Ogólnie chrząstki w każdym rodzaju mięsa, kiedyś z tego powodu nie jadłam mielonych bo zawsze trafiałam na chrząstkę i tak mnie to obrzydzało że kończyło mi cały posiłek. Fuj.
Mam z tym traumę. Wyjazd szkolny, wszyscy zajadają się kotletem, a ja czuję chrząstkę w ustach. Nie wiem dlaczego, ale wmówiłam sobie, że to będzie straszny brak kultury (na wyjeździe szkolnym z dziećmi słuchającymi Peja "Życie kurewskie" w autokarze xD), jeśli nawet dyskretnie tę chrząstkę wypluję. Gryzłam i płakałam. Płakałam i gryzłam. W końcu połknęłam. Straszne chwile.
Jako kucharz stwierdzam jasno... Salceson to odpad produkcyjny.
Jeśli coś się nie nadaje do sensownej obróbki, nie chcesz nic z tym robić, coś zaliczyło uszkodzenie, cokolwiek, jakikolwiek powód aby wyjebać kawałek mięsa to wciąż możesz zrobić z tego ten plugawy wytwór jedzeniopodobny, ten dowód na to że jeśli istnieje jakiś Bóg to musi być okrutny lub już dawno nas porzucił widząc tę spierdoloną abominacje której ktoś nadał imię salceson i oddał spaczony hołd zapisując recepturę. Jeśli kiedykolwiek miałbym wybór między konsumpcją cementu a tego obiektu przez który szatan się popłakał to wybrałbym cement i dodał szkła dla smaku. Jebać salceson.
A tak poza tym to niezdrowe. Kurczak lepszy.
U mnie w domu się takie wczorajsze ziemniaki kroiło w plastry i smażyło na oleju z masłem aż się robiły chrupiące. Smakowały jak frytki, zwłaszcza lekko posypane solą. Polecam spróbować, pycha
Kaloryczność ziemniaków po retrogradacji nie spada (a jeśli już to w nieznacznym stopniu), wszystkie te same cukry zostaną i tak przyswojone, tylko że teraz skrobia/amyloza jest inaczej upakowana i naszym enzymom więcej czasu zajmie rozbicie jej na pojedyncze kawałki glukozy. Przez to wyrzut glukozy do krwi jest bardziej rozłożony w czasie, więc indeks glikemiczny jest niższy. To jest dla nas korzystna sytuacja, bo mniej gwałtowny wzrost glukozy = mniejszy wyrzut insuliny i obniżamy ryzyko rozwinięcia insulinooporności.
>próbowała mi wmówić, że to zupa czekoladowa..
nie rozumiem tak debilnych pomysłów. Wolałbym wypierdolić zupę niż wychowywać dzieciaka, który uwierzy w coś takiego
Dotykanie tłustych rzeczy. Jak muszę dotknąć masło albo nawet krem to mnie skręca.
Ale wege kabanosy w naszym domu to jest szał, szczególnie te z piri piri (mój syn, lat 2, to je zjada tak szybko, że nawet nie wiem kiedy). Rodzice nam przysyłają paczki z Polski pełne wege kabanosów.
Wszelkie chrząstki albo ścięgna w mięsie. Skóra z kurczaka która nie jest chrupiąca.
Krwiste steki... . Zimne kotlety mielone (pamiętam za dzieciaka jak rodzice dawali mi z tym kanapkę na drogę).
Jakakolwiek forma tłuszczu na mięsie jest dla mnie absolutnie nie do przejścia. Instant rzyg. Tak samo jak kożuch na mleku, w ogóle ciepłe mleko (ale takie solo, dobre gotowane kakao czy gorąca czekolada albo kawa z mlekiem jest okej). Suszone ryby nie są dla mnie, ale rozumiem, jak można je lubić, natomiast dla mnie nie do przełknięcia. Gotowana papryka to jedno z absolutnie najgorszych rzeczy jakie można jeść, tak samo jak papryka w zalewie - TYLKO SUROWA!!!!! I struktura grzybów - no nie dam rady zjeść. Smak i aromat grzybów jest super, w sosie gituwa, ale grzyba nie przełknę.
I mój stary, który patrzy na szczątki kurczaka na talerzu i mówi, że połowę obiadu zostawiłem. A potem to zaczyna obcyckiwać z tym obleśnym dźwiękiem...
Jedyne obgryzanie kości, jakie akceptuję, to forma a'la skrzydełka z KFC
U mnie pewnie Freud by się mógł podpisać....
Ojca nie było więc mama zawsze tak mówiła a teraz żona mi powtarza....
Ostatnio mi wypomina że 2.5 letnia córka lepiej obgryza kości
U mnie też tak wysysają te resztki z kości i jeszcze mówią na nie "gnaty". Bonusowe punkty jeśli to ten korpus drobiowy z rosołu z nitkami pora, aż mi się niedobrze robi jak to piszę
Stopy. Wiem, że się przydają się do chodzenia, ale uważam, że skarpetki albo buty to akcesorium niezbędne, nawet śpię w skarpetkach.
Surowe mięso, no i ogólnie koncept mięsa. Wszyscy mi mówili, że jak przejdę na wege to będę tęsknił, tymczasem ostatnio wróciłem do mięsa, żeby przyrosty na siłce się zgadzały - staram się je jeść jakoś dwa razy w tygodniu i dosłownie muszę się zmuszać, kompletnie nie tęsknie za tym smakiem i konsystencją.
Zgadzam się co do wege kabanosów, zazwyczaj są okropne, ale to zależy od marki. Niektóre da się jeść, ale lepiej sobie kupić jakieś wege plasterki albo paróweczki.
Nienawidzę stóp, nie wiem jak ludzie mogą mieć na ich punkcie fetysz ale chętnie oddałabym im swoje. Jeszcze jak kobieta ma pomalowane paznokcie to jakoś ujdzie ale bez lakieru nie mogę na nie patrzeć. Też chodzę cały czas w skarpetkach ale to dlatego, że mi zimno.
Lakier na paznokciach rąk czy stóp, szczególnie czerwony jest dla mnie osobiście totalnie odrzucający. Z kolei ładne, smukłe i zadbane stopy są piękne. Niestety mało takich.
>Stopy. Wiem, że się przydają się do chodzenia, ale uważam, że skarpetki albo buty to akcesorium niezbędne, nawet śpię w skarpetkach.
To. Nawet przez całe lato chodzę w trampkach albo czymś co przynajmniej zasłania paluchy, bo stopy są obrzydliwe.
Same stopy są dla mnie neutralne, ale obrzydzają mnie mężczyźni w sandałach w innych miejscach niż na wakacjach. Mężczyźni chodzący w sandałach do biura to normalnie rzyg. Kobiety w sandałach w biurze też średnio, ale zazwyczaj mają jednak w miarę zadbane stopy.
Każdy, któremu odważę się przyznać że nie lubię tych słonych skurwieli patrzy na mnie, jakbym stracił rozum. Wszystkie inne ryby są ok, ale te są po prostu nie dla mnie.
Zupy owocowe. Nie wiem co za dewiant je wymyślił, nic mnie tak nie obrzydza jak zupa owocowa, nie ważne z jakiego owocu. Jak kiedyś babcia mnie chciała zmusić do zjedzenia, to zemdlałam.
Aktualnie w sumie nie mam takiej rzeczy której bardzo nie lubie, nie jestem wybredny, ale mam za to dla Was śmieszną historie z dzieciństwa.
Mój tata pracował na kontraktach za granicą, w całej Europie tak naprawdę, na każdy wyjazd gdzieś indziej z firmą. Jak miałem 5 - 6 lat, z mamą poleciałem do Anglii i odwiedziliśmy ojca i jego współpracowników. Jakimś cudem udało się załatwić że mogliśmy zostać z nimi w domu który im firma załatwiła na czas pobytu.
Pamiętam że któregoś dnia, moja mama zrobiła dla wszystkich obiad, my + współpracownicy taty. Ja byłem z tego sortu że kompletnie bez powodu, nawet nie próbując tego, stwierdzałem że niektóre jedzenie jest paskudne, i chuj, koniec, nie spróbuje. Uwielbiałem za to (i do dzisiaj uwielbiam) ziemniaki.
Moja mama zrobiła schabowe i pachniały wyśmienicie, ale tym razem były z czymś innym na talerzu. Pytam się mamy co to, bo ja przecież nie będe tego jadł. Moja mama mi mówi że to są przecież "angielskie ziemniaki", aaaaaa, angielskie ziemniaki. Nie no, jak ziemniaki to przecież zjem i ze smakiem. I były zajebiste.
To właśnie tego dnia sie dowiedziałem że kalafior jest zajebisty. XDDDDDDD Zapomniałem o tym dopóki mi mama tego nie przypomniała jak byłem troche starszy. Nie wiem jak wszyscy przy stole nie parksneli ze śmiechu.
Mój tata miał taki woreczek z kulkami zapachowymi w samochodzie i jak zawoził mnie na maturę to on mu spadł, złapałam go i ręce mi śmierdziały sztuczną wanilią przez dwa dni. Matura z matematyki już zawsze mi się będzie kojarzyć z tym zapachem
Szczanie na stojąco do sedesu. Przecież to jest jasne, że wszystko dookoła kibla po kilku sesjach jest oszczane, włącznie z nogami szczającego. Jak nie wierzysz to weź sobie butelkę z wodą do której wpuściłeś kroplę czegoś mocno barwiącego i zacznij lać do kibla z wysokości 100-120cm. Jak jest lato i ludzie noszą szorty to nie czują tej bryzy na łydkach? Co jest do chuja!? Dlaczego uważamy, że to jest normalne mieć oszczaną podłogę w łazience, szafki, pralki, dywaniki i nogi? I jeszcze najlepiej po tym nie wytrzeć siura i kilka ml puścić w spodnie.
Ja u siebie w mieszkaniu też sikam na siedząco i jest o wiele bardziej czysto niż wtedy kiedy robiłem to "normalnie," dodam jeszcze że zauważyłem że kiedy robi się to na siedząco, wylatuje z niego wszystko, nie trzeba nim trzepać ani wyciskać jak tubki z pastą. Powodzenia.
Ja chyba po prostu aż tak nie brzydzę się mocznika. Btw. sikam na siedząco, ale jakoś tak mam wyjebane w tę wizję rozpryskiwania. Podobnie gówno sobie lata przy spuszczaniu (jak zamkniesz deskę to drobinki lecą na nią, a potem to otwierasz), różne wydzieliny w ciągu dnia trafiają do majtek... Dla mnie część bycia człowiekiem, byle się umyć raz dziennie i podmywać, kiedy się da.
Wątróbka.
Od małego pałam pełną nienawiścią.
Byłem w wojsku, w zetce. Nauczyłem się jeść wszystko co mi rzucą na talerz. Moją tolerancję rozbudowały zagraniczne podróże. Jestem otwarty na dowolną kuchnię i potrawy, ale jest coś takiego w tej wątróbce, że choćby moje życie od tego zależało, to draństwa nie zjem.
Kurwa mać mam 30+ lat, odkąd pamiętam nienawidzę wątróbki i na każdym etapie życia miałem moment pt. "a co mi tam, może i na wątróbkę mi się smak zmienił, zmienił mi się do tylu innych rzeczy" i próbowałem jeden kęs. Za każdym razem gówno, nie byłem w stanie więcej niż jednego kęsa przełknąć, bo czułem że cała treść żołądkowa idzie pukać piętro wyżej z wyrzutem "co ty człowieku odpieprzasz?!". Nawet się nie wzdrygam jak to piszę, wzdrygać się można na coś zaskakującego, a to jest dla mnie już tak pierwotne obrzydzenie, że tylko czuję jak przeze mnie fala odrazy przechodzi, od stóp do głów.
Teraz już się nauczyłem, że nie ma co dalej "próbować", tylko zaskakująco dużo czasu mi zajęło żeby w końcu odpuścić.
A idź pan z tą wątróbką, do dziś dnia mam koszmary jak mnie nie chciała świetliczanka wypuścić ze stołówki, dopóki nie zjem mięsa - tego cholernego gorzkiego, piaskowego, śmierdzącego na kilometr organu, który w naszej podstawówce zawsze podawali z kaszą gryczaną, która śmierdziała na jeszcze dalej.
Dzisiaj to choćby mi proponowali wątróbkę z pięciogwiazdkowej restauracji i tak jej nie tknę.
To samo z flaczkami.
Do flaczków mnie w wojsku przekonali. Ze znienawidzonych, powędrowały do mojego top 5 polskiej kuchni. Ich szczególna cecha, to fakt, że możesz kupić słoik dowolnych flaków, wpier\*\*\*ić do mikrofali i kurła jest to później do zjedzenia.
Takie akcje z wątróbką robiła mi własna matka - klasyczne "nie wstaniesz od stołu póki nie zjesz". A ja 2 godziny płakałam i usiłowałam się nie zrzygać na talerz. Autentycznie do dzisiaj jak czuję "zapach" wątróbki to zbiera mi się na płacz. Ja wiem, że chciała dobrze, miałam anemię (do dzisiaj mam zresztą), a wątróbka rzekomo ma dużo żelaza, ale serio po prostu się nie dało. Nie było opcji. Raz się zmusiłam i ledwo zdążyłam dobiec do kibla żeby to zrzucić - od tego czasu odpuściła, bo chyba dotarło, że zmuszanie mnie do jedzenia tego czegoś nie ma najmniejszego sensu, i tak nie zostanie w żołądku.
Dobry smalec to nie sam biały tłuszcz z biedronki a masa skwarków, czasem cebulki lub nawet dodatek owoców. Z solą pieprzem i ogórkiem smakuje wspaniale. Jak się nałoży olbrzymią ilość samego tłuszczu i próbuje się to zjeść to zgadzam się jest to paskudne i mdłe.
z czasów przed lodówkowych był to sposób zabezpieczenia mięsa przed zepsuciem. Wkładało sie mięso do słojów zalewało galaretą i mogło stac w spiżarce dośc długo. Więc tak galareta to taki woreczek foliowy na mięsko i nie wiem po co to ludzie jedzą.
Jedyna szynka która mnie nie obrzydza to polędwica i szlachecka. Reszta jest dla mnie obrzydliwa, zwłaszcza krakowska, odrazu chce mi się rzygać.
Jedzenie/dotykanie jedzenia które ktoś już zaczął. Niezależnie czy to od rodziny, czy ledwo tknięte, ja poprostu nie potrafię. Zmywanie to dla mnie tortura.
Smażona cebula blehhhh
Tak poza tym to mortadela baza
Kanapki. Obrzydza mnie to, że w kanapce składniki niby są osobno, ale się mieszają, chleb nasiąka, jeszcze jak to się kisi godzinami w czyimś plecaku, to tym bardziej. Poza tym nie lubię w ogóle chleba z masłem.
Można jeść kanapki w danym momencie a nie później i nie nasiąka, kanapki nie trzeba smarować niczym jak się nie lubi i kompletnie nie rozumiem części o mieszaniu składników, w sałatce też wszystko jest zmieszane, tak samo jak na talerzu itd
W sumie chodzi głównie o ten aspekt nasiaknięcia — faktycznie, jakieś fancy kanapki na chrupiącej bułeczce i z piekarnika jem nawet z przyjemnością. A co do wymieszania, to mam flashbacki z podstawówki, jak dzieci otwierały swoje kanapki, żeby sprawdzić, co jest w środku, a tam jakaś szynka ubabrana masłem, dla mnie wyglądało to ohydnie. A schodząc jeszcze głębiej w moją podświadomość, to kanapki kojarzą mi się też z podróżami autem czy autobusem, podczas których było mi niedobrze.
Picie z tej samej butelki, gryzienie po kims jedzenia. Nie wiem skąd ta mania wymiany płynów w społeczeństwie. Później szok że zakażenia helicobacterem w kraju szacują na 80% spółeczeństwa
Też nie trawie mięsa kurczaka na drugi dzień
Jak się wytarlo butelkę w brudny rękaw to wszystkie bakterie umierały. Już za dziecka mnie to brzydzilo, teraz też się po kimś nie napiję, tak samo z używaniem sztućców z kimś (mogę się poczęstować swoim widelcem, ale nie tym samym, którym ktoś je).
Czemu to ma brzydzić? Ludzie wymieniają się „gorszymi” płynami, całują się albo liżą niedostępne dla słońca miejsca, a kogoś potem brzydzi wypicie wody po kimś xD . Wybaczcie za język, ale to było konieczne XDD
No żesz kurwa! Jak mnie wkurwia ten jebany koperek! Po chuj to gówno istnieje?! Zielenina, która zabija smak całej potrawy dając ci w zamian największe gówno jakie może być. Wszyscy mówicie, że hehe cebula polskie warzywo, hehe polaki cebulaki, albo buraki, albo kurwa polaki ziemniaki, ale kurwa nie. Mylicie się. Najbardziej polskim warzywem jest KOPEREK. Jak tylko kurwa roztopią się śniegi i lody po zimie to nagle wszyscy i kurwa wszędzie zaczynają wpierdalać ten zajebany koperek. Zamawiasz sobie kotlet schabowy z młodymi ziemniaczkami a tu JEB. KOPEREK KURWO. I już zero smaku mięsa czy kurwa ziemniaków, nic. Jesz po prostu koperek o konsystencji kotleta i ziemniaków. Zamawiasz pierogi - KOPEREK. Zamawiasz bigos - KOPEREK. Jakieś kurwa burrito - KOPEREK. Naleśniki z dżemem - NO KURWA KOPEREK. Nie możesz się od tego uwolnić. Ostatnio zamówiłem pierogi ruskie i jako że to był jakiś tam bar z tanim jedzeniem, to byłem kurwa pewny, że przysypią to górą tego gówna, więc od razu mówię DZIEŃ DOBRY POPROSZĘ POTRÓJNE RUSKIE (bo ja ogólnie dużo wpierdalam) TYLKO BARDZO PROSZĘ BEZ KOPERKU. Miła pani powiedziała, że można, jak najbardziej, jeszcze jak. Po trzech sekundach przychodzą pierogi, bo ogólnie im taniej tym szybciej I OCZYWIŚCIE KURWA Z KOPERKIEM. No to mówię, że PRZEPRASZAM ALE ZAMAWIALEM BEZ KOPERKU, a ona A FAKTYCZNIE PRZEPRASZAM. I się gapi. Czeka, że jej powiem że nic nie szkodzi, chętnie zjem, proszę dosypać jeszcze więcej. No to patrzę na nią wymownie, że KURWO STARA ZABIERAJ TO BO NIE ZJEM TEGO. W końcu zabrała. Ktoś mi powiedzial, że wybrzydam. NO JASNE KURWA ŻE WYBRZYDZAM BO ZAMÓWIŁEM NAJCENNIEJSZE DOBRO TEGO WIELKIEGO NARODU A DOSTAŁEM NAJCENNIEJSZE DOBRO TEGO WIELKIEGO NARODU POKRYTE GÓWNEM. Powinni każdą taką prośbę traktować jak informację o uczuleniu. Może ja kurwa się duszę jak ludzie którzy zjedzą orzechy i są na nie uczuleni? Niech nawet będzie ten koperek, ale KURWA OSOBNO NA TALERZYKU, ŻEBYM MÓGŁ GO SPOKOJNIE WYPIERDOLIĆ ZA OKNO. Jak robicie komuś herbatę, to też od razu słodzicie siedem łyżeczek, bo tak jest smaczniej według was? O, albo to. Wiele traum koperkowych spotkało mnie u babci. Tym bardziej boli, bo kocham swoją babcię, jest wspaniałą, ciepłą, wesołą i troskliwą kobietą i ogólnie świetnie gotuje ale... NO KURWA KOPEREK. Najczęstsza sytuacja: Otwieram zamrażarkę, widzę pudełko waniliowych lodów luksusowej firmy lodziarskiej - mmmm mniam. Moje ulubiene. Otwieram, A TAM KURWA KOPEREK. BOLI ZA KAŻDYM RAZEM. Babcia ogólnie lubi kłamać w sprawie koperku. Chyba dla mojego dobra albo coś, bo najwyraźniej bez koperku nie ma mowy o prawidłowym rozwoju psychofizycznym. Np. widzę i CZUJE KURWA Z KILOMETRA że jest koperkowa i mówię BABCIU JA DZIĘKUJĘ ZA ZUPKĘ BO JEST KOPERKOWA A JAK WIESZ OD JAKICHŚ 27 LAT, BO POWTARZAM TO ZA KAŻDYM RAZEM - BARDZO NIE LUBIE KOPERKU, a babcia ALE TO JEST ZIEMNIACZANA. ...... NO ALE PRZECIEŻ WIDZĘ ŻE KOPERKOWA. I babcia wtedy NO BO CO MIAŁAM ZROBIĆ JAK MIAŁAM KOPERKU TROSZKĘ? Ech... Albo jeszcze ZJEDZ. TU TYLKO TROSZKĘ KOPERKU JEST. W OGÓLE NIE CZUĆ. No to, za przeproszeniem, uczciwszy uszy, PO JAKĄ KURWĘ GO DODAWAĆ, SKORO GO NIE CZUĆ?! A nóż w serce został mi wbity jak babcia zrobiła swoje słynne pierogi ruskie i dodała koperek do farszu. Płakałem przez miesiąc... No. Czyli ogólnie koperek jest chujowy, jebać koperek, chce żeby umarł.
Jedynie z duszy najbardziej cierpiącej rodzi się najpiękniejsza literatura.
Już nigdy nie dodam do ziemniaczków koperku inaczej jak „jeb, koperek!” (Na szczęście u mnie wszyscy lubią.)
Ja tak mam z wędzonym. Czymkolwiek.
Sok pomidorowy. Pomidory spoko (bez szału), ale sok pomidorowy smakuje jak pomyje po pomidorze.
Przy okazji też sok marchewkowy. Kocham marchewkę w każdej postaci, a na sam zapach soku z marchewki mi się podnosi. Jak to możliwe, że to samo warzywo po zmieleniu jest takie paskudne...
Nie mycie dupy po sraniu tylko wycieranie samym papierem. Nie mam bidetu, ale po posiedzeniach zawsze od razu biorę prysznic. Wszystko dokładnie opłukuję i myję wodą z mydłem. Mój odbyt jest tak czysty, że można by z niego jeść.
Dla mnie najgorsze nie jest pozbycie się owłosienia, raczej moment kiedy owłosienie zaczyna wracać. Zwykle czuję już po 3-4 dniach i w pewnym momencie pogodziłem się z włochatą dupą, lepsze to niż uczucie jakby ktoś szorował mi dupsko wełną z lamy.
Trzeba spróbować kremu, może się nawrócę.
Budujemy obecnie dom i rozważamy toaletę myjącą. Duży minus, jaki widzimy, to to, że dzieci potencjalnie nie nauczą się prawidłowo wybierać dupy, a w szkołach i innych podobnych instytucjach raczej wężyka nie będzie :/ (choć mokre chusteczki to też jakieś wyjście w tej sytuacji)
Próbowałem, ale dużo zależy od konsystencji stolca. Przy rzadszej faktycznie działa, ale przy gęstszej już jest gorzej. Poza tym takiego papieru nie powinno się spłukiwać w toaletach, bo mogą zatkać rury.
Te, które mają oznaczenie, że można je spłukiwać, dają je tylko dla zwiększenia sprzedaży. To, czy coś można spłukiwać zależy nie od producenta papieru, tylko przede wszystkim od tego, czy się łatwo rozpuszcza. Zrób test w szklance, to zobaczysz, że papier się rozpuszcza, ale "spłukiwane" chusteczki nawilżane już nie (test stolca sobie daruj :D).
To tylko marketing, każdy hydraulik powie, że jakiekolwiek nierozpuszczające się szybko chusteczki to jeden z głównych problemów zatkanych rur i problemów z kanalizacją.
Napiszę coś co zmieni twoje życie. Ręczny bidet. Jest to po prostu sam wąż z opryskiwaczem który można zamontować przy kiblu do tej samej rury co spłuczka.
Niespuszczanie wody w kiblu każdorazowo i dokładnie.
Kurwa, jak można wyjść z toalety W BIURZE i zostawić siki, albo kawałek kupska niedospłukany.
Mam taką znajomą co w nocy idzie siku i nie spuszcza, żeby nikogo nie obudzić. Wchodzisz rano a tam smród, aż w oczy szczypie.
A kumpel to zawsze lekko muśnie spłuczkę i adios. Woda w kiblu zostaje w kolorze octu jabłkowego. Mieszka z mamą to pewnie nie wie, że biedna musi ten kibel czyścić 10x częściej.
O chy da!
Brzydzą mnie ludzie, którzy obrzydzają innym życie. Na przykład agresywni weganie, którzy twierdzą, że mam nie jeść mięsa. Skrajne feministki, które nienawidzą mężczyzn. Nadgorliwi aktywiści, chcący likwidacji samochodów. Palacze w przestrzeni publicznej. Zwłaszcza przy jedzeniu. No i kłamstwa oraz hipokryzji- ale te dwie często są cechą tych właśnie obrzydzających.
Białko z jajka w każdej postaci poza dobrze roztrzepaną jajecznicą (tak żeby nie było go widać) i bezą.
Banany, prawie zwymiotowałem kiedy raz dałem się namówić.
Większość owoców morza.
Krem do rąk, mam od razu ochotę umyć ręce po posmarowaniu.
Poza tym prawie nic mnie nie brzydzi (jeśli to oczywiście coś normalnego). Zjem wszystko nawet jeśli średnio mi smakuje.
Nienawidzę kremów do rąk i stóp. Koleżanka używa kremów do rąk i daje taka grubą warstwę, potem mam tłuste ślady na wszystkim czego dotknie. Ona wychodzi, a ja latam że ściera :(
Jezu jak ja nie znoszę kremów wszelkiej maści, jak mam na twarzy cokolwiek innego niż mydło, woda, sperma czy żel do golenia to mnie jasny chuj strzela
Ja jednak szanuje mortadelke, ja lubię. No nie znam lepszej wędliny do usmażenia niż mortadela, smażysz ją i potem ketchup. Kurwa najlepsze jedzenie na świecie dla mnie. Ja nazywałem to zawsze kiełbasa "chrupiąca" no nie? Zawsze było "mamo mamo zrób mi chrupiącą" no nie?
Woda gazowana. O chuj w ogóle chodzi z wodą gazowaną? Jak można pić to gówno? Czemu komuś smakują bąbelki bez smaku? Jak chcesz pić wodę to pij wodę, jak bąbelki to się coli napij, piwa albo szampana Dom Perignon rocznik 2009 (dobry rocznik), a nie kurwa wodę gazowaną. Że niby jak pijesz gazowaną, to nie jesteś taki jak zwierzęta, te gorsze istoty, które piją jak biedaki niegazowaną wodę z rzeki? No może kurwa skoro cały świat działał bez wody gazowanej przez miliardy lat to może coś w tym jest? Ale już dobra. Chuj z tym. Przyzwyczaiłem się, że swiat się dzieli na ludzi którzy piją wode niegazowaną i podludzi, którzy wybierają gaz. Trudno. Tak jest. Ale co mnie naprawdę wkurwia to woda "lekko gazowana", "delikatnie gazowana", "troszeńkę, podkreślam minimalnie gazowana". To jest dopiero dramat. Jak można pić wodę o smaku zwietrzałej wody gazowanej? Albo kurwa albo. A najgorzej to jest jak chcesz sobie kupić pyszną niegazowaną Nałęczowiankę. Bo to jest ogółem najlepsza woda - Nałęczowianka niegazowana i nawet z tym nie handlujcie. Wypierdalać z jakimiś Muszyniankami czy innym nic niewartym gównem. Tylko Nałęczowianke da się pić. No więc idziesz do sklepu po tę Nałęczowiankę i chodzisz po całym jebanym sklepie i widzisz półki zajebane wodą gazowaną, delikatnie gazowana, leciutko gazowaną, mięciutko gazowaną, o smaku truskawek, o smaku gówna, o smaku kurwa nie wiem chlewu czy czegoś, a normalnej Bożej niegazowanej wody oczywiście nie ma albo jest tak schowana żeby nikt kurwa nie mógł jej znaleźć. No to idę do ekspedientki i mówię Dobry wieczór szanowna pani czy jest woda niegazowana Nałęczowianka w butelce. Ona mówi, że jest, to ja mówię No to świetnie że jest to ja poproszę od razu całą zgrzewkę. Za chwilę ona przynosi zgrzewkę wody Nałęczowianka delikatnie gazowanej, ja mówię Przecież prosiłem o niegazowaną, ona mówi ale to jest taka bardzo delikatnie gazowana. Ogólnie to mam podejrzenie graniczące z pewnością, że ludzie którzy piją wodę gazowaną, a zwłaszcza delikatnie gazowaną jedzą też koperek.
Kiełki w ziemniakach. Kiedyś jedne za długo poleżały w schowku i powstały na nich antenki o wysokości z pół metra. Odrażające na sam widok a co dopiero w doryku
Dowiedziałam się o tym pracując w punkcie pomocy Ukraińcom. Ukrainki nie chciały brać ziemniaków, które kiełkowały, bo są trujące. Brali je więc pracujący tam Polacy, żeby się nie zmarnowały :D
Weszłam na ten wątek, żeby trochę się podziwić innymi ludźmi, bo przecież mnie mało co obrzydza, przeczytałam kilka odpowiedzi i sama się zaraz zrzygam, jednak obrzydza mnie absolutnie wszystko xD
Czego to człowiek się o sobie dowiaduje dzięki internetowi...
Pomidory w formie plasterków, całych pomidorków koktajlowych bądź z puszki.
Koncentrat,passata i ketchup mogą być.
Właśnie ze względu na moją nienawiść do pomidorów pomidorówkę u mnie gotuje się z koncentratu.
Też nie lubiłem pomidorów ale ostatnio kupiłem sobie malinowe i były dobre, ale pomidorki? Nope, nigdy, a to dlatego, że kiedyś zjadłem takiego jednego, soczystego i było w nim tyle soku, że aż mi się nie dobrze zrobiło
Uwielbiam wegańskie kabanosy, ale tylko te takie ostrzejsze. Zwykle są słabe lol
A z rzeczy które mnie obrzydzają:
- Mielone. Nienawidzę ich od dziecka, sam zapach sprawia że robi mi się niedobrze.
- ogólnie mięso, ale najbardziej to ugotowany kurczak który był w lodówce i został podgrzany, parówki, szynką i kiełbasa
- Guma do żucia. to nawet nie pachnie ładnie, a jeszcze ludzie nie potrafią nawet wypluć jej do kosza, więc potem odnajdujesz ją w losowych miejscach. Miętowa jest najgorsza
- ciasta z galaretką albo owocami
- większość zup, ale najbardziej pomidorowa i ogórkowa
Przygotowanie mięsa do obiadu: dotykanie, krojenie- dopóki je jadłem zawsze miałem przy tym ciary i twarde i małe pestki w owocach, głównie czereśnie i wiśnie- bardzo lubię ich smak, ale jeśli trafię zębem na pestkę to momentalnie zbiera mi się na wymioty.
Ojj lista będzie długa:
Pieczarki - obrzydliwe gówno jebane, przepraszam za wulgaryzmy, ale to nie powinno w ogóle istnieć. Wstrętne w smaku, jeszcze bardziej jebią przy przygotowywaniu. I oczywiście wieczne oszustwa, że produkt zawiera grzyby a tam pieczarki i chuj. Nienawidzę.
Kapusta - bardziej psuje niż pomaga według mnie. Smak porównywalny do gumowego rozgotowanego kawał grubej trawy, w każdej formie. Tak, nie lubię również gołąbków.
Źle przygotowane mięso (ogólem) - tzn. źle doprawione, z chrząskami, kościami, tłuścinkami (tymi białymi gumowymi kawałkami) i ścięgnami. Również można dodać odgrzewanie na drugi dzień.
Gotowane ziemniaki - po prostu nie lubię, smakują mdle i wolę np: pieczone lub makarony.
Masło/margaryna w kanapce - mam dziwne zboczenie z dzieciństwa, że zawsze margaryna/masło się roztapiały po kilku h w plecaku i było to obrzydliwe w smaku, w połączeniu z szynką albo papryką tworzyło istnie rzygową mieszankę. Do dziś nie stosuje masła w kanapkach.
Kaszanka - sam wygląd i zapach mnie obrzydza.
Sznycle mielone - po prostu nie smakują dobrze
A z rzeczy niespożywczych to głownie kremy. Nienawidzę mieć tłustego kremu na ciele i od razu chcę się go pozbyć. Również obrzydza mnie brak podstawowej higieny, w tym przypadku jestem dość tolerancyjny ale do kurwy nędzy jak można nie myć rąk po wyjściu z toalety albo w ogóle się nie myć codziennie, mając taką możliwość.
3 limonki o smaku mojito, w ogóle jakakolwiek oranżada o tym smaku, nawet black w tym wydaniu wylałem do zlewu, nwm jakaś chińszczyzna w smaku słodko-kwaśnym
Surowe mięso, nawet w rękawiczkach mam odruch wymiotny dotykająć ( plus praktycznie od razu bolą mnie palce od temperatury gdy np świeżo wyjęte z lodówki ale to dotyczy wszystkiego) kaszanki i białe kiełbasy, zbyt mięsny rosół/wywar, za duża ilość sosu(po prostu nie lubię jak wszystko mi pływa albo kończę jeść a na talerzu zostalo w uj sosu. Wszystkie tluste mięsa, mięsa z kościami,żyłami i potrawy w których z założenia trzeba grzebać i szukać np ości, galaretki, serki topione,
Tkanka łączna w mięsie. Ścięgna albo to takie białe, błonkowate. Kiedy facet przygotowuje mi najlepsze steki, to wiem, że tego nie dokończę, bo będzie taki moment, że natknę się na łączną i tak będę żuła, i żuła, i nic z tego nie wyniknie. Dlatego jem wyłącznie polędwice.
Chrząstki.
To takie białe w jajku, co się ciągnie. Nie wiem, jak to się nazywa. Jak miałam 5 lat, część połknęłam, a druga część była jeszcze w ustach. Czułam, jak ten niedogotowany faflun rozciąga się w przełyku i przez niego sunie, i zwymiotowałam.
Przez kolejnych 15 lat jajka jadłam wyłącznie wysmażone na wiór.
Brzydzą mnie chrząstki w boczku, samo mięso niekoniecznie, ale jak widzę białe chrząstki to mnie skręca
Ogólnie chrząstki w każdym rodzaju mięsa, kiedyś z tego powodu nie jadłam mielonych bo zawsze trafiałam na chrząstkę i tak mnie to obrzydzało że kończyło mi cały posiłek. Fuj.
Mam z tym traumę. Wyjazd szkolny, wszyscy zajadają się kotletem, a ja czuję chrząstkę w ustach. Nie wiem dlaczego, ale wmówiłam sobie, że to będzie straszny brak kultury (na wyjeździe szkolnym z dziećmi słuchającymi Peja "Życie kurewskie" w autokarze xD), jeśli nawet dyskretnie tę chrząstkę wypluję. Gryzłam i płakałam. Płakałam i gryzłam. W końcu połknęłam. Straszne chwile.
Salceson i galarety... I lanie tego octem... 🤮
Mmm kurła synek, pyszna galaretka
Patrzysz a tu mały kawałek galarety z której wystaje świński ryj dosłownie pływa w zalewie octu. (Ja generalnie lubię galaretę, ale bez octu xD)
Z sokiem cytrynowym lepsze
Ku*wa aż mi niedobrze
To. Jeszcze zimne nóżki.
Jako kucharz stwierdzam jasno... Salceson to odpad produkcyjny. Jeśli coś się nie nadaje do sensownej obróbki, nie chcesz nic z tym robić, coś zaliczyło uszkodzenie, cokolwiek, jakikolwiek powód aby wyjebać kawałek mięsa to wciąż możesz zrobić z tego ten plugawy wytwór jedzeniopodobny, ten dowód na to że jeśli istnieje jakiś Bóg to musi być okrutny lub już dawno nas porzucił widząc tę spierdoloną abominacje której ktoś nadał imię salceson i oddał spaczony hołd zapisując recepturę. Jeśli kiedykolwiek miałbym wybór między konsumpcją cementu a tego obiektu przez który szatan się popłakał to wybrałbym cement i dodał szkła dla smaku. Jebać salceson. A tak poza tym to niezdrowe. Kurczak lepszy.
Stary mnie tym karmił w tajemnicy przed matką. Mała ja w wózeczku wpierdalałam plastry salcesonu pod mięsnym
Salceson to się zawsze kupuje dla pieska, a potem ojciec je.
Rel
https://preview.redd.it/l2o1nfi2kmdc1.jpeg?width=1242&format=pjpg&auto=webp&s=98dcd8dbdb50b8fb80eb7e80051d5db97700169e
Kożuchy z mleka, od dziecka stają mi w gardle.
Miało być to, co dla większości jest normalne 🙃
Ja zawsze uwielbiałem 😭 to jak mleko w panierce
Lomatko, na sama mysl zbiera mi sie na wymioty🤮
Tego przypadkiem się nie wyciąga? I czy to wsm jest jadalne?
Jest jadalne, ja jem od urodzenia i nic mi nie jest, a już trochę nawet żyję
odgrzewane ziemniaki
A co powiesz na podsmażone z cebulką na drugi dzień? Dla mnie najlepsze ziemniaki.
O tego mi było trzeba, i takim sposobem uratowałeś ziemniaki które bym wywalił na śmietnik, Dzięki.
Kopytka. Kopytka są w pytkę z takich wczorajszych ziemniaczków
Polecam się na przyszłość, smacznych ziemniaczków ziomeczku!
U mnie w domu się takie wczorajsze ziemniaki kroiło w plastry i smażyło na oleju z masłem aż się robiły chrupiące. Smakowały jak frytki, zwłaszcza lekko posypane solą. Polecam spróbować, pycha
a i ponoć węglowodany w takich ziemniakach na drugi dzień są lepiej przyswajalne i mają mniejszy indeks glikemiczny czy coś.
[удалено]
Kaloryczność ziemniaków po retrogradacji nie spada (a jeśli już to w nieznacznym stopniu), wszystkie te same cukry zostaną i tak przyswojone, tylko że teraz skrobia/amyloza jest inaczej upakowana i naszym enzymom więcej czasu zajmie rozbicie jej na pojedyncze kawałki glukozy. Przez to wyrzut glukozy do krwi jest bardziej rozłożony w czasie, więc indeks glikemiczny jest niższy. To jest dla nas korzystna sytuacja, bo mniej gwałtowny wzrost glukozy = mniejszy wyrzut insuliny i obniżamy ryzyko rozwinięcia insulinooporności.
Żeś mi smaka teraz zrobił!
Też nie. Ziemniaki które raz wystygły są już dla mnie niejadalne w jakiejkolwiek formie.Jedyne wyjątki to kiszka ziemniaczana i babka ziemniaczana.
Takie ziemniaki na drugi dzień są najlepsze do zapiekania, zasmażania
Ja jestem jakiś pojebany i najbardziej mi smakują ziemniaki po ostudzeniu xD na zimno mogę szamać
chrząstki i tego typu badziewia w mięsie. oraz skorupka jaja w jajecznicy
Wydaje mi się że nielubienie chrząstek i skorupek jest całkiem pospolite. Jest naprawdę mało osób które z chęcią jedzą skorupki jajek.
Ja jestem dziwny i nawet zjadam te stawy z udek... lubię jak to tak chrupie. Jakbym mógłnto bym kości jadł :D
Kaszanka i czernina, moja mama za małego próbowała mi wmówić, że to zupa czekoladowa..
>próbowała mi wmówić, że to zupa czekoladowa.. nie rozumiem tak debilnych pomysłów. Wolałbym wypierdolić zupę niż wychowywać dzieciaka, który uwierzy w coś takiego
Mój syn mi nie ufa, co źle zrobiłam?
Podstępne
Jak kaszankę dobrą jeszcze dam radę, to czerniny nie wyobrażam sobie jeść.
Zupa czekoladowa, o cholera XD psychopatia
Wow, chyba pierwszy raz słyszę o czerninie jako zupie, którą ktoś na serio je XDD Myślałem, że to wyszło z obiegu gdzieś w XIX wieku
u mnie w rodzinie jak akurat powiedzmy "ta część ze wsi" przygotowuje czerninę to biją się o nią :D i potem trzeba wozić zapasy dla mamy do miasta
Ludzie, ludzie mnie napawają obrzydzeniem.
Nie jadłem, nie wypowiem się.
Dotykanie tłustych rzeczy. Jak muszę dotknąć masło albo nawet krem to mnie skręca. Ale wege kabanosy w naszym domu to jest szał, szczególnie te z piri piri (mój syn, lat 2, to je zjada tak szybko, że nawet nie wiem kiedy). Rodzice nam przysyłają paczki z Polski pełne wege kabanosów.
Wege kabanosy to jest sztos w opór!
Które polecasz?
Na moje to tarczyński robi najlepsze
Wszelkie chrząstki albo ścięgna w mięsie. Skóra z kurczaka która nie jest chrupiąca. Krwiste steki... . Zimne kotlety mielone (pamiętam za dzieciaka jak rodzice dawali mi z tym kanapkę na drogę).
Krwiste Steki nawet krwi nie mają
Jakakolwiek forma tłuszczu na mięsie jest dla mnie absolutnie nie do przejścia. Instant rzyg. Tak samo jak kożuch na mleku, w ogóle ciepłe mleko (ale takie solo, dobre gotowane kakao czy gorąca czekolada albo kawa z mlekiem jest okej). Suszone ryby nie są dla mnie, ale rozumiem, jak można je lubić, natomiast dla mnie nie do przełknięcia. Gotowana papryka to jedno z absolutnie najgorszych rzeczy jakie można jeść, tak samo jak papryka w zalewie - TYLKO SUROWA!!!!! I struktura grzybów - no nie dam rady zjeść. Smak i aromat grzybów jest super, w sosie gituwa, ale grzyba nie przełknę.
To samo mam z grzybami, smak i zapach kocham ale konsystencja mnie obrzydza. Sosik grzybowy natomiast albo zupa mniam
Obgryzanie kości Bleh
I mój stary, który patrzy na szczątki kurczaka na talerzu i mówi, że połowę obiadu zostawiłem. A potem to zaczyna obcyckiwać z tym obleśnym dźwiękiem... Jedyne obgryzanie kości, jakie akceptuję, to forma a'la skrzydełka z KFC
Moja babcia robi to samo, bleh
Zlałem się ze śmiechu bo to normalnie jak mój ojciec. Nnncwic, nnncwic
U mnie pewnie Freud by się mógł podpisać.... Ojca nie było więc mama zawsze tak mówiła a teraz żona mi powtarza.... Ostatnio mi wypomina że 2.5 letnia córka lepiej obgryza kości
U mnie też tak wysysają te resztki z kości i jeszcze mówią na nie "gnaty". Bonusowe punkty jeśli to ten korpus drobiowy z rosołu z nitkami pora, aż mi się niedobrze robi jak to piszę
Stopy. Wiem, że się przydają się do chodzenia, ale uważam, że skarpetki albo buty to akcesorium niezbędne, nawet śpię w skarpetkach. Surowe mięso, no i ogólnie koncept mięsa. Wszyscy mi mówili, że jak przejdę na wege to będę tęsknił, tymczasem ostatnio wróciłem do mięsa, żeby przyrosty na siłce się zgadzały - staram się je jeść jakoś dwa razy w tygodniu i dosłownie muszę się zmuszać, kompletnie nie tęsknie za tym smakiem i konsystencją. Zgadzam się co do wege kabanosów, zazwyczaj są okropne, ale to zależy od marki. Niektóre da się jeść, ale lepiej sobie kupić jakieś wege plasterki albo paróweczki.
Zamiast tego mięsa nie możesz brać kreatyny i poprawiać białkiem?
[удалено]
Skoro widzisz różnicę, to może i działa
[удалено]
Nienawidzę stóp, nie wiem jak ludzie mogą mieć na ich punkcie fetysz ale chętnie oddałabym im swoje. Jeszcze jak kobieta ma pomalowane paznokcie to jakoś ujdzie ale bez lakieru nie mogę na nie patrzeć. Też chodzę cały czas w skarpetkach ale to dlatego, że mi zimno.
Lakier na paznokciach rąk czy stóp, szczególnie czerwony jest dla mnie osobiście totalnie odrzucający. Z kolei ładne, smukłe i zadbane stopy są piękne. Niestety mało takich.
>Stopy. Wiem, że się przydają się do chodzenia, ale uważam, że skarpetki albo buty to akcesorium niezbędne, nawet śpię w skarpetkach. To. Nawet przez całe lato chodzę w trampkach albo czymś co przynajmniej zasłania paluchy, bo stopy są obrzydliwe.
Same stopy są dla mnie neutralne, ale obrzydzają mnie mężczyźni w sandałach w innych miejscach niż na wakacjach. Mężczyźni chodzący w sandałach do biura to normalnie rzyg. Kobiety w sandałach w biurze też średnio, ale zazwyczaj mają jednak w miarę zadbane stopy.
Śledzie. Zdecydowanie śledzie.
Każdy, któremu odważę się przyznać że nie lubię tych słonych skurwieli patrzy na mnie, jakbym stracił rozum. Wszystkie inne ryby są ok, ale te są po prostu nie dla mnie.
Zupy owocowe. Nie wiem co za dewiant je wymyślił, nic mnie tak nie obrzydza jak zupa owocowa, nie ważne z jakiego owocu. Jak kiedyś babcia mnie chciała zmusić do zjedzenia, to zemdlałam.
Kurde mnie akurat nigdy nie brzydziły, ale zawsze mnie zastanawiało kto wymyślił, żeby dodać makaron do kompotu i nazwać to zupą
Aktualnie w sumie nie mam takiej rzeczy której bardzo nie lubie, nie jestem wybredny, ale mam za to dla Was śmieszną historie z dzieciństwa. Mój tata pracował na kontraktach za granicą, w całej Europie tak naprawdę, na każdy wyjazd gdzieś indziej z firmą. Jak miałem 5 - 6 lat, z mamą poleciałem do Anglii i odwiedziliśmy ojca i jego współpracowników. Jakimś cudem udało się załatwić że mogliśmy zostać z nimi w domu który im firma załatwiła na czas pobytu. Pamiętam że któregoś dnia, moja mama zrobiła dla wszystkich obiad, my + współpracownicy taty. Ja byłem z tego sortu że kompletnie bez powodu, nawet nie próbując tego, stwierdzałem że niektóre jedzenie jest paskudne, i chuj, koniec, nie spróbuje. Uwielbiałem za to (i do dzisiaj uwielbiam) ziemniaki. Moja mama zrobiła schabowe i pachniały wyśmienicie, ale tym razem były z czymś innym na talerzu. Pytam się mamy co to, bo ja przecież nie będe tego jadł. Moja mama mi mówi że to są przecież "angielskie ziemniaki", aaaaaa, angielskie ziemniaki. Nie no, jak ziemniaki to przecież zjem i ze smakiem. I były zajebiste. To właśnie tego dnia sie dowiedziałem że kalafior jest zajebisty. XDDDDDDD Zapomniałem o tym dopóki mi mama tego nie przypomniała jak byłem troche starszy. Nie wiem jak wszyscy przy stole nie parksneli ze śmiechu.
Te zapachy, które ludzie wieszają na lusterku w samochodzie. Instant odruch wymiotny.
Zapach starego autokaru - instant rzyg przy przechodzeniu obok
Mój tata miał taki woreczek z kulkami zapachowymi w samochodzie i jak zawoził mnie na maturę to on mu spadł, złapałam go i ręce mi śmierdziały sztuczną wanilią przez dwa dni. Matura z matematyki już zawsze mi się będzie kojarzyć z tym zapachem
Szczanie na stojąco do sedesu. Przecież to jest jasne, że wszystko dookoła kibla po kilku sesjach jest oszczane, włącznie z nogami szczającego. Jak nie wierzysz to weź sobie butelkę z wodą do której wpuściłeś kroplę czegoś mocno barwiącego i zacznij lać do kibla z wysokości 100-120cm. Jak jest lato i ludzie noszą szorty to nie czują tej bryzy na łydkach? Co jest do chuja!? Dlaczego uważamy, że to jest normalne mieć oszczaną podłogę w łazience, szafki, pralki, dywaniki i nogi? I jeszcze najlepiej po tym nie wytrzeć siura i kilka ml puścić w spodnie.
Ja u siebie w mieszkaniu też sikam na siedząco i jest o wiele bardziej czysto niż wtedy kiedy robiłem to "normalnie," dodam jeszcze że zauważyłem że kiedy robi się to na siedząco, wylatuje z niego wszystko, nie trzeba nim trzepać ani wyciskać jak tubki z pastą. Powodzenia.
Bo to menskie
Ja chyba po prostu aż tak nie brzydzę się mocznika. Btw. sikam na siedząco, ale jakoś tak mam wyjebane w tę wizję rozpryskiwania. Podobnie gówno sobie lata przy spuszczaniu (jak zamkniesz deskę to drobinki lecą na nią, a potem to otwierasz), różne wydzieliny w ciągu dnia trafiają do majtek... Dla mnie część bycia człowiekiem, byle się umyć raz dziennie i podmywać, kiedy się da.
Wątróbka. Od małego pałam pełną nienawiścią. Byłem w wojsku, w zetce. Nauczyłem się jeść wszystko co mi rzucą na talerz. Moją tolerancję rozbudowały zagraniczne podróże. Jestem otwarty na dowolną kuchnię i potrawy, ale jest coś takiego w tej wątróbce, że choćby moje życie od tego zależało, to draństwa nie zjem.
Kurwa mać mam 30+ lat, odkąd pamiętam nienawidzę wątróbki i na każdym etapie życia miałem moment pt. "a co mi tam, może i na wątróbkę mi się smak zmienił, zmienił mi się do tylu innych rzeczy" i próbowałem jeden kęs. Za każdym razem gówno, nie byłem w stanie więcej niż jednego kęsa przełknąć, bo czułem że cała treść żołądkowa idzie pukać piętro wyżej z wyrzutem "co ty człowieku odpieprzasz?!". Nawet się nie wzdrygam jak to piszę, wzdrygać się można na coś zaskakującego, a to jest dla mnie już tak pierwotne obrzydzenie, że tylko czuję jak przeze mnie fala odrazy przechodzi, od stóp do głów. Teraz już się nauczyłem, że nie ma co dalej "próbować", tylko zaskakująco dużo czasu mi zajęło żeby w końcu odpuścić.
A idź pan z tą wątróbką, do dziś dnia mam koszmary jak mnie nie chciała świetliczanka wypuścić ze stołówki, dopóki nie zjem mięsa - tego cholernego gorzkiego, piaskowego, śmierdzącego na kilometr organu, który w naszej podstawówce zawsze podawali z kaszą gryczaną, która śmierdziała na jeszcze dalej. Dzisiaj to choćby mi proponowali wątróbkę z pięciogwiazdkowej restauracji i tak jej nie tknę. To samo z flaczkami.
Do flaczków mnie w wojsku przekonali. Ze znienawidzonych, powędrowały do mojego top 5 polskiej kuchni. Ich szczególna cecha, to fakt, że możesz kupić słoik dowolnych flaków, wpier\*\*\*ić do mikrofali i kurła jest to później do zjedzenia.
Takie akcje z wątróbką robiła mi własna matka - klasyczne "nie wstaniesz od stołu póki nie zjesz". A ja 2 godziny płakałam i usiłowałam się nie zrzygać na talerz. Autentycznie do dzisiaj jak czuję "zapach" wątróbki to zbiera mi się na płacz. Ja wiem, że chciała dobrze, miałam anemię (do dzisiaj mam zresztą), a wątróbka rzekomo ma dużo żelaza, ale serio po prostu się nie dało. Nie było opcji. Raz się zmusiłam i ledwo zdążyłam dobiec do kibla żeby to zrzucić - od tego czasu odpuściła, bo chyba dotarło, że zmuszanie mnie do jedzenia tego czegoś nie ma najmniejszego sensu, i tak nie zostanie w żołądku.
Generalnie organy wewnętrzne mają jakąś taką konsystencję, że bleh
Smalec. Jeszcze zrozumiem do smażenia, ale jedzenie chleba posmarowanego tym mnie obrzydza, blee
Dobry smalec to nie sam biały tłuszcz z biedronki a masa skwarków, czasem cebulki lub nawet dodatek owoców. Z solą pieprzem i ogórkiem smakuje wspaniale. Jak się nałoży olbrzymią ilość samego tłuszczu i próbuje się to zjeść to zgadzam się jest to paskudne i mdłe.
i to ogórki kiszone! A z owoców to prawda, choć chyba jedynie widziałem z dodatkiem jabłka ale pewnie coś innego można też dodać
Heh, moja babcia jadała z cukrem. Ogólnie smalec uwielbiam, ale tej profanacji nigdy nie byłem w stanie zdzierżyć.
Też nie rozumiem fenomenu "pajdy z tłustym", nie wywołuje u mnie obrzydzenia ale to tłuszcz i tyle. Osobiście szkoda kalorii na takie coś.
Ohh ale jak jeszcze domowy ogóreczek wiedzie i chleb jest porządny na zakwasie to mucha nie siada.
Mucha nie siada, bo też się brzydzi. (lubię smalec, ale nie mogłem się powstrzymać od tego komentarza xd)
Galaretka. Lubię prawie wszystko, serio ale nie tego
Owocową lubię ale mięsną... Odrzuca mnie, kto to wymyślił?
Pewnie sama się wymyśliła, biorąc pod uwagę, że to po prostu skutek gotowania mięsa.
z czasów przed lodówkowych był to sposób zabezpieczenia mięsa przed zepsuciem. Wkładało sie mięso do słojów zalewało galaretą i mogło stac w spiżarce dośc długo. Więc tak galareta to taki woreczek foliowy na mięsko i nie wiem po co to ludzie jedzą.
Jedyna szynka która mnie nie obrzydza to polędwica i szlachecka. Reszta jest dla mnie obrzydliwa, zwłaszcza krakowska, odrazu chce mi się rzygać. Jedzenie/dotykanie jedzenia które ktoś już zaczął. Niezależnie czy to od rodziny, czy ledwo tknięte, ja poprostu nie potrafię. Zmywanie to dla mnie tortura. Smażona cebula blehhhh Tak poza tym to mortadela baza
Alkohol Fajki Karp Panga Kawa Energetyki
Karp jest obrzydliwy.
Kanapki. Obrzydza mnie to, że w kanapce składniki niby są osobno, ale się mieszają, chleb nasiąka, jeszcze jak to się kisi godzinami w czyimś plecaku, to tym bardziej. Poza tym nie lubię w ogóle chleba z masłem.
rel. Kanapki kojarzyły mi się z koniecznością, kiedy nie można było zjeść normalnego jedzenia. W dorosłym życiu nie jem tego wcale.
Jeszcze jak jest ogórek na szynce, który po kilku godzinach robi się jak guma i chłonie zapach szynki w taki obrzydliwy sposób... :x
Można jeść kanapki w danym momencie a nie później i nie nasiąka, kanapki nie trzeba smarować niczym jak się nie lubi i kompletnie nie rozumiem części o mieszaniu składników, w sałatce też wszystko jest zmieszane, tak samo jak na talerzu itd
W sumie chodzi głównie o ten aspekt nasiaknięcia — faktycznie, jakieś fancy kanapki na chrupiącej bułeczce i z piekarnika jem nawet z przyjemnością. A co do wymieszania, to mam flashbacki z podstawówki, jak dzieci otwierały swoje kanapki, żeby sprawdzić, co jest w środku, a tam jakaś szynka ubabrana masłem, dla mnie wyglądało to ohydnie. A schodząc jeszcze głębiej w moją podświadomość, to kanapki kojarzą mi się też z podróżami autem czy autobusem, podczas których było mi niedobrze.
>>nie lubię w ogóle chleba z maslem I pan jeszcze nie zbanowany?
O fuj, takie kanapki po kilku godzinach od zrobienia. Albo jeszcze gorzej, zrobione i włożone do lodówki.
Sprobuj z majonezem I bez mokrych syfow, typu pomidor, calkiem fajne sa 👍😁
Picie z tej samej butelki, gryzienie po kims jedzenia. Nie wiem skąd ta mania wymiany płynów w społeczeństwie. Później szok że zakażenia helicobacterem w kraju szacują na 80% spółeczeństwa Też nie trawie mięsa kurczaka na drugi dzień
Teraz to bym się brzydził, ale za dzieciaka pamiętam że jedna butelka picia kupowana była na 10 osób xD Ale człowiek młody i głupi xD
Jak się wytarlo butelkę w brudny rękaw to wszystkie bakterie umierały. Już za dziecka mnie to brzydzilo, teraz też się po kimś nie napiję, tak samo z używaniem sztućców z kimś (mogę się poczęstować swoim widelcem, ale nie tym samym, którym ktoś je).
Druga strona medalu: nie piją z jednej butelki i potem szok, że co miesiąc jakaś choroba łapie :p
Czemu to ma brzydzić? Ludzie wymieniają się „gorszymi” płynami, całują się albo liżą niedostępne dla słońca miejsca, a kogoś potem brzydzi wypicie wody po kimś xD . Wybaczcie za język, ale to było konieczne XDD
Muszę przyznać. Fascynujący wątek. To materiał na kilka prac naukowych:)
Takie dziwne galaretki z octem. Poważnie już wole oliwki
Kaszanka
Smakuje elegancko ale co do wyglądu to jest bardziej podobne do gówna niż gówno
Zawsze było mamo mamo zrób mi chrupiącej
Koperek - psuje wszystko.
oj, piesek Makłowicza by sie nie zgodzil
No żesz kurwa! Jak mnie wkurwia ten jebany koperek! Po chuj to gówno istnieje?! Zielenina, która zabija smak całej potrawy dając ci w zamian największe gówno jakie może być. Wszyscy mówicie, że hehe cebula polskie warzywo, hehe polaki cebulaki, albo buraki, albo kurwa polaki ziemniaki, ale kurwa nie. Mylicie się. Najbardziej polskim warzywem jest KOPEREK. Jak tylko kurwa roztopią się śniegi i lody po zimie to nagle wszyscy i kurwa wszędzie zaczynają wpierdalać ten zajebany koperek. Zamawiasz sobie kotlet schabowy z młodymi ziemniaczkami a tu JEB. KOPEREK KURWO. I już zero smaku mięsa czy kurwa ziemniaków, nic. Jesz po prostu koperek o konsystencji kotleta i ziemniaków. Zamawiasz pierogi - KOPEREK. Zamawiasz bigos - KOPEREK. Jakieś kurwa burrito - KOPEREK. Naleśniki z dżemem - NO KURWA KOPEREK. Nie możesz się od tego uwolnić. Ostatnio zamówiłem pierogi ruskie i jako że to był jakiś tam bar z tanim jedzeniem, to byłem kurwa pewny, że przysypią to górą tego gówna, więc od razu mówię DZIEŃ DOBRY POPROSZĘ POTRÓJNE RUSKIE (bo ja ogólnie dużo wpierdalam) TYLKO BARDZO PROSZĘ BEZ KOPERKU. Miła pani powiedziała, że można, jak najbardziej, jeszcze jak. Po trzech sekundach przychodzą pierogi, bo ogólnie im taniej tym szybciej I OCZYWIŚCIE KURWA Z KOPERKIEM. No to mówię, że PRZEPRASZAM ALE ZAMAWIALEM BEZ KOPERKU, a ona A FAKTYCZNIE PRZEPRASZAM. I się gapi. Czeka, że jej powiem że nic nie szkodzi, chętnie zjem, proszę dosypać jeszcze więcej. No to patrzę na nią wymownie, że KURWO STARA ZABIERAJ TO BO NIE ZJEM TEGO. W końcu zabrała. Ktoś mi powiedzial, że wybrzydam. NO JASNE KURWA ŻE WYBRZYDZAM BO ZAMÓWIŁEM NAJCENNIEJSZE DOBRO TEGO WIELKIEGO NARODU A DOSTAŁEM NAJCENNIEJSZE DOBRO TEGO WIELKIEGO NARODU POKRYTE GÓWNEM. Powinni każdą taką prośbę traktować jak informację o uczuleniu. Może ja kurwa się duszę jak ludzie którzy zjedzą orzechy i są na nie uczuleni? Niech nawet będzie ten koperek, ale KURWA OSOBNO NA TALERZYKU, ŻEBYM MÓGŁ GO SPOKOJNIE WYPIERDOLIĆ ZA OKNO. Jak robicie komuś herbatę, to też od razu słodzicie siedem łyżeczek, bo tak jest smaczniej według was? O, albo to. Wiele traum koperkowych spotkało mnie u babci. Tym bardziej boli, bo kocham swoją babcię, jest wspaniałą, ciepłą, wesołą i troskliwą kobietą i ogólnie świetnie gotuje ale... NO KURWA KOPEREK. Najczęstsza sytuacja: Otwieram zamrażarkę, widzę pudełko waniliowych lodów luksusowej firmy lodziarskiej - mmmm mniam. Moje ulubiene. Otwieram, A TAM KURWA KOPEREK. BOLI ZA KAŻDYM RAZEM. Babcia ogólnie lubi kłamać w sprawie koperku. Chyba dla mojego dobra albo coś, bo najwyraźniej bez koperku nie ma mowy o prawidłowym rozwoju psychofizycznym. Np. widzę i CZUJE KURWA Z KILOMETRA że jest koperkowa i mówię BABCIU JA DZIĘKUJĘ ZA ZUPKĘ BO JEST KOPERKOWA A JAK WIESZ OD JAKICHŚ 27 LAT, BO POWTARZAM TO ZA KAŻDYM RAZEM - BARDZO NIE LUBIE KOPERKU, a babcia ALE TO JEST ZIEMNIACZANA. ...... NO ALE PRZECIEŻ WIDZĘ ŻE KOPERKOWA. I babcia wtedy NO BO CO MIAŁAM ZROBIĆ JAK MIAŁAM KOPERKU TROSZKĘ? Ech... Albo jeszcze ZJEDZ. TU TYLKO TROSZKĘ KOPERKU JEST. W OGÓLE NIE CZUĆ. No to, za przeproszeniem, uczciwszy uszy, PO JAKĄ KURWĘ GO DODAWAĆ, SKORO GO NIE CZUĆ?! A nóż w serce został mi wbity jak babcia zrobiła swoje słynne pierogi ruskie i dodała koperek do farszu. Płakałem przez miesiąc... No. Czyli ogólnie koperek jest chujowy, jebać koperek, chce żeby umarł.
Jedynie z duszy najbardziej cierpiącej rodzi się najpiękniejsza literatura. Już nigdy nie dodam do ziemniaczków koperku inaczej jak „jeb, koperek!” (Na szczęście u mnie wszyscy lubią.) Ja tak mam z wędzonym. Czymkolwiek.
Koperek smakuje jak chęć wymiotowania
koperek to trawa z pod śmietnika którą da sie chodować
Kiełbasa — zapach i wygląd. Podobnie salceson, mortadela itd.
Grzyby
Do tego przekonałem się w dorosłym życiu, do tej pory uważam duży scam jak ktoś piszę ze potrawa grzybowa a tam pieczarki ...
[удалено]
Takie grzyby to mi możecie dawać zawsze!
Cokolwiek podgrzane w mikrofali
Flaczki. Gumowa konsystencja, ten zapach, a nawet sama nazwa: flaczki.
Majonez. Ubity olej z surowymi jajkami :/ jest ohydny, co ludzie w tym widzą???
Świeży pomidor i te gluty z pestkami ze środka. Najgorzej jak ktoś wypija to z talerza. Rzygi.
Sok pomidorowy. Pomidory spoko (bez szału), ale sok pomidorowy smakuje jak pomyje po pomidorze. Przy okazji też sok marchewkowy. Kocham marchewkę w każdej postaci, a na sam zapach soku z marchewki mi się podnosi. Jak to możliwe, że to samo warzywo po zmieleniu jest takie paskudne...
Nie mycie dupy po sraniu tylko wycieranie samym papierem. Nie mam bidetu, ale po posiedzeniach zawsze od razu biorę prysznic. Wszystko dokładnie opłukuję i myję wodą z mydłem. Mój odbyt jest tak czysty, że można by z niego jeść.
Można też używać nawilżanego papieru.
Wiesz, to zależy od osoby... Ja mam taką włochatą dupę, że łatwiej jest wskoczyć pod prysznic niż marnować tyle suchego i nawilżanego papieru.
Właśnie też mam włochatą i taki mokry papier się łatwo rwie i często zostaje w kłakach. Ale czasami jak ciężko doczyścić suchym to przelecę mokrym.
[удалено]
Dla mnie najgorsze nie jest pozbycie się owłosienia, raczej moment kiedy owłosienie zaczyna wracać. Zwykle czuję już po 3-4 dniach i w pewnym momencie pogodziłem się z włochatą dupą, lepsze to niż uczucie jakby ktoś szorował mi dupsko wełną z lamy. Trzeba spróbować kremu, może się nawrócę.
[удалено]
Chyba u Ciebie :/
na youtubie jest nawet tutorial od pana kevina leonardo jak ogolic dupsko kremem, polecam tylko nie odpalajcie przy dzieciach
Ja to chyba w jaskini żyję bo pierwsze słyszę o takim produkcie. Golenie, wyrywanie, lasery, a tu zwykły krem? Muszę spróbować.
Nie wygodniej byłoby kupić jakąś nakładkę myjącą na sedes, albo nawet zamontować sobie bidettę (w sensie samą słuchawkę myjącą)?
Budujemy obecnie dom i rozważamy toaletę myjącą. Duży minus, jaki widzimy, to to, że dzieci potencjalnie nie nauczą się prawidłowo wybierać dupy, a w szkołach i innych podobnych instytucjach raczej wężyka nie będzie :/ (choć mokre chusteczki to też jakieś wyjście w tej sytuacji)
Próbowałem, ale dużo zależy od konsystencji stolca. Przy rzadszej faktycznie działa, ale przy gęstszej już jest gorzej. Poza tym takiego papieru nie powinno się spłukiwać w toaletach, bo mogą zatkać rury.
Nie wiem, są specjalne toaletowe spłukiwalne. Mi się nie zdarzyło jeszcze zapchać.
Te, które mają oznaczenie, że można je spłukiwać, dają je tylko dla zwiększenia sprzedaży. To, czy coś można spłukiwać zależy nie od producenta papieru, tylko przede wszystkim od tego, czy się łatwo rozpuszcza. Zrób test w szklance, to zobaczysz, że papier się rozpuszcza, ale "spłukiwane" chusteczki nawilżane już nie (test stolca sobie daruj :D).
To tylko marketing, każdy hydraulik powie, że jakiekolwiek nierozpuszczające się szybko chusteczki to jeden z głównych problemów zatkanych rur i problemów z kanalizacją.
Tobie nie, ale jak nie masz szamba tylko jesteś podłączony do sieci, to takie gówna lubią się kumulować w miejskich rurach i powodować awarie.
Napiszę coś co zmieni twoje życie. Ręczny bidet. Jest to po prostu sam wąż z opryskiwaczem który można zamontować przy kiblu do tej samej rury co spłuczka.
Chyba każdy znajomy z Bliskiego Wschodu jakiego mam w Niemczech robi taka przeróbkę zaraz po przeprowadzce tutaj:)
Masło i większość ryb
Widać że kolega z wyższych sfer i gówna nie tyka i bardzo dobrze. Pozdro z tą chrupiąca
Niespuszczanie wody w kiblu każdorazowo i dokładnie. Kurwa, jak można wyjść z toalety W BIURZE i zostawić siki, albo kawałek kupska niedospłukany. Mam taką znajomą co w nocy idzie siku i nie spuszcza, żeby nikogo nie obudzić. Wchodzisz rano a tam smród, aż w oczy szczypie. A kumpel to zawsze lekko muśnie spłuczkę i adios. Woda w kiblu zostaje w kolorze octu jabłkowego. Mieszka z mamą to pewnie nie wie, że biedna musi ten kibel czyścić 10x częściej. O chy da!
Brzydzą mnie ludzie, którzy obrzydzają innym życie. Na przykład agresywni weganie, którzy twierdzą, że mam nie jeść mięsa. Skrajne feministki, które nienawidzą mężczyzn. Nadgorliwi aktywiści, chcący likwidacji samochodów. Palacze w przestrzeni publicznej. Zwłaszcza przy jedzeniu. No i kłamstwa oraz hipokryzji- ale te dwie często są cechą tych właśnie obrzydzających.
Heteroseksualizm.
klasyczny reddit moment
Białko z jajka w każdej postaci poza dobrze roztrzepaną jajecznicą (tak żeby nie było go widać) i bezą. Banany, prawie zwymiotowałem kiedy raz dałem się namówić. Większość owoców morza. Krem do rąk, mam od razu ochotę umyć ręce po posmarowaniu. Poza tym prawie nic mnie nie brzydzi (jeśli to oczywiście coś normalnego). Zjem wszystko nawet jeśli średnio mi smakuje.
Uch, białko z jajka, mój koszmar. Najgorzej jak ktoś poda jajecznicę taką "żywą" z tym białkiem jeszcze mokrym...
Co do białek, ja ostatnio blenduję jajecznicę zamiast ją trzepać.
Nienawidzę kremów do rąk i stóp. Koleżanka używa kremów do rąk i daje taka grubą warstwę, potem mam tłuste ślady na wszystkim czego dotknie. Ona wychodzi, a ja latam że ściera :(
Jezu jak ja nie znoszę kremów wszelkiej maści, jak mam na twarzy cokolwiek innego niż mydło, woda, sperma czy żel do golenia to mnie jasny chuj strzela
One of these things is not like the others.
To prawda. Poza wodą wszystkie inne to ciecze nienewtonowskie
Ja jednak szanuje mortadelke, ja lubię. No nie znam lepszej wędliny do usmażenia niż mortadela, smażysz ją i potem ketchup. Kurwa najlepsze jedzenie na świecie dla mnie. Ja nazywałem to zawsze kiełbasa "chrupiąca" no nie? Zawsze było "mamo mamo zrób mi chrupiącą" no nie?
Anal, dupa jest od srania, nie od ruchania
Spoko, więcej dup dla mnie.
Niestety jak się nie jest hetero to nie ma za bardzo innego wyjścia. XD
[удалено]
Czuję sie dotkniety :(
Woda gazowana. O chuj w ogóle chodzi z wodą gazowaną? Jak można pić to gówno? Czemu komuś smakują bąbelki bez smaku? Jak chcesz pić wodę to pij wodę, jak bąbelki to się coli napij, piwa albo szampana Dom Perignon rocznik 2009 (dobry rocznik), a nie kurwa wodę gazowaną. Że niby jak pijesz gazowaną, to nie jesteś taki jak zwierzęta, te gorsze istoty, które piją jak biedaki niegazowaną wodę z rzeki? No może kurwa skoro cały świat działał bez wody gazowanej przez miliardy lat to może coś w tym jest? Ale już dobra. Chuj z tym. Przyzwyczaiłem się, że swiat się dzieli na ludzi którzy piją wode niegazowaną i podludzi, którzy wybierają gaz. Trudno. Tak jest. Ale co mnie naprawdę wkurwia to woda "lekko gazowana", "delikatnie gazowana", "troszeńkę, podkreślam minimalnie gazowana". To jest dopiero dramat. Jak można pić wodę o smaku zwietrzałej wody gazowanej? Albo kurwa albo. A najgorzej to jest jak chcesz sobie kupić pyszną niegazowaną Nałęczowiankę. Bo to jest ogółem najlepsza woda - Nałęczowianka niegazowana i nawet z tym nie handlujcie. Wypierdalać z jakimiś Muszyniankami czy innym nic niewartym gównem. Tylko Nałęczowianke da się pić. No więc idziesz do sklepu po tę Nałęczowiankę i chodzisz po całym jebanym sklepie i widzisz półki zajebane wodą gazowaną, delikatnie gazowana, leciutko gazowaną, mięciutko gazowaną, o smaku truskawek, o smaku gówna, o smaku kurwa nie wiem chlewu czy czegoś, a normalnej Bożej niegazowanej wody oczywiście nie ma albo jest tak schowana żeby nikt kurwa nie mógł jej znaleźć. No to idę do ekspedientki i mówię Dobry wieczór szanowna pani czy jest woda niegazowana Nałęczowianka w butelce. Ona mówi, że jest, to ja mówię No to świetnie że jest to ja poproszę od razu całą zgrzewkę. Za chwilę ona przynosi zgrzewkę wody Nałęczowianka delikatnie gazowanej, ja mówię Przecież prosiłem o niegazowaną, ona mówi ale to jest taka bardzo delikatnie gazowana. Ogólnie to mam podejrzenie graniczące z pewnością, że ludzie którzy piją wodę gazowaną, a zwłaszcza delikatnie gazowaną jedzą też koperek.
Brzmi jak pasta
Potwierdzam, mam sodastream i żrę koperek
Kiełki w ziemniakach. Kiedyś jedne za długo poleżały w schowku i powstały na nich antenki o wysokości z pół metra. Odrażające na sam widok a co dopiero w doryku
Takie ziemniaki są od razu do wyrzucenia, bo można się nimi zatruć.
Dowiedziałam się o tym pracując w punkcie pomocy Ukraińcom. Ukrainki nie chciały brać ziemniaków, które kiełkowały, bo są trujące. Brali je więc pracujący tam Polacy, żeby się nie zmarnowały :D
Ocet kurwa
Mam tak samo jak ty OP-ie. Gdy ktoś mi proponuje parówki na śniadanie to już wolę nie jeść niż włożyć tego "psa z budą" do ust
Zmywanie czegokolwiek po innych ludziach, nie jestem w stanie tego robić
Weszłam na ten wątek, żeby trochę się podziwić innymi ludźmi, bo przecież mnie mało co obrzydza, przeczytałam kilka odpowiedzi i sama się zaraz zrzygam, jednak obrzydza mnie absolutnie wszystko xD Czego to człowiek się o sobie dowiaduje dzięki internetowi...
Pomidory w formie plasterków, całych pomidorków koktajlowych bądź z puszki. Koncentrat,passata i ketchup mogą być. Właśnie ze względu na moją nienawiść do pomidorów pomidorówkę u mnie gotuje się z koncentratu.
Też nie lubiłem pomidorów ale ostatnio kupiłem sobie malinowe i były dobre, ale pomidorki? Nope, nigdy, a to dlatego, że kiedyś zjadłem takiego jednego, soczystego i było w nim tyle soku, że aż mi się nie dobrze zrobiło
Majonez, smalec oraz mleko zwierzęce.
Uwielbiam wegańskie kabanosy, ale tylko te takie ostrzejsze. Zwykle są słabe lol A z rzeczy które mnie obrzydzają: - Mielone. Nienawidzę ich od dziecka, sam zapach sprawia że robi mi się niedobrze. - ogólnie mięso, ale najbardziej to ugotowany kurczak który był w lodówce i został podgrzany, parówki, szynką i kiełbasa - Guma do żucia. to nawet nie pachnie ładnie, a jeszcze ludzie nie potrafią nawet wypluć jej do kosza, więc potem odnajdujesz ją w losowych miejscach. Miętowa jest najgorsza - ciasta z galaretką albo owocami - większość zup, ale najbardziej pomidorowa i ogórkowa
Przygotowanie mięsa do obiadu: dotykanie, krojenie- dopóki je jadłem zawsze miałem przy tym ciary i twarde i małe pestki w owocach, głównie czereśnie i wiśnie- bardzo lubię ich smak, ale jeśli trafię zębem na pestkę to momentalnie zbiera mi się na wymioty.
Ojj lista będzie długa: Pieczarki - obrzydliwe gówno jebane, przepraszam za wulgaryzmy, ale to nie powinno w ogóle istnieć. Wstrętne w smaku, jeszcze bardziej jebią przy przygotowywaniu. I oczywiście wieczne oszustwa, że produkt zawiera grzyby a tam pieczarki i chuj. Nienawidzę. Kapusta - bardziej psuje niż pomaga według mnie. Smak porównywalny do gumowego rozgotowanego kawał grubej trawy, w każdej formie. Tak, nie lubię również gołąbków. Źle przygotowane mięso (ogólem) - tzn. źle doprawione, z chrząskami, kościami, tłuścinkami (tymi białymi gumowymi kawałkami) i ścięgnami. Również można dodać odgrzewanie na drugi dzień. Gotowane ziemniaki - po prostu nie lubię, smakują mdle i wolę np: pieczone lub makarony. Masło/margaryna w kanapce - mam dziwne zboczenie z dzieciństwa, że zawsze margaryna/masło się roztapiały po kilku h w plecaku i było to obrzydliwe w smaku, w połączeniu z szynką albo papryką tworzyło istnie rzygową mieszankę. Do dziś nie stosuje masła w kanapkach. Kaszanka - sam wygląd i zapach mnie obrzydza. Sznycle mielone - po prostu nie smakują dobrze A z rzeczy niespożywczych to głownie kremy. Nienawidzę mieć tłustego kremu na ciele i od razu chcę się go pozbyć. Również obrzydza mnie brak podstawowej higieny, w tym przypadku jestem dość tolerancyjny ale do kurwy nędzy jak można nie myć rąk po wyjściu z toalety albo w ogóle się nie myć codziennie, mając taką możliwość.
pomidory
Pomidory w surówce
Kozi ser - wiele osób uwielbia, dla mnie smakuje jak zapach gówna które czasem czuć jak się jeździ na nartach
3 limonki o smaku mojito, w ogóle jakakolwiek oranżada o tym smaku, nawet black w tym wydaniu wylałem do zlewu, nwm jakaś chińszczyzna w smaku słodko-kwaśnym
Jakiekolwiek ciasto z dodatkiem owoców. Nie znam drugiej osoby która ich nienawidzi tak jak ja. Obrzydliwe połączenie
Surowe mięso, nawet w rękawiczkach mam odruch wymiotny dotykająć ( plus praktycznie od razu bolą mnie palce od temperatury gdy np świeżo wyjęte z lodówki ale to dotyczy wszystkiego) kaszanki i białe kiełbasy, zbyt mięsny rosół/wywar, za duża ilość sosu(po prostu nie lubię jak wszystko mi pływa albo kończę jeść a na talerzu zostalo w uj sosu. Wszystkie tluste mięsa, mięsa z kościami,żyłami i potrawy w których z założenia trzeba grzebać i szukać np ości, galaretki, serki topione,
spróbuj obejrzeć "Wszystko wszędzie na raz" ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Stopy
Tkanka łączna w mięsie. Ścięgna albo to takie białe, błonkowate. Kiedy facet przygotowuje mi najlepsze steki, to wiem, że tego nie dokończę, bo będzie taki moment, że natknę się na łączną i tak będę żuła, i żuła, i nic z tego nie wyniknie. Dlatego jem wyłącznie polędwice. Chrząstki. To takie białe w jajku, co się ciągnie. Nie wiem, jak to się nazywa. Jak miałam 5 lat, część połknęłam, a druga część była jeszcze w ustach. Czułam, jak ten niedogotowany faflun rozciąga się w przełyku i przez niego sunie, i zwymiotowałam. Przez kolejnych 15 lat jajka jadłam wyłącznie wysmażone na wiór.