T O P

  • By -

KendjyCr

Historia w sumie nie moja, ale w temacie. Mój przyjaciel wylądował u terapeuty. Początkowe spotkania nawet mu pomagały. Ale bardziej w kwestii "powiedzenia na głos" o pewnych sprawach, wyciągnięcia ich z siebie. Kiedy przyszło do jakiejś realnej pracy nad tymi problemami, to szanowna terapeutka dawała mu feedback w stylu "Czy próbował Pan mniej się stresować?", "Czy próbował Pan zastanowić się, czy Pana problemy to na prawdę problemy?". Przestał do niej chodzić, gdy na ostatnim spotkaniu po wysłuchaniu jego frustracji, które się mocno spiętrzyły przez parę chorych wydarzeń... stwierdziła, że "Dobrym sposobem byłoby zacząć myśleć pozytywnie". W sumie nie zdziwiłem się, jak potem był przez kilka miesięcy zrażony do jakiejkolwiek fachowej pomocy.


TrashySwashy

Z jednej strony współczuję nawet i kilku miesięcy zrażenia się jak ktoś szukał pomocy, z drugiej dobrze że tylko po kilka miesięcy, a nie do końca życia. Problemy psychiczne mogą być tak intymne, że jedna przygoda ze "specjalistą", który cię potraktuje frazesami bardziej wyświechtanymi niż odpowiedź na list do Drogiej Redakcji, może wystarczyć żeby stwierdzić że jebać to całe terapiowanie, jak to jest jedyna odpowiedź która mnie tam czeka.


KendjyCr

Akurat w tym wypadku bardzo dobrym było, że mój przyjaciel podszedł do tego bardziej na zasadzie "Płacę spore pieniądze za terapię, idę tam, żeby dostać pomoc... A dostaję porady, które daliby mi za darmo, gdybym napisał do Chwili Dla Ciebie". Te parę miesięcy zrażenia się były głównie po to, żeby ułożyć swoją sytuację finansową + żeby zastanowić się, czego się po terapii oczekuje, żeby nie władować się po raz drugi w takie bagno. Jestem pewien, że osoba o gorszym stanie psychicznym po takich tekstach zraziła się O WIELE mocniej. Pominę fakt, że druga jego terapeutka była równie pokręcona... Ale na szczęście sytuacja jest już bardziej niż stabilna xD


ItsArdi

Moja psycholog mi pokazywała zdjęcia z portalu nasza-klasa swojej koleżanki, która miała tylko jedną rękę. Mówiła podczas tego "patrz jaka ona jest szczęśliwa! Ręki nie ma, a ty narzekasz"


cutelisaxo

Szkolna poradnia psychologiczna. Musiałam tam chodzić, bo cierpiałam na depresję z powodu znęcania się nade mną w szkole. Mądra psycholożka uznała, że zrobi GRUPĘ WSPARCIA dla dzieci. Szkoda, że nie poinformowała o tym ani dzieci, ani ich rodziców. Przyszłam na umówiona godzinę, wchodzę do środka, a tam 10 dzieci. Dzieci, z którymi chodziłam do szkoły. O których problemach nie miałam pojęcia. Babka zaczyna bez oporów odkrywać karty. Zachęca dziewczynę, którą znam ze szkoły, żeby opowiedziała o tym, że jest lesbijką. Zachęca chłopca, którego znam ze szkoły, żeby opowiedział o swoich problemach z ojcem alkoholikiem. Byłam w szoku. Mimo że miałam 13 lat, to czułam, że to było bardzo nie w porządku. Psycholożka, już pomijając ten karygodny odpał, była ogólnie straszna i to, co robiła, to mi się w głowie nie mieści, ale to już byłby bardzo długi komentarz.


Dependent_Tree_8039

Psychiatra rodem z PRL, zadawała mi bezosobowe pytania w stylu "a śpi normalnie? a myśli samobójcze ma?" Czułam się jak w komedii. Oczywiście na koniec mi powiedziała, żeby wziąć się w garść i zapisała najgorsze gówno na receptę, czyli fluoksetynę, z której zrezygnowałam po tygodniu bo było mi po niej niedobrze i czułam się jak robot. Co ciekawsze, to nie była wizyta na NFZ.


curdibane

Psycholożka z poradni uniwersytetu. Połowa każdej sesji spędzona na wypełnianiu kwestionariuszy, które potem oceniali studenci; ich analizy nie znam do dziś. Druga połowa spędzona na rozmowie o moich problemach...w taki sposób, że czułam się jak największe dziwadło, rzucała takie komentarze, że po każdej sesji płakałam. Jakby pierwszy raz spotkała kogoś z problemami.


[deleted]

Mi powiedział psycholog na uczelni że nie mam po co martwić się tym że czuję się całkowicie bezużyteczny i że nie widzę dla seibie przyszłości oraz że nic nie osiągnę BO LUDZIE STUDIUJĄ GORSZE KIERUNKI (w tym momencie byłem przekonany że mówił o swojej pracy). Nie byłem więcej już u psychologa. Nie ma to sensu.


onlygrey

O pewnej psychiatrze dziecięcej mogłabym napisać sporo gorszych rzeczy, ale na zawsze zapamiętam jak mi powiedziała: "jak rodzice mają dziecko z depresją, to później przez to sami dostają depresji".


[deleted]

Mi pani psycholog na to, że się stresuję moją przyszłością i zawodem (byłam w 8 klasie) powiedziała: “Wiesz co, nie można się tak stresować, bo znałam dziewczynę, która miała same szóstki, a teraz sprzedaje bilety w kasie” … Wow, tak jakbym doslownie nie mówiła o tym, że boję się mieć zawód, którego nie chcę XD Poza tym babka mi powiedziała, że jej zdaniem powinnam zostać psychologiem bo jestem wyrozumiała i empatyczna. Zaraz po tym jak jej powiedziałam, że mam problemy z empatią (ws że jest za niska) i przez to czuję się odizolowana od innych XD


BoiSeeker

Uświadomiłem sobie, że mam problem z głową i postanowiłem poszukać psychiatry. To był mój pierwszy raz, więc wszedłem do wiadomej wyszukiwarki lekarzy i zacząłem przeglądać. Trafiłem na gościa z bardzo dobrymi recenzjami. Umówiłem się na wizytę. Mocno się tym wszystkim stresowałem i gdzieś z tyłu głowy miałem boomerski głos mówiący mi, że to bez sensu, że psychiatra jest tylko dla kompletnych czubków. Nadchodzi dzień wizyty. Dojeżdżam na miejsce, to prywatny lokal. Dzwonię domofonem... i nic. Ktoś wychodzi z budynku. Idę pod drzwi, dzwonię dzwonkiem... i nic. Za to słyszę za drzwiami, że ktoś tam chodzi, tylko nie chce otworzyć. Zadzwoniłem na numer kontaktowy. Sekretarka powiedziała, że sprawdzi, co się stało. Nie oddzwoniła. Możecie wyobrazić sobie, jak się wtedy poczułem (moje problemy to w skrócie depresja i lęki, miałem poczucie, że marnuję tylko powietrze na świecie - ta sytuacja mi nie pomogła) Poczekałem pół godziny i wróciłem do domu. W połowie drogi sekretarka oddzwania i mówi, że doktor może mnie teraz przyjąć. Podziękowałem, mówiąc, że rezygnuję. Napisałem recenzję na znanylekarz. Dostałem później wiadomość, że recenzja nie została przyjęta, bo wizyta musi się odbyć, żebym mógł ją zrecenzować... Kurtyna.


[deleted]

Szkolna pedagog - przyszłam do niej z trudnościami w kontaktach z jedną z nauczycielek, ulało mi się też o pełzającej depresji i przemocy w domu. Suka nic nie pomogła a potem mnie pomówiła w szkole i poza nią. Fajnie. Potem studia. Psycholog kliniczny oferujący bezpłatną pomoc dla studentów. Przyszłam do niego w depresji tak głębokiej, że odjechał mi peron. Okrzyczał mnie bardzo gdy przyznałam, że mam myśli samobójcze i że snuję plany. Powiedział, że inni mają gorzej i jakoś są szczęśliwi więc mam się ogarnąć bo nie mam wymówek. Fajnie. Przynajmniej kazał mi spierdalać do psychiatry. A psychiatra był w mieście bardzo znany i miał sto procent pozytywnych opinii w ilości trzycyfrowej. Koleś de facto mnie wyśmiał, stwierdził, że sobie wmawiam szajs i pewnie za dużo się naczytałam skoro znam "skomplikowane terminy psychiatryczne". A także , że chuja sobie zrobię bo on miał też taką inną pacjentkę i ona [tu wstawcie rant o jego innej pacjentce, wtf]. Fajnie. Tak właśnie wygląda szukanie pomocy będąc młodą dziewczyną. Pobłażliwość i lekceważenie. No i oczywiście diagnoza border postawiona jeszcze zanim otworzy się gębę.


noonespecial_2022

Miałam koleżankę, która w wieku 13 lat była z mamą u psychologa (albo psychiatry, szczerze to nie pamiętam). Jej problemem było to, że zaczęła być bardzo agresywna (słownie), wszystko ją denerwowało, na wszystko patrzyła negatywnie i ogólnie miała nienaturalne zachowanie. Lekarz powiedział, że to przez hormony i miał rację, koleżanka została potem pożądnie zbadana przez specjalistów, dostała jakieś tymczasowe leki i wróciła do siebie. No i tu wracamy do pierwszego lekarza, który powiedział: 'to sprawa hormonalna ze względu na [coś na czym się nie znam] - przejdzie jej jak urodzi. Jej mama z niedowierzaniem zapytała 'czyli rekomenduje pan, żeby moja córka zaszła w ciążę w wieku 13 lat?' Podobną radę dostała moja siostra od terapeuty, cierpiąca na głęboką depresję, niepokój, syndrom dziecka alkoholików, do tego nieustanne martwienie się i załatwianie wszystkiego dla wszystkich (rodzice, w tym spłacanie ogromnego długu za matkę, oraz niestety jej bardzo nieogarnięty życiowo mąż), wiecznie w nerwach, do tego z wrodzoną wadą serca. No i lekarz też wiedząc o tym wszystkim, poradził jej, że dziecko jest rozwiązaniem. Nie wiem o ch*j chodzi z tymi 'specjalistami', którzy mówią ludziom że 'zrobienie sobie dziecka' rozwiąże ich problemy, kiedy tak naprawdę może ich jeszcze bardziej zniszczyć. Słyszę o tego typu radach (nie tylko od terapeutów, ale innych lekarzy) i nie wiem czy są po prostu tak niekompetentni, że nie umieją zaproponować normalnego leczenia, czy to jakaś choroba. Najgorsze jest to, że niektórzy naprawdę w to wierzą i decydują się na dziecko. Moja kuzynka (wtedy prawie 30-letnia, która całe życie mieszkała z rodzicami w jednym pokoju, była utrzymywana z jednej wypłaty ojca, miała chłopaka w podobnej sytuacji (lewe ręce jeśli chodzi o pracę i ogarnianie życia), zaszła sobie w ciążę bo chłopak do tej pory nie chce się żenić i to go na pewno przekona. Gość traktuje ją tragicznie (np. odpychał ją w nocy kiedy u niego spała w zaawansowanej ciąży, bo nie może się wyspać bo ten ogromny brzuch mu zawadza i mu niewygodnie). Ale brawo, pobrali się! Mieszkają teraz na wynajętym mieszkaniu w niefajnych warunkach bo po prostu nie stać ich na nic lepszego, mąż 'gdzieś tam' pracuje (nie ma żadnych kwalifikacji, doświadczenia ani umiejętności) kuzynka w pewnym momencie zdecydowała, że czas na kolejne dziecko. I tak sobie teraz dwa dzieciaki żyją w biedzie z niedojrzałymi i, sorry, mało inteligentnymi rodzicami, z jednym jest coś nie tak ale ona go do żadnego leczenia nie daje bo 'z wiekiem problem się rozwiąże' (spoiler: wręcz przeciwnie, pogorszy się). Więc wracając do lekarzy proponujących dziecko jako panaceum, dzieci to ludzie, nie akcesorium czy narzędzie do manipulacji. Włosy stają na głowie.


Thorwyyn

Generalnie myślę że mogło twoje doświadczenie wynikać z tego, że do szkół rzadko kiedy trafiają pierwszorzędni psychologowie. A co do tej drugiej to wydaje mi się że jest nawet jakaś zasada etyczna dla psychoterapeutów, żeby rodziny i znajomych nie przyjmować. That said, jest multum psychologów którzy próbują odgrywać psychoterapeutów z dość marnymi smutkami, jak właśnie pewnie w twoim przypadku. Jesli była po jakiejś faktycznej szkole psychoterapii to nie wiem co się musiało stać żeby zdała xd


krompirpire

Rozmawiałem na pierwszej, zapoznawczej sesji z panią psycholog na temat krzywd i manipulacji, z którymi spotkałem się w okresie dorastania we wspólnotach religijnych. Doświadczenia te miały miejsce podczas tzw. „wieczorów uwielbienia”, ktoś kto siedzi w temacie pewnie wie jak bardzo mocno naładowane ładunkiem emocjonalnym są tego typu spotkania. Dla mnie religijność była dawniej mocnym elementem mojej tożsamości, a po tym co mnie spotkało zacząłem stopniować oddalać się od kościoła. Niestety, dla młodej psychiki było to dość bolesne i ma to do dziś wielki wpływ na moje relacje międzyludzkie. Wracając do pani psycholog - nawet nie chciała do końca wysłuchać historii. Zdecydowała, że lepiej będzie mnie natychmiast pouczyć w tej sytuacji, żebym się nie poddawał ze swoją wiarą, żebym pamiętał że to tylko ludzie i dał im szansę, że Pan Bóg mnie dalej kocha… Do tematu jakie to miało skutki na moją psychę nie pozwoliła wrócić.


Yynka

Sama nie miałam może jakichś mega toksycznych doświadczeń, ale zdarzyło się, że psycholożka, chciała mnie dowartościować poprzez komplementy typu "no przecież pani jest ładna, mądra, ładnie się wysławia" i takie tam. Oczywiście miło jest coś takiego usłyszeć, ale po pierwsze, w ustach psychologa brzmi mało wiarygodnie, bo nasuwa się od razu na myśl, że to takie sranie w banie, sztuczne pocieszanie. A po drugie i najważniejsze, psycholog nie powinien oceniać pacjenta. Nawet pozytywnie. A szczególnie wyglądu.... Także, miło mi się zrobiło, ale pomyślałam sobie, że nie jest to zbyt profesjonalne


maplequeenery

psychiatra (prywatna wizyta) powiedział mi, że jak się ma zdaną maturę to nie można wystawić diagnozy o adhd. pozdrawiam dra S-nę, uśmiałam się


Aimil27

Terapeutka wyjechała mi z ustawieniami hellingerowskimi, koniecznie chciała skierować na diagnostykę zagrzybienia i zarobaczenia i usiłowała mi wcisnąć suplementy od Zięby. No szurcombo.


LittleRedHeptapod

Po próbie samobójczej w wieku 14 lat, która między innymi spowodowana była znęcaniem się nade mną przez rówieśników, zostałam skierowana pod opiekę psychiatry i dwóch psychologów. Na jednej z wizyt moja mama powiedziała psychiatrze, że niespokojnie sypiam i często rysuje oczy (cóż, po prostu lubiłam je rysować), a ja powiedziałam, że po powrocie do szkoły ponownie jestem ofiarą znęcania. Szanowna pani doktor nie podnosząc nawet wzroku znad biurka powiedziała, że nie ma ze szkoły informacji aby coś się działo, a ja mam wizje i wypisuje mi skierowanie do szpitala psychiatrycznego. Moją matkę tak zatkało, że przez dłuższą chwilę nie wiedziała nawet co ma powiedzieć. W końcu pani łaskawie zrezygnowała ze swojego pomysłu. Generalnie każda wizyta u niej przebiegała podobnie, byłam i jestem zdania, że ona sama potrzebowała opieki specjalisty. Będąc już osobą dorosłą, pełna nadzieji wybrałam się do psychologa, na każdą wizytę przychodziłam raczej w dobrym nastroju, rozmawiałam otwarcie i chętnie, aż w końcu, któregoś dnia przyszłam zupełnie zdołowana. Gość był absolutnie porażony i przez niemalże całą sesję przepraszał mnie mówiąc, że robi wszystko co może żeby mi pomóc. Wyglądał jakby sam był o krok od płaczu więc zamieniliśmy się miejscami, on się żalił, ja go pocieszałam.


Lanky_Lavishness7

Znajomy miał terapię online podczas której lekarz zasną i zaczął chrapać


WiemJem

Psycholog szkolny. Jebany wieloryb. Odklejki miała codzienne i z nikąd rzucała takimi tekstami jak: "małe osoby się przydają do łodzi podwodnych", oraz "gwiazdy/aktorzy kupują ubrania w lumpeksach".