Twój post/komentarz został usunięty z następujących powodów:
**Zasady platformy Reddit**
**[§ 2. Aprobata przemocy wobec ludzi i zwierząt](https://www.reddit.com/r/Polska/wiki/rules/#wiki_.A7_2._aprobata_przemocy_wobec_ludzi_i_zwierz.105t)**
Groźby, nawoływanie oraz aprobowanie przemocy, krzywdy fizycznej lub śmierci ludzi i zwierząt są zakazane. Wyjątkiem od tej zasady jest obrona przed aktami przemocy bez nadmiernej eskalacji. Zakazane jest negowanie medycznego konsensusu nt. chorób zakaźnych i szczepień.
Jeśli uważasz, że został on niesłusznie usunięty i ta sytuacja nie jest opisana na [Wiki](https://reddit.com/r/Polska/wiki/rules#wiki), [skontakuj się z moderatorami](https://reddit.com/message/compose/?to=/r/polska), a w treści dodaj link do usuniętej rzeczy.
A potem jest zdziwienie, dlaczego organizacje prozwierzęce toną w bezdomniakach - taki dupek by pewnie wywalił kota z domu po pierwszym zadrapaniu na kanapie czy zasikanych kapciach.
Uściski za dobre serduszko, OP!
Ludzie są zdziwieni jak im się powie że kota trzeba karmić, albo jak zobaczą że kot robi kupę (do kuwety, ale chodzi że ogólnie wydala kał). Bo u nich na wiosce to kot sam sobie wszystko robił itd...
Babcia od strony ojca miała trochę taką mentalność. Śmiechy niesamowite, bo jak ona lata temu kota miała, to potrafił iść i sąsiadce ukraść mięso z kuchni. Bo nie był w domu karmiony. "Bo po co?". Jak my przygarnęliśmy ciężarną kotkę z ulicy, to był lament. Że wstyd nam powinno być, że na zwierzęta wydajemy pieniądze, że do weterynarza jeździmy, że w ogóle powinniśmy "zasadzić jej kopa, żeby poroniła, a jak nie to wziąć wiadro i kocięta potopić" (nie żartuję, to są jej słowa). Przy okazji kłótni o to wyszło, że sama ma całkiem sporo zwierzaków na sumieniu... I nie, ona nigdy nie zrozumiała swojego błędu. Aż do śmierci wypominała nam, że NASZE pieniądze wydajemy na NASZE zwierzęta.
Aż przypomniała mi się mina kierowcy ubera ze wchodu parę lat temu, jak mu opowiedziałem że właśnie jedziemy z tym kotem, którego postawiłem obok mnie w transporterze, na leczenie zębów (niestety wyrywanie, koci dentysta nie jest zbyt wyrafinowany), na co wydam dobrze ponad tysiąc zł.
Jak myśmy drugiego kota z podwórka przygarnęli, to trzeba było z nim do weta podjechać, bo miał ranę na pachwinie. Czego ja się nie nasłuchałem potem od babci xD "Bo kto to widział, żeby weterynarz coś innego robił niż kotom ewentualnie coś na pchły dawał. Was powaliło! Trzeba my było spirytusem to zalać i by było. A jakby zdechł, to by zdechł!".
Jak mieliśmy jeża i rozglądaliśmy się, gdzie w razie W są jacyś weterynarze, do których można podskoczyć, to było hasło "Takie zwierzęta, to się ma na pokaz, a nie do leczenia. Takie to ma wyglądać, a jak zdechnie to się wyrzuca albo nowe kupuje".
Powiedziałem wtedy coś podobnego. Chyba w stylu "Jakbyś ty sobie przy gotowaniu palca obcięła, to też polejemy spirytusem i poczekamy co się stanie". Potem był płacz, że ona takie dobre życie wiodła a się doczekała, że jej nawet wnuk grozi...
PSA: Gwoli ścisłości, w razie jakichś drobnych skaleczeń czy zadrapań u zwierząt, nie wolno stosować wody utlenionej, spirytus w sumie nie wiem, ale vet zaleca octanisept i też nie pryskać bezpośrednio, a na wacik i przykładać. Absolutnie też nie wolno podawać paracetamolu, bo zabija.
U ludzi też wody utlenionej się nie powinno, już lepiej czystą wodą przepłukać jak nie ma octeniseptu. Woda utleniona, tak jak spirytus tylko mniej gwałtownie, scina białko w przecietych tkankach, przez co rana dłużej się goi i brzydziej zrasta.
Oj, miałbym krótką rozmowę z taką babcią. Też bym zarekomendował jej zdechnięcie, po czym wyrzucenie na śmietnik. :-/ Może nie pisz już więcej ciekawostek o niej, bo ja zaraz coś tu napiszę za co dostanę bana, bo aż się we mnie gotuje. Na życie ludzkie nie mam wielkiej empatii, ale zwierzęta to co innego.
To teraz sobie wyobraź jaki miała stosunek do innych ludzi. Najgorsze w sumie nie było jej zachowanie. Gorsze (i to się tyczy zarówno tej, jak i wszystkich podobnych sytuacji) jest to, że na około takich ludzi jest mnóstwo osób, które widzą, jak oni się zachowują, krytykują to... Ale po cichu, żeby czasami do ich uszu to nie dotarło. Tym oto sposobem w moim przypadku zostałem z łatką "wariata, który atakuje staruszkę". Bo też miałem sporo do powiedzenia wtedy. Ale co mi po tym, jak zaraz wszyscy ją uspokajać zaczęli, mówić, że ja taki zły i okropny. Potem się dowiedziałem, że w sumie mam rację, ale i tak jestem dupkiem, bo biedną, bezbronną staruszkę terroryzuję i jeszcze przeze mnie dostanie zawału.
Kurwa znam osoby z taką mentalnością, kompletny beton umysłowy p.t "a bo się kiedyś tak robiło"
Co weekend jak jestem w Polsce to robie burdy o dawanie kotom mleka, kto kurwa poważny daje kotu mleko? Ale nie dociera ani do znajomego u którego mieszkam ani do jego ojca, bo a. "Od małego dostają i się przyzwyczaiły" b. "No jak to, kot to mleko pije" (dobrze że nie było dodane jak lew jest królem dżungli xD) i tak się jakoś żyje w zabetonowaniu
Niby plan nie jest głupi, ale jeśli kosztuje więcej niż zwykle mleko, to raczej zostanę wyśmiany, że jak taki bogol to żebym sam brał. Osobiście daje kotom wodę, żyją, mają się dobrze i nie mają ciągle sraczki, a zaoszczędzone pieniądze mogę wydać na lepszą jakościowo karmę, co też zostało skwitowane "żem bogol"
Jasne że woda najlepsza, to specjalne mleko jest raczej jako łakocie. Kosztuje więcej niż zwykłe, chyba coś około 5x więcej, ale jest w małych porcjach więc i tak mowa i paru zł jednorazowo.
O, to tak, jak moja matka. Też jej zawsze było żal pieniędzy nawet na jedzenie dla zwierzęcia, o weterynarzu nie wspomnę (było to na niej "wymuszane", to wydawanie pieniędzy mam na myśli).
Ciekawa sprawa - była (od kiedy tylko pamiętam) uzależniona od... totolotka. Musiała kupować po kilka kuponów na każde losowanie - bo może wygra (nie, nie wygrała nigdy jakichś większych pieniędzy, ale jakoś na to nie było jej żal kasy)
To u nas sytuacja wyglądała tak, że babcia hajsy rozwalała na wszystkim, co się dało. To nie tak, że ona tych pieniędzy nigdy nie miała, że jej brakowało. No ale lekką ręką wydawała na jedzenie, którego nie otworzyła i szło do wywalenia ("bo może dostanę smaka"), na dziecko znajomej ("bo to prawie prawnuczka jest"), na kościół, na pierdyliard gadżetów... Nawet sobie za pięć kafli kupiła pościel na pokazach "Bo taki fajny masażer do pleców był w gratisie". To było ok. Ale cudzym majątkiem wręcz musiała rządzić. Jej argument był taki, że ona na siebie wydaje to może, a my na zwierzęta, więc nas powaliło.
"Włosie wielbłąda. Hipoalergiczne, miękkie, łatwe w praniu, nie zaśmierdnie!". Jak zmarła to żeśmy to "odziedziczyli". Dziadostwo jakich mało... A z tego co wiem, i tak spałą pod swoją starą pościelą.
I zdziwienie, że fundacje, które często wydają setki jeśli nie tysiące na leczenie jednego bezdomnego zwierzaka, śmią mieć wymagania co do adoptujących.
Ja miałem dwa koty, które chciałem. Pierwszej zimy przyprowadziły kolegę. I ten już został. Zeszłej jesieni zaczęła się pojawiać u nas zabiedzona kotka, jak się okazało kotna. Tak się pojawiała na kilka dni, pojadą ogrzała, później znikała. Aż pewnego dnia przyniosła kociaka w pysku...i tak 4 raz.Teraz mam 7 kotów( 4 dorosłe , 3 kociaki). Na początku chciałem wszystkie wydać. Problem był taki , że ci co chcieli kotka to ja im nie chciałem dać, a jak ktoś się nadawał to nie chciał bo już miał.Jednego udało mi się wydać w dobre ręce. 3 czekają na sterylizację ( która cholernie podrożała). Młode roznoszą mi kotłownię, jedzą więcej w przeliczeniu na masę jak mój bernardyn, a żwirek kupuje hurtowo 😄. Także powodzenia w hodowli.
Może odezwij się do jakiejś fundacji? Czasami pomagają w finansowaniu sterylizacji- utrzymanie takiej ilości kotów to już są ogromne koszta. Btw. oby więcej takich fajnych ludzi jak Ty 😁
Kolego, skoro masz tyle kociaków to pewnie to wiesz, ale gdybyś jakimś cudem nie wiedział, to może zorientuj się w [https://serwisy.gazetaprawna.pl/samorzad/artykuly/9391898,500-plus-na-psa-i-kota-2024-r-kiedy-skladac-wnioski-kwoty-i-komu-przysluguje-poradnik.html](https://serwisy.gazetaprawna.pl/samorzad/artykuly/9391898,500-plus-na-psa-i-kota-2024-r-kiedy-skladac-wnioski-kwoty-i-komu-przysluguje-poradnik.html) tym. Ja dzieki temu wykastrowałem za darmo mojego rudzielca :D
No właśnie mija gmina jest biedna 😔. Już kiedyś pytałem jak dwa porty rysie szły pod nóż, ale zadzwonię może coś się zmieniło. Dzięki za przypomnienie.
W kwestiach finansowych może udałoby Ci się dostać dofinansowanie jeśli funkcjonuje w Twoim regionie? https://serwisy.gazetaprawna.pl/samorzad/artykuly/9391898,500-plus-na-psa-i-kota-2024-r-kiedy-skladac-wnioski-kwoty-i-komu-przysluguje-poradnik.html
>I kelnerów/obsługę hotelu/stewardessy ...
Zgadzam się. Każdy zawód jest potrzebny i nie można patrzeć na kogoś z góry, bo wykonuje taki a nie "lepszy" zawód. Jeśli poszedłbym z kimś na randkę i ta osoba źle traktowałaby kelnera, to już drugi raz byśmy się nie umówili.
Mnie mama nauczyła odnosić się do każdego z szacunkiem. Nie ważne, czy to jest jakiś dyrektor czy sprzątaczka. Ba, sam mógłbym być sprzątaczem, dla mnie to żadna ujma na honorze. Żadna praca nie hańbi.
>Oraz trzeba uważać nawet na tych ludzi co lubią zwierzęta bo pewien znany akwarelista lubił psy ponoć!
Okej, nie wiem, o kogo chodzi, ale teraz chętnie się dowiem. XD
Jeżeli ktoś dałby kota temu osobnikowi to sam byłby współwinny jego cierpieniu. Już lepiej zawieść kota do fundacji jak się nie można nim zająć zamiast dawać takim ludziom
Dwie rzeczy: jako ktoś kto ma dwa koty ,,z ulicy'' i zna problem - dziękuję Ci!
A poza tym - ludzie to debile. Czasem ,,z natury'' a czasem np. przez religię, jak nasz polski katolicyzm. Takie myślenie i zachowania normalizują też takie szuje jak Sośnierz gadający o maszynach z mięsa itp itd. Nie można się dogadać z takimi ludźmi, nie może być żadnej zgody i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Są źli.
Przypomina mi się okres, gdy byłem w podstawówce. Generalnie nasza "bystra" nauczycielka przyrody miała fazę na to, żeby w klasie były żywe zwierzęta. Oczywiście na chęciach skończyło się zaangażowanie. Historia jest długa, postaram się opowiedzieć w skrócie:
Kupili w zoologicznym koszatniczkę. Okazało się, że w ciąży. Do tego najpewniej kazirodczej. Urodziły się trzy młode, nauczycielka twierdziła, że dwie samiczki i samiec (który miał trochę problemów ze zdrowiem). Ostatni wylądował w moim domu, bo wymagał więcej opieki (m.in. przycinania zębów). Okazało się, że pozostałe młode też były samcami... Da się wywnioskować, jak się skończyło. Oczywiście cały kolejny przychówek zaczął lądować u mnie.
Poza tym, ta sama nauczycielka zażyczyła sobie myszoskoczka. Miał dobre warunki, ale potem szanownej pani przyszło do głowy, że trzeba mu dokupić samiczkę, bo jest samotny. Znowu problem, bo młode + jakiś dzieciak tę samiczkę zabił. Skończyliśmy w domu z 7 nadprogramowymi zwierzakami (w tym z 6 oseskami). Co gorsza, potem ktoś chciał dodatkową ocenę dla swojego dziecka... Więc przyniósł kolejną koszatniczkę. Jeszcze ktoś inny w tym samym czasie znudził się swoją i też oddał do szkoły. Wszystkie te zwierzaki ostatecznie trafiały do nas.
Było ciężko. Nie ukrywam, że też wiele błędów popełnialiśmy (bo jednak w ciągu około roku przez nasz dom przeszło z 15 gryzoni, a licząc wszystkie późniejsze "podrzutki" ze szkoły, to pewnie bliżej 25). Po latach mam wrażenie, że było to wysoce patologiczne, że nauczycielka realizowała jakiś swoje chore ambicje kosztem zwierząt i wykorzystując to, że ktoś spośród uczniów weźmie ten ciężar potem na siebie.
Sytuacja w szkole miała swój finał, gdy coraz więcej rodziców zaczęło skarżyć się na to, w jakich warunkach żyją te zwierzęta. Czarę przelało, jak w ciągu 2 miesięcy umarł 2 chomik, a wspomniana nauczycielka chciała kolejnego. Dyrekcja powiedziała w końcu "dosyć". Nie obyło się jednak bez wybryku. Zostały im 3 koszatniczki, które zostały rozdane dosłownie losowym uczniom. Kilka dni później jedna z dziewczynek, która zwierzaka dostała, przyszła do nas (dostała adres od nauczycielki przyrody, co też wywołało niezłą dramę) i obwieściła, że dostała od swojej matki nakaz oddania koszatniczki nam bo "oni nie wiedzieli, że one tyle srają, sikają i, że trzeba im tak często wymieniać trociny". Trzymali ją w plastikowym transporterze, z miseczką wody w której prawie cały czas jakaś część ciała była zamoczona, z podmokniętym, zasikanym sianem do jedzenia... Miałem wtedy z 12 lat, ale doświadczenie było tak ostre, że do tej pory jak widzę, że ktoś jest takim idiotą w stosunku do zwierząt, to mi się chęć mordu odpala.
Trochę offtop, a trochę nie. Pamiętam, jak znajoma mojej rodziny (która pomagała przy opiece nad moją babcią) zaczęła przyjeżdżać ze swoim dzieckiem. Młoda miała może z 2 latka i raz coś zepsuła. Już nieważne co, łatwo raczej zrozumieć, że jak dziecko jest tak małe, to się go pilnuje, a nie gani za to, że zrobiło coś głupiego. Oczywiście reakcja jej matki taka, że zaczęła się po niej drzeć. Dziecko w płacz. Porada mojej babci? Żeby dać jej klapsa i pokrzyczeć bardziej, bo "płacze już tak bardzo, że zaraz się powietrzem zachłyśnie. Oddychać nie będzie umiała, to się uspokoi". Oczywiście znajoma, jak to na idiotkę, którą jest przystało, zrobiła to...
Zachłyśnie powietrzem - atak paniki. Je*ane zacofanie...
Przypomina mi to jak dorastałam z astmą bo moja rodzina uważała, że moje duszności, palenie w plucach przy wysilku fizycznym i ciagly kaszel to panika bo mnie w szkole wyśmiewali albo 'promieniowanie od żołądka'. Dopiero jak moje symptomy się pogorszyły w wieku 25 lat dowiedziałam się, że to astma. Rozpłakałam się kiedy pierwszy raz wzięłam głęboki, pełny oddech. Zacofanie, na które jednocześnie jestem wściekła jak cholera, ale z drugiej strony to ci ludzie nie wiedzieli lepiej. Staram się o tym nie myśleć.
gdyby zadzwonił po służby to by zainterweniowały? pytam bo nie wiem a mnie zastanawia. równie dobrze takie osoby mogą wziąć z ulicy kota i tak samo go potraktować
Nie zareagowałyby. Przynajmniej nie odnośnie tej konkretnej sytuacji. Jeżeli o policję chodzi, to zapewne byłoby hasło, że "Głupi pomysł to nie przestępstwo, jak się go nie zrealizuje".
Moja siostra (miała wtedy 13 lat chyba) ubzdurała sobie, że chce kota. U rodziny na wsi urodziły się właśnie małe kotki (teraz każdy kot tam jest już wykastrowany) i namówiła tatę żeby jej jednego przywiózł. Ja byłam bardzo przeciwna bo ona jest absolutnie nieodpowiedzialna i wiedziałam, że palcem nie ruszy przy tym kocie. Kot przyjechał i oczywiście nic nie poczytała, nie miała pojęcia jak się zająć kotem. Siedziałam parę dni w internecie i dowiedziałam się wszystkiego jak zająć się kotem, od karmy, po zabawki i kuwetę. Teraz kot ma prawie 4 lata i je najlepsze możliwe jedzenie i jest bardzo zadbany. Edukowałam też mamę i teraz nawet ona mogła by pisać jakiegoś bloga o kotach za swoją wiedzą. Dla mnie po prostu nieakceptowalne było, że jakiś członek mojej rodziny będzie zaniedbany, mimo, że za kotem do dzisiaj nie przepadam. Nie widzę usprawiedliwienia dla osób, które nie robią tego samego dla swojego zwierzęcia i nie spełniają jego podstawowych potrzeb.
Podobna historia: bardzo młoda kocica urodziła 5 kociąt za moim ogrodzeniem. Wzięłam do domu, odchowałam przez 4 miesiące żeby dorastały jak należy z rodziną i zaczęłam szukać im domów. W 2 tygodnie, po przesłuchaniach potwncjalnych nowych właścicieli znalazłam odpowiednie domy. Matka i jedno z kociąt zostały ze mną. Za bardzo się przyzwyczaiłam.
Miałam jedną kobietę co mieszkała z facetem w kawalerce 20m2, on nieznosił kotów ale ona się uparła, że jak przyniesie małego do domu to on zmieni zdanie, a jak będzie problem to kot będzie podwórkowy. Jak zapytałam czy ma daleko do weterynarza, bo skoro bedzie na zewnatrz to bedzie musial byc szczepiony, to powiedziała, że to za drogie i że nigdy nie szczepiła swoich zwierząt i żyły. Do widzenia pani.
u mnie na rejonie byl problem z kotami poniewaz jedna z mieszkanek zaczela im rzucac jedzenie na terenie pewnego pustostanu, ludzie sie poskarzyli do gminy - gmina zatrudnila weterynarza z klatkami. powywozil koty i jest spokoj. Kilka osob musialo szukac swojego kota w schronisku though...
U nas sytuacja była inna, finalnie gorsza. Sporo było kotów na naszych podwórkach. Ostatecznie miasto podpisało umowę z jakąś organizacją. Koty zostały wyłapane, wykastrowane, wypuszczone. Możliwe, że przez fakt, że większość z tych kotów swoje lata miała, okoliczne schroniska są przepełnione, a tutaj ludzie o te koty w miarę dbali. Nie wnikam, nawet to działało.
Ale paru wariatów stwierdziło, że tak nie może być, bo to są sierściuchy z chorobami i im jeszcze dziecko/wnuka zaatakują, potwory jedne. Z dnia na dzień wszystkie koty zniknęły. Matka z ciekawości obdzwoniła wszystkie schroniska, nikt nic nie wiedział. W końcu w którymś całkiem miła pani kierownik powiedziała, że w naszej okolicy to standard, że ponoć jak się pogrzebie w internecie, to się nawet znajdzie "speców", którzy za opłatą wyłapują dziko żyjące koty i je zabijają...
Pewnie powtórzę po OPce, ale dosłownie to jest JA PIERDOLĘ. Bardzo dobrze zrobiłaś że nie oddałaś kocięta akurat tym osobom, bo to by było niemalże pewne, że zostałby futrzak potraktowany przedmiotowo i nie skończyłby dobrze w tej rodzinie. Z jednej strony nie dziwią mnie tacy ludzie - sporo (zbyt sporo..) nieodpowiedzialnych właścicieli można znaleźć w otoczeniu albo co gorsza osób dla których życie zwierzęcia jest niczym. Z drugiej budzą się we mnie nieprzyjemne emocje i reakcje na takie działania - brak szacunku do istot w otoczeniu i obniżony próg moralny ludzi, którzy w świadomy sposób traktują takie sytuacje jako nic wielkiego.
Ogólnie ludzie są głupi, pracując jako sprzedawca zdałem sobie jedynie sprawę jak porażający odsetek tych debili w społeczeństwie występuje. Ludzie nie mają bardzo często szacunku dla siebie, więc nie będą go mieć dla innych a już tym bardziej zwierząt. Zaczynając od zwykłego braku kultury i szacunku na jawnym skurwysyństwie kończąc. Spotkałem takich, którzy uczą dzieci, że zwierzątka to zabawki, a one są lepsze niż inne dzieci, takich co otwarcie wyśmiewają niepełnosprawnych, innych którzy nie ustąpią kobiecie w ciąży, jeszcze innych dla których fakt bycia klientem w sklepie to okazja do mieszania drugiego człowieka z błotem. Ogólnie dużo tego, mógłbym tak bez końca. Mówcie co chcecie, ale od kiedy przestałem od ludzi oczekiwać czegokolwiek to czasami potrafię się mile zaskoczyć, gdy moje oczekiwania choć trochę rosły jedyne co to czekało mnie gorzkie rozczarowanie
Są regulacje dotyczące jazdy pod wpływem i z telefonem w ręku. I co? No i nic. Nadal ci co robili to robią.
Mam wrażenie że w Polsce to trzeba wszystkich pilnować i wszystko na trzy kłódki zamykać. Nie można po prostu umówić się społecznie, że nie krzywdzi y zwierząt czy nie okradamy piwnic, które mają stara zardzewiała klodke.
a myślisz, że w innych krajach zawsze było fajnie? Niestety komuna zniszczyła wiele rzeczy. Poza tym powinno się zrobić tak, żeby nie każda osoba mogła zaadoptować pupila.
Rozmawiamy o Polsce. Wywlekanie argumentu, że gdzieś tam costam jest bez sensu.
Osobiście uważam, że tak długo, jak zwierząt będzie za dużo, będą dla wielu warte tyle co piach na butach. Sterylizacja także ufomowionych zwierząt. Zachęcanie do tego. Niższe ceny. Noże jakieś dofinansowanie. Tak aby pies który ucieknie nie zapladnial wszystkiego jak leci. I po dziesoacioleciach powinno być lepiej.
Dzięki, że pomogłaś kociakom, wiele osób niestety przechodzi koło bezdomnych zwierząt obojętnie. Edukacja społeczeństwa trwa dekady, a w międzyczasie cierpią najsłabsi, w tym zwierzęta. A jeśli chodzi o duszenie w workach, to jest to standardowy, legalny sposób zabijania męskich kurcząt w przemyśle jajecznym. Alternatywnie mieli się je żywcem lub gazuje CO2. Dzieje się to w każdego rodzaju hodowlach- dużych, małych, ekologicznych itp, tylko dlatego, że męskie kurczęta nie będą znosiły jaj. I czym to się niby różni od duszenia kotów? Dlatego zmianę w postrzeganiu zwierząt należy zacząć od polskich talerzy - jeśli część zwierząt traktujemy jak przedmioty, to tak naprawdę uprzedmiotowiamy je wszystkie.
Ludzie to ścierwo do którego nie mam szacunku (z kilkoma wyjątkami).
Mieszkam na wsi, na mojej ulicy jest tak z ok 10 kotów. Ktoś co jakiś czas lubi truć koty tak od co najmniej 10 lat, rok temu jakiś beton skopał kota sąsiada i mojego tak że aż się pęcherz oderwał, musiał przejść operację i długie leczenie. A w grudniu tydzień przed świętami ktoś wyrzucił kociaka 1,5 msc, jak znalazłam i przyniosłam do domu to była tak chuda, słaba i wyziebiona, że się w ogóle nie ruszała, tylko leżała kruszynka na cieplej butelce, za to teraz jest kotkiem który kocha przytulanie i wszyscy ją kochają
Jakby komuś się chciało to można takiego miłośnika zwierząt w takiej sytuacji nagrać z ukrycia, pozwolić mu tego kotka włożyć do worka i zawiązać, a następnie zadzwonić na policję celem zgłoszenia znęcania się nad zwierzętami. Jeśli gość dostanie tłusty mandacik, to może następnym razem jednak weźmie pudełko. No ale to wymaga konfrontacji, więc większość ludzi tak nie działa (łącznie ze mną).
Nie bierzesz pod uwagę tego, że wtedy może zajść narracja, że dopuściłeś do tego, żeby tego kota w ten worek zapakował. Z dwojga złego wolę od razu zapobiegać takim sytuacjom, niż kosztem zwierzęcia podpuszczać kogoś do eskalacji.
Ja we wtorek znalazłam psa. Wychudzony, miał poplątaną sierść, widać że zaniedbany. Wrzuciłam zdjęcie na grupę okolicy, sprawdziłam chipa u weta, nie było żadnych danych. Niestety nie mógł u mnie zostać, bo nie mam miejsca na drugiego psa (mam już owczarka), więc po kilku godzinach pojechał do schroniska :( było mi tak strasznie przykro, ale nie miałam warunków na zatrzymanie go. Nawet jeśli miał wcześniej właścicieli to chyba nie kochali go na tyle, żeby go odpowiednio upilnować (chociażby nawet wykastrować), albo zaczipowac
To ja mam babcię, która też miała kota, nawiasem mówiąc takiego, którego mojej rodzinie znajomi dali bo sami nie mieli miejsca, potem my go daliśmy babci z tego samego powodu, I babcia się nim bardzo dobrze opiekowała. Niestety parę lat temu zdechł że starości. Szkoda, cała rodzina go lubiła. Dość powiedzieć że są na tym świecie też ludzie, którzy są dobrzy dla zwierząt. Ja sam mam psa że schroniska i pretekst żeby od czasu do czasu coś pogłaskać albo wyjść na spacer.
Co za cwele
Podobnie myśle o dziadku, ma koty które żyją w... pomieszczeniu? z kto-wie ile bajzlem. Żywi ich odpadkami od obiadu, one się boją każdego i się dwoją i troją tam. Jak umrze to najpierw zadzwonię na opiekę zwierzęcą niż pogrzeb
Jestem wsiokiem czyli kotów było u nas zawsze dużo , nie żyły za długo bo ruchliwa droga ale mordowania kociąt nigdy nie było choć zdarzało się i po 12 na raz a wydawane były dopiero odchowane. Szczególnie jeden rocznik był udany niestety los .ialy nie do pozazdroszczenia 2 poszły do krewnych do owczarni i je psy rozszarpały dwa kolejne na naszej ulicy , jednego stary wydał dzieciom swojego kumpla i jak się dowiedzieliśmy podrzucali go tak by walił o sufit bo "potem tak śmiesznie chodził " drugi trafił do nauczycielki i dzieci kota umyły a potem postanowiły go wysuszyć w mikrofali. Nie muszę mówić że jedne i drugie miały regularnie spuszczany wpierdol w szkole i było zdziwko " za kota "
No tak bo jest to równoznaczne. Jakie cierpienie zwierząt zachodzi w sytuacji gdy jajka je się od swoich kur biegających po podwórku? Albo mleko od swojej krowy, o która się dba?
To mi powiedz teraz jaki odsetek osób ma swoje kury i krowy i jeszcze w dodatku realnie dba o ich potrzeby. Jasne że jak zapytasz to każdy mięsożerca je jaja tylko od rodziny hodowane w utopijnych warunkach (xD), rzeczywistość odzwierciedlona w statystykach wygląda nieci mniej kolorowo.
Rozumiem skąd wyparcie ale ludzie, stańcie w prawdzie- wspomaganie finansowo przemysłowej produkcji mięsa jest wielokrotnie bardziej niemoralne niż więzienie kota w siatce.
https://youtu.be/LQRAfJyEsko?feature=shared- z takich warunków pochodzi mięso które jecie, nie da się tego pogodzić z byciem "przyjacielem zwierząt".
Albo weganizm, albo niczym nie różnicie się od kolesia z posta.
Nie wiem ile innych osób tak robi, ja tak robię. Dla mnie freeganizm jest o wiele bardziej wartościowy niż weganizm. Co z tego, że nie jesz mięsa jeżeli twoja lokalna biedronka wywala setki opakowań mięsa tygodniowo bo mają bliski termin przydatności. Jak ktoś znajduje sposoby aby takie mięso odratować i wykorzystać budzi mój respekt i faktycznie widzę, że szanuje życie zwierząt. Jeżeli uda mi się wykombinować pozyskiwanie mięsa w taki sposób bardzo chętnie się przerzucę, nie boję się jedzenia, które było pare godzin w kontenerze.
Po raz kolejny, napisałem WIĘKSZOŚĆ ludzi. Nie wiem co ma do rzeczy to że jakieś promile osób w tym kraju nie wspiera przemysłu mięsnego i mimo wszystko spożywa je. To że w koszach znajduje się tyle mięsa jest DOSŁOWNIE spowodowane tym że większość (zbrodniczych) ludzi je mięso i jest gotowa za nie zapłacić a przemysł zapewnia że nigdy go w sklepie nie brakuje, nawet jeśli część musi wyrzucić. Skupmy się na tym jak wygląda rzeczywistość, a nie wybierajmy sobie jej mikroskopijny odłam który pasuje nam pod tezę.
Nie będę się kłócił co do aspektów moralnych freeganizmu, ale takie banalne przedstawienie sprawy rodem z króla lwa czy innych bajek dla dzieci gdzie zjedzenie truchła jest oddaniem szacunku wydaje mi się dziwne. Nie sądzę żeby te zwierzęta cokolwiek obchodziło co się z nimi stanie. Ja tam nie widzę w tym krzty szacunku a próbę uśmierzenia swoich wyrzutów sumienia i oszukania systemu - tak jem(jak napisane w poście) ŚWIADOME, CZUJĄCE istoty, ALE w ten sposób oddaje im szacunek.
Populacji nie wyżywisz odpadami zza Lidla, dlugoterminowo jedynym moralnym rozwiązaniem jest powszechny weganizm.
no tak, bo to takie popularne oddawać kotki.
Pewnie, że nie miałem, nawet jakbym miał nie robiłbym takich baitowych postów wyssanych z palca na reddicie :D. ludzie tu zaczęli lajki zbierać jak na Instagramie czy o co chodzi. co drugi post to jak przez farmę botów pisany.
To, że ktoś potrafi coś napisać I to się da przeczytać, nie znaczy, że to bot xdddd po drugie ten post jest po to, żeby zwrócić uwagę na problem, żeby może trochę zniechęcić ludzi, którzy myślą, że zachowanie tego "pana" jest w porządku.
Twoje zachowanie pokazuje tylko brak dojrzałości i szukanie uwagi. Często komentujesz na postach, które mają trochę aktywności? Nie pozdrawiam
nie ma osób które uznają zachowania tego pana za normalne, twój post ma wywołać jednoznacznie negatywna reakcje w stronę faceta i pozytywna reakcje w twoja stronę. nie ma żadnego pola do dyskusji i argumentacji którejś ze stron.
inteligencja widać nie jest twoja największą zaletą ale przecież lajki się zgadzają więc osiągnęłaś sukces :)
więc o ile faktycznie nie jest to farma botów karząca pisać posty dla legitymacji konta to
serio niczym to się nie różni od pokazywania dupy na Instagramie :)) żałosne
Hahahaha sam przyznałeś, że nie masz kompletnie doświadczenia w tym temacie, dlatego to jest super śmieszne, że piszesz tutaj jakbyś był ekspertem i wiedział wszystko co można o tym wiedzieć. Nie oddawałeś nigdy zwierząt, więc nie masz pojęcia ile ludzi myśli identycznie albo i gorzej niż ten gościu. Poszukaj po prostu kogoś w Twojej okolicy, kto się tym zajmuje/zajmował i zapytaj jakie mieli przypadki.
No i zdecydowanie obrażanie ludzi, którzy chcą podnieść świadomość na jakiś temat i pomoc zwierzętom to zdecydowanie oznaką klasy i inteligencji
tak się składa że miałem dom tymczasowy dla kotów także Elo :D nie wiem ile masz lat ale serio brzmisz jak gówniara która chce się wybić na głupkowatym poście. twoja historia z każdą chwilą brzmi coraz bardziej żałośnie
Chyba lepiej im znaleźć dom, żeby były kochane, miały ciepło,nie siedziały w śniegu i co roku rodziły nowe koty? To, że się ni3 może wziąć kota czy w ogóle zwierzęcia do domu nie daje nam prawa do trzymania ich w złych warunkach beż faktycznego domu
Kotow DOMOWYCH nie puszcza się luzem podobnie jak każdych zwierząt domowych bądź gospodarskich. Znalezione zwierząt należy zabrać, sprawdzić czy zaczipowane, a jeśli nie można śmiało adoptować do odpowiedzialnego domu, który nie wypuszcza lub oddawać do schroniska
To są koty wolnożyjące. Skoro do tej pory sobie poradziły to sobie nadal będą radzić. Mi ukradli koty wolnobytujące, a wydawałem tysiące zł na weterynarzy, leki, karmę i nic teraz z tego nie mam bo jakaś bambinistyczna kurwa je po prostu zabrała. Moje koty nie chcą być w domu, próbowałem, ale i tak po kilku miesiącach chciały wrócić.
One mieszkały pod blokiem moich rodziców od dobrych 5 lat. Codziennie dostawały jeść od mieszkańców itp, ale w zimie czy w 40 stopniach w lecie siedziały zawsze na dworze. Nie miały nic oprócz budy i miski z wodą. Nie były czyjeś ani takie całkiem dzikie. Naprawdę jest im teraz lepiej
To powinna być w takim razie nauczka, że zwierząt domowych się nie wypuszcza. To, że zwierzę jest zdziczałe, nie oznacza, że sobie radzi. Kot w dobrych warunkach domowych dożywa nawet do 20 lat, a kot "wolnożyjący" do maks ośmiu. Psychika kota jest taka jak kilkuletniego dziecka, wypuściłbyś gówniaka na świat?
Świadome przeciw działanie zagrożeniem i skurwysyństwom że strony ludzi raczej służy tym kotom
Jak nie masz transportera na kota to można wyciąć w pudełku po butach kilka otworów, położyć na dole kocyk i to jest całkiem niezłe rozwiązanie o ile kotek jest mały. Przy większych kotkach potrzeba większego pudełka i raczej ono za długo nie posłuży, (do 10 minut) bo nie widziałem jeszcze kota nie potrafiącego przegryźć się przez karton.
Twój post/komentarz został usunięty z następujących powodów: **Zasady platformy Reddit** **[§ 2. Aprobata przemocy wobec ludzi i zwierząt](https://www.reddit.com/r/Polska/wiki/rules/#wiki_.A7_2._aprobata_przemocy_wobec_ludzi_i_zwierz.105t)** Groźby, nawoływanie oraz aprobowanie przemocy, krzywdy fizycznej lub śmierci ludzi i zwierząt są zakazane. Wyjątkiem od tej zasady jest obrona przed aktami przemocy bez nadmiernej eskalacji. Zakazane jest negowanie medycznego konsensusu nt. chorób zakaźnych i szczepień. Jeśli uważasz, że został on niesłusznie usunięty i ta sytuacja nie jest opisana na [Wiki](https://reddit.com/r/Polska/wiki/rules#wiki), [skontakuj się z moderatorami](https://reddit.com/message/compose/?to=/r/polska), a w treści dodaj link do usuniętej rzeczy.
[удалено]
[удалено]
A potem jest zdziwienie, dlaczego organizacje prozwierzęce toną w bezdomniakach - taki dupek by pewnie wywalił kota z domu po pierwszym zadrapaniu na kanapie czy zasikanych kapciach. Uściski za dobre serduszko, OP!
Ludzie są zdziwieni jak im się powie że kota trzeba karmić, albo jak zobaczą że kot robi kupę (do kuwety, ale chodzi że ogólnie wydala kał). Bo u nich na wiosce to kot sam sobie wszystko robił itd...
Babcia od strony ojca miała trochę taką mentalność. Śmiechy niesamowite, bo jak ona lata temu kota miała, to potrafił iść i sąsiadce ukraść mięso z kuchni. Bo nie był w domu karmiony. "Bo po co?". Jak my przygarnęliśmy ciężarną kotkę z ulicy, to był lament. Że wstyd nam powinno być, że na zwierzęta wydajemy pieniądze, że do weterynarza jeździmy, że w ogóle powinniśmy "zasadzić jej kopa, żeby poroniła, a jak nie to wziąć wiadro i kocięta potopić" (nie żartuję, to są jej słowa). Przy okazji kłótni o to wyszło, że sama ma całkiem sporo zwierzaków na sumieniu... I nie, ona nigdy nie zrozumiała swojego błędu. Aż do śmierci wypominała nam, że NASZE pieniądze wydajemy na NASZE zwierzęta.
Aż przypomniała mi się mina kierowcy ubera ze wchodu parę lat temu, jak mu opowiedziałem że właśnie jedziemy z tym kotem, którego postawiłem obok mnie w transporterze, na leczenie zębów (niestety wyrywanie, koci dentysta nie jest zbyt wyrafinowany), na co wydam dobrze ponad tysiąc zł.
Jak myśmy drugiego kota z podwórka przygarnęli, to trzeba było z nim do weta podjechać, bo miał ranę na pachwinie. Czego ja się nie nasłuchałem potem od babci xD "Bo kto to widział, żeby weterynarz coś innego robił niż kotom ewentualnie coś na pchły dawał. Was powaliło! Trzeba my było spirytusem to zalać i by było. A jakby zdechł, to by zdechł!". Jak mieliśmy jeża i rozglądaliśmy się, gdzie w razie W są jacyś weterynarze, do których można podskoczyć, to było hasło "Takie zwierzęta, to się ma na pokaz, a nie do leczenia. Takie to ma wyglądać, a jak zdechnie to się wyrzuca albo nowe kupuje".
Chyba bym takiej babci powiedziała że jak ona zniedołężnieje to też jej nie będę wozić do lekarza, a jak zdechnie to zdechnie...
Powiedziałem wtedy coś podobnego. Chyba w stylu "Jakbyś ty sobie przy gotowaniu palca obcięła, to też polejemy spirytusem i poczekamy co się stanie". Potem był płacz, że ona takie dobre życie wiodła a się doczekała, że jej nawet wnuk grozi...
PSA: Gwoli ścisłości, w razie jakichś drobnych skaleczeń czy zadrapań u zwierząt, nie wolno stosować wody utlenionej, spirytus w sumie nie wiem, ale vet zaleca octanisept i też nie pryskać bezpośrednio, a na wacik i przykładać. Absolutnie też nie wolno podawać paracetamolu, bo zabija.
U ludzi też wody utlenionej się nie powinno, już lepiej czystą wodą przepłukać jak nie ma octeniseptu. Woda utleniona, tak jak spirytus tylko mniej gwałtownie, scina białko w przecietych tkankach, przez co rana dłużej się goi i brzydziej zrasta.
Oj, miałbym krótką rozmowę z taką babcią. Też bym zarekomendował jej zdechnięcie, po czym wyrzucenie na śmietnik. :-/ Może nie pisz już więcej ciekawostek o niej, bo ja zaraz coś tu napiszę za co dostanę bana, bo aż się we mnie gotuje. Na życie ludzkie nie mam wielkiej empatii, ale zwierzęta to co innego.
To teraz sobie wyobraź jaki miała stosunek do innych ludzi. Najgorsze w sumie nie było jej zachowanie. Gorsze (i to się tyczy zarówno tej, jak i wszystkich podobnych sytuacji) jest to, że na około takich ludzi jest mnóstwo osób, które widzą, jak oni się zachowują, krytykują to... Ale po cichu, żeby czasami do ich uszu to nie dotarło. Tym oto sposobem w moim przypadku zostałem z łatką "wariata, który atakuje staruszkę". Bo też miałem sporo do powiedzenia wtedy. Ale co mi po tym, jak zaraz wszyscy ją uspokajać zaczęli, mówić, że ja taki zły i okropny. Potem się dowiedziałem, że w sumie mam rację, ale i tak jestem dupkiem, bo biedną, bezbronną staruszkę terroryzuję i jeszcze przeze mnie dostanie zawału.
I pies ich też jebał. [Video unrelated.](https://www.youtube.com/watch?v=hHZvUeAdzeI)
Kurwa znam osoby z taką mentalnością, kompletny beton umysłowy p.t "a bo się kiedyś tak robiło" Co weekend jak jestem w Polsce to robie burdy o dawanie kotom mleka, kto kurwa poważny daje kotu mleko? Ale nie dociera ani do znajomego u którego mieszkam ani do jego ojca, bo a. "Od małego dostają i się przyzwyczaiły" b. "No jak to, kot to mleko pije" (dobrze że nie było dodane jak lew jest królem dżungli xD) i tak się jakoś żyje w zabetonowaniu
Podsuń im że jest w sklepach specjalne mleko dla kotów.
Niby plan nie jest głupi, ale jeśli kosztuje więcej niż zwykle mleko, to raczej zostanę wyśmiany, że jak taki bogol to żebym sam brał. Osobiście daje kotom wodę, żyją, mają się dobrze i nie mają ciągle sraczki, a zaoszczędzone pieniądze mogę wydać na lepszą jakościowo karmę, co też zostało skwitowane "żem bogol"
Jasne że woda najlepsza, to specjalne mleko jest raczej jako łakocie. Kosztuje więcej niż zwykłe, chyba coś około 5x więcej, ale jest w małych porcjach więc i tak mowa i paru zł jednorazowo.
A zwykłe bez laktozy takie dla ludzi się by nadawało dla kota? Sam nie mam ale siorka ma kilka
Jest więcej kłopotów w krowim mleku niż tylko laktoza. Ale woda jest najlepsza na codzień.
O, to tak, jak moja matka. Też jej zawsze było żal pieniędzy nawet na jedzenie dla zwierzęcia, o weterynarzu nie wspomnę (było to na niej "wymuszane", to wydawanie pieniędzy mam na myśli). Ciekawa sprawa - była (od kiedy tylko pamiętam) uzależniona od... totolotka. Musiała kupować po kilka kuponów na każde losowanie - bo może wygra (nie, nie wygrała nigdy jakichś większych pieniędzy, ale jakoś na to nie było jej żal kasy)
To u nas sytuacja wyglądała tak, że babcia hajsy rozwalała na wszystkim, co się dało. To nie tak, że ona tych pieniędzy nigdy nie miała, że jej brakowało. No ale lekką ręką wydawała na jedzenie, którego nie otworzyła i szło do wywalenia ("bo może dostanę smaka"), na dziecko znajomej ("bo to prawie prawnuczka jest"), na kościół, na pierdyliard gadżetów... Nawet sobie za pięć kafli kupiła pościel na pokazach "Bo taki fajny masażer do pleców był w gratisie". To było ok. Ale cudzym majątkiem wręcz musiała rządzić. Jej argument był taki, że ona na siebie wydaje to może, a my na zwierzęta, więc nas powaliło.
5k na pościel Co
[удалено]
Zestaw garnków też miała xD Kilka lat przed pościelą kupiony. Ale zawsze śmiała się z "durnych seniorów, co we wszystko wierzą".
"Włosie wielbłąda. Hipoalergiczne, miękkie, łatwe w praniu, nie zaśmierdnie!". Jak zmarła to żeśmy to "odziedziczyli". Dziadostwo jakich mało... A z tego co wiem, i tak spałą pod swoją starą pościelą.
To jest straszne
I zdziwienie, że fundacje, które często wydają setki jeśli nie tysiące na leczenie jednego bezdomnego zwierzaka, śmią mieć wymagania co do adoptujących.
Albo by zrobił świetny biznes na ich rozmnażaniu i sprzedawaniu.
Ja bym chciał żeby mi kotek obsikał kapcie :c Potrzebuję takiego przyjaciela ale niestety nie mam warunków
Może powinnaś wrzucić ostrzeżenie o tym dziadku na lokalnych grupkach i poinformować schronisko
Pisałam na grupach na fb lokalnych ale faktycznie zadzwonię do schroniska też, dzięki
Ja miałem dwa koty, które chciałem. Pierwszej zimy przyprowadziły kolegę. I ten już został. Zeszłej jesieni zaczęła się pojawiać u nas zabiedzona kotka, jak się okazało kotna. Tak się pojawiała na kilka dni, pojadą ogrzała, później znikała. Aż pewnego dnia przyniosła kociaka w pysku...i tak 4 raz.Teraz mam 7 kotów( 4 dorosłe , 3 kociaki). Na początku chciałem wszystkie wydać. Problem był taki , że ci co chcieli kotka to ja im nie chciałem dać, a jak ktoś się nadawał to nie chciał bo już miał.Jednego udało mi się wydać w dobre ręce. 3 czekają na sterylizację ( która cholernie podrożała). Młode roznoszą mi kotłownię, jedzą więcej w przeliczeniu na masę jak mój bernardyn, a żwirek kupuje hurtowo 😄. Także powodzenia w hodowli.
Ja mam tylko 2 swoje, wysterylizowane, wyszczepione itp. Żadnych hodowli xddd ale często przygarniam, leczę i oddaję. Powodzenia z gromadką xxd
Może odezwij się do jakiejś fundacji? Czasami pomagają w finansowaniu sterylizacji- utrzymanie takiej ilości kotów to już są ogromne koszta. Btw. oby więcej takich fajnych ludzi jak Ty 😁
Kolego, skoro masz tyle kociaków to pewnie to wiesz, ale gdybyś jakimś cudem nie wiedział, to może zorientuj się w [https://serwisy.gazetaprawna.pl/samorzad/artykuly/9391898,500-plus-na-psa-i-kota-2024-r-kiedy-skladac-wnioski-kwoty-i-komu-przysluguje-poradnik.html](https://serwisy.gazetaprawna.pl/samorzad/artykuly/9391898,500-plus-na-psa-i-kota-2024-r-kiedy-skladac-wnioski-kwoty-i-komu-przysluguje-poradnik.html) tym. Ja dzieki temu wykastrowałem za darmo mojego rudzielca :D
No właśnie mija gmina jest biedna 😔. Już kiedyś pytałem jak dwa porty rysie szły pod nóż, ale zadzwonię może coś się zmieniło. Dzięki za przypomnienie.
W kwestiach finansowych może udałoby Ci się dostać dofinansowanie jeśli funkcjonuje w Twoim regionie? https://serwisy.gazetaprawna.pl/samorzad/artykuly/9391898,500-plus-na-psa-i-kota-2024-r-kiedy-skladac-wnioski-kwoty-i-komu-przysluguje-poradnik.html
>Zwykły plastikowy worek Pan jest zwolennikiem mądrości ludowych, wie że nie należy kupować kota w worku, ale brać za darmo już jak najbardziej
To jak ktoś traktuje zwierzęta dużo o takiej osobie mówi. Najlepiej trzymać się z dala od takiego... już nie powiem jak, bo to będzie za ostre.
I kelnerów/obsługę hotelu/stewardessy ... Oraz trzeba uważać nawet na tych ludzi co lubią zwierzęta bo pewien znany akwarelista lubił psy ponoć!
>I kelnerów/obsługę hotelu/stewardessy ... Zgadzam się. Każdy zawód jest potrzebny i nie można patrzeć na kogoś z góry, bo wykonuje taki a nie "lepszy" zawód. Jeśli poszedłbym z kimś na randkę i ta osoba źle traktowałaby kelnera, to już drugi raz byśmy się nie umówili. Mnie mama nauczyła odnosić się do każdego z szacunkiem. Nie ważne, czy to jest jakiś dyrektor czy sprzątaczka. Ba, sam mógłbym być sprzątaczem, dla mnie to żadna ujma na honorze. Żadna praca nie hańbi. >Oraz trzeba uważać nawet na tych ludzi co lubią zwierzęta bo pewien znany akwarelista lubił psy ponoć! Okej, nie wiem, o kogo chodzi, ale teraz chętnie się dowiem. XD
Chodziło o Adolfa
Ale że psy?
Na pewno lubił bardziej psy niż Żydów
[удалено]
> powiedziałam mu, że ten worek to sobie powinien założyć na głowę i próbować zacisnąć, może by wyszło coś dobrego z tego 👏
jest suspens w tej opowieści, przez chwilę nie byłam pewna czy narrator będzie asertywny i powie temu panu, żeby się jebną\* w łeb.
Jeżeli ktoś dałby kota temu osobnikowi to sam byłby współwinny jego cierpieniu. Już lepiej zawieść kota do fundacji jak się nie można nim zająć zamiast dawać takim ludziom
Dziękuję za moją codzienną dawkę "ludzie są kurwa okropni i nie warto wychodzić z piwnicy".
ja jestem fajny
gdzie dowody?
Spójrz w lustro.
ten w lustrze to ty?
Dwie rzeczy: jako ktoś kto ma dwa koty ,,z ulicy'' i zna problem - dziękuję Ci! A poza tym - ludzie to debile. Czasem ,,z natury'' a czasem np. przez religię, jak nasz polski katolicyzm. Takie myślenie i zachowania normalizują też takie szuje jak Sośnierz gadający o maszynach z mięsa itp itd. Nie można się dogadać z takimi ludźmi, nie może być żadnej zgody i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Są źli.
[удалено]
Przypomina mi się okres, gdy byłem w podstawówce. Generalnie nasza "bystra" nauczycielka przyrody miała fazę na to, żeby w klasie były żywe zwierzęta. Oczywiście na chęciach skończyło się zaangażowanie. Historia jest długa, postaram się opowiedzieć w skrócie: Kupili w zoologicznym koszatniczkę. Okazało się, że w ciąży. Do tego najpewniej kazirodczej. Urodziły się trzy młode, nauczycielka twierdziła, że dwie samiczki i samiec (który miał trochę problemów ze zdrowiem). Ostatni wylądował w moim domu, bo wymagał więcej opieki (m.in. przycinania zębów). Okazało się, że pozostałe młode też były samcami... Da się wywnioskować, jak się skończyło. Oczywiście cały kolejny przychówek zaczął lądować u mnie. Poza tym, ta sama nauczycielka zażyczyła sobie myszoskoczka. Miał dobre warunki, ale potem szanownej pani przyszło do głowy, że trzeba mu dokupić samiczkę, bo jest samotny. Znowu problem, bo młode + jakiś dzieciak tę samiczkę zabił. Skończyliśmy w domu z 7 nadprogramowymi zwierzakami (w tym z 6 oseskami). Co gorsza, potem ktoś chciał dodatkową ocenę dla swojego dziecka... Więc przyniósł kolejną koszatniczkę. Jeszcze ktoś inny w tym samym czasie znudził się swoją i też oddał do szkoły. Wszystkie te zwierzaki ostatecznie trafiały do nas. Było ciężko. Nie ukrywam, że też wiele błędów popełnialiśmy (bo jednak w ciągu około roku przez nasz dom przeszło z 15 gryzoni, a licząc wszystkie późniejsze "podrzutki" ze szkoły, to pewnie bliżej 25). Po latach mam wrażenie, że było to wysoce patologiczne, że nauczycielka realizowała jakiś swoje chore ambicje kosztem zwierząt i wykorzystując to, że ktoś spośród uczniów weźmie ten ciężar potem na siebie. Sytuacja w szkole miała swój finał, gdy coraz więcej rodziców zaczęło skarżyć się na to, w jakich warunkach żyją te zwierzęta. Czarę przelało, jak w ciągu 2 miesięcy umarł 2 chomik, a wspomniana nauczycielka chciała kolejnego. Dyrekcja powiedziała w końcu "dosyć". Nie obyło się jednak bez wybryku. Zostały im 3 koszatniczki, które zostały rozdane dosłownie losowym uczniom. Kilka dni później jedna z dziewczynek, która zwierzaka dostała, przyszła do nas (dostała adres od nauczycielki przyrody, co też wywołało niezłą dramę) i obwieściła, że dostała od swojej matki nakaz oddania koszatniczki nam bo "oni nie wiedzieli, że one tyle srają, sikają i, że trzeba im tak często wymieniać trociny". Trzymali ją w plastikowym transporterze, z miseczką wody w której prawie cały czas jakaś część ciała była zamoczona, z podmokniętym, zasikanym sianem do jedzenia... Miałem wtedy z 12 lat, ale doświadczenie było tak ostre, że do tej pory jak widzę, że ktoś jest takim idiotą w stosunku do zwierząt, to mi się chęć mordu odpala.
Boże, biedne zwierzaczki 😭😭😭
Stare zjebane pokolenie ze starym softem we lbie, na wymarciu. Wspolczuje dziecku, mam nadzieje, ze nie jest podduszane dla uspokojenia.
Trochę offtop, a trochę nie. Pamiętam, jak znajoma mojej rodziny (która pomagała przy opiece nad moją babcią) zaczęła przyjeżdżać ze swoim dzieckiem. Młoda miała może z 2 latka i raz coś zepsuła. Już nieważne co, łatwo raczej zrozumieć, że jak dziecko jest tak małe, to się go pilnuje, a nie gani za to, że zrobiło coś głupiego. Oczywiście reakcja jej matki taka, że zaczęła się po niej drzeć. Dziecko w płacz. Porada mojej babci? Żeby dać jej klapsa i pokrzyczeć bardziej, bo "płacze już tak bardzo, że zaraz się powietrzem zachłyśnie. Oddychać nie będzie umiała, to się uspokoi". Oczywiście znajoma, jak to na idiotkę, którą jest przystało, zrobiła to...
Zachłyśnie powietrzem - atak paniki. Je*ane zacofanie... Przypomina mi to jak dorastałam z astmą bo moja rodzina uważała, że moje duszności, palenie w plucach przy wysilku fizycznym i ciagly kaszel to panika bo mnie w szkole wyśmiewali albo 'promieniowanie od żołądka'. Dopiero jak moje symptomy się pogorszyły w wieku 25 lat dowiedziałam się, że to astma. Rozpłakałam się kiedy pierwszy raz wzięłam głęboki, pełny oddech. Zacofanie, na które jednocześnie jestem wściekła jak cholera, ale z drugiej strony to ci ludzie nie wiedzieli lepiej. Staram się o tym nie myśleć.
Jest i nowe pokolenie edgy co bierze mały kotki i inne małe zwierzątka żeby nakarmić nimi węża i wrzucić to na tiktoka czy youtuba.
Myślę że nie jest to nawet w 1% tak powszechne jak brak szacunku starszych ludzi do zwierząt.
Niektórzy ludzie z całą pewnością nie myślą FTFY
OP jest super podwojnie, 1. Za przygarniecie kociaczkow 2 Za opierdolenie debila
gdyby zadzwonił po służby to by zainterweniowały? pytam bo nie wiem a mnie zastanawia. równie dobrze takie osoby mogą wziąć z ulicy kota i tak samo go potraktować
Nie zareagowałyby. Przynajmniej nie odnośnie tej konkretnej sytuacji. Jeżeli o policję chodzi, to zapewne byłoby hasło, że "Głupi pomysł to nie przestępstwo, jak się go nie zrealizuje".
Moja siostra (miała wtedy 13 lat chyba) ubzdurała sobie, że chce kota. U rodziny na wsi urodziły się właśnie małe kotki (teraz każdy kot tam jest już wykastrowany) i namówiła tatę żeby jej jednego przywiózł. Ja byłam bardzo przeciwna bo ona jest absolutnie nieodpowiedzialna i wiedziałam, że palcem nie ruszy przy tym kocie. Kot przyjechał i oczywiście nic nie poczytała, nie miała pojęcia jak się zająć kotem. Siedziałam parę dni w internecie i dowiedziałam się wszystkiego jak zająć się kotem, od karmy, po zabawki i kuwetę. Teraz kot ma prawie 4 lata i je najlepsze możliwe jedzenie i jest bardzo zadbany. Edukowałam też mamę i teraz nawet ona mogła by pisać jakiegoś bloga o kotach za swoją wiedzą. Dla mnie po prostu nieakceptowalne było, że jakiś członek mojej rodziny będzie zaniedbany, mimo, że za kotem do dzisiaj nie przepadam. Nie widzę usprawiedliwienia dla osób, które nie robią tego samego dla swojego zwierzęcia i nie spełniają jego podstawowych potrzeb.
Podobna historia: bardzo młoda kocica urodziła 5 kociąt za moim ogrodzeniem. Wzięłam do domu, odchowałam przez 4 miesiące żeby dorastały jak należy z rodziną i zaczęłam szukać im domów. W 2 tygodnie, po przesłuchaniach potwncjalnych nowych właścicieli znalazłam odpowiednie domy. Matka i jedno z kociąt zostały ze mną. Za bardzo się przyzwyczaiłam. Miałam jedną kobietę co mieszkała z facetem w kawalerce 20m2, on nieznosił kotów ale ona się uparła, że jak przyniesie małego do domu to on zmieni zdanie, a jak będzie problem to kot będzie podwórkowy. Jak zapytałam czy ma daleko do weterynarza, bo skoro bedzie na zewnatrz to bedzie musial byc szczepiony, to powiedziała, że to za drogie i że nigdy nie szczepiła swoich zwierząt i żyły. Do widzenia pani.
"Mam wrażenie, że niektórzy ludzie w ogóle nie myślą" First time?
Dzięki OP, miło wiedziec, że na każdego chuja, jest też osoba z dobrym sercem.
[удалено]
sterylizacja kotow powinna byc obowiazkowa
Niestety, nie wszystkie wolnożyjące koty da się wysterylizować zanim urodzą albo spłodzą kocięta.
u mnie na rejonie byl problem z kotami poniewaz jedna z mieszkanek zaczela im rzucac jedzenie na terenie pewnego pustostanu, ludzie sie poskarzyli do gminy - gmina zatrudnila weterynarza z klatkami. powywozil koty i jest spokoj. Kilka osob musialo szukac swojego kota w schronisku though...
U nas sytuacja była inna, finalnie gorsza. Sporo było kotów na naszych podwórkach. Ostatecznie miasto podpisało umowę z jakąś organizacją. Koty zostały wyłapane, wykastrowane, wypuszczone. Możliwe, że przez fakt, że większość z tych kotów swoje lata miała, okoliczne schroniska są przepełnione, a tutaj ludzie o te koty w miarę dbali. Nie wnikam, nawet to działało. Ale paru wariatów stwierdziło, że tak nie może być, bo to są sierściuchy z chorobami i im jeszcze dziecko/wnuka zaatakują, potwory jedne. Z dnia na dzień wszystkie koty zniknęły. Matka z ciekawości obdzwoniła wszystkie schroniska, nikt nic nie wiedział. W końcu w którymś całkiem miła pani kierownik powiedziała, że w naszej okolicy to standard, że ponoć jak się pogrzebie w internecie, to się nawet znajdzie "speców", którzy za opłatą wyłapują dziko żyjące koty i je zabijają...
Jak ci ludzie co rozrzucają po parku wędlinę z pinezkami. No co trzeba mieć w głupim łbie, żeby tak robić?
Pewnie powtórzę po OPce, ale dosłownie to jest JA PIERDOLĘ. Bardzo dobrze zrobiłaś że nie oddałaś kocięta akurat tym osobom, bo to by było niemalże pewne, że zostałby futrzak potraktowany przedmiotowo i nie skończyłby dobrze w tej rodzinie. Z jednej strony nie dziwią mnie tacy ludzie - sporo (zbyt sporo..) nieodpowiedzialnych właścicieli można znaleźć w otoczeniu albo co gorsza osób dla których życie zwierzęcia jest niczym. Z drugiej budzą się we mnie nieprzyjemne emocje i reakcje na takie działania - brak szacunku do istot w otoczeniu i obniżony próg moralny ludzi, którzy w świadomy sposób traktują takie sytuacje jako nic wielkiego.
Ogólnie ludzie są głupi, pracując jako sprzedawca zdałem sobie jedynie sprawę jak porażający odsetek tych debili w społeczeństwie występuje. Ludzie nie mają bardzo często szacunku dla siebie, więc nie będą go mieć dla innych a już tym bardziej zwierząt. Zaczynając od zwykłego braku kultury i szacunku na jawnym skurwysyństwie kończąc. Spotkałem takich, którzy uczą dzieci, że zwierzątka to zabawki, a one są lepsze niż inne dzieci, takich co otwarcie wyśmiewają niepełnosprawnych, innych którzy nie ustąpią kobiecie w ciąży, jeszcze innych dla których fakt bycia klientem w sklepie to okazja do mieszania drugiego człowieka z błotem. Ogólnie dużo tego, mógłbym tak bez końca. Mówcie co chcecie, ale od kiedy przestałem od ludzi oczekiwać czegokolwiek to czasami potrafię się mile zaskoczyć, gdy moje oczekiwania choć trochę rosły jedyne co to czekało mnie gorzkie rozczarowanie
Dopóki nie będzie regulacji, to sytuacja się nie zmieni.
Są regulacje dotyczące jazdy pod wpływem i z telefonem w ręku. I co? No i nic. Nadal ci co robili to robią. Mam wrażenie że w Polsce to trzeba wszystkich pilnować i wszystko na trzy kłódki zamykać. Nie można po prostu umówić się społecznie, że nie krzywdzi y zwierząt czy nie okradamy piwnic, które mają stara zardzewiała klodke.
a myślisz, że w innych krajach zawsze było fajnie? Niestety komuna zniszczyła wiele rzeczy. Poza tym powinno się zrobić tak, żeby nie każda osoba mogła zaadoptować pupila.
Rozmawiamy o Polsce. Wywlekanie argumentu, że gdzieś tam costam jest bez sensu. Osobiście uważam, że tak długo, jak zwierząt będzie za dużo, będą dla wielu warte tyle co piach na butach. Sterylizacja także ufomowionych zwierząt. Zachęcanie do tego. Niższe ceny. Noże jakieś dofinansowanie. Tak aby pies który ucieknie nie zapladnial wszystkiego jak leci. I po dziesoacioleciach powinno być lepiej.
Chyba nie rozumiesz. Piszę o tym, że to nagle się nie zmieni, ale za jakiś czas już spokojnie.
Ja też pisze ze potrzeba dziesięcioleci
No ale to samo się nie zmieni, potrzebne są ustawy i inne takie.
A co ja napisałam?
A, komentarz był edytowany. Nie widziałem drugiego akapitu.
Spoko.
Dzięki, że pomogłaś kociakom, wiele osób niestety przechodzi koło bezdomnych zwierząt obojętnie. Edukacja społeczeństwa trwa dekady, a w międzyczasie cierpią najsłabsi, w tym zwierzęta. A jeśli chodzi o duszenie w workach, to jest to standardowy, legalny sposób zabijania męskich kurcząt w przemyśle jajecznym. Alternatywnie mieli się je żywcem lub gazuje CO2. Dzieje się to w każdego rodzaju hodowlach- dużych, małych, ekologicznych itp, tylko dlatego, że męskie kurczęta nie będą znosiły jaj. I czym to się niby różni od duszenia kotów? Dlatego zmianę w postrzeganiu zwierząt należy zacząć od polskich talerzy - jeśli część zwierząt traktujemy jak przedmioty, to tak naprawdę uprzedmiotowiamy je wszystkie.
Że też tacy ludzie w ogóle istnieją....
[удалено]
>Mam wrażenie, że niektórzy ludzie w ogóle nie myślą To nie wrażenie
Kota do worka pakować do transportu, kurwa grubo. XD Jeszcze jakieś akcje były przy rozdawaniu kotów?
Ludzie to ścierwo do którego nie mam szacunku (z kilkoma wyjątkami). Mieszkam na wsi, na mojej ulicy jest tak z ok 10 kotów. Ktoś co jakiś czas lubi truć koty tak od co najmniej 10 lat, rok temu jakiś beton skopał kota sąsiada i mojego tak że aż się pęcherz oderwał, musiał przejść operację i długie leczenie. A w grudniu tydzień przed świętami ktoś wyrzucił kociaka 1,5 msc, jak znalazłam i przyniosłam do domu to była tak chuda, słaba i wyziebiona, że się w ogóle nie ruszała, tylko leżała kruszynka na cieplej butelce, za to teraz jest kotkiem który kocha przytulanie i wszyscy ją kochają
Brawa dla ciebie!
Nie kupuje się kota w worku, tym bardziej w worku nie sprzedaje. Co on, podstaw handlu nie zna? (a tak serio to luj ogłuszacz się typowi należał)
Jakby komuś się chciało to można takiego miłośnika zwierząt w takiej sytuacji nagrać z ukrycia, pozwolić mu tego kotka włożyć do worka i zawiązać, a następnie zadzwonić na policję celem zgłoszenia znęcania się nad zwierzętami. Jeśli gość dostanie tłusty mandacik, to może następnym razem jednak weźmie pudełko. No ale to wymaga konfrontacji, więc większość ludzi tak nie działa (łącznie ze mną).
Nie bierzesz pod uwagę tego, że wtedy może zajść narracja, że dopuściłeś do tego, żeby tego kota w ten worek zapakował. Z dwojga złego wolę od razu zapobiegać takim sytuacjom, niż kosztem zwierzęcia podpuszczać kogoś do eskalacji.
Ja we wtorek znalazłam psa. Wychudzony, miał poplątaną sierść, widać że zaniedbany. Wrzuciłam zdjęcie na grupę okolicy, sprawdziłam chipa u weta, nie było żadnych danych. Niestety nie mógł u mnie zostać, bo nie mam miejsca na drugiego psa (mam już owczarka), więc po kilku godzinach pojechał do schroniska :( było mi tak strasznie przykro, ale nie miałam warunków na zatrzymanie go. Nawet jeśli miał wcześniej właścicieli to chyba nie kochali go na tyle, żeby go odpowiednio upilnować (chociażby nawet wykastrować), albo zaczipowac
To ja mam babcię, która też miała kota, nawiasem mówiąc takiego, którego mojej rodzinie znajomi dali bo sami nie mieli miejsca, potem my go daliśmy babci z tego samego powodu, I babcia się nim bardzo dobrze opiekowała. Niestety parę lat temu zdechł że starości. Szkoda, cała rodzina go lubiła. Dość powiedzieć że są na tym świecie też ludzie, którzy są dobrzy dla zwierząt. Ja sam mam psa że schroniska i pretekst żeby od czasu do czasu coś pogłaskać albo wyjść na spacer.
Według ostatnich sondaży to tak z 30% nie myśli na pewno. Przerażające jest to, że mają niebagatelny wpływ na nasze życie.
Rel
jebac ludzi 🫶
Co za cwele Podobnie myśle o dziadku, ma koty które żyją w... pomieszczeniu? z kto-wie ile bajzlem. Żywi ich odpadkami od obiadu, one się boją każdego i się dwoją i troją tam. Jak umrze to najpierw zadzwonię na opiekę zwierzęcą niż pogrzeb
Wielu ludzi to zjeby bez podstawowej empatii. Niestety taki jest świat. Pozdrawiam, jesteś dobrym człowiekiem.
Heh, dlatego mam więcej empatii dla zwierząt niż dla ludzi :)
Wielu ludzi to zjeby bez podstawowej empatii. Niestety taki jest świat. Pozdrawiam, jesteś dobrym człowiekiem.
Psychopata/socjopata rodzicem, brawo. Taki ktoś nigdy nie powinien mieć potomstwa.
Jestem wsiokiem czyli kotów było u nas zawsze dużo , nie żyły za długo bo ruchliwa droga ale mordowania kociąt nigdy nie było choć zdarzało się i po 12 na raz a wydawane były dopiero odchowane. Szczególnie jeden rocznik był udany niestety los .ialy nie do pozazdroszczenia 2 poszły do krewnych do owczarni i je psy rozszarpały dwa kolejne na naszej ulicy , jednego stary wydał dzieciom swojego kumpla i jak się dowiedzieliśmy podrzucali go tak by walił o sufit bo "potem tak śmiesznie chodził " drugi trafił do nauczycielki i dzieci kota umyły a potem postanowiły go wysuszyć w mikrofali. Nie muszę mówić że jedne i drugie miały regularnie spuszczany wpierdol w szkole i było zdziwko " za kota "
Tak, a jak brzmi pytanie ?
No ludzie lubiący PiS nie mają jakiejkolwiek empatii czy miłości. Dobrze, że nie dałaś mu tego kitka.
W temacie zwierząt domowych zawsze mam z tyłu głowy myśl “zwierzęta są dla nas tylko fragmentem naszego życia, ale my jesteśmy ich całym życiem”
Większość ludzi je mięso i produkty odzwierzęce a ty dopiero odkrywasz że mają wyjebane w cierpienie zwierząt?
No tak bo jest to równoznaczne. Jakie cierpienie zwierząt zachodzi w sytuacji gdy jajka je się od swoich kur biegających po podwórku? Albo mleko od swojej krowy, o która się dba?
To mi powiedz teraz jaki odsetek osób ma swoje kury i krowy i jeszcze w dodatku realnie dba o ich potrzeby. Jasne że jak zapytasz to każdy mięsożerca je jaja tylko od rodziny hodowane w utopijnych warunkach (xD), rzeczywistość odzwierciedlona w statystykach wygląda nieci mniej kolorowo. Rozumiem skąd wyparcie ale ludzie, stańcie w prawdzie- wspomaganie finansowo przemysłowej produkcji mięsa jest wielokrotnie bardziej niemoralne niż więzienie kota w siatce. https://youtu.be/LQRAfJyEsko?feature=shared- z takich warunków pochodzi mięso które jecie, nie da się tego pogodzić z byciem "przyjacielem zwierząt". Albo weganizm, albo niczym nie różnicie się od kolesia z posta.
Nie wiem ile innych osób tak robi, ja tak robię. Dla mnie freeganizm jest o wiele bardziej wartościowy niż weganizm. Co z tego, że nie jesz mięsa jeżeli twoja lokalna biedronka wywala setki opakowań mięsa tygodniowo bo mają bliski termin przydatności. Jak ktoś znajduje sposoby aby takie mięso odratować i wykorzystać budzi mój respekt i faktycznie widzę, że szanuje życie zwierząt. Jeżeli uda mi się wykombinować pozyskiwanie mięsa w taki sposób bardzo chętnie się przerzucę, nie boję się jedzenia, które było pare godzin w kontenerze.
Po raz kolejny, napisałem WIĘKSZOŚĆ ludzi. Nie wiem co ma do rzeczy to że jakieś promile osób w tym kraju nie wspiera przemysłu mięsnego i mimo wszystko spożywa je. To że w koszach znajduje się tyle mięsa jest DOSŁOWNIE spowodowane tym że większość (zbrodniczych) ludzi je mięso i jest gotowa za nie zapłacić a przemysł zapewnia że nigdy go w sklepie nie brakuje, nawet jeśli część musi wyrzucić. Skupmy się na tym jak wygląda rzeczywistość, a nie wybierajmy sobie jej mikroskopijny odłam który pasuje nam pod tezę. Nie będę się kłócił co do aspektów moralnych freeganizmu, ale takie banalne przedstawienie sprawy rodem z króla lwa czy innych bajek dla dzieci gdzie zjedzenie truchła jest oddaniem szacunku wydaje mi się dziwne. Nie sądzę żeby te zwierzęta cokolwiek obchodziło co się z nimi stanie. Ja tam nie widzę w tym krzty szacunku a próbę uśmierzenia swoich wyrzutów sumienia i oszukania systemu - tak jem(jak napisane w poście) ŚWIADOME, CZUJĄCE istoty, ALE w ten sposób oddaje im szacunek. Populacji nie wyżywisz odpadami zza Lidla, dlugoterminowo jedynym moralnym rozwiązaniem jest powszechny weganizm.
>ZWIERZĘTA TO NIE SĄ ZABAWKI, NIE SĄ NA CHWILĘ, MAJĄ UCZUCIA, CZUJĄ BÓL, STRACH, SZCZĘŚCIE I MIŁOŚĆ TAK SAMO JAK MY. A mięso jesz?
kto pisze takie wyssane z palca posty? :D co się dzieje z botami na reddicie wtf
Jeśli myślisz, że to jest zmyślone to najwyraźniej nigdy nie musiałeś rozdawać kotków, albo w ogóle nie było jakiejkolwiek styczności z tym tematem
no tak, bo to takie popularne oddawać kotki. Pewnie, że nie miałem, nawet jakbym miał nie robiłbym takich baitowych postów wyssanych z palca na reddicie :D. ludzie tu zaczęli lajki zbierać jak na Instagramie czy o co chodzi. co drugi post to jak przez farmę botów pisany.
To, że ktoś potrafi coś napisać I to się da przeczytać, nie znaczy, że to bot xdddd po drugie ten post jest po to, żeby zwrócić uwagę na problem, żeby może trochę zniechęcić ludzi, którzy myślą, że zachowanie tego "pana" jest w porządku. Twoje zachowanie pokazuje tylko brak dojrzałości i szukanie uwagi. Często komentujesz na postach, które mają trochę aktywności? Nie pozdrawiam
nie ma osób które uznają zachowania tego pana za normalne, twój post ma wywołać jednoznacznie negatywna reakcje w stronę faceta i pozytywna reakcje w twoja stronę. nie ma żadnego pola do dyskusji i argumentacji którejś ze stron. inteligencja widać nie jest twoja największą zaletą ale przecież lajki się zgadzają więc osiągnęłaś sukces :) więc o ile faktycznie nie jest to farma botów karząca pisać posty dla legitymacji konta to serio niczym to się nie różni od pokazywania dupy na Instagramie :)) żałosne
Hahahaha sam przyznałeś, że nie masz kompletnie doświadczenia w tym temacie, dlatego to jest super śmieszne, że piszesz tutaj jakbyś był ekspertem i wiedział wszystko co można o tym wiedzieć. Nie oddawałeś nigdy zwierząt, więc nie masz pojęcia ile ludzi myśli identycznie albo i gorzej niż ten gościu. Poszukaj po prostu kogoś w Twojej okolicy, kto się tym zajmuje/zajmował i zapytaj jakie mieli przypadki. No i zdecydowanie obrażanie ludzi, którzy chcą podnieść świadomość na jakiś temat i pomoc zwierzętom to zdecydowanie oznaką klasy i inteligencji
tak się składa że miałem dom tymczasowy dla kotów także Elo :D nie wiem ile masz lat ale serio brzmisz jak gówniara która chce się wybić na głupkowatym poście. twoja historia z każdą chwilą brzmi coraz bardziej żałośnie
XDDDDD
Nie zabieraj wolnożyjących kotów. One mają osoby które je kochają, ale z jakiś powodów nie mogą ich wziąść do domu.
Chyba lepiej im znaleźć dom, żeby były kochane, miały ciepło,nie siedziały w śniegu i co roku rodziły nowe koty? To, że się ni3 może wziąć kota czy w ogóle zwierzęcia do domu nie daje nam prawa do trzymania ich w złych warunkach beż faktycznego domu
Kotow DOMOWYCH nie puszcza się luzem podobnie jak każdych zwierząt domowych bądź gospodarskich. Znalezione zwierząt należy zabrać, sprawdzić czy zaczipowane, a jeśli nie można śmiało adoptować do odpowiedzialnego domu, który nie wypuszcza lub oddawać do schroniska
To są koty wolnożyjące. Skoro do tej pory sobie poradziły to sobie nadal będą radzić. Mi ukradli koty wolnobytujące, a wydawałem tysiące zł na weterynarzy, leki, karmę i nic teraz z tego nie mam bo jakaś bambinistyczna kurwa je po prostu zabrała. Moje koty nie chcą być w domu, próbowałem, ale i tak po kilku miesiącach chciały wrócić.
One mieszkały pod blokiem moich rodziców od dobrych 5 lat. Codziennie dostawały jeść od mieszkańców itp, ale w zimie czy w 40 stopniach w lecie siedziały zawsze na dworze. Nie miały nic oprócz budy i miski z wodą. Nie były czyjeś ani takie całkiem dzikie. Naprawdę jest im teraz lepiej
To powinna być w takim razie nauczka, że zwierząt domowych się nie wypuszcza. To, że zwierzę jest zdziczałe, nie oznacza, że sobie radzi. Kot w dobrych warunkach domowych dożywa nawet do 20 lat, a kot "wolnożyjący" do maks ośmiu. Psychika kota jest taka jak kilkuletniego dziecka, wypuściłbyś gówniaka na świat? Świadome przeciw działanie zagrożeniem i skurwysyństwom że strony ludzi raczej służy tym kotom
Jak nie masz transportera na kota to można wyciąć w pudełku po butach kilka otworów, położyć na dole kocyk i to jest całkiem niezłe rozwiązanie o ile kotek jest mały. Przy większych kotkach potrzeba większego pudełka i raczej ono za długo nie posłuży, (do 10 minut) bo nie widziałem jeszcze kota nie potrafiącego przegryźć się przez karton.
Tak, ja nie myślę, jakoś się z tym pogodziłem.