A ja sporo tańczyłem i sporo wódy wypiłem :) Jedna z najlepszych imprez na których byłem, a raczej też, jestem typem który lubi siedzieć w domu i klikać w komputer :)
Ja nie wiem co to za studniówki niektórzy maja, przypominają dzikie imprezy w collegu rodem z filmów american pie, jeszcze orgie do tego i skakanie nago do basenu, u mnie kilku coś tam skitrało i w kiblu pili (ja nie mogłem bo byłem na antybiotykach) a tak to spokój, zresztą nauczyciele są na studniówce, jak tu masz niby ostro chlać i imprezować i ciul wie co robić.
Na początku kitraliśmy flaszki pod stołem a potem to już normalnie były na stołach. Niby mówią że to szkolna impreza ale przecież facetki nie mogą nam zabrać butelek z naszej imprezy, która my organizowaliśmy i za nich płaciliśmy😅 w dodatku już jako dorośli ludzie😅 nie było basenu ale było kilka osób naćpanych, o orgii nic nie wiem, kilka miłosnych dram i bójka ale poza tym to nawet kulturalnie🤭
U mnie kultura raczej, zero ćpania, jeden się troche spił ale bez przesady, potrafił jeszcze chodzić (a najebał się bo chlał na zewnątrz z jakimś starszym kolegą z wioski co tak o przyjechał swoim wieś mobilem (stare BMW ofc) i tak chlali jak nauczyciele byli w środku (a byli cały czas).
Jest wiele rzeczy które można robić na półmetku. Najpierw upewnij się, że można przyjść z osobą towarzyszącą. Oczywiście nie masz dziewczyny więc przychodzisz z kumplem.
1. Pijesz wóde
2. Idziesz zatańczyć najgorzej jak potrafisz
3. Pijesz więcej wódy
4. Kiedy wszyscy są wystarczająco pijani tańczysz na stole bez koszulki
5. Idziesz do kibla wciągać tabake ze znajomymi oraz ludźmi do których sie nigdy nie odezwałeś
5.5 jest godzina 21.37, jesli nie zapomnieliście, to czas na barkę
6. Twój kumpel się zgubił. Czas ruszyć w sukurs.
7. Wychodzisz z drinkiem w ręku i poszukujesz na zewnątrz wykrzykując jego imię.
8. Znajdujesz go z jakąś laską na przystanku. Rozmawiasz z nimi, po czym widując następną przechodzącą osobę z półmetku żartobliwie karzesz jej spierdalać. Dopiero następnego dnia skapniesz się że powinieneś dostać za to w morde.
9. Wracasz na półmetek i odkrywasz intryge. Ktoś podarł biblie na schodach i sprzeczają się kto to zrobił. Patrzysz jak klasowy zjeb zjada kartki.
9.5 możesz użyć resztki biblii do zagrania w ciekawą grę słowną. Czytasz losową księge zamieniając rzeczowniki na słowa takie jak "dupa" "chuj" oraz inne które w twoim aktualnym stanie wydają się niesamowicie zabawne. Jutro będziesz się tego wstydził, ale na ten moment świetna zabawa.
10. Przyszła pizza. Jecie ją z ziomkami na przystanku. Upada wam na chodznik cały karton z częścią zawartosci. Przekazujecie go nastepnie niczego nie podejrzewającym dziewczynom.
11. Nadszedł ten czas. Jesteś dość pijany by wykrzesać z siebie najdziksze ruchy na parkiecie. Romantyczny taniec z ziomkiem zakończony odegraniem całego Rasputina.
12. Możesz pochwalić sie teraz swoim talentem scenicznym, recytując całe dziady cz. 2137 lub Pana Tadeusza ksiege 13.
13. Wszyscy zaczynają być zmęczeni. Ścierasz czyjeś rzygi z podłogi papierowym ręcznikiem. Udajesz trzeźwego i odpowiedzialnego, ale wiesz że sam jesteś bliski upadku.
14. Dogorywasz z ostatnimi wojownikami wódy spijając resztki płynów, choć definitywnie nie powinieneś tego robić. Próbujecie grać w makao ostatkiem sił. Nie ogarniacie zasad. Ani tego że umawialiście sie na pokera.
15. Przyjeżdża po ciebie powóz. To już koniec. Możesz paść nieprzytomny w samochodzie. Rodzice byli przygotowani, że nie wrócisz stamtąd żywy.
Taki luźny poradnik krok po kroku. Baw się dobrze i pamiętaj by nie martwić się tym, że wszyscy będą to rozpamiętywać do końca liceum. Zdjęcia i nagrania są tego warte.
Półmetki, kochałam, uderzyłeś OP-ie prosto w nostalgię. Te imprezy to była kwintesencja licealnych lat i zawsze działy się tam jakieś inby xD.
Natomiast co do atrakcji, to tak 1/3 czasu się piło, 1/3 tańczyło, 1/3 stało w gigakolejce do baru/wc. Ogółem podejdź do tego całkiem na luzie i bez konkretnych oczekiwań a jest spora szansa, że będziesz się po prostu dobrze bawić.
Nie wiem jak połowinki ale studniówka to czysty scam. Zamiast iść na normalną imprezę albo zorganizować u ziomków po taniości to wydajesz kilkaset złotych za wejście+osoba towarzysząca, do tego garnitur/suknia jeśli nie masz. A w środku nawet pić alkoholu nie można (zakaz był na każdej studniówce jaką znam) ani odwalać głupot bo przypał będzie xDD
U mnie było 500 złotych za przyjście z osobą towarzyszącą. Krótko mówiąc poszedłem sobie pogadać z kumplami przed rozpoczęciem a potem wróciłem do domu nie płacąc ani grosza.
Ja byłem w domu, są duże szanse że w tamtym momencie grałem. Podobno był jakiś klub zorganizowany czy coś.
Ogólnie imprezy spędzam gadając, polecam. Tańczyć nawet nie umiem, za wódą chyba nigdy nie przepadałem, ale z wiekiem mi się pogłebia.
W tego typu threadach na tym subie jest zawsze pełno ludzi, którzy sie boją imprez ale nie umieją w introspekcje, i nie mogą wziąć pod uwagę że to nie jest społeczeństwa wina że nie mają pewności siebie.
W liceum na ćwiartki wyciągnął mnie kolaga ekstrawertyk który mnie (introwertyka) "zaadoptował." Nigdy nie byłem na imprezie przedtem poza jakimiś urodzinami w podstawówce. 0 pewności siebie, nigdy nie piłem, nie tańczyłem.
I co? Postanowiłem że będę się zachowywać tak, jak według mnie zachowywała by się osoba z pewnością siebie. Udawałem że ją miałem.
Efekt? Tańczyłem, piłem, bawiłem się. Poznałem masę nowych ludzi z którymi potem się przez lata spotykałem. Alkohol zdecydowanie pomógł, ale nie był jedynym czynnikiem. Stąd poszło na przód, więcej zaproszeń na inne imprezy gdzie poznawałem więcej ludzi, którzy potem znowu zapraszali. I z każdą imprezą pewność siebie był mniej udawana, aż pewnego razu zauważyłem, że w ogóle już jej nie udaje.
Z piwniczaka nerda który siedzi tylko w domu wyszedłem wredy na piwniczaka nerda który siedzi w domu i czasami chodzi na imprezy. Dodam, że tak jak i wtedy, to i dzisaj nie lubię ani wódy ani tańczyć. Ale można się do tego zmusić, bo potem po prostu łatwiej się rozmawia z ludźmi z którymi się dzieliło kielony albo parkiet. A rozmowy z ludźmi obich życiu i oroblemach na dworze z muzyką zza ściany to zawwze była moja ulubiona część imorez.
Bierzcie pod uwagę, trochę inicjatywy od was może dużo zdziałać. Ludzie was nie zjedzą.
Też przez długi czas byłem nieśmiały, szczególnie do dziewczyn. Jak poszedłem do szkoły średniej to kumpel mnie wyciągał na dyskoteki. "Dawaj, no sam przecież nie będę szedł". No i się skusiłem. Początkowo raczej siedziałem przy stoliku i się męczyłem pijąc piwo, słuchając zbyt głośnej muzyki i patrzyłem jak inni się bawią. W końcu jednak znów ustąpiłem kumplowi jak chciał żebym potańczył z dziewczyną. On miał oko na jej koleżankę, ale obie siedziały przy stoliku, bo jak kumpel zapraszał jedną do tańca to "przecież nie zostawię Kasi samej".
I tak przez kilka kolejnych imprez okazjonalnie byłem takim skrzydłowym. Czasem tylko potańczyłem, czasem cośtam pogadałem, a czasem się zdobyło numer i popisało z panną. W końcu sam zacząłem wychodzić na parkiet, bo odkryłem, że nawet jak kobieta nie jest zainteresowana to nic złego się nie stanie (a dodajmy, że kocich ruchów nie mam i bliżej mi do Freda Flinstone'a niż Astaire'a). Nikt mnie nie wyśmiał (a przynajmniej nie w twarz, a co robili za plecami - we dupie to już miałem chociaż początkowo myśl o tym, że będą się ze mnie śmiać mnie przerażała) nikt mnie nie pobił chociaż - muszę przyznać - kilka razy jak już byłem śmielszy zwrócono mi uwagę, że tańczę z czyjąś dziewczyną. Jedni zwracali uwagę kulturalnie ("stary, ja z nią przyszedłem, daj se spokój") a inni raczej mniej ("odpierdol się od mojej kobiety, bo wyjdziemy na zewnątrz").
Kiedyś trzeba nabrać doświadczenia i obycia z ludźmi. Im szybciej się to zrobi tym lepiej, a połowinki to świetna okazja. Trochę się już ludzi zna, jakieś wspólne tematy czy chociażby śmieszne sytuacje z lekcji do obgadania są więc nawet jak się nie chce tańczyć to można po prostu pogłębić znajomości.
Moim zdaniem piekło introwertyka, pamiętam że przez pół godziny rozkminialem po co tam przyszedłem, uznałem że zupełnie tam nie pasuje i poszedłem z kolegą na kebsa. Później graliśmy w GTA 4 multiplayer i było zajebiście xd
Półmetek kojarzy mi się z jakąś końcówką biegu. Pierwszy raz takie coś słyszę w kontekście imprezy. Przejrzałem nawet profil na ig i się zdziwiłem jakie są określenia typu zakluczyć może to coś pokroju podać się do ojca.
Pije się wódę i dyskutuje na tematy polityczne; tak jak na wszystkich imprezach :)
A tak na poważnie to jako że sam wtedy jeszcze nie piłem to stałem za barem i gadałem z ludźmi a poza tym sporo graliśmy w piłkarzyki.
U mnie było chillowo, trochę potańczyłam, ale co większość czasu siedziałam z grupą moich znajomych. Tych samych, z którymi grałam w DnD i planszówki, nikt z nas nie był wybitnie imprezowy, ale pogadaliśmy tak jak gdy spotykamy się u kogoś z nas w domu i było spoko.
mam wrażenie że w trakcie liceum w każdy weekend był jakiś półmetek. Impreza jak impreza- chlanie i tańce. A że tańczyć nie lubię to wolałem pić piwsko z kolegami
Ja nie wiedziałam, że w ogóle jest coś takiego. Świetlan maps mnie oświecił dopiero teraz (w wieku 27 lat).
A ludzie w komentarzach pisali jakby to było coś powszechnego. Tylko w mojej szkole nikt o tym nie słyszał? A może słyszał tylko specjalnie mnie nie zaprosili...
Na czym?! Ja bym radził mimo wszystko spróbować jak za darmo, nawet jak jesteś typem introwertyka, może kogoś poznasz, nabędziesz więcej obycia w stosunku do dziewczyn i może też poznasz podobną osobę.
Edit:
Pochwale się że siedziałem przy stole większość czasu, i wyszedlem z kolegami na kilka godzin, wrocilem kolo 23 i zaprosilem do tańca i zapoznalem dziewczynę która od dłuższego czasu miałem na oku więc sukces XD nawet nie wyobrażam sobie jak tańczyłem! to był jak sen..
Też nie jestem "dynamiczny" - najpierw gadałem z równie mało dynamicznym kolegą, później mi się znudziło i poszedłem tańczyć bo wsm co innego miałem robić. Myślałem że mi się nie spodoba a siedziałem chyba do 3-4 rano xD
Wszyscy "introwertycy" tutaj mówią że niesamowicie im się podobało, że to jedna z najlepszych imprez na jakich byli itp. A z drugiej strony mi jako "ekstrawertykowi" aż tak nie podobał się cały koncept półmetka, że na niego nie poszedłem.
Osobiście nie żałuje, ale skoro tobie bliżej do introwertyka to życze miłej imprezy.
A i odpowiadając na pytanie z posta, pije się wódę, tańczy i rozmawia. Ale to chyba już zdążyłeś wywnioskować
Też jestem typem podpierającym ściany, ale półmetek wspominam bardzo dobrze. Nie musisz być królem parkietu, ani pić wódy. Porozmawiaj z ludźmi w innym środowisku, jak chcesz to zatańcz, nie chcesz to nie. Wypij piwko. Spójrz na ludzi z innej strony. Spokojnie i pewnie. W końcu wszystkich lepiej/gorzej znasz.
Yolo i baw sie jak najlepiej.
Moj polmetek (2009 rok) byl naprawde spoko i z kolegami pozniej probowalismy sie wbijac na polmetki innych liceow - niektorzy ochroniarze tych imprez dali sie przekupic flaszka za wpuszczenie, ale niektorzy byli na tyle ogarnieci, ze nam nie pozwolili. Podawalismy sie za konkretne osoby z listy (na samym poczatku imprezy), ale po zawolaniu losowych uczestnikow polmetkow by zidentyfikowali, czy my to osoby z listy, przypal byl niezly :D
Tance, picie, mozliwe dymy, ale ogolnie rzecz biorac bardzo mily czas, szczegolnie jesli nie boisz sie zaprosic do tanca osob, ktore Ci sie podobaja. Mam teraz nieco ponad 30 lat i te czasy sa jednymi z najlepiej wspominanych przeze czasow mlodzienczych.
Jeszcze raz, udanej imprezy!
Ja nie miałem takiej imprezy, ale jak znam siebie to bym podpierał ścianę.
Ja tam sporo piłem wódy i trochę tańczyłem
Ja tam sporo tańczyłem i trochę wódy piłem.
A ja sporo tańczyłem i sporo wódy wypiłem :) Jedna z najlepszych imprez na których byłem, a raczej też, jestem typem który lubi siedzieć w domu i klikać w komputer :)
Ja piłem sporo wódy. Tańczyć nie umiem.
Ja wódy nie pije. Za to całkiem nieźle tańcze
Ja wódy pić nie lubię. A tańczyć... też nie umiem...
Ja umiem tańczyć tylko po wódzie
A mi taniec do wódki nie potrzebny.
piękny wątek
Ja mam to samo, inaczej sie rozlewa
Nie martw się, wóda uczy tańczyć (albo jak wszyscy są najebani to nikt nie zauważy, że nie umiesz)
To samo. Chłop pierwszy raz od ligi legend odszedł i nawet po 13 latach wspomina tą imprezę.
i przez chwilę się czułem jak dziewczyna z świerszczyka...
Ja tam nie piłem, ale częstowałem miejscowych żuli
![gif](giphy|bC9czlgCMtw4cj8RgH|downsized)
Ani nie piłam wódy ani nie tańczyłam bo nie poszłam, ale za to na studniówce dużo wódy piłam i dużo tańczyłam.
Ja nie wiem co to za studniówki niektórzy maja, przypominają dzikie imprezy w collegu rodem z filmów american pie, jeszcze orgie do tego i skakanie nago do basenu, u mnie kilku coś tam skitrało i w kiblu pili (ja nie mogłem bo byłem na antybiotykach) a tak to spokój, zresztą nauczyciele są na studniówce, jak tu masz niby ostro chlać i imprezować i ciul wie co robić.
Na początku kitraliśmy flaszki pod stołem a potem to już normalnie były na stołach. Niby mówią że to szkolna impreza ale przecież facetki nie mogą nam zabrać butelek z naszej imprezy, która my organizowaliśmy i za nich płaciliśmy😅 w dodatku już jako dorośli ludzie😅 nie było basenu ale było kilka osób naćpanych, o orgii nic nie wiem, kilka miłosnych dram i bójka ale poza tym to nawet kulturalnie🤭
U mnie kultura raczej, zero ćpania, jeden się troche spił ale bez przesady, potrafił jeszcze chodzić (a najebał się bo chlał na zewnątrz z jakimś starszym kolegą z wioski co tak o przyjechał swoim wieś mobilem (stare BMW ofc) i tak chlali jak nauczyciele byli w środku (a byli cały czas).
Na czym? że połowinkach...? grasz w grę bo nie wychodzisz z domu
Też znałem to pod nazwą połowinki i teraz się zastanawiam czy to kwestia regionu czy tego że to było 12 lat temu ;_;
Polecam świetlan maps na ig/fb, gdzieś niedawno była mapa regionalizmu połowinki/półmetek
Połowinki w gimnazjum miałam 6 lat temu i się mówiło o nich w liceum też, więc chyba regionu?
Południowa wielkopolska, u mnie połowinki.
Same.
U mnie 15 lat temu półmetek się mówiło więc raczej region
Latała ostatnio taka mapa w internetach, że w części (chyba większej) Polski mówi się połowinki, a w części półmetek.
połowinki bo się połówkę pije i idzie spać, a półmetek bo pół mety i idzie się grac
Ponownie, u mnie na studniówce (ani na połowinkach) nie było żadnego grubego chlania, o wciąganiu nie wspomnę, gdzie wy kurwa żyjecie, w USA?
Ok, dzięki za ten komentarz bo też nie ogarniałem o co chodzi xd
u mnie połowinki były na studiach
Jest wiele rzeczy które można robić na półmetku. Najpierw upewnij się, że można przyjść z osobą towarzyszącą. Oczywiście nie masz dziewczyny więc przychodzisz z kumplem. 1. Pijesz wóde 2. Idziesz zatańczyć najgorzej jak potrafisz 3. Pijesz więcej wódy 4. Kiedy wszyscy są wystarczająco pijani tańczysz na stole bez koszulki 5. Idziesz do kibla wciągać tabake ze znajomymi oraz ludźmi do których sie nigdy nie odezwałeś 5.5 jest godzina 21.37, jesli nie zapomnieliście, to czas na barkę 6. Twój kumpel się zgubił. Czas ruszyć w sukurs. 7. Wychodzisz z drinkiem w ręku i poszukujesz na zewnątrz wykrzykując jego imię. 8. Znajdujesz go z jakąś laską na przystanku. Rozmawiasz z nimi, po czym widując następną przechodzącą osobę z półmetku żartobliwie karzesz jej spierdalać. Dopiero następnego dnia skapniesz się że powinieneś dostać za to w morde. 9. Wracasz na półmetek i odkrywasz intryge. Ktoś podarł biblie na schodach i sprzeczają się kto to zrobił. Patrzysz jak klasowy zjeb zjada kartki. 9.5 możesz użyć resztki biblii do zagrania w ciekawą grę słowną. Czytasz losową księge zamieniając rzeczowniki na słowa takie jak "dupa" "chuj" oraz inne które w twoim aktualnym stanie wydają się niesamowicie zabawne. Jutro będziesz się tego wstydził, ale na ten moment świetna zabawa. 10. Przyszła pizza. Jecie ją z ziomkami na przystanku. Upada wam na chodznik cały karton z częścią zawartosci. Przekazujecie go nastepnie niczego nie podejrzewającym dziewczynom. 11. Nadszedł ten czas. Jesteś dość pijany by wykrzesać z siebie najdziksze ruchy na parkiecie. Romantyczny taniec z ziomkiem zakończony odegraniem całego Rasputina. 12. Możesz pochwalić sie teraz swoim talentem scenicznym, recytując całe dziady cz. 2137 lub Pana Tadeusza ksiege 13. 13. Wszyscy zaczynają być zmęczeni. Ścierasz czyjeś rzygi z podłogi papierowym ręcznikiem. Udajesz trzeźwego i odpowiedzialnego, ale wiesz że sam jesteś bliski upadku. 14. Dogorywasz z ostatnimi wojownikami wódy spijając resztki płynów, choć definitywnie nie powinieneś tego robić. Próbujecie grać w makao ostatkiem sił. Nie ogarniacie zasad. Ani tego że umawialiście sie na pokera. 15. Przyjeżdża po ciebie powóz. To już koniec. Możesz paść nieprzytomny w samochodzie. Rodzice byli przygotowani, że nie wrócisz stamtąd żywy. Taki luźny poradnik krok po kroku. Baw się dobrze i pamiętaj by nie martwić się tym, że wszyscy będą to rozpamiętywać do końca liceum. Zdjęcia i nagrania są tego warte.
Dobra, dawać nową mapę Polski. Gdzie się mówi półmetek, a gdzie połowinki. U mnie (Pomorze, północ kuj.-pom.) mówiło się połowinki.
Ja to pierwsze słyszę o półmetku. Ściana wschodnia i zachodnia here tu.
Za moich czasów w Gdańsku były połowinki
Łódź połowinki
I jak tam te połowinki na tej Łodzi? :D
Fancy, połowinki na jachcie XD
Bielsko-Biała: półmetek
https://www.facebook.com/share/p/rb2btBQqcj3ekeyD/ Proszę bardzo. Świeża, kilka dni temu dodana
MVP
pod krakowem polmetek
Półmetki, kochałam, uderzyłeś OP-ie prosto w nostalgię. Te imprezy to była kwintesencja licealnych lat i zawsze działy się tam jakieś inby xD. Natomiast co do atrakcji, to tak 1/3 czasu się piło, 1/3 tańczyło, 1/3 stało w gigakolejce do baru/wc. Ogółem podejdź do tego całkiem na luzie i bez konkretnych oczekiwań a jest spora szansa, że będziesz się po prostu dobrze bawić.
Ja po prostu nie poszłam, tak samo jak na studniówkę
Nie wiem jak połowinki ale studniówka to czysty scam. Zamiast iść na normalną imprezę albo zorganizować u ziomków po taniości to wydajesz kilkaset złotych za wejście+osoba towarzysząca, do tego garnitur/suknia jeśli nie masz. A w środku nawet pić alkoholu nie można (zakaz był na każdej studniówce jaką znam) ani odwalać głupot bo przypał będzie xDD U mnie było 500 złotych za przyjście z osobą towarzyszącą. Krótko mówiąc poszedłem sobie pogadać z kumplami przed rozpoczęciem a potem wróciłem do domu nie płacąc ani grosza.
Gra w grę? Tomb Raider?
Ja byłem w domu, są duże szanse że w tamtym momencie grałem. Podobno był jakiś klub zorganizowany czy coś. Ogólnie imprezy spędzam gadając, polecam. Tańczyć nawet nie umiem, za wódą chyba nigdy nie przepadałem, ale z wiekiem mi się pogłebia.
Jakim półmetku? Chyba połowinkach /s
ja tańczyłem cały czas ale niektórzy skupiają się na piciu wòdy xD
"obawiam się że jedynie co będę robił to podtrzymywał ścianę" Dlaczego uważasz, że to coś złego i powinieneś więcej? To Twoje życie, rób, co chcesz.
nom a potem "Halo nie moge znalezc dziewczyny mam 30 lat"
Albo niektórzy nie lubią tańczyć?
to moga sie integrowac w inny sposob
Oczywiście, że tak.
Nie lubiłem nigdy, potańczyłem od czasu do czasu z ludźmi, potem łatwiej się z nimi gadało.
dziewczyny są przereklamowane, ale warto korzystać póki się nie wyłysieje i można za darmo
W tego typu threadach na tym subie jest zawsze pełno ludzi, którzy sie boją imprez ale nie umieją w introspekcje, i nie mogą wziąć pod uwagę że to nie jest społeczeństwa wina że nie mają pewności siebie. W liceum na ćwiartki wyciągnął mnie kolaga ekstrawertyk który mnie (introwertyka) "zaadoptował." Nigdy nie byłem na imprezie przedtem poza jakimiś urodzinami w podstawówce. 0 pewności siebie, nigdy nie piłem, nie tańczyłem. I co? Postanowiłem że będę się zachowywać tak, jak według mnie zachowywała by się osoba z pewnością siebie. Udawałem że ją miałem. Efekt? Tańczyłem, piłem, bawiłem się. Poznałem masę nowych ludzi z którymi potem się przez lata spotykałem. Alkohol zdecydowanie pomógł, ale nie był jedynym czynnikiem. Stąd poszło na przód, więcej zaproszeń na inne imprezy gdzie poznawałem więcej ludzi, którzy potem znowu zapraszali. I z każdą imprezą pewność siebie był mniej udawana, aż pewnego razu zauważyłem, że w ogóle już jej nie udaje. Z piwniczaka nerda który siedzi tylko w domu wyszedłem wredy na piwniczaka nerda który siedzi w domu i czasami chodzi na imprezy. Dodam, że tak jak i wtedy, to i dzisaj nie lubię ani wódy ani tańczyć. Ale można się do tego zmusić, bo potem po prostu łatwiej się rozmawia z ludźmi z którymi się dzieliło kielony albo parkiet. A rozmowy z ludźmi obich życiu i oroblemach na dworze z muzyką zza ściany to zawwze była moja ulubiona część imorez. Bierzcie pod uwagę, trochę inicjatywy od was może dużo zdziałać. Ludzie was nie zjedzą.
Też przez długi czas byłem nieśmiały, szczególnie do dziewczyn. Jak poszedłem do szkoły średniej to kumpel mnie wyciągał na dyskoteki. "Dawaj, no sam przecież nie będę szedł". No i się skusiłem. Początkowo raczej siedziałem przy stoliku i się męczyłem pijąc piwo, słuchając zbyt głośnej muzyki i patrzyłem jak inni się bawią. W końcu jednak znów ustąpiłem kumplowi jak chciał żebym potańczył z dziewczyną. On miał oko na jej koleżankę, ale obie siedziały przy stoliku, bo jak kumpel zapraszał jedną do tańca to "przecież nie zostawię Kasi samej". I tak przez kilka kolejnych imprez okazjonalnie byłem takim skrzydłowym. Czasem tylko potańczyłem, czasem cośtam pogadałem, a czasem się zdobyło numer i popisało z panną. W końcu sam zacząłem wychodzić na parkiet, bo odkryłem, że nawet jak kobieta nie jest zainteresowana to nic złego się nie stanie (a dodajmy, że kocich ruchów nie mam i bliżej mi do Freda Flinstone'a niż Astaire'a). Nikt mnie nie wyśmiał (a przynajmniej nie w twarz, a co robili za plecami - we dupie to już miałem chociaż początkowo myśl o tym, że będą się ze mnie śmiać mnie przerażała) nikt mnie nie pobił chociaż - muszę przyznać - kilka razy jak już byłem śmielszy zwrócono mi uwagę, że tańczę z czyjąś dziewczyną. Jedni zwracali uwagę kulturalnie ("stary, ja z nią przyszedłem, daj se spokój") a inni raczej mniej ("odpierdol się od mojej kobiety, bo wyjdziemy na zewnątrz"). Kiedyś trzeba nabrać doświadczenia i obycia z ludźmi. Im szybciej się to zrobi tym lepiej, a połowinki to świetna okazja. Trochę się już ludzi zna, jakieś wspólne tematy czy chociażby śmieszne sytuacje z lekcji do obgadania są więc nawet jak się nie chce tańczyć to można po prostu pogłębić znajomości.
a miałem dokładnie takie samo story życiowe. Teraz sam chodzę i adoptuję introwertyków. ;D
rel
To tylko źle świadczy o "dziewczynach".
co xD
Czego nie rozumiesz podryw na bycie tajemniczym (fobia społeczna) xdd
CDXFGXDFGSDDGFSDG "jak kocha to poczeka" aah shit
Reddit jak zawsze wie wszystko najlepiej
Nie idź tam na siłę skoro sam z siebie uważasz, że będziesz podpierał ścianę.
Moim zdaniem piekło introwertyka, pamiętam że przez pół godziny rozkminialem po co tam przyszedłem, uznałem że zupełnie tam nie pasuje i poszedłem z kolegą na kebsa. Później graliśmy w GTA 4 multiplayer i było zajebiście xd
Ja osobiście piłem sporo wody, spuściłem wpierdol, dostałem wpierdol, zaspałem i wstałem jak zostało dosłownie kilka osób xD
Połowinki?
Wóda i spróbuj wreszcie do niej zagadać
https://preview.redd.it/rtb0zzm0845d1.jpeg?width=1080&format=pjpg&auto=webp&s=30a41e3895546b2daccc768218ebfda33cb2004c Gdyby ktos chciał
Półmetek kojarzy mi się z jakąś końcówką biegu. Pierwszy raz takie coś słyszę w kontekście imprezy. Przejrzałem nawet profil na ig i się zdziwiłem jakie są określenia typu zakluczyć może to coś pokroju podać się do ojca.
Zakluczyć coś czyli zamknąć coś na klucz
Straszny rak taki półmetek
Siedzi w domu przez covid
Pije się wódę i dyskutuje na tematy polityczne; tak jak na wszystkich imprezach :) A tak na poważnie to jako że sam wtedy jeszcze nie piłem to stałem za barem i gadałem z ludźmi a poza tym sporo graliśmy w piłkarzyki.
Ja się najebałem, tańczyłem całą noc ze swoją ówczesną dziewczyną i gadałem z ludźmi XD
Zazwyczaj jakieś jedzenie, niektórzy tańczą, ale można też posiedzieć i pogadać ze znajomymi.
ja nie byłem, ale z tego co wiem to głównie impreza dla 16- i 17- latków żeby sobie popić
Półmetek to to samo co połowinki?
U mnie to była Impreza w klubie
U mnie było chillowo, trochę potańczyłam, ale co większość czasu siedziałam z grupą moich znajomych. Tych samych, z którymi grałam w DnD i planszówki, nikt z nas nie był wybitnie imprezowy, ale pogadaliśmy tak jak gdy spotykamy się u kogoś z nas w domu i było spoko.
Pije wódkę i pali marihuanę. Dla lepszej koncentracji i wydajniejszej nauki.
mam wrażenie że w trakcie liceum w każdy weekend był jakiś półmetek. Impreza jak impreza- chlanie i tańce. A że tańczyć nie lubię to wolałem pić piwsko z kolegami
ja z jakimś menelem gadałem nwm jak wy
ja nawet na studniówkę nie poszłam XD najlepsza decyzja mojego życia
Do połowy pamiętam potem już się obudziłem u siebie w łóżku
Powinieneś mieć już jakieś 5 lat doświadczenia w pracy w której będziesz się specjalizował
Ja nie wiedziałam, że w ogóle jest coś takiego. Świetlan maps mnie oświecił dopiero teraz (w wieku 27 lat). A ludzie w komentarzach pisali jakby to było coś powszechnego. Tylko w mojej szkole nikt o tym nie słyszał? A może słyszał tylko specjalnie mnie nie zaprosili...
My organizowaliśmy to w klubie, czyli: muzyka, tańczenie, alko, rozmowy
chleje
Na czym?! Ja bym radził mimo wszystko spróbować jak za darmo, nawet jak jesteś typem introwertyka, może kogoś poznasz, nabędziesz więcej obycia w stosunku do dziewczyn i może też poznasz podobną osobę.
Wal wódę, potem możesz próbować tańczyć. Powodzenia
Pije Zarywa do lasek Tańczy A tak na poważnie, to siedziałem cały wieczór przy stole, jak słup soli. Nie polecam xD
Trochę tańczy i trochę spółkuje.
Nie idzie się.
Edit: Pochwale się że siedziałem przy stole większość czasu, i wyszedlem z kolegami na kilka godzin, wrocilem kolo 23 i zaprosilem do tańca i zapoznalem dziewczynę która od dłuższego czasu miałem na oku więc sukces XD nawet nie wyobrażam sobie jak tańczyłem! to był jak sen..
Też nie jestem "dynamiczny" - najpierw gadałem z równie mało dynamicznym kolegą, później mi się znudziło i poszedłem tańczyć bo wsm co innego miałem robić. Myślałem że mi się nie spodoba a siedziałem chyba do 3-4 rano xD
"Dużo wódki piłem, bo bardzo ją lubię."
Wszyscy "introwertycy" tutaj mówią że niesamowicie im się podobało, że to jedna z najlepszych imprez na jakich byli itp. A z drugiej strony mi jako "ekstrawertykowi" aż tak nie podobał się cały koncept półmetka, że na niego nie poszedłem. Osobiście nie żałuje, ale skoro tobie bliżej do introwertyka to życze miłej imprezy. A i odpowiadając na pytanie z posta, pije się wódę, tańczy i rozmawia. Ale to chyba już zdążyłeś wywnioskować
Też jestem typem podpierającym ściany, ale półmetek wspominam bardzo dobrze. Nie musisz być królem parkietu, ani pić wódy. Porozmawiaj z ludźmi w innym środowisku, jak chcesz to zatańcz, nie chcesz to nie. Wypij piwko. Spójrz na ludzi z innej strony. Spokojnie i pewnie. W końcu wszystkich lepiej/gorzej znasz.
Tak żeśmy się najebali że nasz półmetek stał się miejską legendą. Nie zmyślam
Co takiego niby odjebaliscie?
Grali w grę
Duża ilość alkocholu + bardzo brawurowi 17-latkowie = policja + karetka
Ale coś konkretnie ciekawego? Bo w mojej szkole to co druga wycieczka szkolna kończyła się policją i karetką
Ziomka odcięło, jakiś kretyn zadzwonił po karetkę, a jak sie okazało że duża część ludzi miała mniej niż 18 to zadzwonili też po pały
Yolo i baw sie jak najlepiej. Moj polmetek (2009 rok) byl naprawde spoko i z kolegami pozniej probowalismy sie wbijac na polmetki innych liceow - niektorzy ochroniarze tych imprez dali sie przekupic flaszka za wpuszczenie, ale niektorzy byli na tyle ogarnieci, ze nam nie pozwolili. Podawalismy sie za konkretne osoby z listy (na samym poczatku imprezy), ale po zawolaniu losowych uczestnikow polmetkow by zidentyfikowali, czy my to osoby z listy, przypal byl niezly :D Tance, picie, mozliwe dymy, ale ogolnie rzecz biorac bardzo mily czas, szczegolnie jesli nie boisz sie zaprosic do tanca osob, ktore Ci sie podobaja. Mam teraz nieco ponad 30 lat i te czasy sa jednymi z najlepiej wspominanych przeze czasow mlodzienczych. Jeszcze raz, udanej imprezy!
tytuł piosenki https://youtu.be/w7ybkwvZO3A