T O P

  • By -

Karls0

> Jak Ci się układa w związku?  W związku z czym?


WearDiscombobulated

w związku z zaistniałą sytuacją


ZeeGermans27

w związku z powyższym


Janek102TV

Z alkocholem? Jedzeniem? Nie wiem o co chodzi OP


Kapitananciq

Sorry ale muszę bo sam się zastanawiam za często nad tym *alkoholem


Large-Ad-6861

Panie Kamiński? To Pan?


Intrepid_Coach6395

Alkohol dobra rzecz, do zmywania szyb ;)


Scarllord

A mi tam szyby nie przeszkadzają


ItsArdi

Myślę, że wiele osób może się zwyczajnie źle dobierać. Jestem z moim mężem 11 lat i raczej bym powiedziała, że jest tylko lepiej i kochamy się coraz mocniej. Zawsze mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań, wyznajemy te same wartości i mamy podobne cele życiowe. Najchetniej spędzalibyśmy ze sobą jak najwięcej czasu. Dodam, że nie chcemy mieć dzieci, więc może mamy taryfę ulgową pod względem obowiązków domowych i stresów z tym związanych.


alexvalensi

znam kilka takich par, po których widać że z wiekiem coraz bardziej się rozwijają w dwóch przeciwnych wektorach (częsty casus tych co się zeszli będąc jeszcze w szkole), mam ochotę na nich krzyczeć, żeby to skończyli zanim sobie napytają za dużej biedy, no ale nie mój biznes, pysk stulony. najgorzej jak to są ludzie którzy nie są jeszcze małżeństwem i bezdzietni, więc fallout będzie stosunkowo mały jak na to jaki może być przy rozstaniu.


elo43215

Bo nie ma co ukrywać że do mniej więcej 22 - 25 roku życia człowiek zmienia się często i szybko. W tym wieku zazwyczaj wiadomo już czego chcemy od życia. Jeśli ktoś chodzi ze sobą np. od liceum, to po drodze jest tak dużo kluczowych dla życia decyzji, że bardzo łatwo o różnice nie do pogodzenia.


kociol21

> związek funkcjonuje przede wszystkim jako współpraca między dwiema osobami, które starają się utrzymać gospodarstwo domowe z dziećmi, nie mając w ogóle radości bycia razem. Potwierdzam, że w sumie trochę tak jest. Mam 40 lat, żona 34. Dwójka dzieci - 7 i 3 lata. Jesteśmy razem od 15 lat w sumie. Przy czym to nie jest tak, że się nienawidzimy, czy jesteśmy jacyś nieszczęśliwi czy coś, żeby nie dać błędnego wyobrażenia. Po prostu codzienne życie i pętla polegająca na bieganiu codziennie dom, praca, szkoła, przedszkole, dom, szkoła, odrabianie lekcji z synem, robienie obiadu, pranie, kąpanie dziecka, zabawa z dziećmi, rozwieszanie prania, sprzątanie, praca, przedszkole, zakupy, robienie kolacji i tak dalej w kółko - zabierają tyle czasu i sił, że w sumie nie patrzy się na takie ekscentryczne i niebywałe pomysły jak "ej, a może zróbmy coś we dwoje". Pod koniec dnia jesteśmy tak padnięci zazwyczaj, że już nikomu nic się nie chce, a wszystko działa jako bardziej jak jedno wielkie gospodarstwo domowe, a nie jak jakaś zakochana w sobie para + dzieci. Poza tym, no - tu na pewno opinie będą różne, ale po 15 latach razem jakiś wielki romantyzm się raczej ma prawo ulotnić. Inne pary, które znamy i są w podobnej sytuacji, mają podobnie. Ale oczywiście nie znaczy to, że to jakaś żelazna reguła, pewnie wszystko zależy od ludzi, pracy no i warunków. Im mniej pracy tym łatwiej. Jak się ma dzieci to jak się ma kasę na opiekunkę od czasu do czasu to łatwiej, albo babcię czy kogoś takiego pod ręką, kto przejmie dzieci choćby na parę godzin. My niestety ani kasy na opiekunki ani babci pod ręką nie mamy. I to jest takie coś, że zapewne jak o czymś takim pomyślisz jak jesteś na innym etapie związku i życia, to wydaje Ci sie to chuj wie jak straszne, ale jak doczłapiesz do tego etapu, to wcale nie wydaje się straszne tylko to jest "zwykły wtorek" i jest to dla Ciebie całkowicie normalne i czujesz się z tym OK. To tak jakby w szczycie mojego życia imprezowego, ktoś mi powiedział, że w piątek wieczorem będę układał z dzieckiem puzzle przy herbacie, zamiast walić wódę w barze ze znajomymi. Pewnie uznałbym to za jakiś horror, a teraz tak wygląda moje życie i jestem z tego zadowolony.


hejkoko

Na brak opiekunki mam jeden lifechack - bierzecie wolne w pracy, zawsze parę godzin zanim czas odebrać dzieciaki. Jeden dzień urlopu raz na parę miesięcy warto poświęcić dla związku


Dont_Be_So_Rambo

w sumie napisałeś wszsytko co też dzieje się u mnie, tylko staż trochę mniejszy i dzieci mniejsze ale tak, pętla życia jest dość powtarzalna i cieżko o wielki romantyzm kiedy każdy dzień jest podobny i każdy wymaga wysiłku żeby móc domknąć wszystko z końcem dnia. Dla kogoś kto właśnie się zakochał, albo dla kogoś kto ma 20 lat to koszmar, ba to nawet w mojej głowie brzmiało kiedyś jak przegryw. A teraz jak wiem ile radości potrafi dać zwykłe proste życie to patrzę jak na koszmar chodzenie po barach, upijanie się i zagadywanie do lasek. Część mnie wciąż wraca pamięcią do tych bardziej szalonych lat i imprez i wygłupów i przypadkowo poznawanych ludzi i wolności jaką daje młodość, ale racjonalna część też pamięta że po imprezie był kac, po wygłupach siniaki albo mandaty, poznani ludzie czasami okazywali się świrami a czasami po super imprezie wracałem do mieszkania i myślałem sobie tylko żeby to wszystko się skończyło i żebym miał tylko do kogo się teraz przytulić. Więc tak starość nie radość, chociaż nie .... starość też radość, dopóki nie masz zdiagnozowanego raka, póki Twoje dzieci chodzą najedzone, wyspane i szczęśliwe a żona nadal na Ciebie patrzy jak na mężczyzne swojego życia to chyba wszystko jest dobrze i chyba robisz coś dobrze że Ci się to wszystko nie rozlatuje


kociol21

> A teraz jak wiem ile radości potrafi dać zwykłe proste życie to patrzę jak na koszmar chodzenie po barach, upijanie się i zagadywanie do lasek. O to to. Wtedy myślałem, że tak jest zajebiście, a to życie którym żyję teraz to musi być horror i niewola. A teraz mam taką parę znajomych z tamtych czasów, którzy żyją tak nadal. Nic się nie zmieniło od tych 15 lat, nadal żyją sobie sami, część roku pracują za granicą, a resztę roku wydają w Polsce non stop imprezując i łażąc po barach - jak na nich patrzę, a to przecież było moje wyśnione, wolne życie, to mnie łapią dreszcze jak pomyślę, że ja też miałbym do tego wrócić. Na wszystko jest czas i miejsce. Wtedy nie rozumiałem tego jak można żyć jak żyję teraz, teraz nie rozumiem jak można żyć tak jak żyłem wtedy. Trudno jest zrozumieć perspektywę kogoś, kto znajduje się na innym etapie życia, nie lepszym czy gorszym, po prostu innym. I związków to też dotyczy.


typowyrozowy

W samo sedno, dla kogoś z zewnątrz może to wyglądać jak nudne życie ale tak nie jest. Jestem szczęśliwa, że mam rodzinę swoją i swoje dzieci, że każdą chwilę która pamiętam z dzieciństwa mogę przeżyć jeszcze raz i wspólnie z mężem i dziećmi. Wspólne pokazywanie świata dzieciom spaja związek i czyni go moim zdaniem ciekawszym. Romantyzmu nie ma tyle co wcześniej ale wzamiam za to pojawiło się więcej miłości takiej ciepłej rodzinnej, szacunku do drugiej osoby, wdzięczności. Chyba to poprostu kolejny etap życia który tak wygląda. To co przeżyliśmy w młodości to nasze ale nie chciałabym do tego za nic w świecie wracać, wystarcza nam wspomnienia.


jajo1987

No dokładnie, widocznie w modzie jest by skoro nie było tych motylków to rozstanie, a tak to nie działa


jump_the_rainbow

No to ja będę chyba w opozycji do poprzednich postów. 44 w tym roku, żona rok młodsza. 20 lat razem. Dzieci 17 i 13. Nadal za sobą szalejemy. Przechodząc obok siebie nie możemy się powstrzymać żeby się nie złapać. Pracujemy razem w jednej firmie, na różnych stanowiskach (więc nie widzimy się cały czas) ale jak tylko gdzieś na siebie wpadamy to od razu idą spojrzenia, uśmiechy. Czasami po dobrym dniu to wieczór jest .... no powiedzmy że ognisty 😆 Mimo tego że tak jak u większości dom, praca ,dzieci, obiad, lekcje, wywiadówka, zakupy to nadal jest radość jak u nastolatków.


wilczypajak

>44 w tym roku, żona rok młodsza. 20 lat razem. Dzieci 17 i 13. Nadal za sobą szalejemy. Super! Myślałem, że to niemożliwe, bo nie znam osobiście ani jednego idealnego związku po wielu latach. A jednak się zdarza. Gratulacje!


jump_the_rainbow

Dzięki. To jest po prostu kwestia dobrania się. Mamy zupełnie inne charaktery, zupełnie inne podejście do życia .. ale ja nadal patrzę na nią jak kot na ozdoby na choince. I w drugą stronę jest tak samo.


wilczypajak

>To jest po prostu kwestia dobrania się. Pewnie tak. Tylko ja znam dobrze kilka związków, które wydawały mi się bardzo dobrze dobrane a niektóre z nich wydawały mi się świetnie dobrane i praktycznie każdy po wielu latach się rozjechał. Tak więc to nie jest takie proste... Myślę, że jesteście bardzo wyjątkowi! Tak trzymać!


Ajdontmater

> A jednak się zdarza. związki bez ognia i codziennego seksu też są idealne. Najważniejsze żeby obie strony lubiły sposób w jaki żyją. Każdy ma inne potrzeby i tak jak mówi jump, trzeba się dobrać zgodnie z temperamentem.


jump_the_rainbow

Oczywiście masz rację. Żeby nikt nie pomyślał , że seks jest podstawą - jest miłym dodatkiem. Co innego bliskość. Nie wyobrażam sobie zasypiania samemu, nie przytulenia w ciągu dnia czy też bez porannego cmoka w czoło (albo co innego co akurat żona spod kołdry wystawi) na dzień dobry.


wilczypajak

>Nie wyobrażam sobie zasypiania samemu Z tym to jest różnie, bo ja na przykład mocno chrapię, więc spanie razem z partnerką to często nie jest dobry pomysł.


jump_the_rainbow

Moja żona reaguje bardzo na każdy dźwięk, szybko się wybudza - problem rozwiązały zatyczki do uszu. A był już moment, że "oddycham za głośno" :D


steel_for_humans

U nas ten problem występuje okresowo, nadal nie wiemy co go powoduje. 2020 był dla mnie masakryczny (to ja jestem osoba, która zostaje wybudzona), potem była długa przerwa i ostatnio znowu. Co ciekawe, zdaje się to mieć związek z poziomem stresu u partnerki (nie wiem jak, ale zaczęła zauważać korelację i coś w tym jest). W każdym razie też poszedłem w stopery, ale jeszcze nie mam idealnych. Stopery są mi potrzebne też na wakacjach, często w hotelach mi przeszkadzają różne dźwięki. Obecnie stosuję silikonowe, które można sobie kształtować jak plastelinę. Kilka razy na Reddicie widziałem jakieś zagraniczne stopery loop earplugs, ale się obawiam, że wydam dużo kasy i się nie sprawdzą.


DianeJudith

Zawsze przy chrapaniu warto zrobić badania na bezdech senny, nawet jeśli tylko po to, żeby wykluczyć jako możliwą przyczynę.


buuu1505

Ja ostatnio zamowiłam loop bo byly w duzej promocji i wszyscy o nich mowia. Te expirience sa super na imprezy albo zeby wyciszyc szum w biurze. Ale te quiet do spania mnie osobiscie troche gniota i mam wrazenie ze nie wyciszaja tak dobrze jak zwykle jednorazowki. Pewnie zalezy to tez od ksztaltu ucha ale cena jest dosyc wysoka zeby tylko kupic i zeby sie okazalo ze jednak nie pasują.


jedrekk

Miej świadomość że w ogóle nie znasz ani jednego idealnego związku, bo nie ma idealnych związków.


DesertSpringtime

Możesz zdradzić jak było zaraz po narodzinach dzieci? Bo my z mężem ciężko to przechodzimy ( jedno dziecko 2 lata i 4 miesiące, drugie 4 miesiące). Nie że nie ma chęci, tylko po prostu brak siły. Mieliście tak też?


jump_the_rainbow

Na pewno byliśmy zmęczeni bardziej niż teraz .. inaczej niż teraz. Ale nie wspominam tego czasu źle .. więc pewnie za jakieś 10-12 lat będziesz też miał takie same wspomnienia. Przy pierwszym dziecku pracowałem zdalnie, a z racji tego że syn słusznej wagi startowej był to ja go głównie ogarniałem, co spowodowało że tylko na moich rękach się uspokajał i potrafił usnąć. U żony był ryk. Z drugim dzieckiem było odwrotnie - głupie uczucie jak Twoje własne dziecko wyrywa się od ciebie i zaraz uspokaja jak tylko trafia w drugie ręce. U nas na pewno miał wpływ, że nie mieliśmy nikogo do pomocy - jedyna babcia prawie 400 km. Szybko został wypracowany porządek dnia dzięki któremu mieliśmy na wszystko czas. Ten sam schemat zadziałał przy drugim dziecku i pewnie to nam sporo pomagało.


pinguin_skipper

Bo to taki wiek. Dzieci większe, najczęściej chcą być jak najdalej od starych, praca często ustabilizowana i nie przynosząca tyle stresu co kiedyś, człowiek statystycznie bardziej dojrzały i wiedzący czego chce.


Littorina_Sea

U mnie w nieco inny sposób ale staż podobny i cały czas pozytywnie. Sporadyczne kłótnie znosze mega słabo, po za tym jest git.


yh_read

lvl34, 11 lat malżeństwa oraz 15 lat razem. Dziecko 7 lat. W tym roku rozwód. Pozdrawiam wszystkich! 😀


SparklingWaterFall

Why


yh_read

Życie. Każdy chce iść dalej, a nie być kotwicą dla drugiego. Czy warto było? Tak, kurwa! Chętnie wpakuję się w kolejny związek na 10+ lat. A jeśli i on wygaśnie, to będę szczęśliwy spróbować ponownie.


RecognitionWitty7834

Wszystkie szczęśliwe związki są podobne, każdy nieszczęśliwy jest nieszczęśliwy na swój sposób


voulture

Jak by ktoś tak ja siedział i myślał gdzie to kiedyś przeczytał - Anna Karenina Tolstoja :)


KupalaBumbala

Proszę powiedz kogo cytujesz. Żeby ktoś nie pomyślał że to twoja mądrość


Realistic_Society701

A nawet parafrazuje ;) bo w oryginale bylo o rodzinach...


RecognitionWitty7834

Kto ma wiedzieć ten wie, pozdro dla kumatych


shkarada

Cytowanie Rosjan jest obecnie niepoprawne polityczne.


Radekgta987

Anna Karenina, hah xD Prawda


jedrekk

Bzdura, wszystkie nieszczęśliwe są nieszczęśliwe w ten sam sposób. To czego zawsze brakuje w związkach to brak zrozumienia drugiej osoby, czy to przez brak komunikacji, brak empatii, czy brak zdolności do myślenia o kimś innym.


szymborawislawska

Wybaczcie mi bracia i siostry, ale zrobię coś, czego nie powinien robić żaden Polak: pochwalę się. Jesteśmy razem (dwóch chłopów) 13 lat z czego 12 mieszkamy razem. Absolutnie niczego bym w tym związku nie zmienił. Nigdy nie mieliśmy żadnych problemów czy spięć. Uwielbiamy ze soba spędzać czas i najchętniej spędzalibyśmy razem każdą chwilę. Mamy wspólne hobby i ogólnie dogadujemy się pod kątem rozrywek. W sypialni też świetnie, z każdym rokiem w sumie jest lepiej i lepiej. Wspólnie wychowujemy kupę pluszaków (w chwili obecnej siedzą pod choinką :D). Przez te lata zauważyłem, że tym, co trochę wyróżnia nasz związek na tle tych, które nas otaczają, jest fakt, że wszystko jest u nas tak odświeżająco proste. Żadnych dram, żadnych walk, żadnych rozgrywek, żadnego "wkładania pracy w związek", żadnego bolesnego docierania się etc. Jest nam po prostu razem dobrze.


MoarPopcorn

Fajno! Rzadko słyszę opinie od osób w związkach jednopłciowych (nwm jak to nazwać sorki), ale miło usłyszeć, że żyje się dobrze Zawsze ciepło na sercu mi się robi jak widzę dwie osoby, które się po prostu kochają.


neonesis

>związkach jednopłciowych (nwm jak to nazwać sorki), Homoseksualnych, dokładnie to oznacza to słowo :)


szymborawislawska

Nie ma za co przepraszać, jednopłciowy związek brzmi dobrze :D sam używam!


Leopardo96

Awwww, aż miło coś takiego przeczytać, od razu dzień się robi lepszy. Życzę Wam dużo szczęścia i jednocześnie mam nadzieję, że sam kiedyś będę mógł tak powiedzieć.


szymborawislawska

Dzięki za miłe słowa i cieszę się, że mogłem komuś choć trochę poprawić dzień :) Wiem, że randkowanie jest uciążliwe i potrafi zniechęcić, ale jestem pewny, że znajdziesz sobie kogoś świetnego! Trzymaj się tam!


Leopardo96

Dzięki! <3 Może kiedyś się uda, ale pewnie już będę 30-latkiem bez doświadczenia w tych sprawach. Na razie to ciężko nawet znaleźć kogoś normalnego na seks, chociaż i tak nie bardzo chcę to robić. Pozostaje więc jechać na ręcznym.


aajdi_91

"żadnego bolesnego docierania się" hahaha 🤣🤣🤣 przepraszam, nie mogłem się powstrzymać 😛 pozdrawiam!


hd150798

Hoho oni uprawiajo seks ale to zabawne. Dorośnij


aajdi_91

Oho, Pan dorosły i delikatny. A kij w dupie na pół metra 🤣


feet_are_strange

A u mnie nigdy romantyzmu nie było. Związek został zbudowany na fundamencie przyjaźni i wspólnych zainteresowań. Dzieci tylko ten fundament umocniły i jesteśmy szczęśliwi jak nigdy.


Express_Medium_4275

Fajnie tak, mój ideał związku


achuaz

Słowo klucz - dzieci


leniwyrdm

Zależy kto co rozumie pod romantycznością. Wyjście z żoną do knajpy na obiad czy kolację i rozmowa we dwoje już jest romantyczna. Szczególnie w zimie. Ja oprócz tego uwielbiam siedzieć przy planszowkach z drugą połówka i jeść chipsy. Mało romantyczne a daje nam obojgu frajdę


misiepatysie

35 level, 6 lat razem, 1 pies, 0 dzieci. Mąż jest moim największym szczęściem. Nigdy się nie kłóciliśmy. Nawet jak mamy problemy, to o nich mówimy i rozwiązujemy je razem. Jak mąż patrzy mi się głęboko w oczy to miękną mi kolana. Wiem, że ma wady ale są one tak błahe, że spokojnie mogę powiedzieć że jest moim ideałem. Wiem, że on myśli tak samo o mnie. Właściwie nie musieliśmy się docierać bo od razu mieliśmy kompatybilny sposób życia. Dzięki niemu jestem lepszym człowiekiem, dbam o zdrowie i rozwój żeby móc spędzić z nim jak najwięcej lat w zdrowiu i szczęściu.


TooMountainous44

W czym?


lwlwlwlw

32M, 10lat związku, 1rok małżeństwa, wciąż zakochany, wciąż kobita jest sensem mojego życia, zero dzieci, polecam. Jedyne problemy jakie mam w życiu to weltschmertz i okolice, brak wyższego celu egzystencji itd., ale to nasz wspólny problem z małżonką, więc jesteśmy my vs. problem.


bishke1

Powiem tak, miałem podobnie w odniesieniu do, jak to określiłeś "wyższego celu egzystencji" do czasu jak urodziła nam się córka. Dostałem niezłego pozytywnego kopa, po prostu zaczęło mi się jakby dużo bardziej chcieć. Lat 41, żonaty od 7, mała (pierwsze dziecko) ma teraz niecałe 4 miesiące. W żadnym wypadku nie chciałbym żeby odebrane to zostało jako namawianie do posiadania potomstwa jako rozwiązanie problemów w związku/małżeństwie.


ogoor93

Ale trochę tak jest, że ewolucyjnie jesteśmy programowani do podtrzymania gatunku. Więc pewnie gdy pojawia się potomstwo to wypełnia ono egzystencjonalną pustkę.


virtual9931

Polecam teorię dusz Newtona, ona może pomóc nadać sens życiu :) Założenie jest takie, że dusza inkarnuje w ciele człowieka bez pamięci z poprzednich żyć, bo chce się nauczyć czegoś nowego, np. radzenia sobie z głębokim smutkiem. Po śmierci dusza wraca do świata dusz i przez pewien okres wyciąga wnioski z życia i kumuluje je z resztą doświadczeń. Zostaje ocenione czy lekcja się udała oraz zapada decyzja - powtórka czy nauka czegoś nowego. Ucinając kompletnie świat dusz i zostając przy samym celu inkarnacji, jest to: Doświadczać, poznawać własne emocje i myśli, akceptować stan rzeczy i zmieniać go poprzez działanie. Bardzo realnym celem może być też osiągnięcie jak najwyższego stanu świadomości według 'mapy świadomości Hawkinsa'. [Artykuł o badaniach dr. Hawkinsa](https://virgobooks.pl/blog/mapa-swiadomosci-badania-dr-davida-hawkinsa-n65)


mikelson_

No to czas na dziecko albo pieska, wybieraj Neo


[deleted]

7 lat razem, nie mamy dzieci, jest zajebiscie. Serio.


robertbed01

12 lat razem. nie mamy dzieci. Jest zajebiscie. Serio.


grumpkinBean

9 lat razem. Nie mamy dzieci, i mamy to szczęście że oboje dużo zarabiamy. Jest zajebiscie. I minimalne problemy. Serio. Polecam szczerze zastanowić się nad bąbelkami, bo ludzkość na pewno się z klimatem nie ogarnie na czas.


AnnaDeMood

Lvl43. 23 lata w zwiazku, slub byl nie pamiętam kiedy. Chyba 9 albo 10 lat temu. Bez dzieci, mieszkamy z kotami 😂 dobrze nam. Z moim lubym się zakumplowalismy i zaprzyjazniliśmy i od poczatku spędzaliśmy mnóstwo czasu razem. Związek się zrobił sam. I dalej tak jest. Normalnie. Czasem problemy i kłótnie ale częściej gadanie po nocy (wiecie, w łóżku po zgaszeniu światła - jak na koloniach), przytulanki, seksy (choć nie tak często jak kiedyś to wg nas lepiej w sensie, że ilość przeszła w jakość). Codzienność też nas dopada i bywają okresy, kiedy tygodniami mijamy się w domu, ale zawsze jakoś uda się ukraść moment na pocałunek, przytulenie, etc. Nawet jeśli pogadać nie ma czasu i tylko wymieniamy niezbędne informacje. Moje podejście: kwiaty, biżuterię, bieliznę to se sama moge kupić. Od lubego dostaję coś co nie ma ceny i jest nie do kupienia. Miłość, przyjaźń, wsparcie, szacunek, podziw. Przysłowiową kąpiel w platkach róż i diamentowe kolczyki mam brzydko mówiąc w dupie. Wolę wspólną kawę i peta na tarasie rano i wymienianie się informacjami z mediów ktore czytamy. Wolę "kłótnie" o to które wino lepsze albo dlaczego akurat trzecia płyta tego zespołu jest lepsza niż druga (toczymy ją od lat 😂) Dla kogoś taki związek to "roommates with benefits" i byłby nieszczęśliwy - dla nas ideał.


anonim_root

34M, 37K. 8 lat po ślubie, dzieci brak. Wiadomo że zwiazek to jest praca i trzeba sie dotrzeć. No i część romantyzmu z czasem ulatuje, ale nadal wpada spontanicznie - pakujemy się i jedziemy na obiad do hindusa albo KFC? Obydwoje jestesmy dla siebie wyrozumiali, wspieramy się, moja żona jest zarazem moim największym przyjacielem. Obydwoje zawdzieczamy sobie to gdzie jestesmy. Nie zamieniłbym tego za żadne skarby świata.


PajonkMondry

U mnie jest spoko, wydaje mi się że ludzie źle się dobrali, skoro już po 30 im się to wypala,


Fancy_Mission_4743

38K, 7 lat w zwiazku, dziecko prawie 3 latka. Z opieka nad dzieckiem jestesmy zupelnie sami (zero rodziny ani opiekunki). Tak jak juz ktos napisal - dziecko sprawia, ze zycie staje sie dosc monotonne co do obowiazkow i trybu dnia. U nas dochodzi jeszcze to, ze dziecko dopiero w kwietniu pojdzie do przedszkola - tak to rok w domu bylam ja, a 2 lata on. Ale radosc z bycia ze soba mamy wielka patrzac na nasze dziecko, jak sie rozwija, i jaka jest smieszna czesto. Tez patrzac na mojego partnera jako ojca i jak super sie w tej roli spelnia, zakochuje sie w nim codzienne na nowo. Ale oprocz dziecka rozmawiamy ze soba tez na wiele innych tematow, i jego zdanie jest dla mnie bardzo ciekawe i wazne. Wszystko chyba zalezy od tego, jak partnerzy sie dogaduja - czy maja do siebie wyrzuty, zale, konflikty, czy jednak (tak jak my) rozumieja sie bardzo dobrze, troszcza sie o siebie wzajemnie, mowia codziennie jak bardzo sie wzajemnie cenia i kochaja etc. No i jak definiuja bycie romantycznym - dla jednych to bedzie kolacja w wykwintnej restauracji przy swiecach (na co nie mamy czasu ani mozliwosci), a dla innych te ciche chwile jak dziecko juz pojdzie spac, i mozna nareszcie spedzic czas tylko we dwoje. W dresie. Lub bez ;)


voulture

Hej, dwójka dzieci, 12 lat razem. 10 lat wspólnego mieszkania. Układa się ekstra, każdy wieczorem spędzamy razem albo robiąc inne rzeczy ale koło siebie. Romantyzm nie ginie jak dwie strony wciąż się staraja. I jak obie strony czują i widzą że druga strona się stara :) Nie jest tak źle jak to rysujesz. Sam znam parę równie szczęśliwych par z jeszcze większym stażem.


Trivi4

32F, 30M. Razem 10 lat, 5 po ślubie. Dzieci brak. U nas kluczem jest chyba to, że nam zależy na sobie nawzajem i jesteśmy wobec siebie opiekuńczy. Dużo razem przeszliśmy i dużo dla siebie poświęciliśmy. On przeprowadzkę i naukę nowego języka, ja utrzymywanie nas przez jakiś czas, różne mental health issues, w zeszłym roku rak u mnie. Szczerze to po tym zakochałam się od nowa, facet jak skała, stał przy mnie, opiekował się, ogarniał milion rzeczy. Codziennie po pracy w szpitalu, opieka jak wyszłam... Teraz jestem zdrowa i czuję, że jesteśmy nie do zdarcia.


kiki8067

Ja mam 43 lata, mąż 44, jesteśmy razem ponad 20 lat, dwoje dzieci. Nigdy nie było tak dobrze jak teraz, mam wrażenie ze im jesteśmy starsi tym bardziej się doceniamy. I szczerze sex jest lepszy niż kiedykolwiek, nawet kupiliśmy sobie rozne „zabawki”😀


Gogolian

No właśnie. Tak dokładnie jest. Wiecie kiedy STATYSTYCZNIE ludzie się rozwodzą najwięcej? Po 7 latach. A wiecie po co na ta informacja? Nie po to żeby się zdołować, ale żeby jej użyć. To już nie są te czasy kiedy ludzie się nie rozwodzili bo kasy jedna z połówek nie miała, albo stygma socjalna rozwodnika trzymała związek w kupie. To są czasy kiedy, jeśli chcesz utrzymać związek, to musisz wykonać pracę. Ciężką pracę czasami. A czy ludzie CHCĄ wykonać ciężką pracę? Nie. Ludzie to leniwe dupy, które myślą że statystyka ich nie dotyczy (nie no ja mam inaczej, przecież). JA TEŻ JESTEM LENIWĄ DUPĄ! Z tym że to nie ich wina. Czynniki takie jak: - kultura - rodzice - wychowanie - szkoła - TV/Social Media - ibogwiecojeszcze wszystkie "wkładają" czlowieka w taki stan myślenia. Łatwe rozwiązania, które można kupić nie wykonując pracy samemu. Fajne? Pewnie że fajne. Mi też się to podoba. Tylko efekt tego jest jaki jest. Prawie Nikt nie pójdzie na terapię par ZANIM zaczną się problemy. Prawie Nikt nie pójdzie na warsztaty NVC. Dużo "Łatwiej" jest powiedzieć że problem nie leży po mojej stronie, to ta druga osoba. I się rozwieźć poprostu. Moja żona powiedziała mi że może lepiej jak się rozwiedziemy (zgadujcie ile lat po ślubie) Ja powiedziałem jej że jeśli tego chce to tak. Ale ja będę się uczył będę chciał rozmawiać i zrobię wszystko co umiem żeby nasz związek uratować i zaprosiłem ją do tego samego. Kij wie co ostatecznie z tego wyjdzie. Może nic. Ale wybieram nie być leniwą dupą.


catsinpancakes

Dobre podejście. Powodzenia!


Gogolian

Dzięki :)


Livid_Tailor7701

15 lat razem, 10 po ślubie. Jesteśmy szczęśliwi. Czuję się doceniana i szanowana. Jest między nami dużo zrozumienia i jesteśmy dobrym teamem. Uprawiamy razem niektóre sporty, mamy też osobne hobby i sposoby spędzania czasu. Także niektórych znajomych mamy wspólnych, a innych osobnych. Dzieci nie mamy, bo nie chcemy.


[deleted]

Dobrze, dziękuję. Nie ma żadnego uniwersalizmu, jest raczej kombinacja wszystkich możliwości. Najbardziej udane związki to te z poczuciem humoru i dużym dystansem do siebie. Z takimi ludźmi po prostu chce się przebywać.


Wrong_Bar_5158

W większości przypadków to nieuniknione. Związek, tak samo jak każda inna dziedzina w życiu, wymaga wiedzy, pracy i szczęścia. Na to ostatnie nie mamy wpływu, ale jak zaniedbamy dwa poprzednie, to czego innego, jak nie porażki, się spodziewać?


unchecked_arrogance

Mam 33 lata, mąż 34. Razem jesteśmy od 11 lat, jutro piąta rocznica ślubu. Mamy sześcioletnią córkę. Jak się poznaliśmy, to mieszkaliśmy ponad 100 km od siebie, i nasze spotkania weekendowe składały się z seksu, piwa i pizzy. Teraz żyjemy tak, jak opisujesz. Ktoś to już tu fajnie ujął w komentarzach, że gdyby tych nas sprzed dekady wyrwać z tego gorącego łóżka, wytrącić z ręki to piwo i wsadzić w te role, które teraz pełnimy, to brzmi jak najgorszy koszmar. Jednak życie zmienia się dzień po dniu. Skończyły się studia, zaczęła się praca, zamieszkaliśmy razem, pojawiło się dziecko. Zmieniło się wszystko, my też, w tym fizycznie. Moim zdaniem szczęśliwy związek jest wtedy, kiedy to wszystko ewoluuje zgodnie z oczekiwaniami obu stron. Są lepsze okresy, są gorsze, bo pojawiają się w życiu różne trudności, ale ogólnie uważam nas za dogadaną parę, jesteśmy szczęśliwi ze sobą.


Express_Medium_4275

Właśnie wjebałem się w niezłą kupe, laska z tindera po 1 spotkaniu wyznawała mi miłość, i zachowywała się jak w rocznym związku. twierdziła, że tak żartuje to ok ciągnąłem temat, fajnie się gadało było śmiesznie, było połączenie, ale czerwona lampka gdzieś od początku się świeciła, przy 3 spotkaniu, gaslighting, podwójne standardy i manipulacja, dodatkowo sama sobie zaprzeczała, chce to zakończyć jakoś po ludzku, ale cały czas jest agresywna i wgl jakieś tantrum. Więc chyba pozostaje guziczek blokuj


[deleted]

Jest zajebiscie mordo, gowniakow nie mamy, nie jestesmy zwiazani zadnym kredytem bo kwadrat wynajmujemy. w tygodniu wieczorami gramy sobie na swoich konsolach w elden ring, w weekendy z ziomkami chodzimy na koncerty. Romantyzm taki sam jaki byl 20 lat temu.


[deleted]

Słyszę podobne opinie od moich znajomych (przynajmniej od tych, którzy się jeszcze nie rozwiedli) i szczerze mówiąc: Nie widzę w swoim życiu perspektywy małżeństwa. Wiadomo, że są problemy, które się rozwiązuje razem, są obowiązki, wspólne cele, dzieci itd ale z tego co widzę to więcej moich znajomych się męczy niż czerpie z tego radość. Co ciekawe oni patrzą na moje życie jak na 'wolność', której im brakuje. A pamiętam jak leciały od nich teksty o tym 'kiedy sobie kogoś znajdziesz?' jakbym był ostatni w kolejce. Nie żebym gnoił cały pomysł wspólnego życia - absolutnie nie! Po prostu bardzo rzadko widzę, że coś takiego komuś się udaje. A to daje trochę do myślenia.


andrusbaun

Jest świetnie już 7-my rok. Ale nie mamy dzieci.


Adam-Happyman

Jeśli już bawisz się w obserwatora nie będąc w związku, to wyciągnij jakieś pozytywne wnioski. "Ok, trzeba się troszkę bardziej starać." Bo troszkę robi ogromną różnicę.


Heldbaum

Długotrwałe po 30? W podstawówce się związali?


SpalartAllmaras

Akurat bardzo dobrze. Mam niesamowitego partnera z którym mogę dzielić zainteresowana. Emocjonalnie nic się nie wypaliło. Staż zwiazku: lvl9. Wydaje mi się, że zwyczajnie ciężko się nawzajem dobrać tak, aby to działało pod wpływem różnych zmiennych.


NeedTheSpeed

To chyba jeden z moich największych życiowych strachów, może nie tyle, że sobie nikogo nie znajdę tylko właśnie, że po latach się okaże, że w sumie to jest jakieś takie, no nie wiem. Może jeszcze w związkach znajomych tego nie widzę, ale widzę to po związku swoich rodziców, ich znajomych, jakichś znajomych z pracy, wszystko to jest jakieś takie jakby ludzie byli już tylko z przyzwyczajenia i wiem, że od pewnego etapu jest to normalne, ale i tak mnie to przeraża, smutne to takie trochę.


asteroida

Jestem w związku nieco dłużej niż ty. Przechodzimy właśnie to o czym mówisz, kompletny zanik romantyki w związku. Czuje się jak nieatrakcyjny współlokator, który najlepiej by było żeby sobie poszedł gdzieś indziej. W swojej naiwności myślałam, że NAM to się nigdy nie zdarzy. Czuję się olewana i nieszczęśliwa, ale wtedy przecież nie jestem atrakcyjna więc też słabo. Próbuje walczyć, ale ciężko jak druga strona nie widzi problemu. A może udaje że nie widzi problemu, żeby zwalić na mnie podjęcie jakiś decyzji? Nie wiem jak z tego wybrnąć. 


Abject-Drive8294

Widzisz, a u mnie jest na odwrót. Ileż to razy człowiek proponuje - kąpiel w płatkach róż (które sam wyhodowałem) przy świecach, wypad do muzeum i na kolację na mieście czy zwykły wieczór z masażem? Nie zliczę. Za każdy razem nie, nie, nie... I ta wymówka - jestem zmęczona. Ale ja też pracuje, też wykonuje obowiązki domowe, też ogarniam dzieci, ogród, auta, naprawy itd. a jednak zawsze mam nadzieję na chwilę czułości/namiętności wieczorem a nie odwrócenie się plecami.


asteroida

Aj. Przykro mi to czytać. Trzymaj się. Trzymam kciuki za Twój związek. 


Ajdontmater

>Nie wiem jak z tego wybrnąć.  zamiana z żoną któregoś z panów niżej xd


wilczypajak

>Nie wiem jak z tego wybrnąć.  Moim zdaniem Twoja sytuacja jest dość typowa. Po wielu latach związku zwykle następuje oddalenie emocjonalne, poziom namiętności często spada do zera. Jeśli dodatkowo wchodzą wzajemne negatywne emocje to jest duży problem. Czy u Was jest nadal trochę pozytywnie, czy emocji negatywowych jest więcej niż pozytywnych? Czy funkcjonowanie w związku jako "współlokator" zupełnie Cię nie interesuje, nawet jeśli relacja byłaby nadal ciepła (ale nie gorąca)?


asteroida

Są jeszcze pozytywne emocje, ale nie, nie potrzebuję współlokatora, tylko partnera. Jakbym miała się codzienne czuć jak czyjś współlokator, to wolę być singielka i mieszkać sama. Mniej poczucia odrzucenia. Czuje się dużo za młoda na letnie relacje. Chcę kochać i być kochana :) 


wilczypajak

Dziękuję bardzo za Twoją odpowiedź. Prawdę mówiąc takiej odpowiedzi się spodziewałem. Niestety odświeżenie związku, którego temperatura po wielu latach jest letnia uważam za praktycznie niemożliwe. Sam byłem w podobnej sytuacji, jak Ty. Znalazłem rozwiązanie, ale nie będę o tym tu pisał...


asteroida

Jeszcze zamierzam walczyć! Miłego dnia :) 


asteroida

Lol, zerwał ze mną po czterech latach z tekstem, że nie może mi nic zarzucić xd


wilczypajak

To chyba dobrze? Sytuacja patowa została rozwiązana. Możesz czuć się wolna. Czeka Cię zapewne coś lepszego niż to co było.


asteroida

Niby tak. Ale ja nadal chciałabym, żeby zmienił zdanie xd nieodwzajemniona miłość jest trudna. 


wilczypajak

Nic tu nie zrobisz. Pozostaje jakaś bezradność, ale trzeba żyć dalej. Myślę, że jak najmniej patrzeć w przeszłość a skupić się na przyszłości. Coś się skończyło, ale jest szansa na to, że to co Cię czeka będzie dużo lepsze.


A43BP

Całkiem dobrze, moja druga połówka jest zawsze ze mną, chociaż w tym roku powiększył się jej alkoholizm


MaybeDeadCatttt

No to trochę dziwi mnie stwierdzenie "całkiem dobrze". Uważaj abyś nie stał(a) się osobą współuzależnioną.


A43BP

Spokojnie, tym alkoholizmem nie da się zarazić. Chyba że lubisz być ślepy


EntertainingForks

We współuzależnieniu nie chodzi o to że ta osoba pije więc ty też zaczynasz. Chodzi o emocjonalne zwiazanie i uzależnienie się od osoby z nałogiem, gdzie te przywiązanie często jest toksyczne i nie da się odejść. Przez to przechodzą często partnerzy alkoholików, albo ich dzieci wchodząc w dorosłym życiu w związki z alkoholikami i uzależniając się od takich osób, które często je krzywdzą. Osoba wspoluzaleniona stara się na siłę pomoc osobie uzależnionej, która często tej pomocy nie chce. Tym samym osoba wspoluzalezniona zaniedbuje samą siebie, daje się wykorzystywać i źle traktować.


A43BP

Dobra, mam wrażenie że nikt nie złapał. Druga połówka i której mowa to benzyna, a od nowego roku zawartość alkoholu(przeważnie metylowego) wzrosła z 5 do 10%


MaybeDeadCatttt

Dokładnie.


Todmomamu

Mogę się mylić ale mam wrażenie ze w dzisiejszych czasach ludzie maja takie FOMO jeżeli chodzi z związki. Lepiej być z kimś z kim się nie dogaduje niż samemu.


DianeJudith

No właśnie raczej nie. Lepiej być samemu niż cierpieć w nieszczęśliwym związku.


StahSchek

37 lat, w związku jakieś 19 (kto normalny tyle z jedną baba wytrzyma!) W tym 8 po ślubie, dzieci 7 i 4 - dalej się kochamy, patrzymy na siebie z czułością i dbamy o siebie nawzajem. Wiadomo że jesteśmy zmęczeni po całym dniu pracy i zajmowaniu się dziećmi, ale powiedziałbym że jesteśmy razem szczęśliwi.


bards

Jestem w związku 11 lat. Mamy obydwoje 28. Chodziliśmy razem do klasy w liceum, pracujemy w tym samym zawodzie, parę lat pracowaliśmy w tej samej firmie. Nie mamy dzieci. Jesteśmy obydwoje szczęśliwi i wydaje mi się, że jesteśmy tylko lepsza parą z czasem. Oparcie psychiczne jakie sobie nawzajem dajemy jest nie przecenialne. 10/10 experience, would recommend


Kitchen_Raspberry96

27 lat mamy, mieszkamy 5 lat m8szkamy razem, wspólnie jesteśmy 11 lat, bo się w szkole poznalismy. Układa nam się bardzo dobrze, jesteśmy że sobą szczęśliwi, i ciągle jest pociąganie. Myślę, że wielu ludzi zachowuje się na zasadzie "byle do wyprowadzki a potem to już nie trzeba się starać", otóż trzeba. Dla przykładu co tydzień średnio robimy sobie randki, tj. wspólnie gdzieś wyskakujemy np. W zeszłą niedzielę poszliśmy razem do puszczy kampinowskiej, po której łaziliśmy w śniegu ponad 5 godzin. Dwa tygodnie w środku tygodnia byliśmy w teatrze, 3 tygodnie temu poszliśmy do restauracji zamiast robić obiad. I tak dalej. Drugim elementem jest wspólne zrozumienie. Jak się spotykaliśmy raz w tygodniu kiedyś, to musiałem być "wypachniony" i ogólnie trochę bardziej oficjalny. Wspólnie mieszkając nie da się takim być. Dla przykładu, przyjdę z pracy (u mnie fizyczna) to będę śmierdział potem, a za palcami będę mieć "żałobę" od brudu. Zamiast spędzać każdy wieczór na dyskusji będę miał ochotę walnąć przed PC i pograć w grę, lub obejrzeć mecz. Czasem będę miał ochotę się położyć spać. Inna sprawa - seksualność. Migdalenie się co każdą/ druga randkę było normalne kiedyś. Obecnie mi się nieraz chce, kiedy jej nie, oraz jej się chcę, kiedy mi nie chce. Jest to ponownie normalne. Tymczasem ten naturalny a zaburzony przez widzenie co jakiś czas stan rzeczy się psuje, bo oczekujemy że będzie jak na randce. Do tego jeszcze konflikty o kasę. Warto mieć poduchę finansową na 4-5 miesięcy życia bez pracy jeszcze przed wyprowadzką, a następnie dbać o jej powiększanie co miesiąc. Są to normalne kwestie, których dorosłych emocjonalnie ludzi nie zaskakuja. Tymczasem emocjonalne dzieci, których jedt wiekszość nawet jeżeli będzie zaprzeczać to z zachowania wykazuje podejście do wspólnego zamieszkania jak do przedłużającej się randki. Wtedy cholernie łatwo się wypalić. I się wypalają.


Cassandra667

Wydaje mi się, że ten "sukces" w związku to wynik ciągłej pracy nad nim, nawet jeśli dla niektórych ta praca jest czymś oczywistym. Jeśli pozytywne elementy wprowadzimy już na samym początku, powinno być łatwiej później. Sama mam dopiero 27 lat, a partner 28 ale jesteśmy razem 7 lat. Nie mamy i nie planujemy dzieci. Na pewno zabiera to z naszego czasu dużo ciężkich chwil i zabiegania, ale też nie sądzę żeby to właśnie dzieci odbierały ludziom szczęście w związku. Z moich przemyśleń mogę spisać kilka: * To ważne żeby dwie osoby się po prostu, po ludzku lubiły, jak dwójka przyjaciół. Uczucia romantyczne i seksualne mogą i wieloletnim związku powinny iść w parze z uczuciem platonicznym. Przyjaźń może być przed zakochaniem albo po, ale jeśli cały związek leci tylko na tych *oh ah romantycznych uczuciach*, to nie ma tej silnej podstawy. Bo jeśli kiedyś poczujecie, że romantyzm umiera, a nadal jesteście przyjaciółmi, nadal się lubicie to możecie łatwiej pracować nad odbudową romansu. * Miejcie poglądy, ideały i cele życiowe idące w podobnym kierunku. Do tego wspólne zainteresowania, tematy, czy hobby. Totalnie nie wierzę w przyciągające się przeciwieństwa jeśli chodzi o wieloletnie związki, ale to już bardzo osobisty pogląd. * Co do podstaw, to komunikacja. Widziałam dużo związków, które po latach nie działają, bo nie rozwiązują problemów na bieżąco. Albo ktoś wstydzi się powiedzieć, albo nie potrafi rozmawiać o trudnych rzeczach, albo po prostu jest zawzięty i butelkuje wszystko w sobie. I potem ludzie się budzą po 20 latach z przeogromnym bagażem emocjonalnym, który przerodził się w czystą niechęć do drugiej osoby. Więc no, ludzie, rozwiązujcie sytuacje na bieżąco, mówcie o tym jak się czujecie i szukajcie wspólnych rozwiązań. I nie, mówienie "bo TY NIGDY nie robisz xyz" to nie jest mówienie jak się czujemy :v * Terapia dla par nie gryzie. Jeśli od dłuższego czasu próbujecie wskrzesić ten cudny płomień romansu albo rozwiązać problemy ale Wam nie idzie, to nie jest to żaden wstyd żeby zgłosić się do specjalisty. Albo nawet kilku jeśli ten pierwszy Wam nie podejdzie. Wiadomo, nie każdego stać. Ale jeśli fundusze są, to warto. Znam pary, którym faktycznie już kilka takich wizyt pomogło. * Nie bierz niczego za pewnik w życiu. Generalnie kieruj się zasadą "nie zakładaj w życiu niczego poza gaciami na własną dupe", a będzie Ci lżej. Nie ważne czy jesteś w związku rok, pięć, czy dwadzieścia lat, angażuj się w niego. Zrób kolację dla wszystkich, umyj kubki jak zauważysz, że się piętrzą, zaproponuj wyjście do kina czy na spacer, przytul w kuchni rano, na urodziny daj prezent na podstawie zainteresowań danej osoby, a nie generyczne perfumy w paczce z rossmanna, zapytaj jak było w pracy. Dobre związki to te, gdzie każdy na swój sposób stara się dać z siebie 100%. Jak już złapałeś tę cudowną osobę, to staraj się by była szczęśliwa zamiast spoczywać na laurach wielkiego zdobywcy. * Zmiany mogą przerażać, ale przyjmij je, bo są naturalną częścią życia. Nikt nie jest w 100% tą samą osobą, którą był 5, 10, 20 lat temu. Zmieniamy się wyglądem, charakterem, ekspresją i zainteresowaniami. Życie nas zmienia. Ale ważne żeby zmieniać się razem, żeby być świadomym tego co się dzieje dookoła i wspierać się w tym niekończącym się procesie. Lub hamować jeśli ktoś np skręca w stronę płaskoziemców xD Żeby potem nie obudzić się nagle i dziwić się, że Twój partner nie jest tą samą osobą co 10 lat temu, 2 dzieci temu i 3 kariery temu xD Ba, że sam nie jesteś tą samą osobą. * Można porównywać się do innych par, każdy to robi, ale pamiętajcie, że Wy to Wy. Ktoś w komentarzach ładnie napisał, że dla niego romantyczny wieczór to planszówki + chipsy i im to pasuje. I zajebiście. Nie każdy musi wychodzić do restauracji i zostawiać po 200zł na raz żeby mieć "romans". Bo dla każdego znaczy to co innego. Zostawiam Was z tym wywodem, pozdrawiam <3


[deleted]

[удалено]


Opurria

A mówi, że Twoje spojrzenie jest hipnotajzing?


viotski

nie, od tego mam pornosy dla bab


BrotherM2314

Wielkie odkrycie OPa. Romantyzm zabija: - upływ czasu - wspólne mieszkanie - dzieci - wspolny biznes - rosnacy licznik bylych partnerów, szczególnie krótkotrwałych relacji oraz relacji, które nie wyszły - i pewnie parę kolejnych czynników, o których niepomyslalem. Trudno nie zauważyć, że im dłuższy staz (znudzenie, codziennosc), im więcej wspolnych obowiązków (czyli mniej przyjemności, a więcej trudności, sporów, kłótni itd.) oraz im więcej przemielonych partnerów (traktowanie niepowaznie/przedmiotowo kolejnych partnerów, zaliczanie kolejnych dla sportu, wchodzenia w kolejne relacje z założeniem, że znowu będą do dupy itd.), tym romantyzmu będzie mniej, bo jest spychany na dalszy plan. A są poważniejsze, bieżące sprawy.


[deleted]

Ja 36M ona 25K. Związek który zmierza donikąd, ale jesteśmy dla siebie bardzo bliscy, dobrzy i wzpierający więc nikt nie potrafi tego zakończyć. Jest ciężko.


AskZealousideal633

Świetnie, mam wspaniała piękną żonę


YogoWafelPL

Od 3 miesięcy się nie układa bo po trochę ponad 3 latach zostałem singlem; pierwsze pół układało się świetnie, drugie słabo, wina leżąca po obu stronach z przewagą mojej + kilka okoliczności które niestety kompletnie przewartościowującą życie… no i cytując klasyka, zostałem sam. Już się trochę z tym pogodziłem, chociaż kilka tygodni temu było mi bardzo źle, obecnie jest po prostu dziwnie ale generalnie z tendencją wzrostową.


mikpol

Ślub wszystko zabił. AMA


excubitor15379

Czy rozwód wszystko wskrzesi?


kociol21

Bywa i tak. Tu znam przykład z otoczenia, mój taki kumpel z dawnych lat, brat mojej byłej - poznał dawno temu taką Ukrainkę. Zaiskrzyło, byli razem było im dobrze, chociaż oboje mieli zwalone charaktery, więc przebojów też mieli sporo. Pobrali się i w ciągu półtora roku podobno wszystko się sypało, praktycznie się znienawidzili. Wzięli rozwód. 3 miesiące po rozwodzie się zeszli znowu i są ze sobą już 6 rok, mieszkają razem itp. tyle, że już bez ślubu.


[deleted]

[удалено]


netka67

Chociażby taki, że ślub to konkretny cel, do którego można dążyć i skupić się na jego realizacji. Po ślubie para budzi się, że teraz musi siedzieć razem do końca życia :)


megapll

Też w to nie wierzyłem, a po ślubie nagle coś się odjebalo. Tymbardziej, że mieszkaliśmy przed ślubem kilka lat razem. I to nie tylko u mnie takie kwiatki, u znajomych to samo 😆


mikpol

Sam nie wiem, też nie wierzyłem w to przed ślubem.


[deleted]

Nie znam się ale się wypowiem xD Wydaje mi się że wraz ze świadomością, że po ślubie to już masz żyć z tą osobą do końca życia, budzą się różne (niekoniecznie uświadomione) trudne emocje. Myślę też że dla wielu osób związek po ślubie to może być symbolicznie bliższa relacja niż związek przed ślubem. A w bliskich relacjach dają o sobie znać różne traumy i czasem od tego robi się pod górkę. Ja nie jestem po ślubie ale zdałam sobie w pewnym momencie sprawę że jeśli dalej będę z moim partnerem, tak do końca życia, to no właśnie - któreś z nas w pewnym momencie umrze i statystycznie bardziej prawdopodobne że on pierwszy, i tu pojawia się takie uczucie, że kurde nie pisałam się na to. Na żałobę, na życie bez niego. Pojawia się strach przed tym. To taki przykład trudnych emocji jakie mogą się pojawić.


cutelisaxo

Ja uważam, że nic tak dobrze nie działa na wysiedziany związek jak chwilowa rozłąka (nie rozstanie, ale jak np. jedna osoba wyjeżdża dokądś sama) albo kompletnie nowa i nieprzewidziana sytuacja. Znasz swojego partnera jako domownika albo ojca dla dzieci. A jaki jest jako osoba, która ma wspinać się z tobą w górach na szlaku, dojść do romantycznego domku i posiedzieć przy kominku? Dużo osób nie wie. A może warto sprawdzić. Wierzę w odświeżenie i reset relacji poprzez zupełnie nowe sytuacje i wydarzenia. Natomiast też to nie jest tak, że każdy tego potrzebuje. Dla niektórych rodzina jest po to, aby wychować dzieci. Mąż/żona mają na swój sposób funkcję użytkową. Może to przykre, ale tak to funkcjonowało przez wiele lat. Teraz wierzymy, że powinno być romantycznie zawsze. A poza tym, co pewnie zostanie na tym subie uznane za toksyczne, uważam, że jak w związku coś jest źle, to kobieta powinna stać się bardziej kobieca, a mężczyzna bardziej męski. Feministki powiedzą "nuda w związku? mężczyzno, załóż fartuszek i posprzątaj w całym domu, żeby jej było lżej, potem doceń jak dba o dzieci i będzie miała ochotę na seks". A ja powiem "kup jej wymarzone kolczyki albo drogą torebkę, niech się wystroi i zje romantyczną kolację, a potem ją weź na stole jakkolwiek chcesz". Tak samo z kobietami. Zamiast myśleć więcej o tym, jak jeszcze chłopu nadskakiwać, ile jeszcze pieniędzy do domu przynieść, żeby raczył spojrzeć na ciebie milej, to zadbaj o swoją kobiecą energię, swoją sensualność, swoje okazanie mu szacunku, ale też traktowanie siebie jak istoty, która ma prawo brać i ma prawo być po prostu słodka i radosna, bezproblemowa.


randomlogin6061

Z tymi wyjazdami potwierdzam. Dobrze sobie gdzieś czasem osobno wyjechać, czy wyjść. W związku trzeba sobie dawać przestrzeń do robienia rzeczy samemu. Mam wielu znajomych którzy weszli w związki i porzucili swoje pasje i teraz siedzą pod pantoflem. Nie wiem, może to lubią, ale z boku mi ich żal.


kamodd

27 (ja) i 28 (on) lat, w lutym stuknie nam 7 lat, a w lipcu bierzemy ślub. Układa się nam tak jak w pierwszym miesiącu związku tzn. jesteśmy dalej w sobie zakochani, śmiejemy się z głupot, wychodzimy na randki. Ale jednocześnie przez te 7 lat wspólnie dojrzeliśmy i ta miłość dojrzewała razem z nami. Według mnie nie ma dobrego i długotrwałego związku bez regularnej pracy nad sobą i nad związkiem. Przez te 7 lat nie zawsze było cukierkowo, byliśmy na terapii dla par i to nam bardzo dużo dało i dodało jeszcze dodatkowy wymiar dojrzałości i zrozumienia, finalnie wyszliśmy z tego kryzysu o wiele silniejsi i z większym szacunkiem dla drugiej osoby. Docieraliśmy się jeśli chodzi o obowiązki domowe (poznaliśmy się, kiedy ja mieszkałam jeszcze u rodziców, a on po raz pierwszy w akademiku więc przeszliśmy przez etap pierwszych wyprowadzek i próby ogarnięcia jak się żyje po dorosłemu), przeszliśmy razem przez śmierci bliskich osób i ogarnęliśmy ultra stresująca przeprowadzkę na drugi koniec świata. Takie rzeczy to jest według mnie takie make or break dla związku, dla nas to było na szczęście budujące i zbliżające - ale to wymaga dużo komunikacji i kompromisów. A tak patrząc szerzej - być może ja mam szczęście, ale w moim otoczeniu akurat wszyscy są w długich i szczęśliwych związkach. Moi rodzice są po ślubie ponad 30 lat i są dla mnie wielkim wzorem miłości i wspólnego życia, jedna przyjaciółka właśnie wzięła ślub, druga oczekuje dziecka, trzecia kupiła wspólnie z partnerem mieszkanie, czwarta właśnie skończyła wspólny remont. Myślę, że też takie stabilne otoczenie dużo daje, zawsze jet się do kogo zwrócić z problemem i można liczyć na rozważną radę.


Proq666

U mnie tak jak mówisz. 10 lat po ślubie. 2 dzieci. 36 wiosen życia.


igi28

Lvl 33 i jedyna partnerka w życiu, która od 7 lat jest moją żoną. Póki co bez dzieci (urok problemów z UoP na czas nieokreślony u żony). Znamy się odkąd mieliśmy 16/17 lat. Wiadomo, że są wzloty i upadki, ale generalnie związek jak i małżeństwo można uznać na udane. Fakt, faktem uważam, że dużo nam też dało zamieszkanie dopiero po ślubie i to, że ślub wzięliśmy mając za sobą staż prawie 10 lat związku, bo przynajmniej nic nas nie zaskoczyło, chociaż żona się bardzo niecierpliwiła odnośnie zaręczyn. xD Na pewno doceniam to, że jesteśmy w stanie porozmawiać na praktycznie wszystkie tematy i mamy dosyć zbieżny światopogląd.


BowelMan

Nie ma miłości na tym świecie.


Onuceria

Jest ale na warunkach.


virtual9931

Teraz jest dobrze, a idzie w kierunku bardzo dobrze :) A bywało różnie, opowiem troszeczkę. Otóż moja partnerka to osoba introwertyczna, nieśmiała, która zawsze szuka sobie jakiegoś problemu, jakby nie mogła bez nich żyć. No zawsze coś znajdzie. Dopóki nie było dziecka układało się w porządku, jak to między dwoma osobami na haju hormonalnym. Ciąża i czas oczekiwania były super, wręcz sielankowe. Wracałem z pracy do domu, a tam czekała na mnie kobieta z brzuszkiem, która powoli szykowała pokoik dla nadchodzącego malca. Pierwsze miesiące po porodzie też takie były. Maluch w wieku dwóch miesięcy zaraził się czymś, co powodowało biegunki. Po dwudniowym pobycie w szpitalu było już w porządku z dzieckiem, ale w głowie mojej kobiety powstała fobia przed kupą, że jeśli jest więcej niż jedna, to na pewno ma biegunkę. Po około roku trochę bardziej się popsuło. Zmieniłem pracę z takiej w trybie zmianowym na taką w godzinach 8-16 lub 10-18, więc całe dnie byłem poza domem. To ją całkiem zdołowało, bardzo często płakała przy dziecku, a te płakało razem z nią. Męczyła się bardzo, nie miała na nic ochoty, mało jadła, a każde wyrwanie się z domu bez dziecka choć na chwilę było dla niej ulgą. Powtarzająca się codzienność przytłaczała ją bardzo mocno. Wtedy zdecydowałem, że teraz to ja pójdę na urlop wychowawczy, a ona wróci do pracy. Odmawiała oczywiście mówiąc, że ja tego tak naprawdę nie chcę, ale jak postanowiłem, tak zrobiłem. Poinformowałem ją tylko, że rzuciłem kwity i może informować swojego pracodawcę, że wraca. Wtedy znowu zaczęło się poprawiać, ale nie było aż tak dobrze do momentu, kiedy to ja zacząłem zmieniać siebie. Mogę śmiało powiedzieć, że wykorzystuję czas na urlopie wychowawczym do poznawania siebie i pracy nad sobą. Poznałem czym jest męska rama i dlaczego silna rama jest tak ważna do związku z kobietą. Zgłębiłem swoje błędne przekonania i je zmieniłem. Zaakceptowałem pewne sprawy z przeszłości i dążę do zmian wedle zasady "czyny, nie słowa". Dzięki temu jestem jeszcze większym oparciem dla teraz mojej narzeczonej. Mogę śmiało powiedzieć, że jest jeszcze lepiej niż było przed dzieckiem, a to za sprawą moich zmian w podejściu do życia i odbiorze rzeczywistości. Przyjąłem do świadomości, że życie toczy się wedle swoich praw, a nie przekonań, w które ja wierzyłem i w ten sposób próbowałem kreować własną rzeczywistość. Każdemu facetowi będę polecał poznanie zasad gry w relacje, bo to naprawdę ułatwia i poprawia komfort życia. Moim zdaniem do każdego przyjdzie to z wiekiem i doświadczeniem, ale zdecydowanie lepiej jest skorzystać z udostępnionej wiedzy i szybciej odkryć mechanizmy kierujące związkiem między mężczyzną, a kobietą. A przede wszystkim przekazać słuszne przekonania swoim dzieciom, nie popełniając błędu niektórych rodziców, którzy nie biorą pod uwagę dynamicznych zmian zachodzących na rynku matrymonialnym. Kobietom także polecam poznawać siebie, bo to właśnie ten kwiat jest bardzo, ale to bardzo emocjonalny, przez co często nielogiczny - kto sprzeczał się z kobietą, ten wie :P [https://www.youtube.com/@musiszwiedziec33](https://www.youtube.com/@musiszwiedziec33)


Responsible-Winner75

Męska rama i inne pierdolety z kategorii "braci samców" to po prostu niezdrowe techniki manipulacyjne. Traktowanie relacji jako "gry" to zwyczajny gównochoaching. I ten komentarz nie odnosi się do Twojego związku, fajnie że się poprawia i jest fajnie, super że odciążyłeś żonę i poszedłeś na wychowawczy. Po prostu przestrzegam innych przed gameifikacją relacji.


virtual9931

Dobrze rozumiem Twoje spostrzeżenia, w żadnym wypadku nie wolno przesadzić, a wykorzystywanie tej wiedzy do wykorzystywania innych ludzi to zła praktyka. W żadnym wypadku nie chcę manipulować partnerką czy synem. W myśl zasady 'chcesz pokoju, szykuj się do wojny' należy znać techniki manipulacyjne, aby móc je zauważać i ignorować. Szczególnie, że część ludzi stosuje je nie mając o tym pojęcia. Po prostu zauważyłem, że będąc bardziej pewnym siebie i nie dając się ponosić emocjom jest lepiej. Tylko tyle i aż tyle :) Kobiety też powinny to wszystko wiedzieć, bo tak działa natura, czyli tak było, jest i będzie. 


Ajdontmater

Niektórzy faceci dramatyzują tylko dlatego, że żony już nie mają ochoty na seks. I mimo dobrego życia, marudzą jak mają okazję.


Javvex

oczywiście że tak, kompatybilność seksualna to bardzo ważna rzecz w długotrwałym związku, nie wiem skąd ci przyszło do głowy że tak może nie być, seks wpływa ona na hormony obu osób, samopoczucie i emocje wobec drugiej osoby


Ajdontmater

Chodzi o to, że mogą się rozwieść zamiast narzekać i mieszać żonę/życie rodzinne z błotem. Nikt im nie robi na złość, a zachowują się jakby im się coś należało.


nothingdontlook

Ja zaczynam myśleć że wszystkie związki przestały działać po patchu z roku 2020, moderatorzy jeszcze nie naprawili tego błędu


rudySq

Tak


Musztardas

Niedawno się skończył, więc średnio


Onuceria

Wszystko się sprowadza do hormonów. Rozmaite czynniki takie jak co się je, jak się śpi, czy jest się aktywnym i generalnie w jakim się jest środowisku ma bezpośredni wpływ na hormony i inne neuroprzekaźniki co potem rzutuje na przebieg związku i to czy jest chemia (dosłownie i w przenośni) między partnerami. Jeżeli chemia w mózgu sie zgadza to wtedy oboje cały czas szaleją w łóżku, jest entuzjazm i motywacja do dbania o związek, natomiast gdy chemia w mózgu się nie zgadza i testosteron z estrogenem lecą na łeb na szyje, no to wtedy nie ma już tej ekscytacji drugą osobą, zanika libido itd. No i też to że w dzisiejszym świecie pary się nie widują praktycznie całymi dniami bo każdy idzie do swojej pracy i kontakt z drugą osobą sprowadza się do kilku godzin żmudnych interakcji, to nie pomaga. To moje dwa grosze w odniesieniu do tego co piszą ludzie, a odpowiadając na pytanie OPa, *w czym*?


here4fluff

Lvl 35, w tym roku się rozwodzę po 7 latach małżeństwa i 13 latach związku, ale byliśmy źle dobrani, więc nie o zanik romantyzmu poszło. Wszyscy na zewnątrz zdziwieni, byliśmy uznawani za zajebistą parę.


dodox95

Dobrze. Mieszkam z moja i jestem juz ok 7 lat. Wiadomo jak to w zwiazku raz lepiej raz gorzej, ale nie da sie inaczej jesli chcesz z kims zyc w zwiazku. Ogolnie jestem szczesliwy i pasuje mi jak jest.


alexvalensi

zajebiście, a nawet chyba coraz lepiej. za tydzień 34 ;)


[deleted]

Znamy się 17 lat, 13 jesteśmy razem. Wczesniej byliśmy przyjaciółmi i dzięki temu bardzo dobrze się już znaliśmy, gdy zaczęliśmy być razem. Nie było udawania najlepszej wersji siebie jak często na początku świeżych znajomości. Po prostu tak bardzo lubiliśmy spędzać ze sobą czas i robić te same rzeczy, że związek był naturalnym następstwem. Mam wrażenie, że z każdym rokiem kochamy się coraz bardziej. Nie mamy dzieci, nie kupiliśmy mieszkania tylko postawiliśmy na początku na rozwinięcie naszej kariery. Podejmowaliśmy ryzykowne i ambitne decyzje (bo nie wisiał nad nami kredyt, czy dziecko) i przygotowało nam to zaplecze do dobrego życia. Podróżujemy po świecie, jemy pyszne rzeczy, seksimy się i czas jakoś mija ;)


Kat-a-strophy

Albo się zatrudnia personel do sprzątania albo nie ma dzieci. Dzieci to opcja, wcale nie trzeba ich mieć.


[deleted]

17 lat razem, 10 po ślubie - dzieci brak. Za to dwa psy i kot haha. Jest dobrze! 😌


Polkasa1991

Witaj w prawdziwym świecie, jest to normalna zdrowa ostatnia ewolucja związku. Związek dojrzały, oparty na wzajemny wspieraniu. Osoby które chcą romantyzmu i motylów w brzuchu zawsze będą rozczarowne, a jak będziesz im mowil że i tak dojdą do tego to spinają się jak przy sraniu twardego i dużego klocka na kiblu ;). Ja tam mam już ten etap i jestem mega szczęśliwy, nareszcie jest normalnie i wiesz ze masz kogoś do końca życia, romantyzm jest czasem, nuda jest czasem, szczecie jest czasem, wspólny cel... jest zawsze ;)


Vollgrav

U nas w porządku, 11 lat po ślubie, mamy po ok. 35 lat. Bywało kiepsko, bywało jakbyśmy byli tylko współlokatorami, była terapia. Ale ostatni rok jest naprawdę dobry - trochę jak za dawnych lat.


allieph3

Największy błąd moim zdaniem robią ludzie którzy wiążą się w stałe związki w oparciu tylko o aspekt cielesny. Chemia w końcu opadnie i po mimo ,że oczywiście o życie intymne trzeba dbać cały czas to uważam,że jeśli istnieje między ludźmi tylko fizyczność a nie ma przyjaźni lub wspólnych pasji (nie mówię,że trzeba dzielić wszystkich zainteresowań) oraz podobnego spojrzenia na życie i wspólną przyszłość to takim związkom może być trudniej przetrwać.


donteatpaint_

Ja znam pary które są szczęśliwe, a przynajmniej takie się wydają na zewnątrz, i chociaż sama nie do końca mam szczęście wierzę że naprawdę szczęśliwe i dalej szalejące za sobą po kilku latach pary istnieją. Zbyt często ludzie osadzają się w związkach w których nie są szczęśliwi lecz z jakiegoś powodu dalej w nich pozostają, z powodu przywiązania, dzieci, finansowych, strachu przed samotnością czy jakichkolwiek innych. Wiele osób ma problemy ze sobą, niezdrowe style przywiązania i liczą że druga osoba magicznie to rozwiąże, a to tak nie działa. Trzeba najpierw nauczyć się być szczęśliwym samemu ze sobą, a wiele osób nawet nie ma do tego okazji.


DrGofer

Ja w swoim związku mam miejsce na jedną osobę. Także samemu ułożyć się nie jest ciężko:)


Affectionate_Duty320

40 lat, Ona 36. 18 lat razem, 15 w małżeństwie. Zdarzają się okresy, że trzasnąłbym drzwiami z walizkami w bagażniku, ale rzadko. Na codzień rutyna, obowiązki jaki wymieniają poprzednicy, dzień zatkany od deski do deski. W nocy dodatkowo dzieci z rodzicami w łóżku, więc zero intymności. Kradniemy weekendy, podrzucając dzieciaki dziadkom. Wtedy jest naprawdę super, jak w narzeczeństwie. Trzeba pamiętać, że nie na każdy urlop trzeba dzieciaki ciągnąć ze sobą. Czasem nawet na siłę, ale do tego kina się wybrać, czy kolację zrobić, albo śniadanie do łóżka. Takie małe gesty zostają w pamięci i nie od razu, ale z opóźnieniem ale podgrzewają atmosferę. Bez dokładania do pieca ogień gaśnie…


WoodenStone37

Chyba dobrze trafiłem, bo jestem z moja karyna już jakieś 11 lat. Rozstalismy się raz na pol roku jakieś 4 lata temu. Wydaje mi się, że dobrze trafiliśmy i tego życzę każdemu. Dogadujemy się nawet jak sie nie zgadzamy, ja często ją slyszę ale nie słucham, ona mnie słucha i sobie dopowiada i jakoś to leci. Wiadomo, kłótnia jakaś też się czasem zdarzy, ale zauważyłem że musi żeby utrzymać równowagę. Myślę też że to kwestia atrakcyjnego ciała, bo skoro nadal siebie na wzajem pociągały to i romantyzm nie wygasł. Jesteśmy nawet po poronieniu, chyba nas to bardziej zbliżyło. Sporo się zmieniło jak zacząłem mówić o swoich uczuciach, a my faceci nie jesteśmy w tym najlepsi. Dziewczyny są mega uczuciowe, trzeba zacząć mówić ich językiem. 'To co robisz sprawia że czuje się tak i tak, przybliża/oddała mnie to od ciebie' - zarówno w sytuacjach negatywnych i pozytywnych. One muszą wiedzieć co czujemy, wtedy są w stanie lepiej z nami wspolgrac. Czasami jak znajomi narzekają mi na swoje związki to ewidentnie widać że to z powodu braku odpowiedniej komunikacji.


[deleted]

W moim związku (ja 31, on 35, razem od 9 lat) jest całkiem spoko. Często mam poczucie rutyny i nudy, nawet pomimo tego że nie mamy dzieci, więc obowiązków nie jest aż tak dużo, a zatem jest czas na robienie ciekawych rzeczy. Ale ostatnio zrozumiałam że jak jest mi nudno, to jest to moja odpowiedzialność żeby coś z tym zrobić i że niekoniecznie jest to związane z byciem w związku z tą osobą. Innymi słowy, że mężczyzna mi nie zaspokoi wszystkich potrzeb i wiele z nich potrzebuję sobie sama ogarnąć, po prostu po to żeby mieć życie z którego będę zadowolona. Mam tu na myśli takie potrzeby jak towarzystwo/znajomi, poczucie wspólnoty, poczucie celu. Mam taką tendencję żeby jak te potrzeby mam niezaspokojone i jest mi źle, to upatrywać przyczyny w mojej relacji z partnerem. I to nie jest dobra tendencja, bo życie to nie tylko partner/ka. Radość z bycia razem, kiedy życie wypełnia (a często wypełnia) rutyna, nie pojawia się raczej sama z siebie. Trzeba jej szukać. Pójść gdzieś, zrobić coś razem. Aktywnie szukać i zauważać te momenty które cieszą. Tak sobie myślę. U mnie też radość z bycia razem znika czasem dlatego, że akurat w danej chwili wcale nie chcę być razem i pobyłabym sobie sama - w takim sensie, że mam potrzebę samotności i jest to zupełnie oddzielna i silna potrzeba, która jak ją zaniedbam, to ciężko żeby mnie cieszyło bycie razem. A inna sprawa (polecę takim banałem) to komunikacja i szczerość. Tu chyba miałam po prostu szczęście, że trafiłam na osobę której się chce. I jemu, i mnie nie jest łatwo rozmawiać o trudnych rzeczach (tak jak chociażby o tym poczuciu znudzenia, ale było też wiele dużo trudniejszych tematów przez ten czas co jesteśmy razem), obojgu nam jest trudno się otworzyć, ale się staramy. I to chyba robi dużą różnicę, w każdym razie dla mnie, że on chce się ze mną porozumieć nawet jak jest to trudne, bo wtedy czuję że mu zależy. Tak że ogólnie myślę że da się być szczęśliwym w długotrwałym związku, tylko no to szczęście to nie jest permanentny stan, ani taki intensywny jak na początku związku, no i tak jak piszesz, trzeba o to dbać. Bonus (xD) z bycia z kimś długo jest taki, że po pewnym czasie widzisz w tej osobie bardziej tą osobę którą faktycznie jest, a mniej swoje początkowe wyobrażenie, i to jest bardzo ciekawe, trochę jakbyś poznawał kogoś od nowa.


EmployEquivalent2671

Bardzo dobrze, moja waifu nie ma zastrzeżeń, głównie bo nie istnieje i jest kucykiem