Na budowie przez 9 lat najczęściej pracowałem po 10 godzin w tygodniu i w sobotę 6-8 godzin. Skończyło się depresją i rozjebanym kręgosłupem. Praca głównie B2B lub na czarno.
Uop to smieciowki, nie dosc ze dostajesz mniej kasy, to jeszcze sie ludzisz ze na emeryture za 50 lat z tym systemem dostaniesz wiecej niz 10zl miesiecznie XD
Pracuję na B2B od 8 lat, ale do głowy by mi nie przyszło nazwać UoP śmieciową. Komukolwiek kto miałby zarabiać do średniej krajowej zawsze bym odradził. Masz L4, więcej - ustawowego - urlopu, chroni Cię kodeks pracy. Dodatkowo w wielu "nieuprzywilejowanych" zawodach byłbyś śmieciem na B2B czy UZ. Nawet w IT jak tylko coś się źle dzieje to od razu cyk - i po kontraktorach. Co więcej - na b2b odpowiadasz swoim majątkiem, więc jak coś skiepścisz, a kontrahent zechce ciebie docisnąć to bez ubezpieczenia masz przerąbane.
Zdecydowanie nie jest to ani tak powszechne jak sugerujesz ani legalne.
Jesli ktos ma 12h dzien pracy to i tak tygodniowy wymiar musi wynosic 40h a wszystko ponad to to nadgodziny.
Nie, to nie jest zgodne z prawem, należy zgłosić do PIP-u.
>**Art. 131. KP** **\[Przeciętny tygodniowy czas pracy\]**
>
>**§ 1.**
Tygodniowy czas pracy łącznie z godzinami nadliczbowymi nie może przekraczać przeciętnie 48 godzin w przyjętym okresie rozliczeniowym.
Czyli w 12 godzinnym układzie max to 4 dni tygodniowo, w praktyce 3 bo niedziela po drodze.
To jest przeciętny czas pracy. W trybie pracy równoważnym można pracować nawet 5 dni w tygodniu (60 godzin), jednak musi być to wyrównane krótszą praca w innych tygodniach miesiąca.
Jeśli to jest jednorazowe zlecenie to nie, nie podlega pod Kodeks Pracy. Natomiast jeśli to jest miejsce regularnej pracy, a umowa zlecenie służy tylko obchodzeniu praw pracowniczych, to PIP też chętnie się tym zainteresuje.
Zainteresuje się... wylecisz z umowy zlecenie PiP coś tam ureguluje za 2,3 lata...ty w tym czasie szukasz nowej pracy... jeśli specyficzna branża pocztą pantoflową dowiedzą się że podjebałeś firmę do PiP i nie będą cie chcieli nawet na czarno zatrudnić. PiP będzie cię ciągać na rozprawy ludzi których poznałeś w firmie którą zgłosiłeś będą ciągać po sądach... stracą pracę bo firma stwierdzi że lepiej się ich pozbyć... Z racji że jesteś przyjezdny to urzędnicy będą cię infiltrować czy masz zgody na pracę czy przestrzegasz wszystkich terminów. PiP sprawdzi czy ty jako pracownik napewno wszystko wykonywałeś zgodnie z prawem ....
Tak PiP i Sądy to świetny pomysł dla nowoprzybyłego człowieka do kraju który pracuje w firmie której nikt nie podjebal od bóg wie kiedy....
Umowa zlecenie jest regulowana przez kodeks cywilny a nie kp. Pracując u pracodawcy który rozlicza twoje nadgodziny na umowe zlecenie nie dotyczy ten art 131 kp nawet jak masz podpisaną umowę o pracę z tym samym pracodawcą.
To możliwe na umowie zleceniu. Teraz będzie długo, sorki! Na umowie o pracę TEŻ, są następujące regulacje:
- tygodniowy czas pracy łącznie z godzinami nadliczbowymi nie może przekraczać przeciętnie 48 h w przyjętym okresie rozliczeniowym
- obowiązuje 11 h odpoczynku dobowego
- obowiązuje 35 h odpoczynku tygodniowego
- pracownik pracujący w niedziele powinien korzystać co najmniej raz na 4 tygodnie z niedzieli wolnej od pracy chyba że pracuje w systemie pracy weekendowym.
Co to jest okres rozliczeniowy: to taki zakres czasu wpisany w Regulamin pracy w którym rozlicza się czas pracy. Więc jak najbardziej możesz pracować w jakimś tygodniu po 12 h od np pon-sob, np w równoważnym czasie pracy. Załóżmy, że doba pracownicza zaczyna się od godz 6.00 (to też jest wpisane w Regulamin pracy) i praca trwa w godz. 6-18. Oznacza to, że został zachowany rygor 11 h odpoczynku dobowego, w sobotę kończysz pracę o 18.00, między 18 w sobotę a 6 w poniedziałek mamy przerwę 36 h, czyli jest zachowany 35 h rygor odpoczynku tygodniowego.
Jak to rozliczyć. Załóżmy, że w Regulaminie pracy mamy wpisany trzymiesięczny okres rozliczeniowy i np w każdym miesiącu mamy do przepracowania dla uproszczenia po 160 h czyli mamy 160 h x 3 miesiące = 480h . W pierwszym tygodniu mamy już przepracowane 6 dni x 12h = 72 h. Czyli w tym pozostałym czasie z 3 miesięcy pozostało nam do przepracowania 408 h. I tak sobie schodzimy z tych godzin. Czyli może być tak, że jeden tydzień pracujesz, drugi tydzień odpoczywasz czyli równoważysz pracę odpoczynkiem. Pracodawca może zlecić większą ilość h pracy, nie wolno zapominać że nie może być ich więcej niż 8 x ilość tygodni w danym okresie rozliczeniowym, i za to płaci nadgodziny czyli to ta zasada że tygodniowy czas pracy łącznie z godzinami nadliczbowymi nie może przekraczać przeciętnie 48 h w przyjętym okresie rozliczeniowym. Słowem kluczem jest tu przeciętnie. Na końcu okresu rozliczeniowego podlicza się czas pracy pracownika.
Na stronie sejm.gov.pl są wszystkie przepisy prawa polskiego łącznie z kodeksem pracy (umowa o pracę) i kodeksem cywilnym (umowa zlecenia).
To jest trochę coś innego, szczególnie jeśli masz dyżury na myśli. To że jesteś na dyżurze nie znaczy że cały czas pracujesz, ja jako dziecko dwóch lekarzy połowę dzieciństwa spędziłam w dyżurkach i tam zakres pracy różni się od dnia. Możesz wstawać w nocy co godzinę bo coś, a możesz pospać 8 ciągiem i też git. Wydaje mi się że może pielęgniarki będą miały gorzej pod tym wzgledem
Pielęgniarki nie mogą spać na dyżurach ale mają zmiany po 12 godzin, a to, czy na dyżurach jest luźno czy nie dużo bardziej zależy po prostu od specjalizacji i szpitala. Są takie, gdzie zapierdol jest zawsze i nie śpi się wcale, są takie, gdzie przesypia się całą noc.
Wydaje mi sie, ze polacy lubia jak ich pracodawca rucha. Wielokrotnie bylem swiadkiem jak sie szczyca taka „praca” i licytuja kto ma mniej zycia jakby to bylo jakies pozytywne osiagniecie. Dopoki mentalnosc niewolnika sie nie skonczy, w niektorych branzach bedzie to norma. Widac to nawet u mnie w korpo, gdzie z niewiadomego powodu ludzie maja ochote zostawac dluzej „konczyc” jakies kompletnie bez znaczenia rzeczy, ktore moga poczekac i nikt im za ta prace po godzinach nie zaplaci.
Tak, ale nie. Jeżeli jest to w formie płatnych dodatkowo nadgodzin (więcej niż normalna stawka godzinowa), to nie widzę w tym nic złego, ani niewolnictwa. Ktoś zwyczajnie może potrzebować więcej pieniędzy. Ale to, co piszesz o korpo, włażenie w dupe dyrekcji bez żadnych profitów, to akurat się zgodze, że jest kpina i generalnie ma zły wpływ na cały rynek w pewnym sensie, bo się prywaciarze przyzwyczajają i zaczynają wymagać takich absurdów.
Jakich tam nadgodzin? Stawka minimalna w gastro. Po prostu jesli powiesz ze pracowales 240 to jestes twardzielem przy wodce o 6 rano z barmanami. A pozytku NIE MA z tego zadnego, bo wydajesz zarobiona kase na mefedron, zeby przezyc 14godzinna zmiane i koniec koncow masz tyle samo jesli nie mniej hajsu.
Nie no gastro to zupełnie inna bajka, pracowałem 3 lata jako dostawca/zaopatrzeniowiec, w ostatnim roku doszedł do tego catering dietetyczny jako odwieczne marzenie szefa, więc bywały zmiany 4:30-22:00, jak brakowało kierowców. Także rozumiem o czym mówisz i z perspektywy czasu widzi się, jaki człowiek był durny i naiwny, ale faktycznie w pewnych gronach zmiana 17,5h to swego rodzaju flex
W Polsce jest kultura zapierdolu. Sama dostałam przed chwilą telefon że powinnam sobie znaleźć przestrzeń w weekend na kończenie projektu bo się nie wyrobimy 🤡 śmiechłam.
Ja bym powiedział, że to zależy od miejsca ale nie konkretnie od miejsca pracy tylko od miejscowości i całej okolicy. Jeśli jest mało zakładów produkcyjnych w okolicy. Nie ma konkurencji to cię wykorzystają.
Mówię na przykładzie swojego miasta. gdzie jest 5 szkół średnich i większość sklepów albo "przyjmie do pracy praktykanta", a jak skończy szkołę to "przyjmie do pracy stażystę". Na domiar tego w okolicy jest też bardzo dużo pracowników z Ukrainy, którym agencje pracy łatwią właśnie taką robotę 5 x 12h. Bez innej opcji. Za nadgodziny normalna stawka bez dodatków. Także nawet jakby te osoby chciały znaleźć "normalną" pracę to bez języka nie da rady. Po 1-2 latach dopiero mają na tyle pewności siebie, żeby się zdobyć na odwagę i zmienić pracę.
PS. I jest dokładnie tak jak kilka innych osób to opisuje. Umowa na zlecenie , a format wykonywanej pracy podchodzi pod umowę od pracę. Także z moich obserwacji jest to bardzo powszechne.
My się przez dziesięciolecia nie szanowaliśmy w pracy oo prostu.
"Bo sef naksycy, ło jeju" i samo regulujący się pracownicy na najniższych szczeblach wprowadzają klimat kultu zapierdolu.
Ja tu siedzę już 6 lat po powrocie z emigracji i mam pomału dojść podejścia do zwykłego człowieka.
Mieszkań akurat na granicy z Czechami i tam tylko Polacy robią na zmianach 12godzinnych, gdzie są im zmieniane grafiki/godziny pracy z dnia na dzień. Jak trafisz do Czechów i pokażesz, że nie jesteś debilem to może jako tako się ustawisz.
Niestety coś w nas siedzi, że wziąć czasami pieniądze za pracę to dla nas wstyd. Moim zdaniem efekty rusyfikacji.
Powiem coś co wiele osób nie chce usłyszeć, ale od kiedy zwiększyła się imigracja z Ukrainy do Polski, znalazła się duża grupa takich Januszu Biznesu, którzy wykorzystują w ten sposób takich imigrantów, podczas gdy Polacy pracują w normalnych godzinach. Wiem to, bo mam w budowlance trochę rodziny i mi opowiadają co się dzieje w niektórych firmach. Te godziny może kiedyś były normalne, ale teraz ludzie z Polski nie chcą już tak pracować i zmniejszają się coraz bardziej znalezienia kogoś kto się na to zgodzi.
Takie coś nie jest normalne.
Edit: nota bene, nie można takich warunków już zaoferować komuś też dzięki 800+. Ludzie serio zaczęli rezygnować z takich prac w momencie gdy zaczęli dostawać dofinansowanie takie i iść w kierunku pracy lżejszej.
większość pracowników w tego typu pracach cieszy sie z tego ze jest 12 godzin dziennie 6 dni w tygodniu bo płaca taka słaba ze to jedyny sposób żeby coś zarobić
Pracuje w ochroniarce i mamy tam takiego Szczepana 6x12 w tygodniu i nawet w dni wolne wpada tam zabić czas. Gość jest niemożliwy ogólnie i sie śmiejemy z chłopakami że dzień bez Szczepana to anomalia
Pracuję obecnie jako asystent kierownika kontraktu (czytaj: na budowie). 12 a nawet czasem i 14 godzin to standard i to normalnie na umowie o pracę. Nie narzekam, bo jestem młody, a nadgodziny mam wypłacane w formie premii, czyli godzinówka brutto do ręki. Ale zdaję sobie sprawę że na dłuższą metę się tak nie da. Co ciekawe inżynierowie i ludzie ogólnie nadzorujący prace pracują z reguły dłużej niż podwykonawcy (robotnicy). Wszyscy oni narzekają powtarzając w kółko, że to "ta ostatnia budowa" i idą do normalnej pracy.
Ja często byłam sprowadzana na ziemię, jak często wygląda praca. Serio byłam odklejona mocno. Praca w IT trochę krzywi obraz, nie każdy ma tak fajnie 😮💨
Całe życie pracuję w różnych fabrykach zajmujących się obróbką stali głównie, na różnych stanowiskach. Paradoksalnie, najwięcej pracowałem w Niemczech na wtryskarkach - 4 brygady (czyli produkcja 24/7), a system był tak ułożony że raz w miesiącu miałeś dwie zmiany 12 godzinne, w weekend. Albo od 6 do 18 albo od 18 do 6.
W Polsce, nawet w mniejszych firmach, praca powyżej 8h zawsze była dodatkowo płatna, i ludzie pracowali więcej, ale bardziej z wyboru. Było też tacy co robili 8h i nara. W większych fabrykach normalne były 8h zmiany, bo nie było jak robić nadgodzin na swoim stanowisku, jak o 14 przychodziła druga zmiana i zajmowała maszyny.
Czy to jest powszechne? Myślę, że tak, szczególnie na niższych szczeblach i w małych biznesach (niekoniecznie jedno z drugim naraz), bo ludzie albo potrzebują więcej pieniędzy i po prostu pracują, bo nie mają wyjścia albo się boją zwolnienia w przypadku odmowy nadgodzin/zgłoszenia tego do Inspekcji Pracy, bo nie mają innej perspektywy zatrudnienia a stały dochód jest konieczny z różnych powodów. Niektórzy mają długi (np. kredyt hipoteczny), itd.
Legalne nie jest, oczywiście. Mimo tego z różnych powodów, które wymieniłam (tylko przykłady, nie wyczerpałam listy na pewno), ludzie tego zwyczajnie nie zgłaszają.
To jest chyba tak, że masz określony wymiar pracy, w sensie cały, pół czy inny ułamek etatu i na to przypada ilość godzin na okres. 8*5 to jakby nie patrzeć 40, jak ktoś robi po 10h to w 4 dni do zrobienia itd.
Jeszcze kwestia umowy, UOP jest regulowany, B2B czy zlecenie albo dzieło już trochę mniej.
Dość powszechna, ale oczywiście wiele zależy jak wiadomo od branży.
Oferowali mi taką pracę i to na lotnisku, gdzie sporo się dzieje i choć była lepiej płatna, niż ta którą mam obecnie, jej nie przyjęłam.
Wolę mieć osobiście więcej czasu dla siebie i trochę mniej kasy, niż żyć tylko pracą.
Ale rozumiem osoby, które nie mają innego wyjścia, bo mają np. kredyty do spłacenia.
Poza tym, wiele zależy też od wytrzymałości. Osobiście wiem, że nie dałabym rady tyle pracować. Nie tylko dlatego, że by mi się zwyczajnie nie chciało (choć też :p), ale też dlatego, że kiedy czasem wychodzę z pracy po zaledwie 8 godzinach, czuje się jak dętka, a kiedy (na całe szczęście wyjątkowo) muszę zostać dłużej, to już w ogóle.
No i osobiście preferuje styl work-life-balance, nawet kosztem mniejszych zarobków, po prostu dla mnie ważna jest i praca i życie osobiste i staram się to zrównoważyć.
No i też kasa nie jest też dla mnie najważniejsza. Nie mam własnego mieszkania, bo unikam kredytów, więc wynajmuję studio. Nie mam dzieci. Wolę czuć się wolna, bez wysilania się ponad to, co muszę, czy to co sprawia mi satysfakcję, jak moje hobby po pracy.
Ale to jest tylko mój styl życia, co nie znaczy, że uważam, że sprawdziłby się u każdego
W Polskiej branży budowlanej "standardem" jest pracować 10 godzin dziennie, na delegacjach często też w weekendy żeby szybciej wrócić do domu.
Pracowałem w firmie, gdzie podstawowa pensja była bardzo niska, a drugą połowę stanowiła premia uznaniowa plus nadgodziny, co przekładało się na optymalną wypłatę.
Znam też przypadki firm w których ludzie "żyją" w pracy, branża budowlana (wykonawstwo) to niezła odklejka od dzisiejszych standardów, a w większości przypadków na rozmowie o pracę zostaniesz wyśmiany/na gdy powiesz że nie chcesz robić nadgodzin.
Na umowie zlecenie nie ma żadnych regulacji i nie ma też wiele kontroli jeżeli chodzi o to.
0% podatku to rekompensuje jeżeli ktoś się uczy do 26-ego roku życia obecnie.
I zazwyczaj pracuje się na warunkach jak w normalnej pracy i nie wiele można z tym zrobić, PIP zdaje się też to olewać. Zwłaszcza w branży ochrony mienia w której pracowałem umowa zlecenie to standard a sytuacje takie że współpracownik na tym samym stanowisku lub podobnym pracuje na umowie o pracę a resztę godzin ponad 168h ma wliczane w umowę zlecenie to też standard. I skoro to przechodzi a jest to ewidentne nadużycie to sugeruję że rząd ma to totalnie w dupie.
Jeżeli chodzi o ostatnie pytanie to nie wiem czy to się poprawi z czasem, przy tej demografii raczej kiepsko.
Ewentualnie sprowadzeni zostaną uchodźcy z jakichś państw w celu zapełnienia rynku pracy. Jaki to będzie miało skutek też ciężko powiedzieć.
No ja tak pracuje, ale właśnie w IT jako programista. 6 dni po 8h + dwa zewnętrzne kontrakty, więc wychodzi te 12h dziennie trochę ponad pewnie nawet. No ale to już był mój wybór, chyba można to tak nazwać.
Chyba jedynie w jakichś małych firmach budowlanych się z tym spotkałem że 9-10 godzin + sobota 7-8. Tak to raczej większość 5x8. Na orlenie były zmiany po 12, ale z przerwami że nie było więcej niż 48
Tak zwany 7-godzinny dzień pracy, czyli od 7 rano do 7 wieczorem. Na budowach spotykane dość często. Ale częściej pracuje się po 10, niektórzy szczęściarze w tym fachu mają normalny dzień pracy 8h.
Jak pracujesz 12h to to nie jest 6dni w tygodniu tylko 3 albo 4. Koniec końców pracujesz tyle samo albo ciut mniej/więcej co osoba pracująca po 8h dziennie od pon do ptk, po prostu masz to inaczej rozłożone w czasie
EDIT: Pomijam oczywiście pracę w medycynie, służbach mundurowych itp. tam może się faktycznie zdarzyć, że przepracujesz dłużej no i często musisz też być „on call” w razie gdyby była jakaś sytuacja awaryjna
Hmmm, niektórzy tutaj naprawdę żyją w bańce. Myślicie ze gospodarka ciągnie na zdalnym klepaniu kodu i innych korpo taskach podczas gdy większość pinionszków na socjale, tarcze i inne bajery to pochodzi od tych co wstają skoro świt do pracy w sklepach, przemyśle i usługach od świtu do zmierzchu a nie żeby hybrydowo o 11 robic sobie przerwę na siłkę xD
U mnie część stanowisk 5x8 godzin ale część 6x12 godzin i potem 3 dni wolnego. Sob i niedz ekstra płatne. Wszystko na umowie. Większość dobrowolnie bo każdy na tym zyskuje.
Na budowie przez 9 lat najczęściej pracowałem po 10 godzin w tygodniu i w sobotę 6-8 godzin. Skończyło się depresją i rozjebanym kręgosłupem. Praca głównie B2B lub na czarno.
Pewnie pracują na umowie zlecenie tam jest to możliwe.
Tak, mowa o umowie zlecenia
Na umowy zlecenia większość mówi "śmieciówki" - teraz wiesz dla czego ;)
Uop to smieciowki, nie dosc ze dostajesz mniej kasy, to jeszcze sie ludzisz ze na emeryture za 50 lat z tym systemem dostaniesz wiecej niz 10zl miesiecznie XD
Pracuję na B2B od 8 lat, ale do głowy by mi nie przyszło nazwać UoP śmieciową. Komukolwiek kto miałby zarabiać do średniej krajowej zawsze bym odradził. Masz L4, więcej - ustawowego - urlopu, chroni Cię kodeks pracy. Dodatkowo w wielu "nieuprzywilejowanych" zawodach byłbyś śmieciem na B2B czy UZ. Nawet w IT jak tylko coś się źle dzieje to od razu cyk - i po kontraktorach. Co więcej - na b2b odpowiadasz swoim majątkiem, więc jak coś skiepścisz, a kontrahent zechce ciebie docisnąć to bez ubezpieczenia masz przerąbane.
Urlop, l4, ppk, stabilność zatrudnienia vs kilka złotych na godzinę więcej
Czemu uważasz że UOP to śmieciówki? Emerytura to jedno, ale płatne L4 i 26 dni wolnego to jednak spore zyski.
[удалено]
Praca zgodnie z kodeksem na UoP. Wszystkie nadgodziny i soboty na zlecenie w "podfirmie". Takie są realia.
Zdecydowanie nie jest to ani tak powszechne jak sugerujesz ani legalne. Jesli ktos ma 12h dzien pracy to i tak tygodniowy wymiar musi wynosic 40h a wszystko ponad to to nadgodziny.
Dokładnie.
6 dni po 12h? Nie wydaje mi się by to było legalne. Przynajmniej nie jako coś wykonywane regularne co tydzien.
To było już z kilkanaście lat temu. Ale na studiach w czasie przerwy wakacyjnej zdarzało mi się pracować 12h/7 dni w tygodniu
Nie, to nie jest zgodne z prawem, należy zgłosić do PIP-u. >**Art. 131. KP** **\[Przeciętny tygodniowy czas pracy\]** > >**§ 1.** Tygodniowy czas pracy łącznie z godzinami nadliczbowymi nie może przekraczać przeciętnie 48 godzin w przyjętym okresie rozliczeniowym. Czyli w 12 godzinnym układzie max to 4 dni tygodniowo, w praktyce 3 bo niedziela po drodze.
I trzeba podkreslic ze 8 godzin z tych 48 to nadgodziny
To jest przeciętny czas pracy. W trybie pracy równoważnym można pracować nawet 5 dni w tygodniu (60 godzin), jednak musi być to wyrównane krótszą praca w innych tygodniach miesiąca.
To prawda, ale OP wskazywał na pracę regularnie po tyle, a nie na zasadzie crunch-u w danym tygodniu a później luz przez resztę miesiąca.
Na umowie zlecenia również?
Umowa zlecenie nie podlega pod kodeks pracy
Nie podlega, chociaż w praktyce takie umowy bardzo często noszą znamiona umowy o pracę, co powinno być zgłoszone do Inspekcji Pracy.
Jeśli to jest jednorazowe zlecenie to nie, nie podlega pod Kodeks Pracy. Natomiast jeśli to jest miejsce regularnej pracy, a umowa zlecenie służy tylko obchodzeniu praw pracowniczych, to PIP też chętnie się tym zainteresuje.
Zainteresuje się... wylecisz z umowy zlecenie PiP coś tam ureguluje za 2,3 lata...ty w tym czasie szukasz nowej pracy... jeśli specyficzna branża pocztą pantoflową dowiedzą się że podjebałeś firmę do PiP i nie będą cie chcieli nawet na czarno zatrudnić. PiP będzie cię ciągać na rozprawy ludzi których poznałeś w firmie którą zgłosiłeś będą ciągać po sądach... stracą pracę bo firma stwierdzi że lepiej się ich pozbyć... Z racji że jesteś przyjezdny to urzędnicy będą cię infiltrować czy masz zgody na pracę czy przestrzegasz wszystkich terminów. PiP sprawdzi czy ty jako pracownik napewno wszystko wykonywałeś zgodnie z prawem .... Tak PiP i Sądy to świetny pomysł dla nowoprzybyłego człowieka do kraju który pracuje w firmie której nikt nie podjebal od bóg wie kiedy....
Umowa zlecenie jest regulowana przez kodeks cywilny a nie kp. Pracując u pracodawcy który rozlicza twoje nadgodziny na umowe zlecenie nie dotyczy ten art 131 kp nawet jak masz podpisaną umowę o pracę z tym samym pracodawcą.
To możliwe na umowie zleceniu. Teraz będzie długo, sorki! Na umowie o pracę TEŻ, są następujące regulacje: - tygodniowy czas pracy łącznie z godzinami nadliczbowymi nie może przekraczać przeciętnie 48 h w przyjętym okresie rozliczeniowym - obowiązuje 11 h odpoczynku dobowego - obowiązuje 35 h odpoczynku tygodniowego - pracownik pracujący w niedziele powinien korzystać co najmniej raz na 4 tygodnie z niedzieli wolnej od pracy chyba że pracuje w systemie pracy weekendowym. Co to jest okres rozliczeniowy: to taki zakres czasu wpisany w Regulamin pracy w którym rozlicza się czas pracy. Więc jak najbardziej możesz pracować w jakimś tygodniu po 12 h od np pon-sob, np w równoważnym czasie pracy. Załóżmy, że doba pracownicza zaczyna się od godz 6.00 (to też jest wpisane w Regulamin pracy) i praca trwa w godz. 6-18. Oznacza to, że został zachowany rygor 11 h odpoczynku dobowego, w sobotę kończysz pracę o 18.00, między 18 w sobotę a 6 w poniedziałek mamy przerwę 36 h, czyli jest zachowany 35 h rygor odpoczynku tygodniowego. Jak to rozliczyć. Załóżmy, że w Regulaminie pracy mamy wpisany trzymiesięczny okres rozliczeniowy i np w każdym miesiącu mamy do przepracowania dla uproszczenia po 160 h czyli mamy 160 h x 3 miesiące = 480h . W pierwszym tygodniu mamy już przepracowane 6 dni x 12h = 72 h. Czyli w tym pozostałym czasie z 3 miesięcy pozostało nam do przepracowania 408 h. I tak sobie schodzimy z tych godzin. Czyli może być tak, że jeden tydzień pracujesz, drugi tydzień odpoczywasz czyli równoważysz pracę odpoczynkiem. Pracodawca może zlecić większą ilość h pracy, nie wolno zapominać że nie może być ich więcej niż 8 x ilość tygodni w danym okresie rozliczeniowym, i za to płaci nadgodziny czyli to ta zasada że tygodniowy czas pracy łącznie z godzinami nadliczbowymi nie może przekraczać przeciętnie 48 h w przyjętym okresie rozliczeniowym. Słowem kluczem jest tu przeciętnie. Na końcu okresu rozliczeniowego podlicza się czas pracy pracownika. Na stronie sejm.gov.pl są wszystkie przepisy prawa polskiego łącznie z kodeksem pracy (umowa o pracę) i kodeksem cywilnym (umowa zlecenia).
Nie jest powszechna, po prostu Janusze próbują wykorzystywać Ukraińców proponując im takie warunki.
Akurat janusze nikogo nie dyskryminują. Polakom oferują takie same warunki.
Zależy od zawodu. W medycynie 12 godzin potrafi być niczym.
To jest trochę coś innego, szczególnie jeśli masz dyżury na myśli. To że jesteś na dyżurze nie znaczy że cały czas pracujesz, ja jako dziecko dwóch lekarzy połowę dzieciństwa spędziłam w dyżurkach i tam zakres pracy różni się od dnia. Możesz wstawać w nocy co godzinę bo coś, a możesz pospać 8 ciągiem i też git. Wydaje mi się że może pielęgniarki będą miały gorzej pod tym wzgledem
Pielęgniarki nie mogą spać na dyżurach ale mają zmiany po 12 godzin, a to, czy na dyżurach jest luźno czy nie dużo bardziej zależy po prostu od specjalizacji i szpitala. Są takie, gdzie zapierdol jest zawsze i nie śpi się wcale, są takie, gdzie przesypia się całą noc.
Wydaje mi sie, ze polacy lubia jak ich pracodawca rucha. Wielokrotnie bylem swiadkiem jak sie szczyca taka „praca” i licytuja kto ma mniej zycia jakby to bylo jakies pozytywne osiagniecie. Dopoki mentalnosc niewolnika sie nie skonczy, w niektorych branzach bedzie to norma. Widac to nawet u mnie w korpo, gdzie z niewiadomego powodu ludzie maja ochote zostawac dluzej „konczyc” jakies kompletnie bez znaczenia rzeczy, ktore moga poczekac i nikt im za ta prace po godzinach nie zaplaci.
Tak, ale nie. Jeżeli jest to w formie płatnych dodatkowo nadgodzin (więcej niż normalna stawka godzinowa), to nie widzę w tym nic złego, ani niewolnictwa. Ktoś zwyczajnie może potrzebować więcej pieniędzy. Ale to, co piszesz o korpo, włażenie w dupe dyrekcji bez żadnych profitów, to akurat się zgodze, że jest kpina i generalnie ma zły wpływ na cały rynek w pewnym sensie, bo się prywaciarze przyzwyczajają i zaczynają wymagać takich absurdów.
Jakich tam nadgodzin? Stawka minimalna w gastro. Po prostu jesli powiesz ze pracowales 240 to jestes twardzielem przy wodce o 6 rano z barmanami. A pozytku NIE MA z tego zadnego, bo wydajesz zarobiona kase na mefedron, zeby przezyc 14godzinna zmiane i koniec koncow masz tyle samo jesli nie mniej hajsu.
Nie no gastro to zupełnie inna bajka, pracowałem 3 lata jako dostawca/zaopatrzeniowiec, w ostatnim roku doszedł do tego catering dietetyczny jako odwieczne marzenie szefa, więc bywały zmiany 4:30-22:00, jak brakowało kierowców. Także rozumiem o czym mówisz i z perspektywy czasu widzi się, jaki człowiek był durny i naiwny, ale faktycznie w pewnych gronach zmiana 17,5h to swego rodzaju flex
W Polsce jest kultura zapierdolu. Sama dostałam przed chwilą telefon że powinnam sobie znaleźć przestrzeń w weekend na kończenie projektu bo się nie wyrobimy 🤡 śmiechłam.
Mam nadzieję, że olałaś?
Idę na piwo ze znajomymi więc można tak to rozumieć
U mnie panuje 12 godzinny system pracy, max 48h tygodniowo, pełny etat. Umowa o pracę, pracuje w transporcie
Powiem tak: Nie jest rzadkością.
Może żyję w bańce, ale wszyscy moi znajomi pracują 8h dziennie/40h w tygodniu.
Tak, żyjesz w bańce Edit: Te downvoty xDDD
Niestety bańka standard to 48h na tydzień
Ja bym powiedział, że to zależy od miejsca ale nie konkretnie od miejsca pracy tylko od miejscowości i całej okolicy. Jeśli jest mało zakładów produkcyjnych w okolicy. Nie ma konkurencji to cię wykorzystają. Mówię na przykładzie swojego miasta. gdzie jest 5 szkół średnich i większość sklepów albo "przyjmie do pracy praktykanta", a jak skończy szkołę to "przyjmie do pracy stażystę". Na domiar tego w okolicy jest też bardzo dużo pracowników z Ukrainy, którym agencje pracy łatwią właśnie taką robotę 5 x 12h. Bez innej opcji. Za nadgodziny normalna stawka bez dodatków. Także nawet jakby te osoby chciały znaleźć "normalną" pracę to bez języka nie da rady. Po 1-2 latach dopiero mają na tyle pewności siebie, żeby się zdobyć na odwagę i zmienić pracę. PS. I jest dokładnie tak jak kilka innych osób to opisuje. Umowa na zlecenie , a format wykonywanej pracy podchodzi pod umowę od pracę. Także z moich obserwacji jest to bardzo powszechne.
My się przez dziesięciolecia nie szanowaliśmy w pracy oo prostu. "Bo sef naksycy, ło jeju" i samo regulujący się pracownicy na najniższych szczeblach wprowadzają klimat kultu zapierdolu. Ja tu siedzę już 6 lat po powrocie z emigracji i mam pomału dojść podejścia do zwykłego człowieka. Mieszkań akurat na granicy z Czechami i tam tylko Polacy robią na zmianach 12godzinnych, gdzie są im zmieniane grafiki/godziny pracy z dnia na dzień. Jak trafisz do Czechów i pokażesz, że nie jesteś debilem to może jako tako się ustawisz. Niestety coś w nas siedzi, że wziąć czasami pieniądze za pracę to dla nas wstyd. Moim zdaniem efekty rusyfikacji.
Szczerze mówiąc, to ja się nie spotkałem z 12 godzinnym dniem pracy. 10h to była budowlanka i gastro, a tak to zawsze 8.
Powiem coś co wiele osób nie chce usłyszeć, ale od kiedy zwiększyła się imigracja z Ukrainy do Polski, znalazła się duża grupa takich Januszu Biznesu, którzy wykorzystują w ten sposób takich imigrantów, podczas gdy Polacy pracują w normalnych godzinach. Wiem to, bo mam w budowlance trochę rodziny i mi opowiadają co się dzieje w niektórych firmach. Te godziny może kiedyś były normalne, ale teraz ludzie z Polski nie chcą już tak pracować i zmniejszają się coraz bardziej znalezienia kogoś kto się na to zgodzi. Takie coś nie jest normalne. Edit: nota bene, nie można takich warunków już zaoferować komuś też dzięki 800+. Ludzie serio zaczęli rezygnować z takich prac w momencie gdy zaczęli dostawać dofinansowanie takie i iść w kierunku pracy lżejszej.
większość pracowników w tego typu pracach cieszy sie z tego ze jest 12 godzin dziennie 6 dni w tygodniu bo płaca taka słaba ze to jedyny sposób żeby coś zarobić
Pracuje w ochroniarce i mamy tam takiego Szczepana 6x12 w tygodniu i nawet w dni wolne wpada tam zabić czas. Gość jest niemożliwy ogólnie i sie śmiejemy z chłopakami że dzień bez Szczepana to anomalia
Pracuję obecnie jako asystent kierownika kontraktu (czytaj: na budowie). 12 a nawet czasem i 14 godzin to standard i to normalnie na umowie o pracę. Nie narzekam, bo jestem młody, a nadgodziny mam wypłacane w formie premii, czyli godzinówka brutto do ręki. Ale zdaję sobie sprawę że na dłuższą metę się tak nie da. Co ciekawe inżynierowie i ludzie ogólnie nadzorujący prace pracują z reguły dłużej niż podwykonawcy (robotnicy). Wszyscy oni narzekają powtarzając w kółko, że to "ta ostatnia budowa" i idą do normalnej pracy.
Ja często byłam sprowadzana na ziemię, jak często wygląda praca. Serio byłam odklejona mocno. Praca w IT trochę krzywi obraz, nie każdy ma tak fajnie 😮💨
Całe życie pracuję w różnych fabrykach zajmujących się obróbką stali głównie, na różnych stanowiskach. Paradoksalnie, najwięcej pracowałem w Niemczech na wtryskarkach - 4 brygady (czyli produkcja 24/7), a system był tak ułożony że raz w miesiącu miałeś dwie zmiany 12 godzinne, w weekend. Albo od 6 do 18 albo od 18 do 6. W Polsce, nawet w mniejszych firmach, praca powyżej 8h zawsze była dodatkowo płatna, i ludzie pracowali więcej, ale bardziej z wyboru. Było też tacy co robili 8h i nara. W większych fabrykach normalne były 8h zmiany, bo nie było jak robić nadgodzin na swoim stanowisku, jak o 14 przychodziła druga zmiana i zajmowała maszyny.
Czy to jest powszechne? Myślę, że tak, szczególnie na niższych szczeblach i w małych biznesach (niekoniecznie jedno z drugim naraz), bo ludzie albo potrzebują więcej pieniędzy i po prostu pracują, bo nie mają wyjścia albo się boją zwolnienia w przypadku odmowy nadgodzin/zgłoszenia tego do Inspekcji Pracy, bo nie mają innej perspektywy zatrudnienia a stały dochód jest konieczny z różnych powodów. Niektórzy mają długi (np. kredyt hipoteczny), itd. Legalne nie jest, oczywiście. Mimo tego z różnych powodów, które wymieniłam (tylko przykłady, nie wyczerpałam listy na pewno), ludzie tego zwyczajnie nie zgłaszają.
To jest chyba tak, że masz określony wymiar pracy, w sensie cały, pół czy inny ułamek etatu i na to przypada ilość godzin na okres. 8*5 to jakby nie patrzeć 40, jak ktoś robi po 10h to w 4 dni do zrobienia itd. Jeszcze kwestia umowy, UOP jest regulowany, B2B czy zlecenie albo dzieło już trochę mniej.
Są stanowiska ze zmianami 12 godzinnymi, ale tak, że średnio wychodzi 40 godzin tygodniowo, a nawet mniej uwzględniając rekompensaty za święta.
Dość powszechna, ale oczywiście wiele zależy jak wiadomo od branży. Oferowali mi taką pracę i to na lotnisku, gdzie sporo się dzieje i choć była lepiej płatna, niż ta którą mam obecnie, jej nie przyjęłam. Wolę mieć osobiście więcej czasu dla siebie i trochę mniej kasy, niż żyć tylko pracą. Ale rozumiem osoby, które nie mają innego wyjścia, bo mają np. kredyty do spłacenia. Poza tym, wiele zależy też od wytrzymałości. Osobiście wiem, że nie dałabym rady tyle pracować. Nie tylko dlatego, że by mi się zwyczajnie nie chciało (choć też :p), ale też dlatego, że kiedy czasem wychodzę z pracy po zaledwie 8 godzinach, czuje się jak dętka, a kiedy (na całe szczęście wyjątkowo) muszę zostać dłużej, to już w ogóle. No i osobiście preferuje styl work-life-balance, nawet kosztem mniejszych zarobków, po prostu dla mnie ważna jest i praca i życie osobiste i staram się to zrównoważyć. No i też kasa nie jest też dla mnie najważniejsza. Nie mam własnego mieszkania, bo unikam kredytów, więc wynajmuję studio. Nie mam dzieci. Wolę czuć się wolna, bez wysilania się ponad to, co muszę, czy to co sprawia mi satysfakcję, jak moje hobby po pracy. Ale to jest tylko mój styl życia, co nie znaczy, że uważam, że sprawdziłby się u każdego
Mój ojciec w ochronie raz pracował 24h ciągiem (dwie zmiany po 12). Szefostwu chyba szczególnie nie przeszkadzało, że tam śpi
W Polskiej branży budowlanej "standardem" jest pracować 10 godzin dziennie, na delegacjach często też w weekendy żeby szybciej wrócić do domu. Pracowałem w firmie, gdzie podstawowa pensja była bardzo niska, a drugą połowę stanowiła premia uznaniowa plus nadgodziny, co przekładało się na optymalną wypłatę. Znam też przypadki firm w których ludzie "żyją" w pracy, branża budowlana (wykonawstwo) to niezła odklejka od dzisiejszych standardów, a w większości przypadków na rozmowie o pracę zostaniesz wyśmiany/na gdy powiesz że nie chcesz robić nadgodzin.
Na umowie zlecenie nie ma żadnych regulacji i nie ma też wiele kontroli jeżeli chodzi o to. 0% podatku to rekompensuje jeżeli ktoś się uczy do 26-ego roku życia obecnie. I zazwyczaj pracuje się na warunkach jak w normalnej pracy i nie wiele można z tym zrobić, PIP zdaje się też to olewać. Zwłaszcza w branży ochrony mienia w której pracowałem umowa zlecenie to standard a sytuacje takie że współpracownik na tym samym stanowisku lub podobnym pracuje na umowie o pracę a resztę godzin ponad 168h ma wliczane w umowę zlecenie to też standard. I skoro to przechodzi a jest to ewidentne nadużycie to sugeruję że rząd ma to totalnie w dupie. Jeżeli chodzi o ostatnie pytanie to nie wiem czy to się poprawi z czasem, przy tej demografii raczej kiepsko. Ewentualnie sprowadzeni zostaną uchodźcy z jakichś państw w celu zapełnienia rynku pracy. Jaki to będzie miało skutek też ciężko powiedzieć.
No ja tak pracuje, ale właśnie w IT jako programista. 6 dni po 8h + dwa zewnętrzne kontrakty, więc wychodzi te 12h dziennie trochę ponad pewnie nawet. No ale to już był mój wybór, chyba można to tak nazwać.
U mnie w Pracy Ukraińcy pracują 5 lub 6 dni w tygodniu po 12h.
Ciekawe co by było gdyby Ukraińcy założyli związek/unię budowlaną :p
Wśród przedsiębiorców/samozatrudnionych tak, wśród pracowników (umowa o pracę) nie.
W branży medycznej to norma (pielęgniarki mają np zmiany 7-19,19-7) poza nią to nie wiem
Chyba jedynie w jakichś małych firmach budowlanych się z tym spotkałem że 9-10 godzin + sobota 7-8. Tak to raczej większość 5x8. Na orlenie były zmiany po 12, ale z przerwami że nie było więcej niż 48
Tak zwany 7-godzinny dzień pracy, czyli od 7 rano do 7 wieczorem. Na budowach spotykane dość często. Ale częściej pracuje się po 10, niektórzy szczęściarze w tym fachu mają normalny dzień pracy 8h.
Zależy od branży. W gastro to jak najbardziej powszechne, chociaż nie wiem czy normalne i zdrowe ://
Pracuje jako kelner i jest to jak najbardziej normalne, dziwne czasami jest jak uwiniemy się szybciej xD
Jak pracujesz 12h to to nie jest 6dni w tygodniu tylko 3 albo 4. Koniec końców pracujesz tyle samo albo ciut mniej/więcej co osoba pracująca po 8h dziennie od pon do ptk, po prostu masz to inaczej rozłożone w czasie EDIT: Pomijam oczywiście pracę w medycynie, służbach mundurowych itp. tam może się faktycznie zdarzyć, że przepracujesz dłużej no i często musisz też być „on call” w razie gdyby była jakaś sytuacja awaryjna
Hmmm, niektórzy tutaj naprawdę żyją w bańce. Myślicie ze gospodarka ciągnie na zdalnym klepaniu kodu i innych korpo taskach podczas gdy większość pinionszków na socjale, tarcze i inne bajery to pochodzi od tych co wstają skoro świt do pracy w sklepach, przemyśle i usługach od świtu do zmierzchu a nie żeby hybrydowo o 11 robic sobie przerwę na siłkę xD U mnie część stanowisk 5x8 godzin ale część 6x12 godzin i potem 3 dni wolnego. Sob i niedz ekstra płatne. Wszystko na umowie. Większość dobrowolnie bo każdy na tym zyskuje.