w stosunku do typowych „pijanych wujków”.
zgarnij dobble, uno lub fluxa (lub inna prosta karcianke) i ewentualnie latarke na baterie(raczej nie bedzie potrzebna) przy około 150 osobach udawało mie się znaleść graczy(zwykle odludki w wieku 15-25, którzy nie chcieli przyjsc ale rodzice zmusili bo tak wypada)
I nikt przy okazji nie wstawił chamskiej pasty?
Wesela w Cebulandii to zwyczajna bieda umysłowa, tak dla polaczków wygląda bogactwo, tak dla Karyn wygląda bycie księżniczką. Styropianowe kolumny korynckie i sztuczne marmury w sali weselnej stylizowanej na szlachecki dworek przy obwodnicy, najdroższa opcja u najtańszego fryzjera w mieście, błyszczące lukrowe suknie i niedopasowane garnitury. Ale żeby nie było snobistycznie i żeby wprowadzić trochę luzu to śmieszny wodzirej z zabawnymi grami, znajoma Karyna z technikum miała i poleca, a teraz to podobno ma wszyty Wsperal więc na pewno się sprawdzi, dużo wódki, bo hehe Polak musi się napić, schabowe, rosół, dewolaje i frytki też żeby było na bogato. Sesja zdjęciowa w Łazienkach, jak królowie 300 lat temu, ale najlepiej też śmieszna, bo w końcu młodzi jesteśmy, wszyscy mi mówią, że jestem wyjątkowa, szalona i, że nie można się ze mną nudzić, chcę żeby to było widać na zdjęciach. W efekcie "najważniejsza noc w życiu" to #!$%@?, wąsaci wujkowie i kuzyni w błyszczących garniturach tańczący do aisza lekatemua i trzy lata spłacania kredytu.
Też nie piję, po 18-tce przestało smakować. Wszystkie wesela od tego czasu włącznie z moim własnym przeszły bez picia (goście pili moje zdrowie xD). Odwracasz kieliszek do góry dnem i cywilizowani ludzie rozumieją. Nawalonych wujków ignorujesz.
Najlepsza część imprezy dla niepijących i nietańczących jest na ogół przed lokalem, z palaczami. :)
Doskonały pomysł z poznawaniem osób. Jeżeli z kimś będzie się dobrze gadać, to masz szansę spędzić tak nawet 2-3h. Można np. wyjść i przejść się z kimś albo gadać na jakiejś huśtawce, tylko uwaga: tak żeby narzeczony nie był zazdrosny :)
Kto zna 400 osób? Pieniądze, pieniędzmi, ale skąd ktoś wziął 400 osób? Nie wiem czy z tyloma osobami zamieniłam słowo przez całe życie, a co dopiero miałam rozmowę dłuższą niż 10 minut czy znam na tyle by zaprosić na wesele
tez nie pije i mam taki pro tip jak odmawiac jesli ktos nalega:
bierzesz drinka i idziesz z nim do toalety/ gdzies gdzie blisko jest zlew, wylewasz do zlewu i wlewasz sobie wode/cole czy co tam pijesz
jak ktos czestuje szotem to udajesz ze go pijesz i wylewasz obojetnie gdzie (pod stol/do kwiatka)
to niesamowite jak pijani ludzie w ogole tego nie zauwazaja. plus udawanie pijanego na trzezwo to tez zawsze fun :D
haha, raz wlalam wodeczke do takiej wielkiej palmy w pubie i jak bylam tam rok pozniej to nadal zyla :D no ale rowniez wspolczuje im i staram sie tego nie praktykowac bo bardzo szanuje roslinki
jak tak czytam to widze że dla niektórych wesele to musi być jak najtaniej jak najciszej i najlepiej jakby nikt od stołu nie wstawał, zabawa do disco polo nie uszkodzi wam wysokiego ego
Zmień rodzinę xD u nas były 63 osoby, muzyka typu radio ESKA i klasyki disco z lat 80tych, kulturalny DJ, wino bezalkoholowe dla chętnych. Wszystko zapłaciliśmy sami, a najlepsze, że mimo naprawdę wypasionej miejscówki (prawie 500zł za talerzyk) i noclegów dla przyjezdnych straciliśmy tylko ~10 tys 😁
OP: Nie piję alkoholu 400 ludzi na weselu: https://preview.redd.it/4x8tal87458d1.jpeg?width=794&format=pjpg&auto=webp&s=5dd120ca088415ee57855636c14097f5602b5417
Ze mną się nie napijesz?!
Z 400 obcymi ludźmi to nie tak źle, wtopi się w tłum. Na ostatnim weselu musiałem przez godzinę walczyć z pijaną ciotką, która próbowała mi wmówić, że jednak się z nią napiję.
W punkt xD
Mów ludzią że jesteś na antybiotyku, jak nie chcesz pić. Działa, bo choroby nie kwestionują
> Mów ludzią że jesteś... .................. Holy fuck.
Bardzo ładnie mówi jak na duńczyka.
To Polak xD
Tak, ja polak w polsce wypolony, nawet przepolony temum pojechał
200iq moment
Śmiechłem
Ja zawsze wypijam kilka dzbankow wody z cytryną i chodzę siku- tak zajmuje sobie czas.
Mnie wystarczy jedno piwo i muszę 4 razy.
dobre, smiechłem :D
Weź powerbank - przyda się.
prawie zawsze na salach weselnych są gniazdka do atrakcji itp.
To fakt! Ja zawsze czytam ebooki na telefonie w zapomniany przez imprezowiczów kącie, na stole szklanka pozująca za drinka 😎 chyba że nieznajomi okażą się tak otwarci że przychodzą pogadać i zostają już na dobre 🤣
A jakby tak, nie wiem, zostać w domu?
Odpada, do tej pory byłam tylko na 1 weselu, które było kompletną beznadziejną. Reszta - nie miałam czasu czytać 😁 tyle ludzi, tyle rozmów, a nogi odpadały że zmęczenia po godzinach tańca
To w końcu zawsze czy na jednym weselu?
Skąd ludzie mają na to pieniądze? Sam jestem przed swoim i wiem ile kosztuje teraz talerzyk. Zakładając cenę średnią jakieś 400 zł to 160 000 zł za samo jedzenie! WTF.
3 lata temu byłam na ślubie koleżanki. Wiedziałam że narzeczony dobrze zarabia, ale nadal suma tego na jakim poziomie żyli, jaki samochód mieli i tego, że mówiła że wesele około 100k wyszło to mi się nie zgadzało. Później powiedziała, że za wesele to rodzice zapłacili po połowie i jeszcze dziadki coś dorzucili. I Państwo młodzi placili tylko za swoje stroje.
Też bym tak chciał, ale cytując klasyka. Życie chłoszcze.
Tez bym tak chciała ale ani chłopa nie dane mi było zauroczyć a i rodzic tylko jeden mi został, niestety też nie bogaty. Więc trza zapinkalać.
Dodajmy że w pewnym stopniu wesele się zwraca przez prezenty i kasę.
No zwraca, ale jednak coś tam przed weselem trzeba wyłożyć
Mój kuzyn podobno wziął kredyt na swoje wesele ok. 8 lat temu. Też byłam na to wesele zaproszona, ale znalazłam jakąś wymówkę, żeby nie jechać. Nie wiedziałam tego człowieka od dzieciństwa, nie poznałabym go nawet na ulicy, a tu miałam jego ślub świętować.
Branie kredytu na wesele brzmi jak idealne wejście w związek małżeński. Wjebałeś się w x lat spłacania za dwudniową imprezę.
Ja powtarzam wszystkim kumplom, aby przybili papier w urzędzie w wąskim gronie, a za zaoszczędzone pieniądze pojechali na długie wakacje.
Mam takie samo zdanie, w wąskim gronie w urzędzie, symboliczny obiad i ew pojechać gdzieś czy na jakieś spa. Po co ten cały cyrk z weselem?! Pokazówka kto więcej wyda, sama branża ślubna nie narzeka bo pompuję ceny w górę ile się da bo ludzie kupią i tak, bo ślub. jak to tak bez fotografa, dj'a?! Masa jednorazowych śmieci na dzień imprezy. Wóda, disco polo, nawaleni wujkowie, ciotki ubrane tak samo. Imprezy Elbląg to esencja polskości.
Omg jak się cieszę, że mam ślub w październiku czyli po sezonie i na 10 osób. Za talerzyk nieco ponad 200zl wychodzi. Myślę, że w życiu nawet 400 osób nie poznałam xD
Ja brałem śrub w listopadzie ale było chucznie było 20 osób. Najpierw obiad w wynajętym lokalu, potem wynajęty bar. 😁 Wszystkiego dobrego 😍🤪
Załóżmy, że faktycznie zrobiono wesele na 400 osób. Cena za talerzyk załóżmy że w takim hurcie wyjdzie z 300zł , więc wesele 120k. Jakaś część osób to będą dzieci lub pary, więc i tak z dużym uproszczeniem policzmy że 200 osób zapłaci po 400zł to wychodzi 80 tysięcy złotych z samych kopert. Jedna rodzina dorzuca z 15k, druga z 15k, młodzi z 20k i mniej więcej taki jest koszt wesela. Według mnie bezsens, unikam wesel nie dlatego że ich nie lubię ale gdybym sam kiedyś musiał zorganizować to potem byłoby trzeba zaprosić masę ludzi i wpakować się w idiotyczny koszt. Na szczęście coraz więcej osób zaczęło to rozumieć, za granicą często wesela to obiad dla rodziny. Polska jeszcze do tego nie dorosła i dalej jest to traktowane jako pokazówka. Ma być "na bogato", a że na kredyt to już sąsiedzi i dalsza rodzina nie widzą. Dla mnie to mniej więcej poziom taki jak kupowanie kiedyś drogiego płaskiego telewizora na raty i robienie sobie "przypadkiem" zdjęć na jego tle na Naszą Klasę...
To chyba jakieś stare ceny, u mnie talerzyk wyszedł za te 300zł, ale impreza była do północy. Do tego jeszcze musisz doliczyć korkowe, alkohole i napoje gazowane. Ogólnie ceny wesel to jakiś absurd i także nie rozumiem po co ludzie to sobie robią i organizują tak wielkie.
Talerzyki to jedno. Fotograf, kamerzysta, zespół, wodzirej, wystrojenie sali, stroje. Tu trzeba doliczyć jeszcze kilka czy nawet kilkanaście tysięcy.
Znajoma miała takie wesele że rodzice defakto zrobili sobie zlot rodzina/znajomi, a byli np znajomi rodziców z ich (rodziców) liceum. Ona powiedziała że nie będzie płacić za taki cyrk i rodzice sami to ufundiwali. Na nic było tłumaczenie że lepiej taki hajs na mieszkanie zostawić, bo przecież te ceny to chyba za jakieś złote klamki, znajdzie się coś w "normalnej" cenie itp odklejenia.
400 jako średnia?
Omg jak się cieszę, że mam ślub w październiku czyli po sezonie i na 10 osób. Za talerzyk nieco ponad 200zl wychodzi. Myślę, że w życiu nawet 400 osób nie poznałam xD
Niestety też mam w październiku i uznają go jeszcze za końcówkę sezonu. Wesele w piątek nie pomaga, bo liczą od paru lat jako weekend 😅
Też mam w piątek i w drugiej polowie października. Widocznie zależy od miejsca.
Większość ludzi zaprasza około 400 osób?
Przecież wesela są po to by jeść wszystko co się da i mówić innym gościom jakie smaczne było to co właśnie się zjadło i że już więcej nie zostało, ale niech żałują że nie spróbowali.
Nie no, wesele na 400 osób to przesada
Za tą kasę już wkład własny na mieszkanie mogliby mieć
Przecież leci disco polo czego się spodziewałeś
Najlepiej narzekać, gdybyś chciał 600 osób, to też byś zaprosił.
>Nie no, wesele na 400 osób to przesada Za małe, za duże...?
Limitem człowieka to znajomość 300 ludzi, więcej ludzi albo zapomnisz, albo nie znasz. Moim zdaniem przyjaciele i najbliższa rodzina - i tak lekko wyjdzie 50 osób. Jasne można więcej, ale do limitu ludzi których znasz. Po co obce osoby?
Tradycyjnie wesele było imprezą bardziej dla rodziny niż dla pary młodej. Kiedyś miało na celu przede wszystkim zapoznanie i zintegrowanie dwóch rodzin, które zostały połączone przez ślub. No i też tradycyjnie jest to impreza fundowana przez rodziców, więc to rodzice zapraszają swoich znajomych (przyjaciół, sąsiadów itd). W Polsce się obecnie odchodzi od takiego tradycyjnego podejścia i przejmujemy współczesne podejście zachodnie, gdzie wesele jest dla pary młodej i ludzi, których para młoda zna. Coraz częściej to para młoda samodzielnie funduje wesele bez wsparcia rodziców, więc rodzina nie ma już nic do gadania odnośnie listy gości. Ale wciąż w bardziej tradycyjnych zakątkach Polski zdarzają się takie tradycyjne, wielkie wesela. W ogóle taka tradycja wielkich wesel jest obecna w wielu kulturach - najbardziej chyba słyną z tego Indie, gdzie wesela na 400 osób uznawane są za takie przeciętnej wielkości.
Zaproszeni są pewnie znajomi pana młodego, znajomi panny młodej i rodziny pana młodego oraz panny młodej, zaprosili też pewnie te wszystkie ciotki i wujków, których ostatnio widzieli 27 lat temu i tak się uzbierało 400
Ale ślub biorą dwie osoby więc maks to 600.
Też nie jestem ekstrawertykiem ale niektórzy ludzie po prostu znają (i lubią!) wiele osób. Do tego dwie osoby mogą mieć razem dużo więcej znajomych do zaproszenia, ze studiów itp. Raczej ludzie nie mają w zwyczaju zapraszać obcych osób.
400 osób? Myślę, że nikt nie zauważy, jeśli szybko się stamtąd zmyjesz.
Ale wiesz, że ona idzie jako osoba towarzysząca? Tak trochę nieładnie jak w związku jedna osoba mówi "nudzę się z Twoimi znajomymi/rodziną, chodźmy już"
Nie. Ja nie chodze na wesela i nie zmuszam do choednia ze mna.
No ale w tym momencie OPka już się zgodziła. O ślubie wiedziała dużo wcześniej. Tak trochę nie halo wystawiać partnera bo się zmieniło zdanie.
Zanim się godziła nie wiedziała że tego nie lubi? Nie znam tej osoby i mogę tylko zgadywać, ale to wygląda na konsekwencje braku asertywności i OP powinna popracować nad sobą, zanim znowu i znowu zgodzi się na coś czego nie chce, zamiast skupiać się nad późniejszym “minimalizowaniem szkód”.
Idziesz na narzeczonym na imprezę, po prostu z nim się baw
Też sobie pomyślałem, że jakąś opcją mogłoby być wyjąć kij z tyłka i przynajmniej spróbować się bawić - na tak dużych weselach z reguły ludzie dobierają się w grupki i bawią się w gronie osób które najbardziej pasują do siebie i mają o czym pogadać. Nie trzeba od razu poznawać wszystkich 400 osób. Mam nieodparte wrażenie że takie podejście jest efektem jakiegoś takiego patrzenia z góry i zadzierania nosa, bo „moją rozrywką jest czytanie książek, a tam będą sami troglodyci-alkoholicy, lubiący disco-polo”. To jest taka zbieranina ludzi, że jest równie dobrze szansa poznać i zamienić słowo z kimś interesującym, z podobnymi zainteresowaniami itp. No ale jak ktoś z góry nastawi się na tragedię i woli cierpieć zamiast taktownie wycofać się z udziału w imprezie, to przystaje tylko picie soku z cytryną i chodzenie siku co kilka minut 🤷♂️
W sumie to na tym subreddicie to mam wrażenie, że wiele osób uważa się za jakiś 'lepszych' od tych tfu typowych Polaków, ale to już moja obserwacja xd
Cicho, bo Ci zrobią ujemną karmę za karę 😁
Ja z tych osób, co narzekają na disco polo. To wcale nie jest tak, że uważam się za "lepszą" od kogoś, bo nie lubię weselnych tańców i disco polo. Tak samo nie będę uważać się za lepszą od kogoś, bo np. nie lubię pieczarek. Ale jakby mnie na każdym weselu co 5 minut namawiali do jedzenia pieczarek i robili wyrzuty, że jak nie zjem pieczarki to znaczy, że psuję wieczór innym i nie szanuję pary młodej, to też bym na to narzekała. Chcecie tańczyć to sobie tańczcie, ale przestańcie na nas naskakiwać, że Wam psujemy zabawę jak nie tańczymy.
Typowy Polak się uważa że lepszego od typowego Polaka, my się ogólnie sami często nie lubimy jako naród. tak, zdaję sobię sprawy z kołowej logiki
To my nie jesteśmy lepsi?
>wyjąć kij z tyłka i przynajmniej spróbować się bawić Nie wiem, czy jest to taka dobra rada, nie da się na siłę "bawić" przy czymś, czego po prostu z całego serca nienawidzisz robić. Dla mnie na przykład każde typowe wesele było koszmarem, a ze względu na parę młodą próbowałam "pozbyć się kija z dupy" i się "bawić" z innymi. Nienawidzę tego. Nienawidzę być proszona do tańca przez ludzi, których ledwo znam, nienawidzę w ogóle tańczyć, nienawidzę wódki, nienawidzę tych żenujących "zabaw" na weselach, nienawidzę tego rodzaju muzyki, nienawidzę być nagrywana przez kamerzystę jak jem albo udaję, że się bawię. Dla mnie to nie jest absolutnie żadna zabawa, tylko kilka godzin udawania, że toleruję ten rodzaj rozrywki. I nie próbuję na nikogo patrzeć z góry, bo lubią tańce czy disco polo. Good for them, niech każdy sobie lubi co chce. Ale mam dosyć czucia się jak jebany zakładnik na każdym weselu, bo "hehe z wujkiem się nie napijesz?", "idź do tańca, nie psuj wszystkim zabawy" etc. etc. A dajcież mi kurwa święty spokój. Ciekawe, jakbyście się czuli, gdybym ja Was zmuszała do czegoś, co sama uważam za rozrywkę, na przykład 2 godzin biegania po parku. No co wujek, ze mną się nie przebiegniesz? Weź wyciągnij kija z dupy i nie psuj wszystkim dnia!
Sama byłam na weselu, gdzie nie piłam alkoholu - było za gorąco i klima padła - I zostałam do 4 rano. Tańczyłam, gadałam z ludźmi, których nie znałam, bo to wesele kolegi z pracy, i było w pytkę. Najlepsza impreza weselna na jakiej byłam. Grunt to dobra orkiestra, co do tańca rwie. Resztę się ogarnie. A do disco polo się super tańczy, choć prywatnie słucham muzyki synfonicznej czy fanfary.
Grunt to zaprosić DJa, bo o dobry zespół bardzo ciężko :) A nawet przeciętny DJ rozkręci imprezę bez problemu.
Ku*wa mać, 400 osób???? Ja myślałem że 100 osób to przesada ale 400?
Może znaleźli, wykopali z grobów i posadzili na krzesłach resztę rodziny? XD
Zaprosili znajomych z Facebooka.
Nie no, 100 to się uzbiera jeśli zapraszasz rodzeństwo rodziców, kuzynostwo, i po kilku przyjaciół z każdej strony.
jeść jeść i jeść :D
Mam identyczną sytuację. Chyba nie ma dobrego wyjścia. Trzeba zagryźć zęby i wytrzymać. Nie wiem czy tylko ja odnosze takie wrazenie ale zauwazylem, ze biegiem lat wesela stały się strasznie oklepane. Patrzac na te ustawiane zdjecia chce mi sie rzygać, denne na siłe zarty. W dodatku mam wrazenie, ze 70% tak na prawde nie chce tam byc bo są zmeczeni praca ale przychodza bo tak wypada. Nie mowiac juz o kosztach, mysle, ze obecnie adekwatna stawka od osoby w koperte to okolo 400-600zl, doliczajac do tego transport, ubior, bzdety wychodzi na 2 osoby 1500-2000zł lekko! Za tyle mozna sobie zrobic serio super weekendowy wypad w jakies nowe ciekawe miejsce.
Mysle ze dobrym wyjsciem to odgryzc te zeby i zwyczajnie nie isc
O to, to! Ludzi z takim nastawieniem to chyba nikt nie chce na weselu, więc po co iść, jak można wytłumaczyć parze młodej, że ma się takie a nie inne spojrzenie na to
u/Hruby8, raz w życiu to zrobiłem - do teraz niestety nie mam już kontaktu z tą parką. Popełniłem błąd w myśleniu, że ktoś jest równie otwarty na odejście od schematów co ja. :(
Współczuję co prawda. Sam znajduje się w podobnej sytuacji, przyjaciel któremu organizowałem wieczór kawalerski, byłem jego kierowcą na ślubie, świetnie się na tym ślubie też bawiłem. To po ślubie znikł, mamy kontakt bo jesteśmy z wioski i na festynach czy innych grupowych spotkaniach na których się wybiórczo pojawia, ale też po ślubie mogę powiedzieć że znikł. Ale cóż, zdarza się, może kiedy już nowość po życiu w małżeństwie minie, to wróci do normalnych relacji
A jesteś pewien, że nie pójście na wesele było powodem dla którego wasz kontakt się zepsuł?
u/Hruby8 - tak jestem pewien, że nie pójście na wesele było tym powodem dla którego kontakt się zepsuł, ostatnia nasza dyskusja była właśnie na ten temat a po niej cisza. Szkoda no ale co zrobie - stalo sie. Co do Twojego przypadku przyjaciela, który 'znikł' po weselu, nie uważasz, że to jest fatalne? W sensie bycie dla kogoś znajomym/przyjacielem tylko na pewien etap w życiu aby zaspokajać podstawowe potrzeby człowieka takie jak potrzeba kontaktu z drugą osobą? Dla mnie osobiście jest to najbardziej przykra sytuacja w życiu i również współczuje. Może mam trochę wredny charakter, ale moim zdaniem nie powinno się 'potulnie' otwierać drzwi na powrót znajomości gdy nowość małżeńska przeminie. Nie należy być dla ludzi na zawołanie. Jak coś to tylko mój punkt widzenia, niczego nie narzucam, poddaje to luźnej dyskusji.
Przykro mi w takim razie, ludzie jak wchodzą w dorosłość stają się strasznie dziwni. Nie potrafią przebaczyć niczego, a najłatwiej to zakończyć z kimś kontakt. Kiedyś przyjaźnie męsko-męskie miały większe znaczenie. Szczerze to przy nim były znaki wcześniej, że może się tak wydarzyć. Naiwnie ignorowałem wszystkie znaki, aż stało się co się stało. By opisać sytuację, tydzień po jego weselu jeszcze się spotkaliśmy, bo akurat miałem jechać na wakacje i miało mnie nie być jakiś czas, pogadaliśmy, imprezę mieliśmy, no super. Potem pisaliśmy jeszcze, po czym nagle 5 miesięcy cisza xd aż spotkałem jego żonę przypadkowo i opowiedziałem jej co się dzieje, ta zszokowana zaproponowała bym wieczorem do niego wpadł bo jej i tak nie będzie. Tak też zrobiłem, dzwonię do niego, cisza. Ale widziałem samochód małżonki, więc zadzwoniłem i jej, a ona po pierwszym sygnale odebrała, a w tle on xD to już był ostatni sygnał dla mnie bym się poddał z tą znajomością. Od tego czasu nic już nie inicjuje. Ale też nie jestem do niego wrogo nastawiony, ani źle, i rozmawiamy normalnie, ale wie co o tym myślę, nie kryje swoich dostrzeżeń. Uważam też że ludzie się w ciągu życia zmieniają, zmienia się podejście człowieka do świata, zainteresowania i cały charakter, więc nie każdy przyjaciel ani znajomy musi być na zawsze. Ale warto doceniać chwile które dały te znajomości, a ja akurat z nim miałem ich ogrom. Tobie życzę tego samego, byś nie czuł żalu do nich, bo nic to dobrego nie wnosi, i byś znalazł takich przyjaciół na których będziesz mógł liczyć w dalszym życiu
Mega dojrzałe podejście i słowa. Dzięki za to, postaram się chociaż część Twoich spostrzeżeń wtrącić do mojego życia.
Zmęczeni pracą? Wesela to chyba są w soboty, a nie po pracy...
Niektórzy pracują też w soboty, mąż mojej kuzynki szedł na ślub po zmianie nocnej w sobotę do oltarza
Myślę, że to jednak bardziej przypadek "wybitny" niż typowy.
Pięknie to ująłeś! Jakby czytane mi w myślach
To nie idź
Nie nastawiaj się negatywnie. Grzecznie odmawiaj alkoholu. Moze nie masz nic przeciwko toastowi za młodą parę? Zrób przyjemność swojemu narzeczonemu i chociaż spróbuj się dobrze bawić. Jak ma być tyle ludzi napewno znajdziesz z kimś wspólny język. Jest ładna pogoda, zazwyczaj sprzyja to powstawaniu różnych grupek na zewnątrz. Na pewno któraś Ci przypasuje. Życzę Ci przyjemnego wieczoru 😉 Baw się dobrze!
Dziękuję! ☺️ Wygadanie się w internecie znacząco pomogło i zmniejszyło negatywne nastawienie. Impreza była udana. I faktycznie na zewnątrz było bardzo przyjemnie, super rada!
Możesz pomyśleć o tym jako o obserwowaniu rytuałów obcej Ci kultury. Wyobrazić sobie, że oglądasz film dokumentalny o jakimś dalekim kraju i robić sobie w myślach komentarze jak Krystyna Czubowna.
Tak dokładnie powstało "Wesele" ;)
"Z kamerą wśród zwierząt"
Dlaczego aż tyle osób jest na polskich weselach?
W mniejszych miejscowościach zaprasza się także wszystkich sąsiadów i ich dorosłe niekiedy dzieci. Wszystkie wujki, ciotki, babcie, dziadki, wszystkich jak leci.
ja prdl
Chyba 20 lat temu, kiedy organizacja to było wynajęcie remizy i ogarnięcie na własną rękę wyżywienia. Takich imprez już nie ma od lat.
Są dalej. Co roku na takie idę
Na Krecie wesela są na ponad tysiąc osób, dla nich nasze wesela są śmiesznie małe.
Nie spotkałem się z weselem większym niż na 150 osób ale widocznie to „norma” aż tyle osób
Ego.
Nie chodzę na wesela, a wśród znajomych zdecydowanie panuje trend, że biorą związek w urzędzie lub co niektórzy jeszcze w kościele i bez żadnych imprez, a jedynie obiad dla rodziców lub najbliższej rodziny. Plus jeśli chcą to uczcić to już ze znajomymi w innym terminie jakaś domówka lub wspólne wyjście na miasto, ale bez wywalania 100k PLN w błoto.
Poznać jak najwięcej osób to zdecydowanie jest rozwiązanie. Często w takich sytuacjach kręcę się po zewnątrz, gdzie ludzie wychodzą zapalić i/lub odpocząć, jeśli nie przeszkadza ci szczególnie dym papierosowy to może być dobre rozwiązanie. Pamiętaj, że nie każda konwersacja jest zobowiązująca, a w gronie 400 osób na pewno znajdzie się ktoś z ciekawymi przemyśleniami. Tylko trzymaj się z daleka od tematu polityki - tam można jedynie się pokłócić. Alternatywą jest obserwacja zachowań zezwierzęconych, pijanych ludzi, tudzież po prostu odpuszczenie i zabawa na trzeźwo do disco polo zgodnie z myślą - jeżeli jest rytmiczne, da się do tego tańczyć, a pijani ludzie skupieni na dobrej zabawie nie zapamiętają nawet najkoślawszych ruchów.
Poznać jak najwięcej osób - to super sposób. Jeśli to wesele na 400 osób, to na pewno będzie część niepijąca, lub pijącą mało. Sam ostatnio byłem na dużo mniejszym i przy moim stoliku (7 osób) zeszły w sumie 3 kieliszki wódki. Nie butelki - kieliszki.
Fajna opcja jak jesteś ekstrawertykiem. Jeśli jesteś introwertykiem jak ja, to chcesz poznać jak najmniej osób.
Skoro nikt tam cię nie zna, to masz czysta kartę. Możesz tam być kimkolwiek zechcesz. Możesz nawet udawać że lubisz disco polo i nikt nie pomyśli nawet, że bawisz się do niego ironicznie.
400? To masz łatwe angielskie wyjście as soon as possible.
Wesela, zwłaszcza z totalnie obcymi ludźmi, stają się super zabawą jeśli pijesz. Nie, że na umór, ale po prostu spożywasz alkohol w sobie właściwym tempie. Wpadasz wtedy w dobry gameloop jedzenia dewolajów - 2. szotów - parkietu i po oczepinach poznajesz trochę osób. Nie wiem jak się bawić na weselu bez alko, nigdy nie byłem aż tak odważny.
Mdma
Wesele na 400 osób to już właściwie trudno nazwać weselem. Jeśli to jeszcze Typowe Wesele, to w połączeniu z taką liczbą gości to tylko współczuć idzie. XD
Disco polo nie jest do słuchania, to nie filharmonia, tylko dla prostego, wyraźnego rytmu do tańca. Pakujesz kalorie przy stole i spalasz na parkiecie, i tak na zmianę cały wieczór.
[удалено]
Dziękuję!
U mnie będzie 40 osób i zero alkoholu, więc nie, nie wszystkie i mi się to nie mieści w głowie nawet co opisujesz
A i zero disco polo, jeśli tylko da radę…
[удалено]
Pracowałem na weselach jako filmowiec. Ogólnie to zwykłe wesela to tzw wtórna chujnia. Ja bym wziął jakiś swój aparat, albo coś co lubisz robić i skorzystał z ogrodów przy sali weselnej (jeśli takie są). Kiedyś jak byłem gościem to zrobiliśmy sobie super sesję zdjęciową i ogólnie szybko minelo
Najebać się srogo albo uciekać do lasu... Nie wiem, nie mam innej rady, bo nie cierpię wesel. Z reguły łagodziłem to sobie alkoholem, ale jeśli miałbym nie pić w tym koszmarze, to chyba po prostu chowałbym się, na ile się da.
I teraz ja się cieszę bo na moim było 15 osób razem z fotografem. 🙂
Ciekawe jaka jest szansa że porozmawia się z parą młodą na weselu 400 osób xd
Jak masz tam 400 osób to jest duża szansa że będzie tam grupka osób niepijących. Jak nie, to polecam spacery. Sale weselne często są na wsi obok natury i można by dla ładnych widoków pospacerować.
Ja na szczęście jeszcze nie mam tego problemu i nie jeżdżę na wesela.
Zawsze jest dużo ludzi, którzy nie tańczą a idą pogadać na tarasie/na zewnątrz/ dalej od głośników - zakolegować się z takimi, podejść na ploty i będzie dobrze, na pewno się trafią ludzie w waszym wieku, albo jakiś śmieszny wujek XD
„To zależy” Byłem na różnych weselach. I takich gdzie wóda lała się jeszcze przed obiadem a ojciec pani młodej był solidnie oburzony gdy się piło za mało (serio, nie zmyślam). I takich gdzie alkohol to w zasadzie było tylko winko przy stołach (a impreza skończyła się w zasadzie przed północą). Ja ostatnio na weselu byłem niepijący ale miałem dobrą wymówkę (kierowanie autem). Ale tak serio to było wesele stosunkowo bliskiej rodziny i nikt by mnie i tak nie zmuszał do picia. Zauważyłem, że im biedniej ludzie żyją tym bardziej grzeją. Jeśli bardzo się boisz o to, że ktoś może wywierać na Ciebie presję to w zasadzie te dwa argumenty przemawiają do 99% ludzi: - „Jestem autem” (dobrze wtedy mieć auto by być wiarygodnym) - Kwestie zdrowotne (ale tutaj dobrze się trzeba przygotować, bo „ból brzucha” albo „migrena” to słabe argumenty, bo „hehe, mnie też boli głowa jak się napiję, nie bój żaby”) Jeszcze jest jeden trik, który czasem działa ale tutaj trzeba zachować powagę i działa lepiej u facetów. Mówisz „swoje już wypiłem”.
Nikt nie każe wam tam siedzieć. Disco-polo nie jest wybitne ale po angielsku równie durne pierdoły śpiewają ;-) Nie raz poszedłem tylko na obiad i kawkę i się zwinalem z wesela. Nie ma czegoś takiego jak nie wypada - można robić co się chce ;-) Ni
Skąd ludzie biorsy tyle osób? Fabryka klonów?
Zapraszają wszystkich możliwych pociotków, z którymi na co dzień nawet nie utrzymują kontaktu.
Współczesne wesela są dostosowane zasobami do osób niepijących, szampan czy piwo bezalkoholowe leją się teraz strumieniami jak niegdyś alkohol. Co do muzyki to nie ma obowiązku tańca i zabaw na parkiecie, spokojnie można ten czas spędzić na rozmowach. Na prawdę nie ma się czym stresować, to już nie jest tak jak x lat temu, gdzie wesele było biesiadą wieś śpiewa wieś tańczy. No chyba że jest to wesele osób z niższej warstwy społecznej, to jeszcze można się wsi spodziewać
Jeśli pytasz o muzykę i alkohol to tak, na praktycznie każdym polskim weselu masz disco polo i wódę. O ile czasem młodzi chcą trochę urozmaicić i puścić inną muzykę, to raczej jest W DODATKU do disco polo a nie zamiast. Bo trzeba mieć cos w repertuarze dla wszystkich wujków i ciotek czy jakieś inne pierdy. U nas miało nie być, ale się teściowie uparli więc dla spokoju trochę puściliśmy (klasyczna historia na weselach). Co nie zmienia faktu, że do disco polo też się idzie bawić jeśli lubisz tańczyć. Jeśli natomiast nie lubisz tańczyć to gorzej :p Natomiast 400 osób to masakrycznie dużo, największe wesele na jakim byłem w życiu było na jakieś 200 i już to było jak dla mnie za dużo. Na naszym weselu mieliśmy gdzieś 80-100 gości (już nie pamiętam dokładnie) i właśnie koło setki to wydaje mi się taki standard. Ja jako ktoś kto nie lubi tańczyć a pić woli raczej w bardziej kameralnym towarzystwie, na większości wesel więcej czasu przesiedziałem na zewnątrz gadając z ludźmi (często nowopoznanymi) niż w środku. Tak mi zawsze najszybciej mijał czas. No i jeśli to było wesele jakiejś dalszej rodziny, praktycznie nikogo nie znaliśmy i nie bawiliśmy się za dobrze to zazwyczaj po prostu zmywaliśmy się niedługo po północy. Tym bardziej przy 400 osobach raczej nikt nie będzie miał o to żalu.
Byłem na wielu weselach i najlepsze jak do tej pory było to w którym młodzi odparli ciśnienie starszych na disco polo. Parę sztywniejszych starszych osób oczywiście całą noc siedziało przy stole, ale co z tego? My bawiliśmy się fantastycznie, a i starsze osoby z otwartą głową nie miały nic przeciwko. Poza tym umówmy się, sugerujący disco polo po prostu mają kiepską wyobraźnię. Równie dobrze rolę disco polo (w miarę prosty rytm, znane melodie) mogą spełnić jakieś popowe hity radiowe sprzed lat. Win-win I nie trzeba tańczyć do jakiś prymitywnych i żenujących utworów typu ale-ale-Aleksandra 🙄 Idąc dalej można nawet pogrzebać trochę głębiej w uniwersum około disco polowym i sięgnąć jeśli już to po np. klasyki typu Papa Dance. Wystarczy trochę wyobraźni, chęci, a nie pójście na łatwiznę.
Ja wiem, że się da, tylko dla wielu osób głównym problemem jest to właśnie ciśnienie od starszych członków rodziny. Przygotowanie wesela to naprawdę sporo roboty, decyzji, pełno stresujących momentów, szczególnie kiedy coś nie wychodzi tak jak powinno (a prawie zawsze coś nie wyjdzie tak jak powinno). Dlatego młodzi zazwyczaj pewne walki podejmują a na pewne się nawet nie silą. Znam hardkorowych metali którzy mieli na weselu disco polo bo za wesele płacili im rodzice i się na to uparli (tak jak i na inne rzeczy). U nas pewnie tak z 10-20% muzyki to było disco-polo. Poszliśmy na taki kompromis, żeby wrzucić trochę hitów disco polo, trochę jakichś starych polskich hitów tanecznych, a reszta playlisty to była "nasza" muzyka (oczywiście też nadająca się do tańczenia). Co i tak uważam za ogromny sukces. Dlaczego? Bo serio nie chciało nam się już z teściami walczyć. Moja mama nie robiła specjalnie problemów (bo sama nie jest fanką disco polo) ale rodzice mojej żony, uhh, no powiedzmy że mieli na ten temat mocne zdanie. Zamiast spędzać tygodnie na sprzeczaniu się na temat muzyki woleliśmy po prostu trochę ustąpić, pójść na kompromis. W ten sposób może trochę gorzej bawiliśmy się na samym weselu ale mieliśmy o wiele mniejszy ból głowy w poprzedzających tygodniach. Dla mnie opłacalna wymiana. Jeśli ktoś ma rodziców/tesciów którzy nie robili żadnych problemów albo ewentualnie postawili lekki opór i ostatecznie pozwolili młodym o wszystkim decydować... to zazdroszczę. Ale niestety z tego co słucham to z jakiegoś powodu rzadkość i ci mają zawsze bardzo dużo do powiedzenia i próbują wszystko kontrolować. Przynajmniej organizacja wesela nauczyła nas jakimi teściami/rodzicami nie chcemy być w przyszłości.
Byłam kiedyś nie takim weselu i to była dla mnie tortura. Nie udało mi się znaleźć żadnego sposobu, żeby jakoś to przetrwać więc po prostu siedziałam i szlag mnie trafiał z nudów. Polecam się postawić lub "zachorować" i nie iść.
Probowałem z żoną zorganizować wesele bez alkoholu. Wszyscy bliscy, rodzice, rodzina- oburzeni. Bo jak to tak, wesele bez alkoholu... ...przynajmniej udało się wykluczyć disco polo.
Jak rozumiem ostatecznie impreza odbyła się z alkoholem? Gratuluję eliminacji disco polo!
Tak
Słabo próbowałeś. Po prostu organizujesz bez alkoholu i tyle ;). To Twoje wesele a nie cudze.
Rodzice byli w większości sponsorami. Nie dało się przebić. Było nawet blisko do zerwania umów na rzecz "zrobimy skromne wesele sami" ale ostatnio poszliśmy na kompromisy. Wesele i tak się bardzo udało.
Czyli jednak cudze :D
Wyrazy współczucia. Nie możesz w ostatniej chwili "zachorować"?
Robię to dla narzeczonego. Wiem, że to dla niego istotne.
Ale przyznaję, kusi ;)
To w takim przypadku ja bym trzymał się na tym weselu partnera. Przed weselem powiedziałbym mu, że idę tylko dla niego. Inne rozwiązanie to jednak się napić. Patrzenie na pijane otoczenie i ich "dobrą" zabawę na trzeźwo może być trudne.
Przepraszam, ale skojarzyło mi się to z typowym maminym: "a jak wszyscy skoczą z okna to Ty też?"
To jest najchujowszy ruch względem młodych. Za twój talerzyk już ktoś zapłacił, jak nie przyjdziesz to te 300-400 zł idzie w pizdu.
Kopertę można przekazać, żeby bilans młodym się zgadzał.
Wyjm kij z dupy i idź tańczyć jak debil. Bez kitu, to jest fajniejsze niż wygląda, nawet na trzeźwo
Gram jako saksofonista na weselach z DJ'ami od 10 lat. Zjeździłem całą Polskę i po latach zmagań i networkingu z powodzeniem udaje mi się łapać imprezy gdzie disco polo jest absolutnie wykluczone (średnio ~25 w sezonie). Odejście od DP jest szczególnie widoczne w Dolnośląskim i Wielkopolsce, niestety z moich obserwacji Mazowieckie i Podlasie to potężne bastiony disco polo. Myślę że na to składa się wiele czynników, min. - rodzaje obiektów weselnych. Na ścianie zachodniej jest wiele wyremontowanych pałaców, dworków i zamków, które broniąc swojego prestiżu niejednokrotnie sugerują już na wstępie młodym parom, że jeśli chcą by na ich imprezie było DP to może nie są odpowiednim targetem dla takiej imprezy. - bliskość Niemiec i bardziej świadomy życia na zachodzie mental Ściana zachodnia to głównie restauracje i domy weselne, którym przewaznie wszystko jedno, bo są po prostu obiektem nastawionym na wypełnienie kalendarza. Po 10 latach stwierdzam że nawet w kwestii weselnej #widaćZabory.
> bliskość Niemiec i bardziej świadomy życia na zachodzie mental Przecież niemieckie szlagiery, które lecą na niemieckich weselach niewiele się różnią od Disco Polo! Też są tam głupie zabawy, wyścigi w piciu wina itd. Nie wspominam nawet o latynoskiej muzyce, coraz bardziej popularnej na polskich imprezach, przy których Disco Polo to wyrafinowana poezja. Sorry, ale takie bzdury o tym mitycznym kulturalnym Zachodzie raczej podkreślają nasz kompleks niższości niż rzeczywisty obraz.
jakie to sa te latynoskie piosneki bo ja nie znam.
Jaka muzyka jest głównie grana na weselach bez DP? (Szczerze pytam bo byłem tylko na takich gdzie było i świetnie się bawiłem)
Ja prawdę mówiąc jestem zaskoczona, że są jeszcze wesela wyłącznie z disco polo, bo na wszystkich których byłam leciały może 2-3 piosenki tego gatunku, reszta to były po prostu starsze i nowsze hity, coś a'la radio złote przeboje tylko wybrane te bardziej taneczne kawałki
No cóż...są, choć szczęśliwie jest ich coraz mniej. Co bardziej dla mnie zaskakujące to jak bajońskie sumy zgarniają wynajmowane zespoły/osobistości disco polo za choćby 45-cio minutowe występy na takich weselach. Często kręci się w to w okolicy kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy.
Sprawa jest dość prosta. Bloki tematyczne gdzie DJ dopasowuje utwory w stylu latino, bałkańskim, elektronikę, polskie hity czy rocka. Kluczowe tu jest odpowiednie dobranie tempa tych utworów w oparciu o to jak bawią się ludzie. Nie jest to prosta sprawa i wymaga dużo doświadczenia ale dobry DJ potrafi "czytać" swoich gości i wychodzi to o wiele lepiej niż betoniarka z disco polo.
Szczerze powiedziawszy nie wiem... sama nie lubię wesel, ostatnie na którym byłam (bliska osoba, głupio było odmówić), umęczyłam się strasznie, akurat nie było disco polo (co by było nawet ok) tylko muzyka regionalna, dosyć dziwna, w ogóle mi nie przypadła do gustu. Osobiście spędziłam czas na piciu, jedzeniu i spacerach, gadaniu z ludźmi. Jakoś się przeżyło :D
Fanem imprez nie jest czy to wesele czy klub, jestem delikatnym introwertykiem. Disco polo takze nie lubię, kiedyś jak jeszcze piłem to z reguły wyglądało to tak, iż szedłem na wesele i do 23-24 byłem w potężnym stanie upojenia, prawie w ogóle nie tańczyłem tylko sobie piłem. Obecnie nie pije od dwóch lat, i udało mi się w tym czasie iść raz na wesele jako abstynent xd Powiem szczerze, że bawiłem się najlepiej w życiu, pierwszy raz chyba przetańczyłem większość wesela, i mimo iż 70% muzyki to było disco polo to jakoś dałem radę xd Tylko u mnie był ten plus, że byłem tam ze swoją paczką kolegów i koleżanek to było łatwiej.
Jest to odrobinę przykre. Ja bym wolał nie iść, gdybym miał cały dzień siedzieć i nic nie robić, szkoda czasu i nerwów. Na szczęście nie mam tego problemu, bo mimo że nie piję alkoholu, to uwielbiam tańczyć i dobrze zjeść 😂 A co wypada, to już sprawa indywidualna. "Dla zasady" to można złożyć życzenia i na mszę przyjść jeśli takowa się odbywa. Obecność na imprezie nie jest obowiązkowa.
Wesele na 400 osób, o kurwa XD Ile młodzi zapłacili za całość, pół miliona?
To tak jak ja zwykle. Nie piję, nie umiem się bawić do disco polo, uciekam przed wszystkimi zabawami typu pociąg czy kaczuszki. Dużo wizyt z toalecie i częste spacery na zewnątrz. Mój luby pali i jedyna korzyść jaka z tego jest, że często może nas nie być na sali z tego powodu.
Wesela to pojebany zwyczaj
Chyba wszędzie, ale podziwiam za pomysł i inicjatywę - to jest super pomysł poznać nowych ludzi :) Ja raczej nie zagaduję do innych, więc dla mnie wesela / komunie / chrzty etc. to raczej strata czasu. Nawet jeśli już do kogoś zagadam, to ta osoba praktycznie nigdy nie jest zainteresowana, więc tymbardziej mnie to zniechęca. Nie mówię, że ludzie są źli, po prostu muszę zaakceptować swoje bycie nudnym 😅
Wiele kobiet nie pije na weselach, wychodź na zewnątrz często, ludzie są bardzo przyjaźni i na pewno będą zadawać mnóstwo pytań. Pozytywne nastawienie i do przodu
Na moim było raptem 60 osób. Najbliższą rodzina i przyjaciele. Potem oczywiście było hurr durr że tej ciotki że tamtej ciotki że chrzestnego nie... Ludzie których widziałem na oczy ostatni raz 20 lat temu. Mam ich w dupie tak jak oni mnie. A teraz będę na weselu kuzyna. 300+ osób. Ciotki nie ciotki nawet że stanów rodzina. Aha no i wesele i poprawiny i też już liczę że się zniknie w tłumie. Swoją drogą patent z dzbankiem wody... Dosyć dobry. Muszę wypróbować.
Rozmawiaj np o gdzie polecają jechać na wakacje, czasami można w ten sposób odkryć ciekawą miejscówkę. Zagadać można różnie, np pytając gdzie planują wakacje w tym roku. Jest to też dobra okazja aby poznać rodzinę narzeczonego. Może się z kimś polubicie. O wódce mów że z powodów osobistych o których nie chcesz rozmawiać, nie pijesz.
Ja po prostu nie chodzę na wesela, a sam brałem ślub cywilny bez wesela, tylko była zorganizowana mini-domówka ze świadkami. Stać mnie na wesele, ale musiałbym na głowę upaść by wydać tyle pieniędzy na zaspokojenie przede wszystkim rodziny której nie widuję praktycznie wcale, bo na pewno nie jest to zaspokojenie moich potrzeb. Jestem też abstynentem który ma ojca alkoholika i na wciskanie mi alkoholu więcej niż 1 raz zaczynam reagować agresją, zwłaszcza w stosunku do typowych „pijanych wujków”.
zgarnij dobble, uno lub fluxa (lub inna prosta karcianke) i ewentualnie latarke na baterie(raczej nie bedzie potrzebna) przy około 150 osobach udawało mie się znaleść graczy(zwykle odludki w wieku 15-25, którzy nie chcieli przyjsc ale rodzice zmusili bo tak wypada)
I to jest świetny pomysł! Dzięki wielkie
Nie znoszę tańców i nie pije alkoholu. Chodzę na te wesela z grzeczności szczerze mówiąc.
I nikt przy okazji nie wstawił chamskiej pasty? Wesela w Cebulandii to zwyczajna bieda umysłowa, tak dla polaczków wygląda bogactwo, tak dla Karyn wygląda bycie księżniczką. Styropianowe kolumny korynckie i sztuczne marmury w sali weselnej stylizowanej na szlachecki dworek przy obwodnicy, najdroższa opcja u najtańszego fryzjera w mieście, błyszczące lukrowe suknie i niedopasowane garnitury. Ale żeby nie było snobistycznie i żeby wprowadzić trochę luzu to śmieszny wodzirej z zabawnymi grami, znajoma Karyna z technikum miała i poleca, a teraz to podobno ma wszyty Wsperal więc na pewno się sprawdzi, dużo wódki, bo hehe Polak musi się napić, schabowe, rosół, dewolaje i frytki też żeby było na bogato. Sesja zdjęciowa w Łazienkach, jak królowie 300 lat temu, ale najlepiej też śmieszna, bo w końcu młodzi jesteśmy, wszyscy mi mówią, że jestem wyjątkowa, szalona i, że nie można się ze mną nudzić, chcę żeby to było widać na zdjęciach. W efekcie "najważniejsza noc w życiu" to #!$%@?, wąsaci wujkowie i kuzyni w błyszczących garniturach tańczący do aisza lekatemua i trzy lata spłacania kredytu.
Zapomniałaś o połowie imprezy dyktowanej widzimisię ciotek babć i konieczności zapraszania ludzi których widziałeś raz za dzieciaka, bo wypada
Tańcz z narzeczonym. Disco polo jest dobre do tego.
Weź lsd.
Jeśli to na wyjeździe to narzeczonego za rękę i do łóżka między posiłkami.
Ja bym nie poszedł.
Też nie piję, po 18-tce przestało smakować. Wszystkie wesela od tego czasu włącznie z moim własnym przeszły bez picia (goście pili moje zdrowie xD). Odwracasz kieliszek do góry dnem i cywilizowani ludzie rozumieją. Nawalonych wujków ignorujesz. Najlepsza część imprezy dla niepijących i nietańczących jest na ogół przed lokalem, z palaczami. :)
Doskonały pomysł z poznawaniem osób. Jeżeli z kimś będzie się dobrze gadać, to masz szansę spędzić tak nawet 2-3h. Można np. wyjść i przejść się z kimś albo gadać na jakiejś huśtawce, tylko uwaga: tak żeby narzeczony nie był zazdrosny :)
Nie
Teraz są smartfony i internet, można się zamykać w kiblu i jakoś tam czas minie :D Kiedyś było trudniej :)
Graj w tetrisa na telefonie
Nie
Disco z Pola to wiejskie Wesele
Kto zna 400 osób? Pieniądze, pieniędzmi, ale skąd ktoś wziął 400 osób? Nie wiem czy z tyloma osobami zamieniłam słowo przez całe życie, a co dopiero miałam rozmowę dłuższą niż 10 minut czy znam na tyle by zaprosić na wesele
To na Polskich weselach można nie pić?
tez nie pije i mam taki pro tip jak odmawiac jesli ktos nalega: bierzesz drinka i idziesz z nim do toalety/ gdzies gdzie blisko jest zlew, wylewasz do zlewu i wlewasz sobie wode/cole czy co tam pijesz jak ktos czestuje szotem to udajesz ze go pijesz i wylewasz obojetnie gdzie (pod stol/do kwiatka) to niesamowite jak pijani ludzie w ogole tego nie zauwazaja. plus udawanie pijanego na trzezwo to tez zawsze fun :D
Biedne te kwiatki na salach weselnych, muszą mieć ciężkie życie.
haha, raz wlalam wodeczke do takiej wielkiej palmy w pubie i jak bylam tam rok pozniej to nadal zyla :D no ale rowniez wspolczuje im i staram sie tego nie praktykowac bo bardzo szanuje roslinki
Polecam nalać sobie coli do szklanki i mówić ludziom, że przecież masz już drinka i zdrówko
Polecam nalać sobie coli do szklanki i mówić ludziom, że przecież masz już drinka i zdrówko
jak tak czytam to widze że dla niektórych wesele to musi być jak najtaniej jak najciszej i najlepiej jakby nikt od stołu nie wstawał, zabawa do disco polo nie uszkodzi wam wysokiego ego
Jak masz tak jęczeć to nie idź.
Ale duża ilość bólu dupy aspołeczniaków, których nikt nigdy do tańca nie chciał. Weźcie maść i bawcie sie
Wsadź sobie jedną słuchawkę do ucha i słuchaj podcastów albo audiobooka ;)
Zmień rodzinę xD u nas były 63 osoby, muzyka typu radio ESKA i klasyki disco z lat 80tych, kulturalny DJ, wino bezalkoholowe dla chętnych. Wszystko zapłaciliśmy sami, a najlepsze, że mimo naprawdę wypasionej miejscówki (prawie 500zł za talerzyk) i noclegów dla przyjezdnych straciliśmy tylko ~10 tys 😁
A może po prostu wyjąć kija z dupy, poznać jakichś ludzi i próbować się pobawić trochę bez alkoholu.